|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
O śmierci Author of this text: Maciej Sosnowski
"Być albo nie być. To wielkie pytanie.(...) Umrzeć, zasnąć. Może śnić?" W. Szekspir, "Hamlet"
Nie ma na świecie osoby, która trwając w pełnej świadomości umysłowej, nie zadawałaby sobie pytań postawionych przez genialnego dramaturga. I przed nim i po nim miliony tych, co już przeminęli i nas, którzy właśnie trwamy, pytało o sens życia. Istniejemy i… co dalej? Czy po wielu przebytych drogach czeka na nas dobry Bóg Ojciec z zastawionym stołem i wszelkimi dobrodziejstwami, których nie starczyło nam na Ziemi? Czy po prostu odchodzimy w nicość, pozostawiając po sobie jedynie garnitur doczesnej powłoki, z którego jedyny pożytek mają obcujące z nim drobnoustroje i bakterie? Od zarania ludzkość hołdowała poglądowi o istnieniu duszy — czegoś niematerialnego, co tkwi w nas i jest integralną, podstawową częścią naszego bytu. Wiara w życie pozagrobowe stała się oczywistą składową istnienia większości społeczeństw na naszej planecie; kto żyw czepiał się tej pełnej obietnic idei i bezkrytycznie przyjmował jako pewnik. Dlaczego? Czy dlatego, że jakiś Bóg, czy bóstwa dały ludziom niepodważalny dowód swego istnienia? Czy Ktoś przekazał nam wzorcowe normy postępowania, moralnych zachowań, objawienia? Miliardy ludzkich istnień uważają, że tak właśnie było. To Coś, ta nieskończona siła sprawcza, uchyliła kilka razy zasłonę i rzekła: "Jestem tutaj!". Kiedy i gdzie to było? W kilku religiach, w setkach wierzeń, tysiącach sekt, milionach ksiąg, miliardach głów...
Bóg nie jest jeden. Są go niezliczone ilości, w niezliczonych formach, nieskończonej wyobraźni ludzkiej psychiki. Chrześcijanin ma Jezusa, wyznawca wiary w reinkarnację — Buddę lub Shivę, miłośnik pośmiertnych rozkoszy — Mahometa, animiści — całą gamę zwierzątek, judaiści — Boga Izraela et cetera … Wybór towaru w sklepie "Dobra nowina" jest olśniewająco szeroki. Do wszystkich i do każdego z osobna mogą trafić słowa pociechy, obietnicy, podtrzymywane niezachwianą wiarą we wspaniałe jutro "gdzieś tam"...
Człowiek jest tylko małym zalęknionym zwierzątkiem, przytłoczonym ogromem Wszechświata i własnego świata, których tak naprawdę w ogóle nie rozumie; do tego stopnia zakompleksionym, iż nawet boi się pomyśleć, że na takie genialne przesłania, jak dziesięć przykazań, stać było nie jego, lecz jakąś istotę wyższą. A poza tym, skoro ma rozum i może nim rozporządzać wedle woli to musi być dziełem czegoś silniejszego i mądrzejszego od niego samego!
A skoro tak postanowiła jego intuicja, człowiek nie ma prawa umierać! Jest wieczny, zanurzony w boskiej energii kosmosu, jak owoc w jogurcie. Bo co stanie się z jego dokonaniami? Gdzie podzieje się on sam? Oczekuje sprawiedliwej nagrody po życiu pełnym bólu, rozterek, rozczarowań i ciężkiej pracy… Nie chce przestać istnieć! Nawet za cenę chrześcijańskiego czyśćca czy tybetańskiego bardo. Przejdzie przez oczyszczenie, niczym zabrudzona tkanina w pralce, i będzie dobrze. Byle istnieć, bo beze mnie, ciebie czy jego, nie ma sensu cokolwiek co kiedykolwiek było, jest i będzie! Taka jest "logika" duszy.
Dusza człowieka nie myśli, ona czuje. I bez znaczenia jest czy owo "czucie" ma jakiekolwiek realne podstawy, odwzorowanie w świecie rzeczywistym. A świat rzeczywisty to bakterie, wirusy i wszelkie organizmy żywe, powstałe w procesie długotrwałej ewolucji. Zaś dusza to mózg; jak określił to Hoimar von Ditfurth: "Duch nie spadł z nieba", nie jest odrębną składową naszego ciała, lecz integralną jego częścią. Nie ma duszy poza ciałem!
