|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Filozofia człowieka integralnego [1] Author of this text: Marcin Sieńko
Wstęp
Człowiek jest i powinien być centralnym problemem filozofii. W swej istocie
jest ona zawsze, niezależnie od tego jakie formy przybiera, refleksją nad
trwaniem, prowadzoną z punktu widzenia człowieka. Nie może być inaczej.
Wszelkie próby osiągnięcia absolutnego, obiektywnego spojrzenia na świat są
tylko metodologicznym narzędziem. Nie powinno zatem dziwić to, że człowiek
był zawsze — w sposób jawny lub ukryty, pośredni lub bezpośredni -- głównym
przedmiotem badań filozoficznych. Temu przekonaniu dał wyraz Immanuel Kant
twierdząc, że wszystkie najważniejsze pytania filozoficzne, tak naprawdę
sprowadzają się do jednego i tylko jednego: Czym jest człowiek? A jednak prowadzone od z górą dwóch tysięcy lat rozważania
filozoficzne dotyczące człowieka wciąż nie zaowocowały żadną wiążącą,
powszechnie uznawaną teorią. Kondycja człowieka nadal jest równie
tajemnicza, jak przed wiekami. Nie znaczy to oczywiście, że czas ten został
zmarnowany. Dorobek antropologicznych rozważań jest nader bogaty — stworzono
wiele kategorii, kryteriów i teorii pozwalających opisać człowieka. Wydaje
się jednak, że tradycyjne filozoficzne rozważania o człowieku tracą powoli
rację bytu. Filozofia schodzi na drugi plan, a obrazu człowieka oczekuje się
raczej od nauk przyrodniczych. To wszakże naukowy obraz świata jest obecnie
jednym z najbardziej wpływowych światopoglądów. Ale odpowiedzialność za
zmniejszanie się roli antropologii filozoficznej ponoszą też sami
filozofowie.
Już starożytni filozofowie ułożyli fundamenty dla
wszelkich rozważań o człowieku. To oni wprowadzili pierwsze kategorie. Cała
późniejsza filozofia człowieka była budowaniem gmachu, na tych niezmiennych
podstawach. Późniejsze spory toczono już tylko na gruncie wyznaczonym przez
starożytnych, w przestrzeni dyskursu przez nich zarysowanej. Ich wstępne
postulaty rozwinięto, obudowano w dodatkowe twierdzenia, zbudowano teorie,
pozornie różniące się od wizji pierwszych filozofów. Jednak w swej najgłębszej
warstwie rozważania o człowieku pozostają uwięzione w tych samych pojęciach i algorytmach rozumowania. Tym samym filozoficzna refleksja o człowieku powoli
staje się jałowa i schematyczna.
Celem tego tekstu nie jest walka z taką tradycją
filozofowania o człowieku. Chciałbym jednak wskazać na niektóre ograniczenia
tej tradycji myślenia, by następnie zaproponować inną drogę. Bo refleksja o człowieku jest wciąż niezbędna, a w obecnych czasach -- gdy stare wizje człowieka
tracą ważność, i nie ma ich czym zastąpić -- potrzeba ta jest szczególnie
wyraźna. Musi to być jednak filozofia człowieka nieco inna, od
dotychczasowej, wolna od jej ograniczeń, ale zarazem wolna od słabości
zdroworozsądkowych czy naukowych obrazów świata. One bowiem pozostając nieświadomymi
własnych źródeł i założeń, w sposób nieunikniony popadają w schematy,
niewidoczne, a więc tym bardziej niebezpieczne.
Bardzo wyrazistym przykładem takiego kategorialnego
schematu jest podział na duszę i ciało. Musimy przyjrzeć mu się nieco bliżej,
by jasnym się stało, jak głęboki jest wpływ podejmowanych przed wiekami pojęciowych
decyzji na całą współczesną -- tak filozoficzną, jak i naukową -- wizję
człowieka. Dzięki temu wyraźniejsza stanie się konieczność znalezienia
alternatywnej drogi, a zarazem możliwe będzie choćby przybliżone wytyczenie
kierunku.
