|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » Philosophy of science »
Kilka przykładów analizy sieci pojęciowej [1] Author of this text: Bernard Korzeniewski
Najprostszą formą analizy jest rozebranie jakiegoś pojęcia „na czynniki pierwsze", rozdzielenie przysługującego mu
znaczenia pomiędzy pojęcia pozostające z nim w bezpośredniej relacji
konotacji, „oddefiniowanie" go. Po takim zabiegu nazwa językowa
odpowiadająca temu pojęciu jest już nazwą pustą. Akt desemantyzacji pojęcia
w procesie analizy semantycznej jest bezpośrednią
pochodną cechy znaczenia przez konotację. Podlega mu z zasady każde
pojęcie, ale oczywiście nie wszystkie naraz — coś jednak musi stanowić podstawę
samego aparatu analizy, który przecież także składa się z pojęć. Przykładem
doprowadzenia analizy pojęciowej aż do otrzymania nazwy pustej jest
rozbiór pojęcia „przyczyna" przeprowadzony przez Hume’a. Stwierdził on, że możemy obserwować tylko koincydencje pewnych zdarzeń poprzedzających
z pewnymi zdarzeniami następującymi w czasie i przestrzeni. Pomiędzy tymi
zdarzeniami nie ma już miejsca na przyczynę sprawczą. W pewnym sensie rozumowanie
to jest szczególnym przypadkiem metody desemantyzacji pojęć ogólnych
poprzez wskazanie na brak absolutnego uzasadnienia indukcji. Innego
przykładu może dostarczyć analiza pojęcia „wymiaru sprawiedliwości",
o której wspomnieliśmy wcześniej. Jeżeli rozpatrywać je instrumentalnie,
to okazuje się, iż sprowadza się ono do pojęć „prewencji" i „odpłaty"
(rozumianej jako zemsta). Oznacza to, że te dwa pojęcia
wystarczą do wytłumaczenia i umotywowania wszelkich działań
podejmowanych w obrębie jak najszerzej
rozumianego wymiaru sprawiedliwości. Intuicyjnie czujemy jednak, że mimo
to istnieje coś takiego, jak idea poczucia sprawiedliwości. Rozpływa
się ona jednak tutaj w pustce pojęciowej. Nie znaczy to oczywiście, że
poczucie sprawiedliwości „nie istnieje" (przecież odczuwamy je w świadomości),
a tylko, że przyłożenie do pojęcia „sprawiedliwości" aparatu
analizy logicznej zubaża je o pewne elementy, czyniąc z niego de facto inne
pojęcie. Podobny proces zachodzi w zaproponowanym przez Wittgenstein'a programie
„nadawania jasności zdaniom" jako celowi nadrzędnemu całej
filozofii. Takie „nadawanie jasności"
prowadzi na małą skalę do uściślenia, lecz jednocześnie
zubożenia pojęć odpowiadających danym nazwom językowym, zaś przeprowadzone
konsekwentnie do końca powoduje kompletną desemantyzację języka.
