The RationalistSkip to content


We have registered
204.319.288 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieæ wiêcej?
Zamów dobr± ksi±¿kê.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
« Various topics  
Metafizyka mi³o¶ci [2]
Author of this text:

Mi³o¶æ jest progiem innego wszech¶wiata.
Mi³o¶æ jak rewolucja; nie dla s³abych.

MOC

Mi³o¶æ wystêpuje równie¿ poza cz³owiekiem — pisze Vivekananda, ju¿ nie w formie „uczucia", lecz w formie energii, to bêd±cej „jedyn± si³± napêdow±, która istnieje we wszech¶wiecie". Równie¿ dla Martina Bubera mi³o¶æ nie jest ani w kochaj±cym ani w kochanym lecz pomiêdzy nimi.

„Czy jednak kto¶ zastanowi³ siê powa¿nie nad tym, ¿e w niepokoj±cej mocy (o¿ywiaj±cej jednak, jak wiadomo, geniuszy, sztuki piêkne, wszelk± poezjê) kryj± siê rezerwy ogromnej si³y twórczej — tak wielkiej, i¿ cz³owiek sta³by siê naprawdê cz³owiekiem dopiero wówczas, gdyby j± nie tyle poskromi³, ile przeistoczy³, spo¿ytkowa³, wyzwoli³?… Dzi¶ nasza epoka, która nie chce zmarnowaæ ¿adnej si³y i usi³uje zaw³adn±æ najg³êbszymi mechanizmami psychiki ludzkiej, zaczyna, jak siê zdaje, co¶ dostrzegaæ. Mi³o¶æ, tak jak i my¶l, wci±¿ siê rozwija. Z ka¿dym dniem jaskrawszy staje siê kontrast pomiêdzy jej rosn±c± energi± a coraz bardziej ograniczonymi potrzebami prokreacji. Mi³o¶æ d±¿y wiêc do przybrania postaci bardziej zhominizowanej, do spe³niania funkcji szerszej ni¿ ta, co siê wi±¿e z zachowaniem gatunku. Szczególna zdolno¶æ wzajemnego uwra¿liwiania siê i zap³adniania duchowego jeszcze w³a¶ciwie drzemie w mê¿czyznach i kobietach i powinna siê wyzwoliæ jako niepohamowany poryw ku wszystkiemu, co jest piêknem i prawd±. Przebudzi siê w koñcu. Bêdzie to uaktywnienie dawnej mocy. Jest to oczywi¶cie zbyt s³abe wyra¿enie. Po osi±gniêciu pewnego poziomu sublimacji, dziêki nieograniczonym mo¿liwo¶ci± intuicji i wiêzi miêdzy osobowych, jakie z sob± niesie, mi³o¶æ duchowa przenika nieznane; w tajemniczej przysz³o¶ci znajdzie siê ona w oczekiwanym zespole nowych uzdolnieñ i nowych postaci ¶wiadomo¶ci." [ 50 ] — Czy¿ nie brzmi to jak tania bajeczka? Nie jestem zwolennikiem de Chardin'a. Uwa¿am, ¿e najzwyczajniej w ¶wiecie brakowa³o mu kobiety, nie zmienia to jednak faktu, ¿e dobrym filozofem by³ i trzeba siê z nim liczyæ. Jego koncepcja punktu Omega jest wysoce idealistyczna i raczej nieprawdopodobna bior±c pod uwagê kierunek w którym zmierza dzisiaj ¶wiat. Jednak potraktowanie mi³o¶ci, jako obiektywnej si³y — jest swoistym novum, którego warto¶æ trudno przeceniæ.

Owa si³a to „istna krew Ewolucji", wcielenie i podmiot powszechnej syntezy. Pisze de Chardin: „Je¿eli nie istnia³aby, w formie niezwykle elementarnej z pewno¶ci±, ale ju¿ zarysowuj±cej siê, jaka¶ wewnêtrzna tendencja do zespalania siê, widoczna na poziomie samej cz±steczki, by³oby fizycznie niemo¿liwe, aby mi³o¶æ pojawi³a siê na wy¿szym poziomie, u ludzi, w stanie ucz³owieczonym (...) Wolno wam przypuszczaæ, ¿e obecna jest ona, przynajmniej w formie inchoatywnej, we wszystkim co istnieje" (Le phénomene humain) [ 51 ].

Drog± symetrycznego wnioskowania dochodzimy do odkrycia mi³o¶ci nie tylko wewn±trz osoby ludzkiej i w zwi±zku dwojga ludzi, ale równie¿ na zewn±trz [ 52 ]; socjologia d±¿yæ wiêc bêdzie pod wieloma wzglêdami do przekszta³cenia siê w pewien rodzaj „metabiologii", w filozofii kszta³towaæ siê bêdzie nowa jej ga³±¼: metafizyka mi³o¶ci, co wzbudzi zapewne zastrze¿enia lub sprzeciwy wielu uczonych, filozofów i teologów. Ten jakby nie by³o monistyczny sposób widzenia ¶wiata zak³ada w istocie, ¿e niezbadana historia Ewolucji jest ewolucj± mi³o¶ci, która mia³aby ju¿ o sobie dawaæ znaæ w skupiskach cz±steczek lub komórek i która widoczna by³aby a¿ w najbardziej uduchowionych formach kultury i mistyki. [ 53 ] W³odzimierz Sedlak posuwa siê w swoich analizach jeszcze g³êbiej zastanawiaj±c siê; „czym by³aby mi³o¶æ rozpatrywana kwantowo? Echem splecionych przed miliardami lat dwóch przeciwnie spolaryzowanych fal. Czas zamkn±³ je w molekularny kszta³t dwóch zasad azotowych splecionych w nici DNA o przeciwnych kierunkach, o których nie wiadomo ani jak siê splot³y, ani w jaki sposób siê rozplataj± w przekazie ¿ycia. Archaiczny sprzed milionów lat splot dwóch odwrotnie spolaryzowanych fal zamkniêtych w molekularnym kszta³cie DNA by³by wiêc energetycznym obrazem mi³o¶ci w kwantowym i molekularnym przybli¿eniu".

