|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Various topics Metafizyka miłości [1] Author of this text: Rafał Wołowczyk
|
Oto, jeśli się nie mylę, snop światła, |
|
który może ułatwić rozeznanie się w tym, |
|
co nas otacza. |
|
Pierre Teilhard de Chardin |
|
Nie istnieje nic ważniejszego. |
Czy miłość jest tylko zwykłym uczuciem, doraźną emocją, czy może czymś
więcej? Czy tkwi tylko w nas? W naszych sercach i umysłach, czy też może istnieje poza nami,
jako coś obiektywnego? Jako niezależna od nas siła, która nadaje tor naszemu życiu. Jeśli
tak, to czym jest owa siła, która daje i odbiera życie, „wprawia w ruch słońce i wszystkie
gwiazdy…" [ 1 ]? Każe się ludziom kochać, płodzić potomstwo lub skakać z okien,
jeśli jej brak. Czym jest ów irracjonalny czynnik w naszym życiu i dlaczego tak ciężko
uchwycić go rozumem? Czy to w ogóle możliwe? Myśliciele na przestrzeni wieków rozmaicie ją
interpretowali, wyróżnili wiele jej odmian, w nieskończoność można by wyliczać sposoby jej
rozumienia.
Blaise Pascal jako pierwszy rozróżnił porządek serca i porządek rozumu.
Całe szkoły stawiały filozofii zadanie połączenia ich wymagań w jednolitym światopoglądzie.
Moja rozprawa również, będzie próbą wydobycia tego syntetycznego porządku, celem uchwycenia i zrozumienia istoty miłości. Wszelako przecież mądrość i zrozumienie przychodzi właśnie z nią.
Żyjemy dzisiaj w tłumie, a jednak znaczna większość z nas ma szczególnie ostre doświadczenie
samotności. Traktujemy siebie nawzajem jako przedmiot użyteczny, „poręczny", jak zauważył
Martin Heidegger. Otaczamy się masą ludzi, z których każdy w swej wyjątkowości pozostaje
niepoznany.
„W świecie tak złaknionym miłości nie ma się czemu dziwić, że mężczyźni i kobiety dają się
oślepiać blaskom i błyskom ich własnych, odbitych w lustrze jaźni. Nic dziwnego, że ostatnim
dzwonkiem bywa wystrzał z pistoletu. Nic dziwnego, że łoskot kół wagonu metra, tnących ciało
na kawałki, nie destyluje eliksiru miłości. W egocentrycznej bryle bezsilna ofiara zamyka
się w więzieniu własnego blasku. Osobowość umiera we własnej szklanej
klatce…" [ 2 ]
Kryzys wszelkich wartości w dzisiejszym społeczeństwie nie ominął tej najbardziej
intensywnej formy przeżywania relacji z drugim człowiekiem. Przyczyną takiego stanu rzeczy
jest przede wszystkim brak zrozumienia samego człowieka i odpowiedniej wiedzy w zakresie
głównej siły rządzącej jego życiem.
Miłość, bowiem i zrozumienie to dwie postacie tego samego [ 3 ].
Już nie wystarcza tylko wykonanie skłonu nad przepaścią. Kwiat miłości w postaci ziarna
trzeba wpierw odnaleźć w samym sobie, by zasadzić je w twardej glebie serc i umysłów
otaczających nas ludzi. Pąki trzeba nam starannie pielęgnować tak, by dawały soczyste owoce,
którymi wybranych częstować będziemy, ku sytości serc.
|
Nauczyliśmy się wiele, ale miłości się nie nauczyliśmy |
|
Heidegger |
Kształt miłości w ludzkim życiu znaczy je fundamentalnie, stanowi o nim zupełnie i zasadniczo, można by rzec, że jest jego prawdziwym egzystencjałem. Nic nie jest tak znaczące i doniosłe w ludzkim życiu jak miłość lub jej brak. Jest ona najtwardszym narkotykiem. Jeden
strzał i uzależniasz się na całe życie. Lecz może człowiek w ogóle jej nie zaznać, kochając
niewłaściwie lub wcale nie kochając, chyba, że nieświadomie tylko samego siebie. Dostojewski
traktował piekło jako cierpienie z powodu niemożności kochania. Nieobecność miłości jest
poważnym uszczerbkiem w człowieczeństwie. Kiedy człowiek już to zrozumie i pojmie jak ważna
jest ona dla jego życia, słusznie oczekuje, że napełni je szczęściem nadając mu szczególny
sens i blask. Zaczyna jej więc szukać wsłuchując się w słowa, które mogą mu wskazać drogę do
tak pojętej miłości.
|
Miłość: rzeczywistość w krainie fantazji. |
CZYM ONA JEST?
Jeżeli już teraz przyjąć założenie, że można o miłości powiedzieć coś obiektywnie, co
tyczyłoby się każdego człowieka. To komu w takim razie dany jest ten przywilej? Kiedy możemy
mówić o naukowości sądu, czy też całej koncepcji? Kto może rościć sobie do niej prawo?
Wydaje się, że mamy w tej kwestii zupełną samowolę. Sprawa jest na tyle skomplikowana, że na
tym etapie rozważań lepiej będzie zostawić ją bez rozstrzygnięcia. Wrócimy do niej w dalszej
części pracy. Teraz, posługując się intuicją i zdrowym rozsądkiem sprawdźmy, kto może mieć
rację mówiąc o miłości nie tylko w sposób naukowy.
Czy rację ma mizantrop Ambrose Bierce [ 4 ] twierdząc, że miłość to tylko „okresowa niepoczytalność", (uleczalna przez
małżeństwo), choroba rodząca się bez najmniejszego udziału
woli? Takie nienaukowe uproszczenie usiłują dzisiaj teoretycznie podbudować niedouczeni
socjobiologowie, tacy jak Gerhard Crombach, którzy mylą przejściowy stan euforii spowodowany
wydzielaniem się
fentyloetyloaminy [ 5 ] z prawdziwa miłością. Zakochani to rzeczywiście zwykłe kukiełki tańczące na molekułach
węgla, tlenu i azotu, ale tylko stojąc u wrót pierwszego jej stadia, będącego prologiem do
pełnej jej postaci.
Czy też może rację ma antropolog, który twierdzi, że miłość wyrasta tylko z naszej kultury,
jest wytworem człowieka i nie ma w niej nic naturalnego?
Czy fizjolog Remy de Gourmont (Fizjologia miłości), który wręcz przeciwnie powiada,
że — "Jesteśmy wszak zwierzętami. I kiedy uprawiamy miłość, to jest to, by użyć określenia
teologów
more bestiarum. Miłość ma w sobie coś głęboko zwierzęcego i w tym tkwi jej piękno."
Jean Rostand zaś pisze, że "uczucie
tęsknienia czy głodu jest najbardziej prymitywną i dziką formą miłości", a myśliciele tacy, jak Barbara Frischnuth dodają jeszcze do tego twierdzenie, że
Miłości nie da się cywilizować, i jest to tylko zwykła funkcja fizjologiczna,
która zrobiła karierę
[ 6 ].
Czy może rację ma Freud, który twierdzi, że miłość jest ujawnieniem się libido, co
zaowocowało naturalistyczną, redukcyjną koncepcją miłości w naszej kulturze? Po Freudzie
zaczęto ją postrzegać, jako wytwór ludzkiej seksualności. W sferze bezrefleksyjnie
przyjętych poglądów i przesądzeń o naturze ludzkiej. Miłość zyskała statut pochodnej popędu
seksualnego, i tu również stała się polem do argumentacji dla
socjobiologii [ 7 ].
Czy też rację ma współczesna psychologia, która za Sternbergiem wyróżnia trzy składniki
miłości partnerskiej: po pierwsze namiętność; czyli chemizm fizyczny — pożądanie. Po drugie;
intymność — czyli wzajemnie zrozumienie i przekonanie, że można na partnera liczyć w potrzebie. Po trzecie; zaangażowanie, czyli decyzje, myśli, uczucia i działania
ukierunkowane na przekształcenie relacji miłosnej w trwały związek oraz gotowość utrzymania
tego związku pomimo różnych przeszkód.