Koncepcja zdań „absolutnie jasnych" jest w tym ujęciu oczywistą
utopią. Mogą one być jasne w naszym introspekcyjnym odczuciu tylko dopóty,
dopóki się im bliżej nie przyjrzymy, nie
zaczniemy ich analizować. Zasada: „całkowicie jasne i oczywiste
jest akurat to, czym się właśnie nie zajmujemy", umożliwia
nam w ogóle posługiwanie się kryształem pojęć. Wiadomo,
iż fizyka nie jest jeszcze nauką zakończoną i że wiele pozostało w niej luk i sprzeczności. Powiedzmy, że takie luki i sprzeczności
dotyczą cząstki
elementarnej zwanej elektronem (co jest zresztą faktem) lub szerzej, że
pojęcie elektronu jest nie do końca zdefiniowane w obrębie mapy pojęciowej fizyki (co musi być faktem). Gdyby teraz chemik, starając się
wyprowadzić właściwości
związków chemicznych z opisu orbitali elektronowych w ramach mechaniki
kwantowej, chciał o tym bezustannie pamiętać, nigdy by swoich zamierzeń nie zrealizował, zmuszony do operowania pojęciem, które nie
jest do końca i w sposób
absolutny dookreślone (zdefiniowane). Musi on „odłożyć"
pojęcie elektronu na peryferie swej uwagi jako absolutnie jasne i dookreślone,
tymczasowo przyjąć je za dobrą monetę jako ważne w sposób absolutny, choć
tak oczywiście nie jest. Na tej właśnie zasadzie odbywa się funkcjonowanie
kryształu pojęć jako całości. Nie możemy skupić uwagi od razu na całym
obszarze sieci pojęciowej. Aktualnie
jesteśmy w stanie zajmować się jedynie małym
jej regionem, natomiast cała reszta, będąc w danej chwili na obrzeżach świadomości,
znajduje się poza zasięgiem aparatu analizy logicznej i przez to wydaje
się absolutnie ważna i dookreślona. Oczywiście, gdy przeniesiemy naszą
uwagę w inny punkt sieci pojęciowej, on z kolei stanie się podatny na analizę,
a poprzedni obiekt naszych zainteresowań wyda nam się absolutny.
Gdybyśmy
byli w stanie ogarnąć naraz całość kryształu pojąć, doprowadziłoby to
do natychmiastowej jego desemantyzacji. Oczywiście, rozważania takie możemy
prowadzić tylko w obrąbie filozofii wewnętrznej, gdzie świadomość uzyskuje
autonomię względem reszty sieci pojęciowej. Opisany mechanizm tłumaczy,
dlaczego pojęcia jawią się nam z reguły jako ważne absolutnie. Jesteśmy
po prostu przekonani, że operujemy na bazie w sposób idealny uprawnionego
systemu pojęć. Możemy poddać korektom małe jego fragmenty i w
ten sposób likwidować pewne luki i sprzeczności. Tą drogą osiągnęlibyśmy
w końcu doskonałą jasność i dookreślenie systemu pojęć. Przypuszczenie
to jest ewidentnie błędne, ponieważ
zmiana jakiegokolwiek fragmentu kryształu
pojęć wpływa w jakiś sposób na jego całość. Struktura sieci pojęciowej
przypomina nieco pianę złożoną z
baniek mydlanych. Nowa bańka (pojęcie) wypączkowuje pośród innych baniek
rozsuwając je, natomiast miejsce pękniętej
bańki natychmiast zajmują bańki sąsiadujące (analiza logiczna). Napięcie,
spowodowane jakąkolwiek zmianą w układzie baniek, natychmiast przenosi
się nawet w bardzo odległe regiony. Ograniczeniem analogii jest oczywiście
ogromna, choć nieokreślona liczba wymiarów przestrzeni semantycznej, tak
że ilość baniek sąsiadujących z daną bańką jest niewyobrażalnie duża.
W pewnym sensie każda bańka sąsiaduje (mniej lub bardziej) z każdą. Poza
tym, bańki to twory dyskretne w przeciwieństwie do ciągłego pola semantycznego.
Analiza logiczna prowadzi do pękania, czy może raczej zlewania
się baniek. Pęknięcie jednej, wielkiej, ostatniej bańki prowadzi do poziomu
pierwszego — desemantyzacji w sensie absolutnym całego kryształu pojęć.
Innym
przykładem operacji dokonywanej na sieci pojęciowej jest przeniesienie jakiegoś pojęcia w inne otoczenie semantyczne. Każde pojęcie
znaczy w odniesieniu do
innych pojęć, przez konotację. Przenosząc pojęcie, musimy część tych
powiązań konotacyjnych zerwać, natomiast w nowym miejscu
wzbogaci się ono siłą rzeczy o powiązania dotychczas nieistniejące.