Nie mamy ¿adnej gwarancji, ¿e ten nasz „D³ugi Marsz" ku Mi³o¶ci zakoñczy siê sukcesem; „nic bardziej mozolnego od pod±¿ania drog± Ewolucji" — pisze Teilhard de Chardin, który o dziwo wierzy w „Punkt Omega" — kres Ewolucji ¶wiata i jednocze¶nie Absolut Mi³o¶ci, ku któremu wszystko „siê zbli¿a". Ale czy mo¿liwe jest poza ekstaz± kobiety i mê¿czyzny, pokochanie wszystkich ludzi? De Chardin tak w³a¶nie twierdzi i nazywa to mi³o¶ci± powszechn± pisz±c, ¿e jest to jedyna pe³na i ostateczna jej postaæ.

Dla Sorena Kierkegaarda Mi³o¶æ jest jak ¶wiat³o, które o¶wieca ¶wiat. Nie mo¿na jednak spojrzeæ w ¼ród³o ¶wiat³a. Ka¿dy jest wielki na miarê swojej mi³o¶ci — pisa³. Istot± mi³o¶ci jest tera¼niejszo¶æ. Lecz to, co siê mieni mi³o¶ci± czêsto jest tylko „¿a³osnym skomleniem", „szkodliwym zwi±zkiem", „u³ud± chwili" czy egoistyczn± sympati± [ 54 ].


DUSZA I CIA£O

Od Kierkegaarda zjawisko mi³o¶ci uznano za „syntezê psychozmys³ow±", co umo¿liwi³o rozró¿nienie „zachowañ humanizuj±cych i dehumanizuj±cych". Mo¿na zatem uznaæ, ¿e ani postawa purytañska, ani libertyñska nie sprzyjaj± pe³nemu rozwojowi cz³owieka. Oddzielaj±c element seksualny od ca³o¶ci, jak± jest istota ludzka, purytanin i libertyn okaleczaj± za jednym zamachem mi³o¶æ, swojego partnera oraz samych siebie. Albowiem prawdziwa mi³o¶æ jest „autentycznie psychosomatycznym" zwi±zkiem dwóch istot w „ich totalno¶ci" (P. Chauchard).

Ju¿ ¶wiêty Augustyn powiada³, ¿e mi³o¶æ jest „cielesna a¿ do krañców ducha, duchowa a¿ do szpiku ko¶ci". „W prawdziwej mi³o¶ci — pisa³ Nietzsche — dusza jest pow³ok± dla cia³a". Jedno¶æ i komplementarno¶æ Erosa i Agape s± tak fundamentalne, ¿e ich rozdzielenie prowadzi do rozk³adu i negacji mi³o¶ci. Wspaniale t± problematykê ujmuje Sartre Jean-Paul w analizie z Bytu i Niebytu. „W zamêcie po¿±dania ¶wiadomo¶æ poddaje siê "zawrotom" cia³a, „chce staæ siê cia³em i tylko cia³em", „w¶lizn±æ siê" weñ. Po¿±danie niestety, zdaniem Sartre’a jest skazane na niepowodzenie w akcie mi³o¶ci i to nawet na podwójne. Po pierwsze, urzeczenie orgazmem prowadzi do zaniku po¿±dania i zerwania kontaktu z partnerem. Po drugie za¶, w akcie penetracji cia³o traci jakby swój pe³ny wymiar cielesny i staje siê „instrumentem"; ¶wiadomo¶æ partnera równie¿ oddziela siê od cia³a, w którym by³a pogr±¿ona, i ju¿ tylko przedmiot trzyma siê w ramionach. Jednoczesne osi±gniêcie orgazmu zak³ada nieuchronnie pewien rodzaj zerwania, lecz wytwarza ono równocze¶nie u obu partnerów g³êbok± wiê¼ wzajemnej wdziêczno¶ci za to cudowne wymkniêcie siê ¶wiatu dziêki zespoleniu cia³." [ 55 ] Sartrowska klêska aktu mi³osnego, choæ zawiera w sobie niew±tpliwie piêkny pierwiastek, wynika chyba z faktu, ¿e pisarz ogarniêty jest pragnieniem absolutu, które mo¿e byæ wprawdzie pobudzane i wywo³ywane ludzkim po¿±daniem, lecz którego to po¿±danie nie jest w stanie zaspokoiæ. Nieco optymistyczniej sprawê traktuje Stanis³aw Przybyszewski, którego interpretacja jest mi znacznie bli¿sza; splot dwojga cia³ to jedno wielkie ¶wiêto instynktu, w którym cz³owiek z g³upich trzech wymiarów wchodzi w ¶wiat inny, staje siê bezczasowo-bezprzestrzenn± metafizyczn± istot±, zlewa siê z ca³± natur± i zapada w wieczno¶æ.

Równie¿ profesor Siemionowski daleki jest od ponurej wizji Sartre’a:

„Otó¿ gdy kobieta i mê¿czyzna, zauroczeni sob± i obdarowuj±cy siê wzajemna mi³o¶ci±, zaczynaj± siê porozumiewaæ "jêzykiem" intymnych pieszczot, to wcale nie chodzi im o sam± fizjologiê ani o bycie ciele¶nie zadowolonym. (...) Dla nich zasadnicz± spraw± jest wyznawanie mi³o¶ci, zwierzanie siê z pragnieñ serca, wzajemne, coraz g³êbsze rozumienie siê, ustawiczne okazywanie, jak bardzo s± sobie bliscy i jak bardzo pragn± byæ ze sob± i dla siebie, tak blisko, ¿e zdaj± siê tworzyæ jedno, a to ju¿ jest wy¿szy, bo ponadcielesny i ponadfizjologiczny sens. W intymnych gestach — o ile tylko prze¿ywaj± je w autentycznej mi³o¶ci — o ten w³a¶nie sens chodzi. I ten ponadcielesny duchowy sens za po¶rednictwem pieszczot przenika z serca do serca i zbli¿a ich coraz bardziej do siebie." [ 56 ]