Czy może pisarz, Charles Bukowski — znawca kobiet, który twierdzi, że miłość to „Pies
piekielny", a gdzie indziej pisze, że
jest to „zwykła ułuda, bajeczka, jak boże narodzenie"?
Czy kolega Gałczyński, kiedy twierdzi, że Miłość jest to psychiczna hypermetamorfoza
prowadząca do hypercenestezji, co w konsekwencji daje augiopatyczną neurostenię.
Czy też może rację mają romantyczni poeci i dramaturdzy, jakże często i naiwnie uderzający w banał, przez co nie będę tu przytaczać ich gorzkich żali?-
Miłości dają skrzydła niesłusznie poeci. Ta jej lekkość nie służy i ten kształt ją
szpeci [ 8 ].
Z pewnością każdy z wymienionych punktów widzenia wiele wniósł do rozumienia miłości;
skupiając się na analizie jej poszczególnych postaci. Jednakże najczęściej są to tylko, zbyt
powierzchowne analizy uczucia, w relacji dwojga ludzi, lub za daleko idące redukcje popędu
(oczywiście nie we wszystkich przypadkach), czy też namiętności; nie mające przeważnie zbyt
wiele wspólnego, z tym, czym
prawdziwa miłość naprawdę jest. Owe teorie miłości czynią przeważnie zadość głębokim
aspiracjom istoty ludzkiej i zapewne wiele jest w nich rzeczy wartych zapamiętania i podziwu. Jednakże zbyt często przejawiają się w nich tendencje do popadania w jakiś miłosny
„triumfalizm" i do pomijania niektórych zasadniczych elementów naszej problematyki.
|
"Zawsze jest nieco szaleństwa w miłości, |
|
ale zawsze jest trochę rozsądku w szaleństwie" [ 9 ] |
„Sądzę, że filozofia jest powszechną nauką o miłości", pisał Ortega y Gasset, i w pełni
podzielam jego zdanie. To filozofia jest najbliższa jej istoty twierdząc, że jest miłość
prafundamentem życia duchowego osoby, dążącej do zespolenia z inną jednostką, aby
przezwyciężyć samotność, jako pierwotny stan człowieka.
Filozof zwraca uwagę na intencjonalny charakter miłości, rządzący się swoim wewnętrznym
sensem i logiką, pascalowskim „porządkiem serca", który należy odkrywać i analizować w psychiczno-somatycznej strukturze człowieka. Inteligibilny charakter tego porządku,
pretenduje filozofa, jako jego najwłaściwszego odkrywce.
"Otóż istnieje pewien ordre du coeur, pewna logoque du coeur, pewna
mathématique du coeur, która odznacza się tak ścisłością, obiektywnością,
absolutnością i niewzruszonością, jak twierdzenia i wnioskowania logiki
dedukcyjnej." [ 10 ]
Nie jest to faktyczność stanów niemo związanych z ludzkim Ja, lecz ogół wyraźnie
ukierunkowanych aktów, funkcji, które wykazują ścisłą, niezależną od psychologicznej
organizacji człowieka,
samodzielną prawidłowość, zachodzącą precyzyjnie i dokładnie.
Do czego to zobowiązuje? Czy jest filozof w stanie wydawać obiektywne sądy o miłości? Czy
rzeczywiście posiada narzędzie, które pozwoli uchwycić mu istotę i wyrazić prawdę, a jeśli
tak, to jak odróżnić ją od fałszu. Skąd wiedzieć, kto ma rację, a komu tylko się coś wydaje?
Odpowiedzi na te pytania tkwią w Metafizyce Miłości, ale za nim przejdziemy do posługiwania
się nią, trzeba sobie wpierw wyjaśnić, czym jest ona sama? I jak jest możliwa?
METAFIZYKA MIŁOŚCI
|
To, co proroczo ujrzane pod wpływem namiętności, |
|
o ile ma obowiązywać, musi być widoczne również w trzeźwym oglądzie. |
Metafizyka w moim rozumieniu to nic innego, jak przekraczanie samego siebie. Przenikanie do
porządku poznania, który jest wtórny wobec miłości lub jej braku. Metafizyka powinna być jej
kontemplacją. Mówiąc ściślej o Metafizyce mam na myśli jej przełomową formę w propozycji
Immanuela Kanta. Czy można w ogóle o miłości pomyśleć sąd
a priori syntetyczny? Owszem. Tak właśnie twierdzę. Posługując się metodą
transcendentalną badać będę przedstawienia i sądy o miłości nie przez analizę umysłu, lecz
przez analizę jego wytworów. Mamy dwa rodzaje przedstawień, zmysłowe i racjonalne,
wyobrażenia i pojęcia, one kontrolują się wzajemnie i przez tę kontrolę dają gwarancję
prawdy. Miłość nie jest niczym
realnym, a tylko jej przejawy i owoce, bo wtedy naturalnym sposobem jej poznawania
byłby sposób empiryczny, a za to wyobrażenie jej nie miałoby cechy konieczności. Jeśli nie
jest niczym realnym, to musi być idealna, nie należy do świata rzeczy lecz pochodzi z naszych zmysłów. Zmysły nasze nie wytwarzają jej z wrażeń, lecz od siebie do wrażeń dodają.
Miłość więc jest wyobrażeniem koniecznym. Niepodobna jej usunąć z myśli; można wyobrazić
sobie, że nie ma przedmiotu miłości, (np. kochana osoba już nie żyje) ale nie podobna
wyobrazić sobie, że nie ma jej wcale. Ponieważ ma siedlisko w podmiocie i skrępowana jest
formami subiektywnymi to staje się niczym, gdy zechcemy rozważać ją niezależnie od
doświadczenia i szukać samej w sobie. Miłość nie jest niczym poza nami, lecz tkwi w każdym
człowieku, jako jedna z form naszej zmysłowości, które są podstawą wiedzy apriorycznej.
Ponieważ miłość jest subiektywna, więc może być jedynie zjawiskiem, ale za to sądy o niej
mogą być
a priori, niezależne od doświadczenia, powszechne i konieczne. Tam, gdzie uchwycona
została miłości istota, jej powszechności nie trudno będzie mi wykazać. Skupię się raczej na
dowodzeniu jej konieczności, a jeśli ów zabieg się powiedzie, znaczyć to będzie, że tytuł
mej rozprawy jest nie tylko zasadny ale i najsłuszniejszy, a metafizyka upatrywać winna
swego przedmiotu również w analizie zjawiska miłości. (Przykładowe sądy
a priori — nie dopuszczające wyjątku: każdy człowiek pragnie miłości, miłość nadaje
życiu człowieka właściwy sens, któremu towarzyszy uczucie szczęścia)
[ 11 ].
Tym więc sposobem możemy przejść do przedstawienia konkretnych stanowisk. Zacznę od
krótkiego przekroju rozumienia miłości na przełomie wieków.
KRÓTKA HISTORIA MIŁOŚCI
|
Wiedza o miłości w danym czasie jest taka, |
|
jaka jest postawa wobec miłości. |
Najogólniejszym powodem tego, że w życiu uczuciowym oraz w sferze miłości i nienawiści przez
bardzo długi okres nie poszukiwano żadnej oczywistości i żadnej prawidłowości, odmawiając
uczuciom wszelkiego odniesienia polegającego na ujmowaniu przedmiotów — była niesumienność i niedokładność, z jaką traktowano zasadniczo wszystkie kwestie niedostępne rozumowemu
rozstrzygnięciu. Dodatkowa trudność w rozumieniu miłości wypływa także z różnorodności
pojęć, którymi posługujemy się na jej określenie. Coś innego chcemy wyrazić, gdy mówimy:
eros, a o czymś innym myślimy, gdy mówimy philia lub agape (J.
Pieper).