Ponieważ tożsamość pojęcia jest pochodną wyłącznie relacji z
innymi pojęciami, zatem po akcie
przeniesienia mamy do czynienia już z innym pojęciem. Prowadzi
to do istotnego wniosku: w zasadzie mogą być przenoszone nie tyle pojęcia,
co odpowiadające im nazwy językowe. Ta sama nazwa jest w stanie desygnować dwa (lub więcej) pojęć w różnych rejonach sieci pojęciowej.
Operując językiem, należy zatem
uważać, aby nie utożsamiać odmiennych pojęć tylko dlatego, że odpowiada
im ta sama nazwa, ponieważ może to prowadzić do nieporozumień i paradoksów.
Najlepszy przykład stanowi pytanie o to, czy matematyka jest tworzona, czy odkrywana.
Za każdym z członów
tej alternatywy opowiadały się ponoć poważne autorytety. A tymczasem
alternatywa jest pozorna. Oba pojęcia, to znaczy „tworzony" i
„odkrywany",
zostały zaczerpnięte z języka potocznego. Doskonale rozumiemy, co to znaczy stworzyć dzieło sztuki lub odkryć nowy ląd. Nie
jest już tak z matematyką. Pojęcia te w odniesieniu do niej znaczą coś
innego, niż w języku potocznym,
jako że dotyczą zupełnie odmiennego kategorialnie obiektu. O ile na co dzień
słowo „odkryć" kojarzymy ze stwierdzeniem „zobaczyć coś, czego
jeszcze nikt nie widział", a „stworzyć" z „powołać do
istnienia nowy byt materialny",
to w matematyce niczego nie można zobaczyć, ani nic w niej „realnie"
nie istnieje. Dyskutowane pojęcia, przeniesione w obszar matematyki, zmieniają się na tyle, że znaczą już trochę coś innego
niż ich protoplaści. Więcej, oba
te pojęcia pod względem semantycznym są w nowym otoczeniu nieodróżnialne,
to znaczy żadnemu z nich nie przysługuje atrybut, który nie przysługiwałby
drugiemu. Jedynym wyjątkiem są ich nazwy.
Przeanalizujmy
wspomnianą alternatywę z punktu widzenia koncepcji sieci
pojęciowej. Pojawienie się nowego tworu matematycznego (nieważne
„odkrytego" czy „stworzonego") równa się wyodrębnieniu się
nowego pojęcia. Pewna
relacja pomiędzy wcześniej istniejącymi pojęciami ulega semantycznemu
„wzmocnieniu" i powstaje obszar pola semantycznego o stosunkowo dużym natężeniu i odrębności. To, że nie każda
kombinacja wcześniej
istniejących pojęć prowadzi do wyodrębnienia się nowego pojęcia pochodzi
stąd, że większość nowych konfiguracji zależności konotacyjnych pomiędzy
pojęciami prowadzi raczej do „wygaszania" niż do „wzmocnienia semantycznego" (proszę tylko nie żądać
przedstawienia szczegółowo, jak sobie to wyobrażamy; z konieczności musimy
operować sformułowaniami intuicyjnymi
i przybliżonymi, analogiami; szczegółowa analiza logiczna każdego
systemu doprowadziłaby do jego rozpadu). Zatem kształtowanie się nowych pojęć zależy w dużej mierze od już istniejącej struktury
sieci pojęciowej. Odnieśmy wyżej powiedziane do pytania, czy matematyka
jest odkrywana, czy tworzona. Nowy twór matematyczny pojawia się jako nowe
pojęcie, a więc jest „tworzony". Jednakże, jak przed chwilą
stwierdziliśmy, to, czy nowe pojęcie
powstanie i w jakiej postaci, jest w dużej mierze (jeśli nie wyłącznie)
uwarunkowane przez strukturę już istniejącej sieci pojęciowej: pojęcie to
jest w niej potencjalnie zawarte. W tym sensie nowy twór
matematyczny jest więc „odkrywany" jako możliwość istniejąca wcześniej
w strukturze sieci. „Odkrycie" istnienia tej możliwości prowadzi
automatycznie do jej realizacji, czyli do „stworzenia" tworu matematycznego. Widzimy zatem,
że pojęcia „odkrywanie"
i „tworzenie" opisują tutaj dokładnie to samo zjawisko. Pojęć tych
można zatem w odniesieniu do matematyki używać zamiennie, a wrażenie odmienności
ich znaczeń bierze się z pamięci o ich pochodzeniu (to znaczy o pierwotnym znaczeniu desygnujących je nazw w języku
potocznym). Opisane wyżej
zjawisko jest bardzo powszechne i analogiczne do uzależnienia prawdziwości,
czy nawet sensowności twierdzeń, od poziomu hierarchii, na jakim je
wypowiadamy, a więc od kontekstu znaczeniowego.