Oczywi¶cie akt seksualny mo¿e byæ wyznaniem mi³o¶ci, ale Siemionowski chyba jednak trochê przesadza. Trzeba wzi±æ poprawkê na to, ¿e profesor jest ksiêdzem. Jego analiza, z pewno¶ci± zawiera wiele z tego, jak mi³o¶æ winna wygl±daæ, ale jest to raczej tylko forma pobo¿nego ¿yczenia. „Jakkolwiek wznios³e i rozleg³e by³yby nasze rozga³êzienia duchowe, wyrastaj± one z naszej cielesno¶ci. ¯ar i blask duszy cz³owieka powstaj± z przemienionych zasobów jego namiêtno¶ci." [ 57 ]

Tradycyjna nieufno¶æ chrze¶cijañstwa i wielu innych systemów moralnych wobec ludzkiej seksualno¶ci; interpretacja po¿±dania jako pokusy, któr± nale¿y zwalczaæ, „niemal zawsze trochê ¶wiêtokradczy charakter aktu mi³osnego" — (J. Madaule) [ 58 ], to wszystko sk³ania nas do uznania solidarnej wspó³zale¿no¶ci porywu namiêtno¶ci i porywu religijnego. Niektórzy twierdz±, ¿e s± one istotnie to¿same. W istocie mi³o¶æ zmys³owa jest zaproszeniem do nieokre¶lonego bli¿ej przekroczenia samego siebie — jest to owe oderwanie od zafascynowania rozkosz±, którego dwuznaczno¶æ trafnie uj±³ Teilhard de Chardin: „Blisko¶æ kobiety i zetkniêcie siê z ni± powoduje, ¿e ogarnia nas jakie¶ niejasne natchnienie, przeczucie, ¿e czeka na nas jaki¶ nowy ¶wiat, który roztoczy siê przed nami w g³êbinach materii. (...) Tak, to prawda: mi³o¶æ jest progiem do nowego wszech¶wiata". Lecz „g³êbiny które przypisujemy Materii s± jedynie odbiciem wy¿yn ducha". [ 59 ] Dlatego, kiedy ¶wiêty Jan piszê w s³ynnym li¶cie, i¿ „kto nie mi³uje, nie zna boga", po¶wiadcza jednocze¶nie wielko¶æ Mi³o¶ci ludzkiej i konieczno¶æ zmagania siê i wykraczania poza cielesno¶æ.

Wszystkie religie tak ró¿ne od siebie, s± zgodne, co do jednego: Bóg jest mi³o¶ci± [ 60 ] — oto jedyna; mo¿liwa definicja Boga, który równie¿ potrzebuje mi³o¶ci i najprawdopodobniej, po to w³a¶nie nas stworzy³.

By kochaæ Boga, trzeba byæ albo niefrasobliwym dzieckiem,
albo bardzo silnym, ¶wiadomym i wewnêtrznie wielkim cz³owiekiem.
     
W ¶wiecie jest zbyt ma³o mi³o¶ci, by wolno j± by³o trwoniæ
na co innego ni¿ istota ludzka.

MI£O¦Æ BOGA

Cz³owieka rozumny dochodzi w koñcu drog± wytyczon± niegdy¶ przez Platona do Mi³o¶ci Boga. Cz³owiek jest tak pró¿n± istot±, ¿e zawsze mu ma³o, co prowadzi do ostateczno¶ci. Ma³o mu kobiet, ¶wiata, ma³o mu ludzi. Ma³o ziemskiej mi³o¶ci.
„Ten, do którego wo³am jak ka¿de stworzenie wo³aniem ca³ego mego ¿ycia i ca³ej mej ¿arliwej, nawet ziemskiej mi³o¶ci — to nie bli¼ni, którego mam mi³owaæ; to Bóg, którego mam uwielbiaæ. Uwielbiaæ, czyli zatraciæ siê w tym, co niezg³êbione, zanurzyæ siê w tym, co niewyczerpane, znale¼æ ukojenie w tym, co niezniszczalne, pogr±¿yæ siê w ostatecznym bezmiarze, powierzyæ siê ¦wiatu i jasno¶ci, unicestwiæ siê ¶wiadomie i dobrowolnie przez rozwój ¶wiadomo¶ci, oddaæ siê bezgranicznie temu, który nie ma granic. Kogó¿ wiêc mogliby¶my uwielbiaæ?" [ 61 ]

Mi³o¶æ jest najtañsz± z religii.

EROS I AGAPE

Pierwotnym rozwi±zaniem religii chrze¶cijañskiej jest równie¿ teocentryczne rozwi±zanie problemu zjednoczenia cz³owieka z bogiem. Dobrze to rozumia³ Anders Nygren [ 62 ], który jednym i tym samym s³owem „mi³o¶æ" okre¶la zarówno Erosa, jak i Agape, oba te pojêcia odnosz± siê do „dwóch zupe³nie odmiennych stanów duchowych", Eros „wznosi rzeczywisto¶æ ludzk± ku szczytom rzeczywisto¶ci boskiej". Agape sprawia, ¿e „rzeczywisto¶æ boska zni¿a siê" w mi³o¶ci „ku cz³owiekowi". „Agape jest mi³o¶ci± bo¿±, która samorzutnie ofiarowuje siê wszystkim ludziom i któr± staraj± siê oni na¶ladowaæ za spraw± £aski. Agape zatem zstêpuje od boga ku ludziom i zak³ada hierarchiczny uk³ad ró¿nych typów mi³o¶ci, na szczycie którego znajduje siê mi³o¶æ boga i bli¼niego, podczas gdy mi³o¶æ samego siebie uznana jest przewa¿nie za warto¶æ negatywn±. Inaczej Eros, który poci±ga ludzi wzwy¿ ku bogu, a korzeniami tkwi w mi³o¶ci do samego siebie i gdzie mi³o¶æ boga wzglêdem ludzi, w ogóle nie wchodzi w grê" [ 63 ]. Wielka by to by³a szkoda, gdyby¶my byli pozbawieni warto¶ci, jakie nios± razem ze sob±. Mo¿na by siê zastanawiaæ, czy omawiana opozycja nie zawiera w sobie przypadkiem potencjalnej komplementarno¶ci, która zachêca³aby do podjêcia próby rozs±dnej syntezy rozmaitych duchowych bogactw wynikaj±cych z obu wizji mi³o¶ci.