W epoce starożytnej jeszcze przed Homerem, u Empedoklesa wszelkimi siłami rządzą dwie
zasady: miłość i nienawiść. Miłość jest zasadą życia. Jej siłą słońce wschodzi i zachodzi,
gwiazdy znikają i wyłaniają się, wszystko się przemienia. Takie pojmowanie miłości
kontynuować będzie Teilhard de Chardin dla którego miłość jest najbardziej tajemniczą z energii kosmicznych, jest wszechobecna. Pierwsze wzmianki o miłości które wywarły wpływ na
współczesne społeczeństwa zachodnie spotykamy u Homera. Po okresie homeryckim pozostało nam
wyobrażenie o związkach małżeńskich opartych na wzajemnej czułości (Hektor i Andromacha w pieśni VI „Iliady"), i klasyczne już teksty o Miłości pióra Platona (Uczta, Fajdros) gdzie
„dialektykę wznoszącą" traktować można jako zapowiedź freudowskiej idei „sublimacji", co
zdaje się potwierdzać jedność miłosnego porywu i Erosa, prekursora libido. Należy oczywiście
wspomnieć jeszcze Owidiusza i jego „Sztukę kochania". Arystoteles mocno podkreślał kosmiczny
wymiar miłości pojmowanej, jako siła, której podporządkowany jest cały świat fizyczny: Bóg
jest „pragnieniem świata"
[ 12 ].
Średniowiecze to czas, kiedy o miłości napisano chyba najwięcej. Nie bez kozery mógł
się Seignobos wyrazić dowcipnie, jakoby miłość „to było takie coś z dwunastego wieku", kiedy
to po długim okresie posuchy w dziedzinie erotyki i mistyki pojawiły się nagle: „koncepcja
wysublimowanego pożądania, święty Bernard z Clairvoux i mistyka miłości, Heloiza i doświadczenie namiętności, Tristian i wyobrażenie tejże namiętności, kult Damy i kult
świętej dziewicy. Jednym słowem liryzm, erotyzm i mistyka rozlewają się po całej europie;
mamy tu do czynienia z "pierwszą wielką rewolucją Miłości" (Denis de
Rougemont) [ 13 ].
„Wraz z renesansem pojawi się wśród warstw wyższych pewna atmosfera zmysłowości,
miłosnego cynizmu i naturalizmu, która zdaje się krańcowo odmienna od wzniosłego ideału
trubadurów" [ 14 ]. W wieku XVII żywo zainteresowano się zasadniczym problemem związków pomiędzy
egoizmem a miłością. Zadawano sobie pytanie; czy możliwa jest miłość bezinteresowna? Wg
Malebranche’a „niemożliwością jest kochać nawet boga w sposób całkowicie bezinteresowny". Ów
fakt nie dyskwalifikuje jednak miłości w oczach filozofa. Descartes w
Namiętnościach duszy, (art. LXXXI) odróżnia bowiem „Miłość życzliwą" która pobudza
nas do pragnienia dobra dla tego, co kochamy, od „miłości zwanej pożądliwą", która oznacza
tylko tyle, że pragniemy tego, co kochamy myśląc jedynie o zaspokojeniu własnej żądzy.
Kartezjusz jako pierwszy kładzie nacisk na wysoki walor rozsądnej miłości samego siebie.
Można by sądzić za Dulongiem, że właśnie „wielkie stulecie" "nauczyło nas właściwie
wszystkiego co w ogóle wiemy o miłości"
[ 15 ].
Wiek XVIII przynosi nam swoistą korelację między religią, poezją i miłością, które wspólnie
doznają zubożenia. Jest to epoka Casanovy, Don Juana i Marqiza de Sade. Realizm zamienia się w cynizm. Owo „spowszednienie" miłości zgrabnie ujął Chamfort w słynnym powiedzeniu o „wymianie dwóch kaprysów i zetknięciu dwóch naskórków…". Byłbym jednak niesprawiedliwy nie
wspominając o miłości, którą reprezentuje Rousseau; czułej i niewinnej
(Nowa Heloiza), stanowiącej punkt wyjścia dla stworzonego później przez Rewolucję
ideału rodziny.
Wiek XIX to zupełnie sprzeczne w stosunku do siebie tendencje. Po jednej stronie mamy
Kierkegaarda, Baudelaira i Wagnera, którzy po mistrzowsku łączą miłość z dociekaniem
duchowym, a po drugiej myślicieli takich, jak Goutier, którzy skutecznie propagują
najbardziej libertyńskie zachowania: „Zażywanie rozkoszy wydaje mi się celem życia i jedyną
pożyteczną rzeczą na świecie". W wieku XIX mamy również nieco bardziej wieloznacznego Stendhala i jego śmiałą teorię
„krystalizacji", zwiastującą Prousta, a także socjologiczną analizę Balzaca w „Brewiarzu
małżeńskim" gdzie proponuje śmiałą koncepcję „małżeństwa na próbę". (Swoją drogą, to
ciekawe, że pozostała ona bez większego echa). Później pojawiają się jeszcze takie postacie
jak Desnos
(Wolność albo miłość) sławiący zarówno zmysłowość, jak i „Szaloną miłość", namiętną i zaborczą. Idąc tropem Sade’a, Baudelaire’a czy Bataille’a należy zwrócić uwagę na ścisły
związek pomiędzy miłością a siłami nienawiści, przemocy i śmierci. "Jedyna i najwyższa
rozkosz miłości — pisze Baudelaire — tkwi w wyrządzaniu
zła. — Zarówno mężczyzna, jak i kobieta wiedzą od chwili urodzin, że wszelka rozkosz
korzeniami sięga zła (fusées). Pomysł ten, który może na pierwszy rzut oka wydawać się nieco
słuszny, ujawnia jedną „z tajemnic" ludzkiego erotyzmu: związek pomiędzy rozkoszą a transgresją zakazu oraz powiązanie niepohamowanego erotyzmu z okrucieństwem i śmiercią.
Również Freud pod koniec życia będzie bardzo poważnie rozważał ten związek.
Wymienić należy także Apollinaire’a, Colette, Gide’a, potwierdzających żywotność i różnorodność erotycznego kierunku w literaturze francuskiej XX wieku.
Przychodzi wreszcie czas kiedy seksualizm, a nawet i miłość staja się dla nauk
humanistycznych — a zwłaszcza dla psychoanalizy i socjologii przedmiotem badań; często
daremnych i zbyt daleko posuniętych. Psychologia głębi za sprawą Freuda i jego kontynuatorów
odcisnęła jednak niemałe piętno w dzisiejszym rozumieniu miłości, o czym jeszcze będzie
szerzej wspomniane.
Większość ludzi zgadza się z poglądem, że rewolucja seksualna zdarzyła się w obecnym
stuleciu, a szczególnie w ostatnich dwóch dziesięcioleciach. Prawdziwe pewnie będzie
stwierdzenie, że zapewniła ona człowiekowi więcej swobody w miłości, ale w niektórych
aspektach zmniejszyła jego szanse na zrozumienie i doświadczenie, tego czym miłość naprawdę
jest.
Nie ulega wątpliwości iż formy miłości i seksualności nie mogą pozostawać niezmienne w obrębie rzeczywistości ulegającej ciągłym przeobrażeniom; gdzie człowiek zmienia się „w
jakiegoś nowego ssaka, pełnego paradoksów, nierejestrowanego dotąd w spisach; niebawem
"skupi w sobie umiejętność dzieworództwa jak mszyce, zapładniania na odległość jak mięczaki
żeglarki, zmiany płci jak ryby mieczyki, odrastania jak dżdżownica (...), rozwijania się
poza organizmem matki jak kangur" (J. Rostand). Dochodzi więc ciągle do nowych
rewolucji seksualnych i miłosnych niezależnie od tego, że pewien niepodzielny
rdzeń, owa
istota występująca w pożądaniu i miłości skutecznie będzie opierać się wszelkim
rozpadom i mutacjom. Ponieważ miłość zaś dotyka w człowieku tego, co jest najistotniejsze,
metafizyka miłości, jest spośród wszystkich najtrudniejsza.
W dziejach myśli filozoficznej refleksja nad miłością nie była dostatecznie szeroka i rozbudowana. Szerzej sprawę podjął dopiero wiek XX, piórem Maxa Schelera. Jego książka pt.
