|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy » » Ancient philosophy
Spór o Pitagorasa [4] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Jeśli ja
nie mam wątpliwości, że powoływanie
się na pitagoreizm przez współczesnych szarlatanów jest zwykłą uzurpacją, o tyle pewne moje wątpliwości budzi tutaj relacja neopitagoreizmu i tych
niuejdżowych produktów. Po pobieżnym porównaniu dostrzegamy niepokojące
podobieństwa, czy też zarodki „chwaściej filozofii" w neopitagoreizmie.
Podobnie w przypadku zestawiania New Age z alchemią, gnostycyzmem, kabałą i innymi systemami okultystycznymi. Być może skłonny byłbym postrzegać New
Age jako okultyzm z postoświeceniową traumą. Jeśli jednak jest to ocena
niesprawiedliwa, błędna, to liczę na to, że ktokolwiek głebiej
zainteresowany neopitagoreizmem i innymi szkołami ezoterycznymi, zechce swoją
wiedzę na ten temat wyartykułować w „Racjonaliście" [ 16 ].
Wschodni depozytZ doszukiwaniem się
tak ścisłych związków między
bardzo wieloma szkołami, zwłaszcza ezoterycznymi, wiąże się koncepcja
wiedzy Andrzeja Koseli. Ma on mianowicie pewną wizję depozytu wiedzy, która
gdzieś tam na Wschodzie się wykluwszy nie wiadomo skąd i jak, była następnie w całości i starannie przekazywana dalej. Pitagoras nie stworzył niczego
nowego, ale przejął wszystko ze Wschodu. Platon w swoim filozoficznym systemie
nie stworzył niczego oryginalnego, ale przejął depozyt od Pitagorasa. Zaś cała
późniejsza filozofia to zapewne tylko przypisy do Platona. Dalej też mój
neopitagorejczyk usiłuje dowieść, że neopitagoreizm to mniej więcej
pitagoreizm. Ten ciąg depozytariuszy Kosela jest zapewne skory kontynuować do
XXI w., a jeśli na jakimś etapie „sukcesji" wydaje się nam, iż wiedza
uległa istotnemu rozwojowi, to znaczy, że nie znamy wszystkich faktów o poprzednikach. Z drugiej strony wizja ta zawiera założenie kompletności tego
depozytu wiedzy: w doskonałej interpretacji tetratyksa pitagorejskiego
Neopitagorejczyk dopatruje się alfy i omegi tego co umysł ludzki może pojąć i zrozumieć, tak jakby niemożliwe było znajdowanie nowych pytań i odpowiedzi. W moim przekonaniu jest to całkowicie fałszywy obraz,
który
nie docenia twórczości i inwencji ducha ludzkiego. Jestem przekonany, że zarówno
Pitagoras (czy raczej pitagorejczycy), jak i Platon nie byli po prostu
depozytariuszami jakiejś nietykalnej wiedzy, lecz że sami wiele jej wnieśli,
że każdy z nich był twórcą, odkrywcą. Poza tym, niekoniecznie Pitagoras
czerpał bezpośrednio od Egipcjan czy Babilończyków swą matematyczną wiedzę,
być może jego głównymi nauczycielami byli Tales [ 17 ] i Anaksymander. Nasza wiedza o świecie w ciągu wieków niezwykle ewoluuje i trudno jest uwierzyć w istnienie jakiegoś wspaniałego depozytu sprzed dziesiątków
wieków, który byłby także dziś kluczem do zrozumienia i poznania świata.
Kiedy wskazałem, iż pomimo uznania jej wielkości, wiedza Pitagorasa nie może
być porównywana do naszej, odwołując się do pewnych niezdarności
matematyki pitagorejczyków, mój oponent stwierdził po prostu, że nie
rozumiem tej wiedzy i zamiast wyjaśnić pozorność tych niezdarności zaczął
opowiadać o „tajemnym i świętym alfabecie", który tak się ma do
odpowiedzi na moją wątpliwość jak piernik do wiatraka. Jest ta wizja co
prawda obrazem nieco bardziej optymistycznym niż bełkot postmodernistyczny, że
wszystko już zostało wypowiedziane i nic nowego nie jesteśmy w stanie dodać,
jednak nie wydaje się odpowiadać prawdzie ten pogląd. Dobrze natomiast
odpowiada mitologizacyjnym opowieściom o tzw. złotym wieku dziejów ludzkich. Z całym szacunkiem dla egipskich kapłanów, ale wiemy znacznie więcej o świecie
niż oni.
Pitagoreizm redivivus!