FREUD I SUBLIMACJA

Nie ulega w±tpliwo¶ci, ¿e psychologia g³êbi przyczyni³a siê bezspornie do rozszerzenia naszej wiedzy o mi³o¶ci, a jej ostateczne cele nie s± wcale materialistyczne, nawet je¿eli Freud uwa¿a³ siê za materialistê. [ 64 ] Psychologia g³êbi staraj±c siê wzmocniæ ego, jako „przewodni±" si³ê istoty ludzkiej w stosunku do superego i do id mo¿e okazaæ siê jeszcze wielce pomocna przy wysi³kach podejmowanych na rzecz rozwoju si³ mi³o¶ci.

O Freudzie zosta³o ju¿ nieco powiedziane, czas by przedstawiæ jego teoriê sublimacji, niezmiernie wa¿n± dla rozumienia ca³ego ¶wiata kultury, którego by zapewne nie by³o, gdyby cz³owiek nie sublimowa³ swoich popêdów. Sublimacja w ujêciu Freuda polega na „zast±pieniu niemo¿liwych do zaspokojenia popêdów ludzkich jakim¶ celem wy¿szym, niekiedy zupe³nie nie zwi±zanym z ¿yciem seksualnym" [ 65 ]. Ale w jaki sposób libido, które jest wed³ug Freuda nasz± podstawow± si³± psychiczn±, mo¿e wytworzyæ si³y zmierzaj±ce do jej pohamowania? Otó¿ ten rodzaj odchylenia popêdu p³ciowego dokonuje siê w skutek zetkniêcia siê z jak±¶ przeszkod± zewnêtrzn± lub wewnêtrzn± — uniemo¿liwiaj±ca spe³nienie. Tak wiêc geniusz Napoleona nie rozwin±³ by siê, gdyby nie mi³osne rozczarowania i wcze¶niejsze frustracje, ale te¿ nie zrodzi³by siê bynajmniej wy³±cznie na skutek tych przeciwno¶ci. [ 66 ] Nasze ¿ycie i nasza kultura budowane by³y zatem w oparciu o libido i jednocze¶nie przeciwko niemu. Jak zgrabnie zauwa¿a M. Choisy, „si³a, która wprawia w ruch namiêtno¶æ, jest tak¿e si³±, która pozwala jej siê oprzeæ". Stwierdzi³ to ju¿ z reszt± sam Freud: „Jakkolwiek dziwne mog³oby siê to wydawaæ, s±dzê, ¿e nale¿a³oby liczyæ siê z tym, ¿e w samej naturze instynktu p³ciowego le¿y co¶, co przeciwstawia siê osi±gniêciu ca³kowitego spe³nienia". W³a¶nie to „naturalne" niespe³nienie mia³oby byæ „¼ród³em najwspanialszych wytworów kulturalnych". Po co w istocie mieliby ludzie u¿ywaæ swych si³ popêdowych do innych celów, je¿eli byliby zdolni (...) osi±gn±æ dziêki nim absolutn± rozkosz? Ugrzê¼liby w tej rozkoszy i stanêli w miejscu" [ 67 ].

Frustracja mo¿e byæ bardzo twórcza, jak to ukazywa³ Kierkegaard: „geniuszami, bohaterami, poetami zostali dziêki dziewczynie, której nigdy nie posiedli (...) To w³a¶nie ten negatywny stosunek kobiety do mê¿czyzny czyni go produktywnym w sferze idealnej. Wed³ug takiej koncepcji kobieta jest t±, która pomaga wspi±æ siê na szczyty". Trudno siê nie zgodziæ z Kierkegaardem. My¶licie, ¿e sk±d siê wziê³a moja metafizyka mi³o¶ci? Jestem g³upcem, który ze sw± têsknot± za mi³o¶ci± ruszy³ w zimne góry. Tobie Urszulo dedykujê tê rozprawê i niech ona bêdzie dla mnie ostatecznym rozrachunkiem. Skoñczê j± i nie napiszê ju¿ nigdy o mi³o¶ci ani s³owa.

Tak to ju¿ jest, ¿e ludzie najpierw od mi³o¶ci uciekaj± w sztukê, by znów od sztuki uciec w mi³o¶æ. Cz³owiek rozumny potrafi jedno z drugim po³±czyæ, nabrawszy do¶wiadczenia i m±dro¶ci bêdzie z mi³o¶ci czyni³ sztukê najwy¿sz±. I ja dochodzê powoli do etapu o którym pisa³ Albert Einstein; Maj±c dwadzie¶cia lat my¶la³em tylko o kochaniu. Potem kocha³em ju¿ tylko my¶l±c. — Mi³o¶æ mo¿na zrozumieæ. Komu siê to uda³o, ten wie, ¿e dopiero wtedy zaczyna siê prawdziwe ¿ycie, ¿e dopiero wtedy mo¿na w pe³ni cieszyæ siê kochaniem, a gdy go brakuje, owocnie i ¶wiadomie sublimowaæ jego brak.

Trzeba mieæ nadziejê, ¿e idea sublimacji, która ju¿ okaza³a siê niezwykle owocna bêdzie ci±gle i z powodzeniem analizowana na coraz to szersz± skalê, co przyczyni siê do g³êbszego jej zrozumienia i pe³nego wykorzystania, nie tylko w ¿yciu spo³ecznym, ale przede wszystkim kulturalnym.