Istota i formy sympatii ożywiła nurt filozofii miłości. Niestety, wiele ważnych
tekstów, jak np. Dietricha von Hildebranda
Das Wesen der Liebe, jest niedostępnych w języku polskim.
|
Posiadam tylko jedną małą wiedzę, wiedzę miłości. |
ANALIZA
Po krótkiej lekcji historii możemy przejść do nakreślenia najważniejszych w opinii autora
stanowisk dotyczących miłości. Tam, gdzie to niezbędne dokonano zwięzłej ich analizy. Skupię
się na tych koncepcjach, które wywarły największy wpływ na następne pokolenia i dzisiejszy
charakter rozumienia miłości, nie kierując się chronologią, a raczej porządkiem w jakim
przebiegał mój tok myślenia.
Poznawczym punktem wyjścia, w każdym przypadku są (a przynajmniej powinny być) manifestacje
miłości (o czym mowa była już wcześniej); nie jest ona dana wprost ludzkiemu poznaniu.
Trzeba nad nią reflektować nie tylko jak nad sposobem bycia człowieka, jak nad emocją, ale
jak nad rzeczywistością duchową osoby rządzącej się immanentną logiką i sensem.
Wyrazy miłości myśliciel musi jeszcze oddzielić od jej nośników. Kolejna
trudnością jest to, że zgromadzone doświadczenie autora (jak i każdego z prezentowanych
myślicieli) wrażliwość i czasy, w których tworzy, zawsze wpływają na charakter jego opisu.
Nie każdy potrafi wyzbyć się uprzedzeń, wychylić spoza życiowej perspektywy i ram czasowych,
aby wyrobić w sobie obiektywne spojrzenie. Wielka to bowiem sztuka i ogromny wysiłek aby
wznieść problem miłości na piedestał transcendencji.
"Filozofia, która zapoznaje i a priori zaprzecza roszczeniu do transcendencji,
jakiemu czynią zadość wszelkie akty o charakterze nie-logicznym, albo która je przyznaje,
wyłączając akty myślenia, jedynie tym aktom poznania naocznego, które w sferze teorii i nauki dostarczają nam materiału (stoff) do myślenia — sama skazuje siebie na ślepotę
na całą dziedzinę związków rzeczowych, do których dostęp właśnie z istoty nie jest związany z rozumowymi aktami ducha. Taka filozofia podobna jest do człowieka mającego zdrowe oczy,
który jednak oczy zamyka i chciałby odbierać barwy jedynie uchem albo
nosem!" [ 16 ]
Istotowe i stałe prawa hierarchicznego porządku i preferencji istnieją jedynie w odniesieniu do jakości wartości i zakresów ich modalności, oddzielonych od ich przypadkowych
rzeczywistych nosicieli i tak też powinny być badane.
Tak więc każdą refleksję filozoficzną nie tylko nad miłością, powinien cechować dystans
względem współczesnego sobie rozumienia i wartościowania świata, dlatego można, a nawet
należy od niej oczekiwać obiektywnego uchwycenia problemu; oderwania od samych przeżyć i zwrócenia się w stronę ich treści. Pełny opis kształtuje się z wielkim trudem i mozołem.
Bardzo niewiele trzeba, by odebrać mu epistemiczne znaczenie i trafność sądu. Najczęściej w ogóle nie podejmuje się próby wykrystalizowania prawdy i wyrażenia jej w sposób jasny i zrozumiały, pozostaje się w stanie zniechęcenia i rozczarowania. O wiele częściej wyraz owej
świadomości znajduje swoje ujście w sztuce, a nie filozofii, czy nauce. Tam jednak
opisuje się, co najwyżej sam stan; jej kruchość, konieczność zabiegania o nią,
irracjonalność, czy dramat, jakim jest tu dla człowieka przegrana, a nie możliwą wiedzę o miłości, z której to, dopiero mógłby się czegoś człowiek naprawdę dowiedzieć. Zamykając
bowiem miłość samą (a nie tylko rozmaite formy jej partycypacji) w ramy nauki można najeść
się wstydu i zyskać miano utopisty i idealisty. Na szczęście sytuacja dzisiaj szybko się
zmienia; powstają nowe gałęzie nauki, takie jak socjoantropologia miłości, co daje nadzieje
na głębsze i powszechniejsze jej zrozumienie. Jednak nawet w socjoantropologii nie sposób
uniknąć zabarwienia eidetycznego. Trzeba więc od razu podkreślić, że eidetyczne opisy w większości przypadków odbiegają od faktycznego doświadczenia miłości. „Ono jest zawsze
ułomne", jak pisze Marian Grabowski (z UMK w Toruniu) [ 17 ]. Prezentowane zaś
analizy maja przeważnie charakter idealny, miłości nie opisuje się tutaj takiej, jak się
zdarza w życiu, ale ukazuje się taką, jaka powinna być. Lecz to naturalne, że takie wartości
jak miłość, przyjaźń, niewinność, nadzieja, nienawiść… ze swej natury domagają się rysu
ekspozycji o charakterze idealnego opisu. „W każdej próbie opowieści o tym, czym jest
prawdziwa miłość, spontanicznie włącza się element powinnościowy i będziemy opisywać idealny
obraz miłości. W eidetycznych opisach bierze się serio ten moment. Idzie się za tym impulsem i traktuje go jako wskazówkę. Rezultat tak przeprowadzonego opisu przekracza faktyczność i równocześnie oddaje coś z możliwości."
[ 18 ] Rzeczywiście trzeba uważać, aby nie zerwać kontaktów z rzeczywistymi
możliwościami i nie popaść w świat
pobożnych życzeń, których w realnej strukturze naszego świata nie daje się
zrealizować. Potrzeba roztropności i odwagi intelektualnej aby z tego powodu nie najeść się
niewiary w dostęp poznawczy miłości, który płynie przez jej idealny opis.
Analiza eidetyczna wydaje się ryzykiem koniecznym, co wcale nie oznacza konieczności
absolutyzacji któregoś z prezentowanych stanowisk. Jeśli ma się pokorną świadomość
aspektowości swego uczestnictwa, to przecież również można się czegoś istotnego o miłości
dowiedzieć.
Proces dochodzenia do świadomości odrębności zjawisk uczuciowych czy emocjonalnych, w stosunku do innych zjawisk psychicznych, w filozofii europejskiej trwał długo. Przez długi
okres uczucia i emocje były traktowane jako pewne odmiany innych, istotnie różnych od nich
zjawisk psychicznych. Z drugiej strony, właśnie w obszarze emocji nierzadko usiłowano
znaleźć fizjologiczny odpowiednik
dla zjawisk mentalnych, tworząc szereg teorii emocji o charakterze psychofizjologicznym.
David Hume uniknął konstruowania teorii tego rodzaju, przedstawił natomiast teorię genezy
uczuć, wywodząc je, w sposób bardziej lub mniej pośredni, z impresji pierwotnych lub ich
idei.
Autorzy tacy jak Tentens i częściowo Mandelssohn, a po nich również Kant, całość zjawisk
uczuciowych ujmowali wyłącznie w dwóch kategoriach, tj. kategorii przyjemności bądź
przykrości. Przełom w historii filozofii uczuć i emocji przyniosły prace fenomenologów, a w
szczególności prace Maxa Schelera, określanego jako „geniusza
intuicji" [ 19 ].
Zasadniczym novum, jakie fenomenologia wniosła do filozofii, jest odkrycie, że
podstawową charakterystyką zjawisk świadomości jest to, iż występują one wraz z przynależną
im sferą przedmiotów, na które są intencjonalnie skierowane. Przedmioty te, w myśl
fenomenologicznej teorii świadomości, są nieredukowalne do składników przeżyć, ale tworzą,
przekraczającą je sferę sensów, której nie potrafiła dostrzec ani
sensualistyczno-asojacjonistyczna filozofia umysłu, ani psychologia empiryczna. Sensy te
dane są świadomości nie przez pośrednictwo przedstawień, sądów czy rozumowań, lecz wprost, w niezmysłowej „naoczności".
Toteż, aby adekwatnie ująć rozpatrywane zjawiska, należy opisać nie tylko ich stronę
podmiotową, lecz również współwystępującą z nią stronę podmiotową, tj. przynależne im sensy.
Co więcej, jak uczą fenomenologowie, sensy te nie ograniczają się do zjawisk jednostkowych,
lecz obejmują także ogólne istoty zjawisk, które to istoty dane są w sposób równie
bezpośredni, jak fenomeny
jednostkowe [ 20 ].