Niepokojące u mojego polemisty jest ciskanie anatem na
„naukę materialistyczną", „pozbawioną Boga", jako „zimny i suchy
opis natury, oparty wyłącznie na zewnętrznych zmysłach, częściowy i wyrwany z całości". Ciągle tu pobrzmiewa ten spłycony wizerunek współczesnej
nauki. Dla mnie nauka ta jest bez wątpienia „pozbawiona Boga", ale
bynajmniej nie tak płytka jak sugeruje polemista. Ghyka w Złotej liczbie pisze:
„Poprzez
Cantora, Einsteina, Schrödingera i de Broglie’a nauka współczesna
urzeczywistniła ideał Pitagorasa i Platona". Bardzo znamienne jest w szkole pitagorejskiej to, że Dionizosa orfizmu zastąpili Apollem, opiekunem
rozumu i nauki. Wyraża to przekonanie, że doskonalenie należy prowadzić
poprzez badania naukowe a nie ekstatyczną mistykę czy magiczne obrzędy. Jostein
Gaarder pisze: „wiara pitagorejska strukturalnie zakłada naukę. Dzięki
temu mistycyzm pitagorejski różni się radykalnie od różnych form mistycyzmu
wschodniego, jako że zamiast odwoływać się do sił pozalogicznych i pozaracjonalnych, do unicestwienia świadomości, odwołuje się do logosu, do
rozumu, do nauki, do świadomości. Postawa pitagorejczyków jest pierwszym
przykładem połączenia mistycyzmu z racjonalizmem, które to połączenie
potem wielokrotnie powtórzy się w świecie zachodnim."
Najwięcej pitagoreizmu odkryłem u takich współczesnych
naukowców, jak Albert Einstein, Edward O. Wilson czy Richard Feynman. Byli oni
przy tym ateistami, a jeśli pisali o Bogu to wyłącznie w metaforyczny sposób.
Jednak pierwiastki religijne były u nich obecne, choć nie wiązało się to z żadnym idealizmem. Ich nauka nie ma oczywiście nic wspólnego z płytkim zmysłowym
oglądem świata czy „diabolicznym rozbijaniem", lecz przeciwnie, chce wejść
jak najgłębiej, obejmować jak najwięcej, unifikować jak najwięcej wiedzy
dla budowy spójnego obrazu świata, który jest urzekająco piekny i niezwykły
(choć całkowicie „naturalny"). Dlatego też za dzieło odrodzonego
pitagoreizmu nie
nazwałbym hagiografii neopitagorejskich, lecz np. Konsiliencję Wilsona.
Wyraża ono wiarę w jedność nauki, przekonanie, że świat jest uporządkowany i że można go objaśnić za pomocą niewielkiej liczby praw przyrody. Osiągnięcie
konsiliencji nauki rozumiane jest jako zjednoczenie wszystkich najważniejszych
dziedzin wiedzy, wykraczającej poza nauki przyrodnicze. Podobnie jak u pitagorejczyków, językiem przyrody są tutaj prawa matematyczne, nauka określona
zostaje mianem "religii wyzwolonej", zaś badania naukowe wyrażają
najgłębsze religijne potrzeby człowieka: „poszukiwanie obiektywnej
rzeczywistości, w miejsce objawienia, jest jedynie innym sposobem zaspokajania
tego samego religijnego głodu. Niemniej nauka, będąca przedsięwzięciem
niemal tak starym jak cywilizacja i niewątpliwie splecionym z tradycją
religijną, zmierza do tego celu zupełnie inną drogą — jako nasze stoickie
wyznanie wiary, skłonność nabyta, przewodnik w wyprawie przez nieznaną, górzystą
krainę. Zmierza do uratowania ludzkiego ducha nie przez poddanie się zewnętrznemu
autorytetowi, lecz przez wyzwolenie ludzkiego umysłu. Fundamentem tego dążenia
jest, jak wiedział Einstein, unifikacja wiedzy". I dalej: "Jeśli w naszych
mitologicznych opowieściach nie będziemy mogli odwoływać się już do
religijnej kosmologii, ich materią staną się dzieje przyrodniczej ewolucji
wszechświata i ludzkiego gatunku. Z pewnością nie należy sądzić, że byłby
to proces degradujący. Prawdziwa epopeja ewolucji, opowiedziana przez poetę,
może być równie wzniosła jak epika religijna. Obraz przyrody odsłaniany
przez naukę już dziś oferuje na wizję bogatszą niż wszystkie kosmologie
religijne razem wzięte. Dzieje ludzkiego gatunku zrekonstruowane przez naukę
sięgają tysiąckrotnie dalej w przeszłość niż wizje wielkich religii świata
zachodniego. Dzięki poznaniu tych dziejów dokonaliśmy doniosłego odkrycia o wielkim znaczeniu moralnym. Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że gatunek Homo
sapiens jest czymś więcej niż zbiorowiskiem plemion i ras. Należymy
do jednej puli genowej, z której w każdym pokoleniu wyłaniają sięposzczególne
jednostki i do której wracają ich geny w pokoleniu następnym. Jako gatunek
jesteśmy na zawsze zjednoczeni przez nasze dziedzictwo i wspólną przyszłość.