Na koniec pragnê przytoczyæ fragment listu Freuda do przyjaciela. Chocia¿ Freud bywa³ sk³onny do traktowania wiêkszo¶ci ludzi jako mot³och, doskonale zdawa³ sobie sprawê z wagi i wyj±tkowo¶ci problemu: „Mi³o¶æ dla ca³ej ludzko¶ci — pisa³ do Romain Rollanda — propagowa³em sam nie z powodów sentymentalnych czy te¿ w poszukiwaniu jakiego¶ idea³u, lecz (...) dlatego, ¿e zwa¿ywszy na to, jak wygl±daj± nasze wrodzone instynkty oraz ¶wiat wokó³ nas, nie mog³em nie braæ pod uwagê tego rodzaju mi³o¶ci, jako rzeczy równie istotnej dla przetrwania rasy ludzkiej, co na przyk³ad technologia" [ 68 ]. Trzeba zauwa¿yæ, ¿e w oczach twórcy psychoanalizy mi³o¶æ widziana jest tutaj jako konieczno¶æ ¿yciowa, niezale¿na od naszych upodobañ czy te¿ statusu spo³ecznego. Najwiêksza zas³uga Freuda jednak polega na tym, ¿e dostrzeg³ on centraln± rolê mi³o¶ci p³ciowej.

MI£O¦Æ JAKO D¡¯ENIE DO JEDNO¦CI

Mi³o¶æ jest potwierdzeniem jedno¶ci, która ju¿ istnieje.

Zjednoczenie ró¿nicuje. Mi³o¶æ jest jedynie konkretnym wyrazem owej metafizycznej zasady [ 69 ].

Mimo, ¿e jej definicje s± bardzo ró¿ne, a postacie rozmaite, we wiêkszo¶ci charakterystyk i we wszystkich urzeczywistnieniach mi³o¶ci powtarza siê jeden zasadniczy element: d±¿enie do zjednoczenia. Jak okre¶la Dionizy Pseudo-Areopagita, mi³o¶æ jest vis unitiva et concretiva (henotké kai synkratké) [ 70 ]. „Cz³owiek, jak ka¿de inne stworzenie, jest przede wszystkim d±¿eniem do dope³niaj±cego zespolenia, zdolno¶ci± do kochania. Dawno ju¿ o tym pisa³ Platon. Bujna z³o¿ono¶æ ¿ycia intelektualnego i uczuciowego rozbija siê, wznosi i ró¿nicuje, pocz±wszy od tego w³a¶nie podstawowego porywu." [ 71 ]

Wielokrotnie zwracano ju¿ uwagê na to, ¿e mi³o¶æ zezwala naszemu Ja na przerwanie „nieci±g³o¶ci", na „wyj¶cie poza samego siebie" i na zespolenie z drug± istot±. Teihard de Chardin — powiada — jedynie mi³o¶æ zdolna jest dope³niæ istotê ludzk± jako tak± poprzez zetkniêcie jej z innymi istotami. „Ju¿ Plotyn pojmowa³ próbê po³±czenia siê kochanków jako "imitacjê" zwi±zku mistycznego, a Rank, który go cytuje, wskazuje na niezwyk³e znaczenie tego zniesienia granic oddzielaj±cych Ja od Nie-Ja". [ 72 ] Filozofia Grecka znakomicie potrafi³a uj±æ ow± bosk± moc Erosa. Platon pojmowa³ j± jako rodzaj „wiêzi, która spaja ca³o¶æ ze sob±". Chodzi o to, by totalizowaæ nie depersonalizuj±c!

Istot± szczê¶cia mi³o¶ci jest to, ¿e czujemy siê usprawiedliwieni,
¿e istniejemy.

MI£O¦Æ A SZCZʦCIE

Dla Schelera pobudzenia „popêdowe s± jakby pochodniami rzucaj±cymi blask na obiektywnie istniej±ce tre¶ci aksjologiczne (wertinhalte), które dla przedmiotów mi³o¶ci mog± siê staæ decyduj±ce". „'Rozkosz' nie powinna byæ przedmiotem intencji (intendiert seiri) i tylko jako zjawisko towarzysz±ce wyrazowi mi³o¶ci — bynajmniej jako zamiar i cel — posiada tak± g³êbiê i upajaj±c± moc, która przyczynia siê do wywo³ania uczucia prawdziwego stopienia i jedno¶ci". [ 73 ]

Mi³o¶æ ulega degradacji kiedy cz³owiek u¶wiadamia sobie, ¿e b³±dzi gdy szuka w niej szczê¶cia pod postaci± rozkoszy, jak w mi³o¶ci seksualnej. Szczê¶cie tylko towarzyszyæ mo¿e mi³o¶ci, a nie jest jej rdzeniem czy bezpo¶rednim celem, ku któremu siê zmierza. Temu stanowisku zdaje siê przeczyæ Dietrich von Hildebrand pisz±c: „Kochaj±cy budzi siê do g³êbszego ogl±du wszystkich warto¶ci i do nowej i g³êbszej z nim relacji ; w szczê¶ciu, które jest immanentne dla samego aktu mi³o¶ci, w szczê¶ciu, które daje kochanie z powodu nowego aspektu kosmosu, z powodu nowego kontaktu ze ¶wiatem warto¶ci." [ 74 ]

Mi³o¶æ jako szczê¶cie dla ¶w. Franciszka Salezego i Leibniza oznacza wspó³rado¶æ. Równie¿ dla Goethego „prawdziwe szczê¶cie polega na wspó³uczestnictwie".