Tacy myśliciele jak Max Scheler i Dietrich von Hildebrand w swoich analizach poświęcają
sporo miejsca umiejętności odróżniania „miłości prawdziwej" od tego, co Scheler nazywa
„miłością rzekomą" — będącą przejawem iluzji i pozoru. Owa umiejętność jest zapewne tym, co
miał na myśli Fromm pisząc o
sztuce miłości, a co dzisiaj jest tak ważne by oduczyć się prostackiego spojrzenia
na miłość, które człowiek wynosi ze współczesnej kultury. — Sprawa podstawowa!
Max Scheler będzie pisał o relacji między systemem popędowym i miłością jako o stosunku
ograniczania i selekcji relatywności bytowej. Idea uznania miłości za „tajemnicze i instynktowne włączenie się człowieka zdolnego do prokreacji w stwórcze dążenie życia we
wszechświecie" — jest bardzo pociągająca.
Uniezależnienie się Schelera od tradycyjnych teorii uczuć i emocji pozwoliło mu na
stworzenie nowej filozofii uczuć i przezwyciężenie niejednej błędnej opinii i pomieszania
zjawisk, od których nie były wolne tradycyjne teorie. Wcześniej już Brentano potraktował
uczucia jako zjawisko intencjonalne, a dobro uznał za przedmiot „słusznej" miłości. Nie
przypisał on jednak uczuciom zdolności kognitywnej. Scheler uczynił krok dalej i przyznał
pewnym uczuciom zdolność poznawczą, rozwijając tym samym ideę emocjonalnej intuicji
aksjologicznej. We własnej ocenie swej filozofii, Scheler podkreśla szczególnie fakt, że
przezwyciężył panujący w filozofii europejskiej tradycyjny podział świadomości na dwie
sfery: sferę rozumu i sferę zmysłowości.
Fakt, że uczucia mają określone zdolności poznawcze jest najważniejszą tezą Schelerowskiej
filozofii uczuć. Podstawowa rola miłości polega na tym, że akty miłości fundują wszelkie
poznanie, a w szczególności poznanie wartości. Scheler przyznaje wprost miłości zdolność
kognitywną, a rozróżnienie form miłości wiąże z faktem, że jej akty mogą występować w obrębie trzech
warstw życia emocjonalnego: duchowej, psychicznej i witalnej.
W Ordo Amoris będzie pisał Scheler w znacznej części o miłości własnej: „Spowici
tkaniną barwnych złudzeń, utkanych z tępoty, próżności, ambicji,
dumy — spostrzegamy w miłości własnej wszystko i dlatego też nas
samych". [ 21 ]
"Wszędzie, gdziekolwiek człowiek się zwraca, przyciągają go lub odpychają nie tyle same
rzeczy i [ci sami] ludzie, ale rzeczy i ludzie tego samego rodzaju, a te
rodzaje, są w każdym przypadku rodzajami odznaczającymi się jakąś wartością
(Wert-Arten), przyciągającymi lub odpychającymi według określonych stałych reguł
preferowania" [ 22 ] — Odkrycie owej Wer-Arten w sobie, a przede
wszystkim w drugiej osobie jest odkryciem Ordo
Amoris [ 23 ] — rdzenia człowieka, jako istoty duchowej. Akty miłości fundują bowiem, w myśl stanowiska
Schelera, ujmowanie wszystkich wartości w funkcjach uczuciowych. Uznał je Scheler za
aprioryczny fundament dla aktów wszystkich innych rodzajów i wszystkich innych nieaktywnych
odmian świadomości intencjonalnej i nieintencjonalnej. Scheler rozszerzył zakres tego co
aprioryczne o a priori emocjonalne, dopełniając przezwyciężenia stanowiska Hume’a również w sferze uczuć.
[ 24 ] W aktach miłości i nienawiści, a nie w rozumie teoretycznym czy w rozumie praktycznym, sfera
teorii i praktyki „znajduje swoją fenomenologiczną więź i jedność" (F 85). Dlatego też może
Scheler napisać, iż miłość jest: „budzicielką poznania i chcenia, matką ducha i samego
rozumu." [ 25 ]
Scheler istotę miłości określa jako rozbudowujące i budujące działanie w świecie i przekraczające świat
[ 26 ]. Według Schelera
człowiek jest
ens amans, zanim staje się ens cogitans albo ens volens.
Miłość jest ruchem, w którym każdy konkretny indywidualny przedmiot noszący wartość dochodzi
do możliwych dla niego i zgodnie z jego idealnym przeznaczeniem najwyższych wartości, albo w którym osiąga on swą idealną istotę wziętą w aspekcie wartości, która jest dla niego
swoistą.
[ 27 ]
Wprawdzie istnieje w miłości wyższa wartość, ku której kieruje się jej ruch, ale
wartość ta nie może być uważana za jej cel.
Fundamentalna rola miłości w Schelerowskiej filozofii poznania polega na tym, że
akty miłości są podstawą wszelkiego poznania w porządku fundowania. Ta warunkująca poznanie
rola Schelerowskiej miłości podobna jest do roli, jaką miłości przypisywał Platon, czy św.
Augustyn. Jako prosty fenomen, miłość nie może być zdefiniowana wprost, ale może tylko być
przybliżona w języku. Mając na uwadze stronę podmiotową, można powiedzieć, że miłość jest
wykraczaniem podmiotu poza swe własne granice, wykraczaniem ku przedmiotowi i jego
wartościom. Od strony przedmiotowej natomiast, Scheler najkrócej charakteryzuje miłość jako
„ruch w kierunku bycia wyższą wartością". Schelerowskie stanowisko w filozofii miłości
dodatkowo wzmacnia wszechstronna analiza i krytyka licznych, odmiennych ujęć i teorii
miłości. Teorie, w których nie dostrzega się prawdziwej istoty miłości i jej miejsca w „istotnościowej konstytucji" ludzkiego ducha, Scheler nazywa teoriami „naturalistycznymi".
Miłość ujmowana jest w nich wyłącznie na płaszczyźnie biologicznej, psychologicznej czy
społecznej. W perspektywie Schelera, Humowska teoria miłości jest właśnie jedną z takich
fałszywych
teorii [ 28 ].
Scheler „na zawsze pozostanie wielkim filozofem miłości". „Zakres i głębokość
Schelerowskiej filozofii miłości mogą być porównane tylko do zakresu i głębokości tej
filozofii u Platona, św. Augustyna, Pascala i Malebranche’a" [ 29 ]
Dla Hilderbranda Miłość jest odpowiedzią na wartość, wymaga poświęcenia — w tych krótkich
słowach można by właściwie zamknąć jego stanowisko. „W miłości zostaje otwarta dla mnie nowa
brama do świata wartości. Przechodzę w niej przez tę bramę i odpowiadam na nowe światło".
[ 30 ]
Dla Nicolai Hartmanna słowo „miłość" jest o tyle mylące, o ile zbytnio akcentuje stronę
uczuciową, podczas gdy jądro sprawy kryje się w sposobie myślenia, intencji, wreszcie
przecież — lecz nie na ostatku — w postępowaniu.
[ 31 ]
„Zmysły ujmują tylko rzeczywistość przedmiotową. Nie udostępniają one drugiej osoby. Czy
istnieje aprioryczny wgląd, który sięgałby aż do jej wnętrza? [...] Istnieje emocjonalny
aprioryzm miłości, który przenika barierę. Trudno powiedzieć, jak on dochodzi do skutku, jak
jest możliwy. Ale on występuje w zasadniczej apriorycznej orientacji sposobu myślenia na
osobę drugiego łącznie z całą sferą jej życia wewnętrznego." — pisze Hartmann w Etyce
dowodząc możliwości poznania apriorycznych form miłości drugiej osoby, możliwości poznania
Schelerowskiego
Ordo Amoris. „Aprioryzm miłości bliźniego nie rozciąga się naturalnie na materialne,
zewnętrzne przedmioty cudzego doświadczenia, ani na jego przyczyny, lecz zakładając
empiryczną dostępność tegoż, zawsze tylko na emocjonalny charakter samego przeżycia."