Zajmijmy
się teraz zjawiskiem, które nazwiemy myśleniem kołowym hierarchicznym.
Pewnym wstępem do jego omówienia była wcześniejsza dyskusja
o prawdziwości niektórych twierdzeń (na przykład o rozróżnieniu pomiędzy pojęciem i jego
desygnatem) na różnych poziomach
hierarchii sieci pojęciowej. Doszliśmy wtedy do wniosku o „równouprawnieniu"
poziomów. Teraz chcielibyśmy tę koncepcję rozwinąć i dookreślić. Punktem wyjścia
będzie poziom trzeci,
czyli potoczna mapa pojęciowa. Wszystkie pojęcia są tu oczywiste i zrozumiałe
same przez się. Wszystkim bytom, zarówno jednostkowym jak i ogólnym (kategoriom, ideom) przysługuje tu jakiś rodzaj
„istnienia". Wszelkie znaczenia są w dużym stopniu autonomiczne.
Oczywiście na poziomie trzecim zachodzi zróżnicowanie pojęć, natomiast
nie zachodzi ich hierarchizacja.
Na poziomie tym łatwo też da się określić w sposób „absolutny",
co jest prawdziwe, a co fałszywe (a przynajmniej potencjalnie orzeczenie o
prawdziwości jest możliwe — na przykład, posiadając odpowiednią wiedzę,
możemy odpowiedzieć na pytanie: „Czy ta róża jest czerwona?").
Przechodząc z poziomu trzeciego na poziom drugi, napotykamy po drodze
naukę, logikę, filozofię. Te mapy pojęciowe charakteryzują się
hierarchizacją i kategorializacją
pojęć i bytów. Jednym z nich przyznaje się przywilej
„rzeczywistego" istnienia,
innym (na przykład często bytom ogólnym) odmawia go. Na tym poziomie pojawia się zatem problem reizmu i nominalizmu. Prawdę jakoś „absolutną"
da się tu orzekać tylko o niektórych zdaniach. Są pytania, na które nie bardzo wiemy, jak odpowiedzieć lub wręcz
bezsensowne. Nie mamy jasnego
rozeznania, które twierdzenia mają sens w filozofii, a nauka wręcz zabrania
stawiania pewnych pytań. Obszar pomiędzy poziomem trzecim i drugim to
miejsce narodzin i obszar w miarę uprawnionego działania logiki. Nawet
jednak tutaj nie jest ona narzędziem uniwersalnym. Poziom drugi (sieć pojęciowa) to miejsce ponownego spłaszczenia hierarchii
bytów do jedności. Wszystkie
pojęcia są tu równouprawnione. Na poziomie tym możliwość orzekania
prawdy w sposób „absolutny" jest zredukowana prawie do zera.
1 2 Dalej..
« (Published: 30-10-2004 )
Bernard KorzeniewskiBiolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011). Private site
Number of texts in service: 41 Show other texts of this author Newest author's article: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3730 |
|