Perre Teilhard de Chardin pe³ne rozwi±zanie problemu szczê¶cia, widzi w s³u¿bie ewoluuj±cemu wszech¶wiatowi na³adowanemu mi³o¶ci±, jak i w tym, aby go zarazem kochaæ — we wszystkich rzeczach, zarówno mi³ych i piêknych, jak i w przykrych i najpospolitszych. [ 75 ]

MI£O¦Æ A SENS ISTNIENIA

Sens, jako ujrzenie, nadaj±ce siê do realizacji w ¿yciu, warunkowaæ mog± jedynie normy, którymi w ¿yciu chcemy siê kierowaæ. Najlepsz± i najskuteczniejsz± zarazem z takich form jest forma mi³o¶ci. Istnienie jest tajemnic±; ono samo jednak przekracza wszelkie kategorie sensu i bezsensu. Stajemy bezradni wobec Ding on Sich, mimo ¿e do¶wiadczamy jej poprzez wolno¶æ. Niejako rzuceni w ¿ycie nie na drodze indywidualnego do¶wiadczenia, sami ods³aniamy istnienie. Dwa tylko sposoby zbli¿aj± nas do jego tajemnicy mi³o¶æ i sztuka. Wydobywanie sensu poprzez nie jest tu pierwotnie ani konstytuowane, ani odkrywane, lecz niejako postulowane. [ 76 ] Jak pisze W³adys³aw Stró¿ewski; „doskona³e dope³nienie" sens u¿ycia, które siê dokona — a w gruncie rzeczy ju¿ siê dokonuje — mimo do¶wiadczanych na co dzieñ, zupe³nie niezrozumia³ych, je¶li nie wrêcz absurdalnych kolei naszego ¿ycia. Wymaga za³o¿enia absolutnego podmiotu, który ów sens tworzy i za niego odpowiada, bêd±c dlañ równocze¶nie ostatecznym punktem odniesienia. Teilhard de Chardin nazwa³ go „Punktem Omega". Równie¿ dla Ernesta Hemingwaya, jak i dla ca³ej reszty ludzko¶ci; Mi³o¶æ jest najwy¿szym sensem istnienia.

Jakie¿ wiêc perspektywy
otwieraj± siê przed ludzko¶ci±
z prze³êczy, do której doszli¶my?

FIN

Mo¿na by bez koñca przytaczaæ teksty filozofów, piêkne poematy poetów, teologów, ¶wiêtych, pisarzy czy uczonych, które s± ¶wiadectwem uniwersalnego charakteru mi³o¶ci i ¶wiadcz± dobitnie o jej decyduj±cej roli na wszystkich poziomach organizacji ¿ycia ludzkiego.

Los mi³o¶ci splata siê zawsze z losem ludzko¶ci, a te z rzadka tylko bywa³a tak bardzo niepewna jak dzi¶, swojej istoty i swoich celów, a cz³owiekowi jeszcze nigdy dot±d nie by³o tak ciê¿ko kochaæ.

Jak widaæ wspó³czesne spo³eczeñstwo, które tylko wybiórczo traktuje Erosa oraz coraz mniej rozumie Agape, jest niezwykle dalekie od osi±gniêcia jakiej¶ powszechnej mi³o¶ci, która wynikaæ by mog³a ze wspó³pracy ich obu. W ¶wiecie, jakim dzi¶ mamy pozostaje ona najczê¶ciej w stadium utopii.

A jednak obdarzenie konkretn± mi³o¶ci± innych ludzi jest jedn± z najwa¿niejszych, najpilniejszych spraw ludzko¶ci w chwili, kiedy gatunek nasz jest w stanie wojen, dysponuje ¶rodkami b³yskawicznej samozag³ady, kiedy eksplozja demograficzna zwiêksza niebezpieczeñstwo przeludnienia, napiêæ i konfliktów, kiedy najpotê¿niejszymi pañstwami ¶wiata ¿±dz± idioci i to po kilka kadencji, kiedy ¿yj±ca w nêdzy po³owa ludzko¶ci buntuje siê przeciwko ra¿±cemu w oczy luksusowi narodów bogatych, kiedy urbanizacja, uprzemys³owienie, technologizacja ¿ycia, kapitalizm, przyspieszenie biegu historii, naruszenie tradycji i zachwianie dotychczasowych systemów warto¶ci zwiêkszaj± poczucie samotno¶ci, niepokój, rozdarcie, rozpacz i uczucie alienacji. Sytuacje komplikuje jeszcze dodatkowo fakt, ¿e cz³owiek jest obecnie bardziej ni¿ kiedykolwiek dot±d, „istot± niepewn±", szybko zmieniaj±c± siê, czêsto wystraszon± tempem tych zmian i perspektyw± rych³ego dostosowywania siê do nich, niezdoln± do uzyskania statycznej równowagi (Konrad Lorenz). Niezdoln± do okazywania uczuæ, które s± systematycznie t³umione przez wspó³czesne obyczaje, wymogi spo³eczeñstwa i odgórny nakaz niezale¿no¶ci.

To wszystko z pewno¶ci± jest jednym z podstawowych czynników kryzysu emocjonalnego m³odzie¿y krajów wysokorozwiniêtych. M³odzi ludzie coraz sceptyczniej podchodz± do mi³o¶ci, ba — przestaj± w ni± w ogóle wierzyæ, u zarodka porzucaj±c próby jej zrozumienia. Ta niewiara i brak odwagi parali¿uje ich ¿ycie. Mi³o¶æ staje siê dla nich ¶redniowiecznym idea³em, nierealnym marzeniem spe³niaj±cym siê tylko w romantycznych filmach. Wszystkim nam, kochaæ jest przez to, coraz ciê¿ej. Cz³owiek bêd±c ckliwymi, czu³ymi i szczerymi nara¿a siê na ¶mieszno¶æ i brak powagi. Okoliczno¶ci i czasy w których ¿yjemy ka¿± nam t³umiæ najg³êbsze pragnienia, wypychaæ têsknoty za prawdziwym uczuciem masow± papk± z ³atwopalnego tworzywa.

"Narkotyki s± dla nas obecnie jedynym ¶rodkiem pozwalaj±cym dostrzec mi³o¶æ (w ogólnym, mo¿e chrze¶cijañskim znaczeniu) w tej otch³ani autodestrukcji… [ 77 ] — Wypowied¼ prezentuj±ca zjawisko wysoce symptomatyczne, nie tylko dla ¶rodowiska studentów, ale w ogólno¶ci dla m³odego pokolenia. Sytuacja wcale nie ma siê ku lepszemu; — Najgorsze jest to, ¿e tak niewielu z nas jest tego ¶wiadomych. Nie widzê ¿adnego rozwi±zania. Pozostaje mi tylko nauczyæ i otoczyæ mi³o¶ci± swoich najbli¿szych, a resztê odsy³aæ do niniejszej pracy.