Z takich idei, opartych na solidnym fundamencie wiedzy naukowej, może się
wyłonić nowe poczucie nieśmiertelności i nowy rodzaj mitologii." Nauka
współczesna ma nie tylko wielkie walory estetyczne, ale i swoiście
ezoteryczne. Znane jest powiedzenie pewnego naukowca: Jeśli fizyka kwantowa nie
oszałamia cię, to znaczy, że jej nie rozumiesz… Pisze nasz Pitagorejczyk (w
nieświadomości mieniący siebie, jak i Einsteina, Jończykiem): „Natura i jej tajemnice powinny działać na wyobraźnię równie intensywnie jak poezja
czy baśnie. Aby osiągnąć ten cel, uczony powinien bez obawy sięgać po
wszelkie dostępne formy literackie i środki stylistyczne: aforyzm, metaforę,
przypowieść, analogię czy bajkę, które pomogą mu plastycznie przekazać
prawdę czytelnikowi" [ 18 ]. Istnieje całkiem
sporo takiej nauki „egzoterycznej"
przedstawianej niewtajemniczonym: w poezji o ewolucji, alegorii o fizyce
kwantowej [ 19 ], metaforach o kosmosie,
itd. W tych ostatnich celował Einstein odwołując się zwłaszcza do pojęcia
Boga („Bóg jest wyrafinowany, ale nie złośliwy", „Bóg nie gra w kości"). I pomimo, iż sam niejednokrotnie deklarował niewiarę w Boga, do dziś dostaję
protesty w sprawie mojej klasyfikacji Einsteina jako człowieka niewierzącego
od tych, którzy bądź to nie rozumieją jego metafor, bądź jeszcze częściej
zostali wprowadzeni w błąd przez nieuczciwych propagatorów. Niedoścignionym
nauczycielem współczesnych „akuzmatyków" był Carl Sagan, którego
niezrównane i piękne metafory i analogie popularyzujące „tajemnice
Natury" zaczarowały niejednego „akuzmatyka", niejednego także pchnęły
do kręgu ezoterycznego czy wręcz „kapłańskiego" [ 20 ]. Warto podkreślić, iż pomimo
istnienia różnych prób
intepretacji i wciśnięcia Boga teistów do tego obrazu świata, czołowi
naukowcy w większości zdecydowanie sprzeciwiali się tym zabiegom lub co
najmniej ich nie podzielali. W obliczu oszałamiającej niezwykłości wszechświata,
Bóg tego Kościoła nie jest dość potężny — rzuca Feynmann. Znów wróćmy
do Pitagorejczyka Wilsona: „Można go potraktować jako menedżera
alternatywnych kosmosów wyłaniających się z czarnych dziur, który zmieniając
prawa fizyki i ich parametry pragnie zobaczyć, co z tego wyniknie. Być może
widzimy jego odległy ślad we właściwościach promieniowania kosmicznego tła,
pochodzącego z pierwszych momentów istnienia naszego wszechświata. W innej
wersji za ileś miliardów lat nieuchronnie spotkamy się z nim w punkcie Omega
ewolucji kosmosu — całkowitej jedności, pełnej wiedzy
ku któremu zgodnie zmierzają gatunek ludzki i pozaziemskie formy życia.
Muszę przyznać, że czytałem wiele podobnych wizji i choć wyszły one spod
pióra naukowców, uważam, że są przygnębiająco nieoświeceniowe. W końcu o tym, że Stwórca żyje poza tym wszechświatem i w jakiś sposób ukaże nam
swe oblicze wraz z jego końcem, od niepamiętnych czasów słyszymy od teologów.
Jednak niewielu naukowców i filozofów, nie mówiąc już o myslicielach
religijnych, bierze te płody wybujałej wyobraźni przyrodników-teologów poważnie."
[ 21 ]
1 2 3 4 5 Dalej..
Footnotes: [ 16 ] Jeśli Andrzej Kosela
prowadzi własne badania na temat związków neopitagoreizmu z alchemią,
zurwanizmu, i innych ezoterycznych doktryn o których rozmawialiśmy, i zamierza je opublikować, to zapraszam również do publikacji tych analiz w postaci artykułów w serwisie „Racjonalista". Poważna polemika i wymiana myśli powinna odbywać się poprzez artykuły a nie wklejanie
30-stronicowych komentarzy. Wiele tez jest natomiast kontrowersyjnych, ale i słabo przedstawionych, np. identyfikacja neoplatonizmu z neopitagoreizmem,
pitagoreizmu z kabałą itd. [ 17 ] Jako ciekawostkę można
dodać, że tzw. „twierdzenie Talesa" również najpewniej jest dziełem
szkoły pitagorejskiej a nie Talesa z Miletu. [ 18 ] E.O. Wilson, Konsiliencja.
Jedność wiedzy, tłum. J. Mikos, Poznań 2002. [ 19 ] R. Gilmore, Alicja w krainie kwantów. Alegoria fizyki kwantowej, Warszawa 2000. [ 20 ] Zob. np. C.
Sagan. A. Druyan, Cienie zapomnianych przodków. W poszukiwaniu
naszej tożsamości, Poznań 2000. [ 21 ] Wilson, Konsiliencja, op.cit., s. 52-53. « Ancient philosophy (Published: 27-12-2004 Last change: 07-02-2005)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3850 |
|