Między ciałem i duszą
Gdy człowiek współczesny myśli o sobie, podział na ciało i duszę wydaje się czymś niemal oczywistym. Czasem zmieniają się nazwy czy
metafory, przy użyciu których opisujemy te dwa aspekty człowieka — zamiast o duszy, mówi się o świadomości, jaźni czy oprogramowaniu; ciało przyrównuje
się do sprzętu czy biologicznej podstawy. Ale ów podział -- w tej lub innej
formie -- obecny jest w większości teorii człowieka. Przy tym analizując
potoczny język, można wywnioskować, że człowiek jest raczej duszą, niż
ciałem. Tak banalne stwierdzenia, jak np. To jest moja dłoń, kryją
wszak w sobie założenie, że Ja jestem czymś co posiada dłoń, nie
jest zaś tą dłonią. Podobnie --- To jest moje ciało -- zatem ciało
nie jest mną, ja -- czymkolwiek jestem -- tylko je posiadam. To
cielesno-duchowe rozdwojenie tkwi bardzo głęboko w naszym sposobie myślenia,
choć często nie uświadamiamy sobie tego. Zaiste trudno jest dostrzec ten
schemat pojęciowy, którego obecność w naszej kulturze jest tak oczywista,
jak obecność powietrza wokół nas. Ten podział kategorialny miał przecież
mnóstwo czasu by się w naszej filozofii i nauce zadomowić. Jego korzenie
odnaleźć można w bardzo odległych czasach. Już w greckiej mitologii pojawiły
się pojęcia psyche i soma. Jednak nie możemy ich jeszcze do końca
identyfikować ze współczesnym rozumieniem słów dusza i ciało. Soma była
bowiem martwym ciałem, tym co pozostaje po nas, gdy umieramy, natomiast psyche
była ledwie cieniem człowieka, trwającym w świecie umarłych. Jednak pojęcia
te szybko zmieniły swój kształt. Bliskie współczesnemu ich rozumienie
odnajdujemy jasno wyłożone już u Platona.
Według platońskiej koncepcji człowieka, żyjąc w świecie
zmysłowym, jesteśmy połączeniem duszy i ciała. Przy tym nie wolno zapominać,
że znany nam świat zmysłowy jest tylko iluzją, z którą poprzez zmysły
łączy nas ciało. Dopiero odrywając się od ciała możemy zatem wyzwolić się z postrzegania zmysłowego, co pozwoliłoby nam poznać świat prawdziwych bytów
-- idei. Łatwo zauważyć, że już dla Platona człowiek jest raczej duszą,
niż ciałem czy połączeniem duszy i ciała. Ciało jest tylko więzieniem, w którym dusza ludzka utknęła i w którym będzie tkwić do czasu, gdy wyrwie
się ze zniewolenia i odnajdzie powrotną drogę do świata idei. Platon mówił
metaforami, lecz historia uczy, że były to metafory nadzwyczaj sugestywne.
Arystoteles nie miał zbyt wiele sympatii dla
wyrozumowanych przez Platona metafor. Wierzył bardziej doświadczeniu, niż
rozumowi, i nie mógł zgodzić się na istnienie świata idei. Tę koncepcję
po prostu odrzucił, lecz nie zdołał zrobić tego samego z platońską wizją
człowieka. Wbrew Platonowi próbował wprawdzie uniknąć zdecydowanego
przeciwstawienia tych dwóch elementów, ale -- jak zobaczymy -- nie do końca.
Powie bowiem Arystoteles, że dusza jest tym co daje ciału życie. Sięgając
do terminologii Metafizyki można powiedzieć, że dusza jest formą ciała, a zarazem i jego aktem. A zatem, na gruncie arystotelesowskiej filozofii
pierwszej, dusza nie może istnieć bez ciała, tak jak żadna forma nie może
istnieć bez materii. Zatem człowiek jest człowiekiem nie jako dusza, lecz wyłącznie
jako połączenie tych dwóch elementów. Zauważmy, że Arystoteles spiera się
ze swym mistrzem o ważność poszczególnych elementów, lecz nie podważa
zasadności samego rozróżnienia. Wszak Arystoteles nie mógł po prostu
zignorować twierdzeń Platona -- zwłaszcza, jeśli chciał zachować część
jego filozoficznych osiągnięć. Musiał zatem wejść w platońską przestrzeń
dyskursu i dopiero tam szukać sposobu uniknięcia substancjalnego rozdarcia człowieka.
Jak widzieliśmy, jego sukces był zaledwie połowiczny. Tak oto Platon i Arystoteles zbudowali fundamenty przyszłej filozofii -- także filozofii człowieka.