Tak wiêc badanie i praktykowanie mi³o¶ci s± niedostatecznie powa¿nie traktowane w spo³eczeñstwie urzeczonym technik±, konsumpcj± i produkcj±. Wykszta³cenia i ¶wiadomo¶ci spo³ecznej w tej kwestii w³a¶ciwie w ogóle nie ma, a naiwne i po macoszemu traktuj±ce swój przedmiot poradniki psychologiczne, którymi zalany jest rynek ksiêgarski nie spe³niaj± w³a¶ciwej roli; a tylko sprawiaj±, ¿e rodz± siê w czytelniku wyuczone schematy wed³ug których zaczyna mechanicznie postêpowaæ w kontaktach z p³ci± przeciwn±, co prowadzi najczê¶ciej do b³êdnych opinii i frustracji.

Mi³o¶æ nale¿y natomiast przestudiowaæ skrzêtnie i dog³êbnie, albowiem chodzi tutaj, jak wyrazi³ siê Einstein o polityce; o naukê o wiele bardziej skomplikowan± od fizyki, a ostatecznie równie¿ bardziej niezbêdn± w sytuacji w jakiej znajduje siê obecnie ludzko¶æ.

Powodzenie w tej dziedzinie zale¿y równie¿ od opowiedzenia siê ka¿dego cz³owieka za mi³o¶ci±, od przemy¶leñ i od niestrudzonego jej praktykowania. Ka¿dy wysi³ek podejmowany na drodze ku tej perspektywie mi³o¶ci ludzkiej zdeterminowany jest konieczno¶ci± pewnej wiedzy; choæby nawet w stopniu elementarnym.

„Ze wszystkich powolnych oczyszczeñ, jakie kiedy¶ czekaj± ludzko¶æ, oczyszczenie z uczuæ wy¿szych bêdzie jednym z najpowolniejszych". — Choæ uwa¿am, ¿e Nietzsche nie mia³ tutaj racji, to mo¿na by przypuszczaæ, ¿e mamy jeszcze trochê czasu, co jest gówno prawd±. Ludzie odchodz± tak szybko, ¿e mo¿e ju¿ byæ za pó¼no na to, by ich kochaæ!

„Mi³ujcie siê, wzajemnie." Mijaj± dwa tysi±ce lat od czasu, gdy s³owa te zosta³y wypowiedziane, i dzi¶ brzmi± one w naszych uszach innym d¼wiêkiem. Przykazanie to sta³o siê znacznie bardziej nagl±ce. Mówi nam ju¿ nie tylko: „Mi³ujcie siê, aby byæ doskona³ymi", ale ostrzega: „Mi³ujcie siê, w przeciwnym bowiem razie zginiecie".

Kto wyobra¿a sobie, ¿e wszystkie winogrona dojrzewaj± w tym samym czasie co poziomki,
nic nie wie o winogronach.

MI£O¦Æ TO SZTUKA

Mi³o¶æ jest sztuk±, której mo¿na siê nauczyæ. G³ównym problemem mi³o¶ci nie jest problem „obiektu", ale problem zdolno¶ci kochania. W mi³o¶ci partnerskiej sztuka owa winna polegaæ na utrwalaniu i rozwijaniu — z uwzglêdnieniem nie daj±cych siê unikn±æ przemian — pocz±tkowej mi³o¶ci, a¿ dojdzie do tego, ¿e dobra wola i wyobra¼nia obojga partnerów przezwyciê¿a monotoniê, „g³ówn± wadê monogamii". W ludzkiej mi³o¶ci naprawdê tkwi instynkt przekraczania samego siebie, który pomaga czêsto ponownie „rozwin±æ skrzyd³a" wzajemnej namiêtno¶ci, przygaszonej up³ywem czasu i przyzwyczajeñ. Kochamy prawid³owo, je¶li uczucia we wzajemnym oddzia³ywaniu na siebie, zmuszaj± nas do coraz doskonalszego opanowywania siebie, bez uszczerbku na naszej fantazji i spontaniczno¶ci. Wysi³ek intelektualny polega na unikaniu niebezpieczeñstw mi³o¶ci bez zaprzepaszczenia po drodze jej bogactw. W sztuce tej jeste¶my nieustannie zmuszani by dokonywaæ wyborów, by uczyæ siê jej ca³e ¿ycie, aby u jego schy³ku móc z czystym sumieniem powiedzieæ, ¿e wyhodowa³o siê boga we w³asnym ogródku. ¦wiadomo¶æ z³o¿ono¶ci materii w¶ród której „decyduj±ca" my¶l siê porusza pozwala j± uprawiaæ bez b³êdów i zniekszta³ceñ obecnych w mniemaniu ludzi ¿yj±cych we wspó³czesnej kulturze.

Potrzeba nam dyktatury… mi³o¶ci.

Koñcz±c pisaæ tê rozprawê chcia³oby siê krzyczeæ za Marlen± Dietrich: „Znam tylko mi³o¶æ i nic wiêcej". £atwo jest byæ geniuszem gdy ma siê 21 lat. Jeszcze trochê i trzeba siê bêdzie postaraæ. ¯ycie wszystko koryguje. Lekk± jest dzi¶ moja wielkoduszno¶æ. Jutro wi±¿± siê z ni± tylko naiwne kobiety nie mog±ce siê oprzeæ mê¿czy¼nie, którego wra¿liwo¶æ przywodzi go do ¶mieszno¶ci i do ruiny.

Ibsen by³ g³êboko w b³êdzie pisz±c, ¿e; mi³o¶æ ginie, je¶li pragnie zg³êbiæ sw± w³asn± istotê.

Mi³o¶æ jest bowiem niezwykle hojna; jej drog± przychodzi do nas wszelka m±dro¶æ i zrozumienie, które pozwala, a nawet zmusza nas, by ³echtaæ...