[ 32 ] Hartmann w miłości bliźniego szczególnie mocno podkreśla metafizyczną
rolę współodczuwania. Wieszcze i jasnowidzące spojrzenie pełne miłości polega właśnie na
apriorycznym nastawieniu własnej wrażliwości na cudzą. Jednak nieomylność prawdziwego
współodczuwania jest mocno analogicznym zjawiskiem do pewności
a priori teoretycznego — i bynajmniej nie każdemu jest dane i niemożliwe do
przejęcia w drodze uogólnień od człowieka
doświadczonego. [...]
Widzenie wartościujące dotyczy osoby oglądanej nie empirycznie a apriorycznie, oglądanej
jednak na wskroś poprzez empiryczną osobę. Fenomen owego aprioryzmu tkwi w tym, że jedynie
zakochany jest tym, kto rozpoznaje wartość osoby. Miłość osobowa odkrywa w osobie
empirycznej osobę idealną. Cała sztuka życia w miłości polega na tym, by treść takiego
oglądu przyswoić sobie jako perspektywę życiową i w jej kręgu pozostawać. Życie miłością
jest życiem w poznawaniu tego, co najbardziej warte poznania, uczestniczeniem w najwyższym
wymiarze człowieka.
MIŁOŚĆ OSOBOWA
Hartmann we wspaniałym stylu z wielką trafnością i jasnością opisuje analizuje dopełnianie
sensu bytu osobowego w miłości. Miłość osobowa łączy bezpośrednio najbardziej wewnętrzną
głębię z wewnętrzną głębią — i to z pominięciem zewnętrza. „Wszystko, co samo w sobie jest
wartościowe, dopełnia swój sens przez to, że jest także wartościowe "dla kogoś". Takiego
dopełniania sensu domaga się też osobowość. W życiu dla-siebie
(— fursichsein — ) nie
potrafi się ona spełnić. Właśnie świadomość przeciwstawia się istocie osobowości, która
całkowicie i jedynie jest bytem moralnym, a nie świadomością wartości. Tak więc tęskni ona
nieuchronnie za tym, „dla" czego mogłaby istnieć. Tylko druga osoba może zaspokoić tę
tęsknotę, tylko ona może być dla niej przeciwnym biegunem dopełnienia sensu
(der Gegenpol ihrer Sinnerfullung). I to właśnie jest tajemnicą miłości, że ona tę
najgłębszą w pewnym sensie niepojętą tęsknotę zaspokaja. [...] Kochający dla kochanego jest
zwierciadłem i dopełnieniem sensu. Kocha w nim to, co leży w jego naturalnej skłonności, to
co aksjologicznie jedyne w swoim rodzaju w jego idei, ale nie „jako" ideę, lecz w dążeniu
tego czegoś do urzeczywistnienia — tak, jakby to już było w nim rzeczywiste. W tym sensie,
zwracając się od idei ku niedoskonałemu nosicielowi, kocha ona człowieka empirycznego w jego
swoistości. [...] Całość sytuacji miłości wiedzie niejako własny żywot ponad życiem
uczestników i to żywot w pełnym wymiarze jakiegoś własnego etycznie realnego bytu. [...]
Miłości nie da się wymusić ani chcieć. Jest ona własną, pierwotną tendencją. Do jej natury
należy odczuwanie siebie jako trwałej, ponadczasowej — niezależnie od jej czasowego,
psychologicznie — afektywnego powstawania i przemijania. Każda osobowa miłość jest jedyna,
indywidualna, jak jej nosiciel i jak jej przedmiot. Każda ma swój, odrębny idealny byt.
[...] Wartość odbierającej miłość nie warunkuje (wartości) miłości obdarzającej, lecz raczej
odwrotnie. Przysłowiowe uszczęśliwienie, którego człowiek doświadcza tylko w miłości
osobowej, nie jest uszczęśliwieniem z powodu bycia kochanym, lecz uszczęśliwieniem z powodu
kochania.
Miłość swym korzeniem nie tylko sięga w głąb duchowego prafundamentu osoby, lecz potrafi też
wydobyć go na powierzchnię świadomości, albo też aż po obszar tego, co wyraźnie wyczuwalne.
Zaprawdę, użycza mu ona — tajemniczemu, w przeciwnym razie zawsze niememu — języka. Co
prawda słowo jest tu tylko językiem niedoskonałym. Lecz mowa miłości nie jest związana
ze słowem. Miłość nie kłopocze się o swój wyraz, ma tysiące języków, symboli, manifestacji.
Ciało i dusza ze wszystkimi swymi możliwościami muszą jej służyć. Człowiek bez niej nie
odkryłby też nigdy swego własnego wnętrza, żyłby nie mając pojęcia o sobie samym. [...]
Miłość widzi to, czego nie ma przed oczyma, co realnie wcale nie istnieje. Ona patrzy na
wskroś. Dla niej idealna natura człowieka będąca poza realnym człowiekiem jest człowiekiem
właściwym. [...] Mocy poznawczej miłości nie wolno generalizować, jest indywidualna, jak jej
przedmiot, idealna osobowość . [...] I tak miłość osobowa, podobna obdarowującej cnocie,
jest ostatecznym sensem życia, spełnieniem już w zarodku najwyższej rangi wartości samej w sobie i nadaniem sensu bytowaniu ludzkiemu — nieużyteczna jak wszelka prawdziwa wartość sama w sobie, ale poświatą nad naszym życiem."
[ 33 ]
Uprawomocnienie idealnej wiedzy o miłości, ku jakiej dążą Hartmann, Scheler, Hildebrand,
istotnie różni się od uzasadnień wiedzy, do których przywykliśmy w przypadku wiedzy
naukowej. Nie zaproponowano jeszcze żadnego sensownego sposobu by oderwać tu wiedzę od
podmiotu, który ją zdobywa i gromadzi [ 34 ]. Wypada powtórzyć za Balthasarem: „Miłość w swej
wewnętrznej rzeczywistości, może być rozpoznana jedynie przez miłość"
[ 35 ].
Poznanie miłości możliwe jest tylko po przez uczestnictwo w jej rzeczywistości.
Humowska [ 36 ]
teoria uczuć zawarta jest w Traktacie o naturze ludzkiej [ 37 ], (a szczególnie w II księdze, „Of the Passion"). Dla
Davida Hume’a; konstytutywna dla natury ludzkiej rola uczuć i pragnień przejawia się na co
najmniej dwa sposoby: tylko uczucia i pragnienia mogą określać ostateczne cele ludzkich
działań i tylko one mogą dostarczać energii niezbędnych do ich osiągnięcia
[ 38 ],
dodać należy fakt, że tylko uczucia moralne, a nie rozum, stanowią ostateczną podstawę
rozróżnień moralnych. Hume traktuje uczucia przede wszystkim jako specyficzne impresje. Jego
ujęcie uczuć jest zatem znacznie węższe, niż we wspomnianych interpretacjach.
„Postaci" miłości są według Hume’a następujące: "czułość, przyjaźń, zażyłość, uznanie,
życzliwość oraz wiele
innych [ 39 ]
i [ 40 ]".
Listę tę można by uzupełnić o miłość do krewnych i znajomych oraz o „szacunek" dla bogatych i możnych, który Hume, w sposób dość sztuczny, także uważa za postać miłości.
„Przedmiotami" miłości nienawiści według Hume’a mogą być tylko i wyłącznie inne osoby. Nie
może być zatem mowy o miłości do siebie samego, ani o miłości do czegoś, co nie jest osobą
[ 41 ]. Miłość może powstawać zarówno pod
wpływem
realnych zalet jakiejś osoby, jak i pod wpływem korzyści, jakie ona przynosi, a nawet pod
wpływem czyichś pochlebstw. Podstawowa rola miłości i nienawiści w Humowskiej filozofii
uczuć przejawia się w tym, że uczucia te wchodzą jako „domieszki" do pewnych uczuć
złożonych, a w szczególności do: „litości", „złości", „szacunku", i „wzgardy". W teorii
powstawania tych uczuć Hume odwołuje się także do dwóch, wyróżniających się w jego filozofii
natury ludzkiej „zasad", a mianowicie skłonności człowieka do dzielenia uczuć z innymi
osobami oraz skłonności do porównywania się z innymi:
Nie ma własności, która by w naturze ludzkiej bardziej zasługiwała na uwagę, zarówno sama
przez się, jak i co do swych konsekwencji, niż skłonność, jaką mamy do oddźwięku uczuciowego
(sympathy) na cudze przeżycia i do tego, by przejmować od innych ich skłonności i uczucia,
choćby one były nie wiadomo jak różne od naszych, albo nawet przeciwne
naszym. [ 42 ]
„Hume traktuje ludzką potrzebę innych nie tylko jako przypadłościową metodę do polepszania
swej własnej sytuacji, ale jako logiczny warunek człowieczeństwa"
[ 43 ].