Ludzie! Jak ja chciałbym wygrać milion w totka! Ale mam szansę jeden do kilkunastu milionów, więc wysyłając kupon mam tylko jedną piętnastomilionową szansę, że coś takiego nastąpi; pomimo mojej niezachwianej wiary i pewności, że to czego pragnę jest dla mnie i moich bliskich dobre, nie mam żadnego wpływu na przebieg losowania a moja intuicja zdaje się psu na budę… Jeśli w moim mózgu kłębią się ogromne zwoje nerwów i przekaźników, które tworzą (poza genami oczywiście) to kim jestem — to czyż nie mogę przyjąć, że wszystko co się dookoła mnie znajduje jest takim samym przypadkiem jak wynik losowania totolotka, włącznie ze mną i moim chciejstwem wiecznego bytu? A skoro tak to ja sam stwarzam w swojej głowie wszystko co zechcę, czasem to materializując, ale nie jestem w stanie zmaterializować nieśmiertelności. Śmierć jest potrzebna życiu jak bolec dziurce, woda kwiatom, ogień grillowi, przerębel rybakom, czy słońce bladym twarzom na urlopach. I… nie ma po niej nic. Bo jak może być "Coś", jeśli przestanie istnieć budulec — materia. My to biochemia, nasze życie to wciąż zagadka a dobry, ciepły i miłosierny Bóg jest w nas ...
W styczniu 2001 roku patrzyłem na śmierć. Wiem jak wygląda, jest w każdym zakątku mojej świadomości. Byłem obecny przy konaniu mojego Ojca — osoby, którą bardzo kochałem. I poza bierną, beznamiętną reakcją szpitalnej aparatury, do której był podłączony, poza sinością jego tak zawsze ciemnej karnacji, brakiem oddechu i beznadziejnością sytuacji — nie było pocieszającego głosu Pana ani choćby cienia czegokolwiek, co świadczyłoby za uzasadnieniem istnienia "drugiej strony". Jakoś nie mogę sobie wyobrazić rzeczywistości, w której mój tata przebywałby po śmierci. Dr Raymond Moody roztacza przed nami wizje światła, tunelu, boskiej "wszechoogarniającej miłości"… Miłość czułem w sobie. I złość także. Ale do kogo? A może do czego? Do ewolucji? Do losowania kart na nieskończonym stole pokera, zwanego przez nasz gatunek życiem?
Szekspir pewnie w głębi duszy był agnostykiem. Dawał ludziom alternatywę: "śnić może?". Owszem, śnić, panie Wiliamie, lecz bez snów. Życie jest tu i teraz. Ma taki sens, jaki my mu nadamy — zawsze tak było i będzie! I nie zwalajmy odpowiedzialności za siebie na "coś". Jedynie my sami możemy ukoić swój ból, my możemy stworzyć lepszy, piękniejszy świat… Idealizm? Może. Lecz bez kompleksu "Dobrej nowiny". Oczywiście kocham życie i dopóki jestem sprawny fizycznie i intelektualnie pragnę istnieć. Lecz z pokorą przyjmuję fakt końca życia. Kołacze mi się w pamięci myśl epikurejczyków: "Śmierć nas nie dotyczy, bo dokąd my jesteśmy nie ma śmierci, kiedy jest śmierć — nas nie ma"...
« (Published: 27-10-2004 Last change: 14-05-2009)
Maciej SosnowskiAktor, autor tekstów. Współpracownik m. in. Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu, Teatru Komedia we Wrocławiu, Teatru Arka we Wrocławiu. Wystąpił w ponad dwudziestu produkcjach filmowych, w latach 90-ch współpracował z "Podwieczorkiem przy mikrofonie" w Warszawie, gdzie występował jako parodysta i monologista, tam napisał kilka monologów dla Hanki Bielickiej. Dla Teatru Arka stworzył kilka scenariuszy spektakli (m. in. "Przygody małego M.", spektakl uhonorowany nagrodą specjalną na XVI Międzynarodowym Festiwalu Teatrów dla Dzieci i Młodzieży - Korczak 2012). Private site
Number of texts in service: 7 Show other texts of this author Newest author's article: Myśli na Dzień Zmartwychwstania | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3715 |
|