„Ama et quod vis fac!"
¶w. Augustyn

BIBLIOGRAFIA:

Buczyñska-Garewicz H., Uczucia i rozum w ¶wiecie warto¶ci, Wyd. PAN, Wroc³aw 1975.
Burney P., Mi³o¶æ, prze³. M. Tomicka, wyd. Siedmioróg
Gadacz T., O mi³o¶ci o nienawi¶ci, wyd. Znak, Kraków 1995
Glensk J., O mi³o¶ci wszelakiej, wyd. Croma, Wroc³aw 1995
Grabowski M., O mi³o¶ci, Antologia, wyd. U.M.K. Toruñ 1998
H. Urs von Balthasar, Wiarygodna jest tylko mi³o¶æ, WAM, Kraków 1997
Hume D., Traktat o naturze ludzkiej, t³um. Cz. Znamierowski, PWN, wyd. 2, Warszawa 1963
Miller H., Sexus, wyd. Grove Press, Ny, 1962 i 1965
Perre Teilhard de Chardin, O szczê¶ciu cierpieniu mi³o¶ci, Wyd. PAX, Warszawa 2002
Pyka M., O uczuciach, warto¶ciach i sympatii, wyd. Universitas, Kraków 1999
Scheler M., Istota i formy sympatii, t³um. A. Wêgrzycki, PWN, Warszawa 1968.
Siemianowski A., Zrozumieæ mi³o¶æ. Fenomenologia i metafizyka mi³o¶ci, Bydgoszcz 1999
Stró¿ewski W., Istnienie i sens, Kraków 1998
Tatarkiewicz W., Historia Filozofii, tom II, PWN, Warszawa 1958

1 2 

 See other sites:
Chemia mi³o¶ci
Mi³o¶æ Bli¼niego
 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy czêsto wybieraj± te¿:
Metafizyka mi³o¶ci
Chemia mi³o¶ci

 Comment on this article..   See comments (4)..   


 Footnotes:
[ 50 ] Perre Teilhard de Chardin, O szczê¶ciu cierpieniu mi³o¶ci, Wyd. PAX, Warszawa 2002, s. 92.
[ 51 ] Tam¿e, s. 81.
[ 52 ] Stanowisko przeciwne ujêciu transcendentalnemu, które g³osi, ¿e mi³o¶æ istnieje tylko wewn±trz cz³owieka, jako forma jego zmys³owo¶ci.
[ 53 ] Cyt. za: P. Burney, Mi³o¶æ, prze³. M. Tomicka, wyd. Siedmioróg, Toruñ 1998 s. 124.
[ 54 ] Cyt. za: T. Gadacz, O mi³o¶ci, o nienawi¶ci, wyd. Znak, Kraków 1995, s. 60.
[ 55 ] Cyt. za: P. Burney, Mi³o¶æ, prze³. M. Tomicka, wyd. Siedmioróg, Toruñ 1998, s. 35.
[ 56 ] Antoni Siemianowski, Zrozumieæ mi³o¶æ. Fenomenologia i metafizyka mi³o¶ci, Bydgoszcz 1999, s. 178.
[ 57 ] P. Burney, Mi³o¶æ, prze³. M. Tomicka, wyd. Siedmioróg, s. 114.
[ 58 ] "W oczach zamglonych rozkosz± szukamy widoku duszy, która ginie we mgle..."
[ 59 ] Cyt. za: P. Burney, Mi³o¶æ, prze³. M. Tomicka, wyd. Siedmioróg, Toruñ 1998, s. 94.
[ 60 ] ¶w. Jan
[ 61 ] Perre Teilhard de Chardin, O szczê¶ciu cierpieniu mi³o¶ci, Wyd. PAX, Warszawa 2002, s. 90.
[ 62 ] Eros i Agape (...) Aubier — Montaigne, 1994 (3 vol.)
[ 63 ] Cyt. za: P. Burney, Mi³o¶æ, prze³. M. Tomicka, wyd. Siedmioróg, s. 129
[ 64 ] Freud powiedzia³ zreszt± pewnego dnia do Ludwiga Biswangera: „Duch to wszystko… Ludzko¶æ zawsze wiedzia³a, ze ma w sobie ducha, moim zadaniem jest pokazaæ jej, ¿e tkwi± w niej popêdy". — cyt. za Tam¿e, s. 138
[ 65 ] cyt. za: P. Burney, Mi³o¶æ, prze³. M. Tomicka, wyd. Siedmioróg, s. 116
[ 66 ] Tam¿e, s. 117.
[ 67 ] Tam¿e, s. 118.
[ 68 ] List z 1926 roku, cytowany przez A. Plé, Freud et la morale, 1965.
[ 69 ] Perre Teilhard de Chardin, O szczê¶ciu cierpieniu mi³o¶ci, Wyd. PAX, Warszawa 2002, s. 101.
[ 70 ] O imionach Bo¿ych 15. 180.
[ 71 ] cyt. za: P. Burney, Mi³o¶æ, prze³. M. Tomicka, wyd. Siedmioróg, s. 114.
[ 72 ] tam¿e, s. 105.
[ 73 ] H. Urs von Balthasar, Wiarygodna jest tylko mi³o¶æ, WAM, Kraków 1997, s. 61.
[ 74 ] O mi³o¶ci, Antologia, red. Marian Grabowski, Wyd. U.M.K. Toruñ 1998, s. 175.
[ 75 ] Perre Teilhard de Chardin, O szczê¶ciu cierpieniu mi³o¶ci, Wyd. PAX, Warszawa 2002, s. 26.
[ 76 ] W³adys³aw Stró¿ewski, Istnienie i sens, Kraków 1998
[ 77 ] Odpowied¼ studenta na ankietê: Journal de l'Association médicale américaine.

« Various topics   (Published: 13-01-2005 Last change: 30-01-2011)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Rafa³ Wo³owczyk
Redaktor naczelny pisma filozoficzno-literackiego DICTUM, prezes Ko³a Naukowego M³odych Filozofów, student Filozofii UMCS

 Number of texts in service: 6  Show other texts of this author
 Newest author's article: Martina Heideggera my¶lenie poezji
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 3884 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)