Dla Ericha Fromma „Miłość jest czynnym zainteresowaniem się życiem i rozwojem tego, co
kochamy. Jeżeli nie ma tego czynnego zainteresowania, nie ma miłości"
[ 44 ]. Pisze: "Miłość dojrzała twierdzi:
Jestem kochany, ponieważ kocham. Niedojrzała miłość mówi: Kocham
cię,
ponieważ c i ę p o t r z e b u j ę".
Co więcej, „zasłużona" miłość łatwo pozostawia gorzkie uczucie, że nie jest się kochanym dla
siebie samego, ale jedynie dlatego, że sprawia się przyjemność, a ostatecznie, zbadawszy
rzecz dokładnie, okaże się, iż w ogóle się nie jest kochanym, lecz używanym.
Nic więc dziwnego, że wszyscy tęsknimy gorąco do miłości macierzyńskiej i jako dzieci, i jako dorośli — twierdzi
Fromm.
Jeżeli dany człowiek kocha tylko jedną osobę, a jest obojętny wobec reszty swoich bliźnich,
jego miłość nie jest miłością, lecz symbolicznym przywiązaniem albo egotyzmem. A jednak
większość ludzi uważa, że miłość to sprawa obiektu, a nie zdolności. Ludzie ci często sądzą,
że świadczy to o sile ich miłości, jeżeli nie kochają nikogo poza „ukochaną" osobą. [...]
Nie dostrzega się, że miłość jest działaniem, siłą ducha, dochodzi się do przekonania, że
wystarczy jedynie znaleźć właściwy obiekt — a potem wszystko potoczy się już samo. Pogląd
taki da się porównać do stanowiska człowieka, który chce malować, ale nie uczy się sztuki
malarstwa, tylko twierdzi, że musi poczekać na odpowiedni obiekt, a potem kiedy go już
znajdzie, będzie malował znakomicie. Jeżeli naprawdę kocham jakąś osobę, kocham wszystkich,
kocham świat, kocham życie. Jeżeli mogę powiedzieć do kogoś: „Kocham cię", muszę także umieć
temu komuś powiedzieć: „Kocham w tobie wszystkich, przez ciebie kocham świat, kocham też w tobie samego
siebie" [ 45 ].
Miłość zaczyna się rozwijać dopiero wówczas, gdy kochamy tych, którzy nie mogą się nam na
nic przydać.
Fromm wyróżnia różne typy miłości:
|
A — Miłość braterską, czyli miłość do wszystkich ludzi; charakteryzuje ją brak
wyłączności. |
|
B — Miłość matczyną, która jest niczym nie uwarunkowaną afirmacją życia dziecka i jego
potrzeb. Miłość matczyną uważa się za najwyższy rodzaj miłości, za najświętszą spośród
wszystkich uczuciowych więzi. |
|
C — Miłość erotyczną; jest ona pragnieniem całkowitego połączenia się, zespolenia z drugim człowiekiem. Z samej swej natury jest wyłączna i nie powszechna; jest ona również
może najbardziej zwodnicza spośród wszystkich form miłości. Miłość erotyczna jest
ekskluzywna. Wyklucza miłość w stosunku do innych ludzi tylko w sensie erotycznego związku,
pełnego związania się we wszystkich aspektach życia — ale bynajmniej nie w sensie głębokiej
miłości braterskiej. Miłość erotyczna, jeżeli jest miłością, ma jedną przesłankę. Kocham z głębi mojej istoty — i przeżywam drugiego człowieka również do głębi jego lub jej istoty. A istota wszystkich ludzi jest identyczna. Wszyscy jesteśmy częścią Jedności; jesteśmy
Jednością. Jeśli tak jest, nie powinno stanowić żadnej różnicy, kogo kochamy. Miłość powinna
być zasadniczo aktem woli, decyzji całkowitego oddania życia życiu drugiego człowieka. |
|
D — Miłość do samego siebie. Nastawienie, by kochać siebie samego, występuje u wszystkich, którzy są zdolni kochać innych.
Miłość w zasadzie jest niepodzielna w zakresie związku pomiędzy obiektami a czyimś własnym
ja. Jeżeli człowiek potrafi kochać tylko innych, nie potrafi kochać w ogóle. Prawdziwa
miłość jest wyrazem produktywności i zawiera w sobie troskę, poszanowanie, odpowiedzialność,
poznanie. Nie jest „afektem" w sensie ulegania czyje muś oddziaływaniu, lecz czynnym
dążeniem do rozwoju i szczęścia osoby, którą się kocha, mającym swe źródło w zdolności
kochania. Trudno o lepsze podsumowanie poglądów na temat miłości samego siebie jak słowa
wypowiedziane na ten temat przez Mistrza
Eckharta: „Jeżeli kochasz samego siebie, kochasz każdego tak, jak kochasz siebie. Jeśli
kochasz innego człowieka mniej niż siebie samego, nie umiesz prawdziwie kochać siebie,
jeżeli jednak kochasz wszystkich jednakowo, włączając w to i siebie, będziesz wszystkich
kochał jak jedną osobę, a tą osobą jest zarówno Bóg, jak i człowiek. A zatem ten jest
wspaniałym i prawym człowiekiem, kto kochając siebie, w ten sposób kocha wszystkich". |
|
E — Miłość boga. Fromm poświęca jej najwięcej miejsca. Lecz pod koniec pisze: „chciałbym
wyjaśnić, że osobiście nie rozumuję kategoriami pojęć teistycznych i że dla mnie pojęcie
Boga jest pojęciem uwarunkowanym jedynie historycznie, pojęciem, w którym człowiek wyraził w danym historycznym okresie wiarę w swoje rosnące siły, tęsknotę za prawdą, za
zespoleniem." [ 46 ] |
„Mleko", mówi Fromm [ 47 ] jest uosobieniem tego, czego człowiek potrzebuje do
zaspokojenia zwykłych potrzeb życiowych; natomiast „miód" jest symbolem słodyczy życia i szczęścia istnienia. A to właśnie tylko wtedy przypada nam w udziale, gdy ktoś nam mówi -
„Jak dobrze, że jesteś".
U Pascala z jednym drgnieniem miłości nie mogą się zrównać ani wszystkie ciała ani wszystkie
myśli razem wzięte. Człowiek żyje tylko dla miłości. Istnieje w świecie tylko dla kochania i bycia kochanym.
Dla Lévinasa najwyższym darem miłości jest śmierć za bliźniego.
Dla Rosenzweiga miłość tworzy więź między ludźmi, którzy nie są względem siebie równi.
Przenika i scala rozłączającą ludzi przestrzeń: zarówno okrucieństwo pokoleń, zawiść klasową i granice wieku.
Dla Tadeusza Kotarbińskiego: „przeżycie miłości powstaje i rozwija się na podłożu
obiektywnego, przez dojrzewanie ciał uwarunkowanego popędu rozrodczego. Ten zaś popęd
działając po drogach kierunkowości biologicznej, nie służy osobom w których działa, lecz
gatunkowi, jego przetrwaniu po spodziewanym zaniku indywiduów, poprzez które działa. W tym
celu — jeśli wolno tak się wyrazić — przyroda stwarza jakości emocjonalne powabu i ponęty i wzbudza skłonność do ułudy, dzięki czemu przedmiot miłości wydaje się zakochanemu lub
zakochanej wyposażony w zalety, których naprawdę nie posiada. Tak jest, dopóki popęd nie
ulega doraźnemu nasyceniu. Z tą chwilą jednak jakoś powabu natychmiast ginie i odradza się
znowu wraz z nawrotem popędu. Gdy wszakże nasycenie staje się chroniczne, spada też z oczu
przesłona ułudy, a trzeźwy sąd ukazuje rzeczywistość na ogół znacznie mniej cenną i interesującą. Co więcej, dołączają się skutki przesytu i znużenia, bo w sprawach miłości
niedosyt, po doraźnym zrywie przechodzi z nagła w doraźny przesyt". Dla Simone Weil „Miłość
jest jednocześnie głodem i przesytem", a kochać to tyle „co przydać konkretności swojemu
istnieniu".
Praca księdza profesora Antoniego Siemianowskiego, poświecona analizom miłości, wybija się
wyraźnie wpośród wyżej wymienionych propozycji pod wieloma względami. Autor książki jest
fenomenologiem nurtu realistycznego i podchodzi do badanego zjawiska bez jakiegokolwiek
balastu wstępnych założeń. W podejściu metodologicznym idzie za badaniami Hildebranda, a w
Polsce — Romana Ingardena. Chce zobaczyć poznawczo miłość i następnie adekwatnie ją opisać.
Miłość jest dla Siemianowskiego „fundamentalnym zjawiskiem życia
ludzkiego" [ 48 ], stanowi jego „przeznaczenie i pełnie". Czytamy:
„Człowiek w miłości odnajduje osobiste szczęście. Kochając, dostrzega u boku ukochanej osoby
swoje własne miejsce w świecie. Miłość daje człowiekowi schronienie i bezpieczeństwo,
dopiero w oddaniu ukochanej osobie i w więzi z nią jest jakby bardziej sobą i u
siebie." [ 49 ]
Autor Zrozumieć miłość dochodzi do wniosku, że jest ona uczuciową odpowiedzią na
wartość osoby ludzkiej. Człowiek jest nosicielem najróżniejszych jakości aksjologicznych,
takich jak: piękno, powab, wdzięk, wigor, witalność, inteligencja, prawidłowo funkcjonująca
osobowość, poziom moralny, etc. Wszystkie te wartości tworzą coś, co za Hildebrandem możemy
nazwać „wartością całościową". Miłość jawi się jako uczuciowa odpowiedz na tę wartość,
angażująca jednak nie tylko sferę uczuć, ale też woli oraz umysłu.
1 2 Dalej..
Footnotes: [ 2 ] H. Miller, Sexus, wyd. Grove Press, Ny, 1962 i 1965, ss. 288-290. [ 3 ] Ernst von
Feuchtersleben [ 4 ] 19-to wieczny dziennikarz amerykański i znany
mizantrop [ 5 ] Substancji o wzorze; C8-H11-N, która niczym narkotyk najpierw wyzwala
euforię, a potem uzależnia, dostarczając organizmowi takich samych bodźców jak amfetamina [ 7 ] Pod wpływem teorii Darwina i rozwoju biologii w XIX wieku, w filozofii
XIX i XX wieku powstał szereg teorii uczuć wywodzących uczucia z popędów, czy też ujmujących
uczucia jako określony wytwór ewolucji. W teoriach tych miłość jest traktowana jako pewna
„nadbudowa" czy też pochodna popędu. [ 9 ] Tako rzecze Zaratrustra,
przeł. Wacław Berent, W: Dzieła, J. Mortkowicz, Warszawa 1905, t. I [ 10 ] O miłości, Antologia, red. Marian Grabowski, Wyd. U.M.K. Toruń
1998, s. 31 [ 11 ] Ujęcie transcendentalne miłości jest stanowiskiem prezentowanym przez autora, przez co
taki, a nie inny tytuł jego pracy. Jednakże w dalszej części będą prezentowane stanowiska o odmiennym sposobie ujmowania przedmiotu naszej analizy, co pozwoli na skonfrontowanie
różnych, często sprzecznych ze sobą punktów widzenia, celem refleksji generalnej i wyciągnięcia najbardziej pożytecznych dla nas wniosków. (Pisząc: nas, autor ma na myśli
ludzi mu współczesnych, żyjących w tej samej kulturze). [ 12 ] Należy się wystrzegać anachronizmów, w które łatwo by było popaść za sprawą
chrześcijańskiej interpretacji Arystotelesa: Bóg nie „kocha" ludzi czy, też świata, zaś
pragnienie które wywołuje, jest rodzajem przyciągania magnetycznego. [ 13 ] Miłość a świat kultury Zachodu, Warszawa 1968, PAX [ 14 ] Miłość, Pierre Burney, przeł. Małgorzata Tomicka, wyd.
Siedmioróg [ 15 ] L'amour au dix-houitieme siecle, Cl. Dulong, Hachette 1969 [ 16 ] Miłość, Pierre Burney, przeł. Małgorzata Tomicka, wyd. Siedmioróg s.
35-36. [ 17 ] M. Grabowski, O miłości, Wyd. UMK, Toruń 1998 [ 19 ] Q. Lauer: Max Scheler [w]: Phenomenology. Its Genesis and
Prospects. Harper Torchbooks, New York 1965. [ 20 ] M. Pyka, O uczuciach, wartościach i sympatii, wyd. Universitas, Kraków
1999, s. 140. [ 21 ] M. Grabowski, O miłości, Wyd. UMK, Toruń 1998, s. 22. [ 23 ] Kto ma ordo amoris jakiegoś człowieka, ten ma tego człowieka. [ 24 ] Cyt. za: M. Pyka, O uczuciach, wartościach i sympatii, wyd. Universitas,
Kraków 1999, s. 185. [ 25 ] Ordo amoris [w]: S. Czerniak i A. Węgrzycki, Schriften aus dem Nachlab Band,
Francke Verlag, wyd. 2, Bern 1957, s. 356. [ 26 ] M. Grabowski, O miłości, Wyd. UMK, Toruń 1998, s. 25. [ 27 ] Scheler Max, Istota i formy sympatii, tłum. A. Węgrzecki, Znak, Kraków 1995,
s. 250. [ 28 ] M. Pyka, O uczuciach, wartościach i sympatii, wyd. Universitas, Kraków
1999, s. 184. [ 29 ] Cyt. za: Tamże, s. 185. [ 30 ] M. Grabowski, O miłości, Wyd. UMK, Toruń 1998,s. 176. [ 34 ] Oderwanie takie byłoby sprzeczne z transcendentalnym ujęciem, które, zdaje
się usilnie, jak do tej pory faworyzujemy. [ 35 ] H. Urs von Balthasar, Wiarygodna jest tylko miłość, WAM, Kraków 1997, s. 61. [ 36 ] Właściwie Hume’a teorie miłości powinienem był przedstawić jako pierwszą,
jednak taka kolejność była mi po prostu wygodniejsza. [ 37 ] Przekład polski: Cz.
Znamierowski, PWN, Warszawa 1963 [ 38 ] N. Kemp Smith: The Philosophy of David Hume, Macmillan, London 1941, s. 159. [ 39 ] D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej, tłum. Cz. Znamierowski, PWN, wyd.
2, Warszawa 1963, s. 230. [ 40 ] W innym miejscu Hume wyraźnie odróżnia miłość od życzliwości. Tamże, s. 127-128. [ 41 ] Hume nie stosuje się konsekwentnie do tych ograniczeń: często mówi o miłości do
przedmiotów innych niż osoby, „miłość życia" wymienia wśród uczuć prymarnych, a także
wspomina o miłości do samego siebie. Tamże, s. 282. [ 42 ] D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej, tłum. Cz. Znamierowski, PWN, wyd.
2, Warszawa 1963, s. 62-63. [ 43 ] P. Jones: Hume's Sentiments. Thier Cicerorian and French Context, Edinburgh
University
Press, Edinburgh 1982, s. 175. [ 44 ] E. Fromm, The Art Of Loving (O sztuce miłości, przeł. Aleksander Bogdański,
PIW, Warszawa 1971, cyt., s. 32) [ 48 ] Antoni Siemianowski, Zrozumieć miłość. Fenomenologia i metafizyka
miłości, Bydgoszcz 1999, s. 5. « Various topics (Published: 13-01-2005 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 3883 |
|