Ich przemożny wpływ dostrzeżemy z łatwością, gdy tylko przyjrzymy się
schyłkowi starożytności i trzem potężnym ideologiom toczącym wówczas walkę:
neoplatonizmowi, manicheizmowi i chrześcijaństwu.
Plotyn nauczał, że świat wyemanował z najwyższej idei — Jedni. Tak jak od słońca promieniuje światło i ciepło, tak od Jedni
promieniuje byt. Im dalej od słońca, tym mniej światła i ciepła, tym
bardziej są one rozproszone. I podobnie — im dalej od Jedni, tym byt mniej
doskonały. Dusze są bliżej jedni, niż materia, zatem ciało jest mniej
doskonałe od duszy. Ciało ściąga duszę w dół, oddalając ją od źródła
istnienia. Plotyn powtarza tu naukę platońską, choć posługując się innymi
metaforami. Niby człowiek jest połączeniem ciała i duszy, jednakże ciało
jest mniej doskonałe, zatem człowiek powinien być przede wszystkim duszą.
Tak może znaleźć zbawienie.
Podobnie sprawa przedstawia się w manicheizmie. Świat
powstał jako wynik wojny dwóch bogów -- dobrego i złego. Dobry stworzył światło,
zły stworzył pułapkę na światło -- materię. Człowiek jest dobrą iskierką
światła uwięzioną w złym ciele. Co za tym idzie, życie trzeba oczywiście
podporządkować potrzebom duszy, całkowicie odrzucając ciało. Ten sposób myślenia
zachowała cała tradycja gnostycka.
Najbardziej wyważone stanowisko w sprawie podziału ciała i duszy przyjmuje wczesne chrześcijaństwo. Aureliusz Augustyn zdecydowanie
podkreśla, że człowiek jest połączeniem ciała i duszy. Tak musi żyć i tak też zostanie zbawiony. W raju nie będą trwać dusze, lecz ludzie z krwi i kości. Ciało jest wprawdzie niedoskonałe, lecz zdecydowanie nie jest złe --
zostało przecież stworzone przez dobrego Boga.
Nie ma tu wprawdzietak zdecydowanego odrzucenia ciała,
jak w obu wspomnianych wcześniej ideologiach. Naszą uwagę zwrócić
jednak musimy nie na to, co różni te ideologie, lecz na to, co je łączy. A wspólne jest im dokonywanie kategorialnego i substancjalnego podziału człowieka
na ciało i duszę. Właściwie pod koniec starożytności dyskusja toczy się
już tylko o szczegóły, bowiem ogólne założenia są już ustalone. Tak było
też w całym zdominowanym przez chrześcijaństwo Średniowieczu, ale i w erze
nowożytnej, gdy do głosu doszła nauka.
Zatrzymajmy się na chwilę przy postaci Kartezjusza, który
wprowadził do filozoficznych rozważań o człowieku znaczące zmianę. W jego
teoriach metafizyczny charakter podziału na duszę i ciało wychodzi na
pierwszy plan. Byty myślące i byty rozciągłe zostają sobie przeciwstawione w bardzo wyrazisty sposób. Te pierwsze myślą, ale nie zajmują miejsca w przestrzeni. Te drugie rozciągają się w przestrzeni, ale nie myślą. Takie
postawienie sprawy uwyraźnia trudność, określaną później jako problem
psychofizyczny. Skoro człowiek jest połączeniem duszy i ciała, w jaki sposób
to połączenie się odbywa? Dusza nie może dotknąć ciała — jak zatem może
skłonić je, by zachowywało się w określony sposób? Ciało nie może dotknąć
duszy, jak zatem może przekazywać jej wrażenia? W jaki właściwie sposób
dusze i ciała są ze sobą połączone?
Kartezjusz nie zdołał podać jasnej i wyraźnej
odpowiedzi na to pytanie. Wskazywał na wyjątkową właściwość szyszynki, w której ciało jest na tyle delikatne, by odczuć poruszenia myśli. Nie
jest to jednak zadowalająca odpowiedź, czego nie omieszkali wytknąć
Kartezjuszowi jego następcy. Jednak żaden z nich nie zdołał podać wyjaśnienia,
która pozwoliła by zachować kartezjański dualizm, unikając problemu
psychofizycznego. Nowożytne próby złamania tej aporii -- takie jak idealizm
Berkeleya, materializm La Mettriego, czy panteizm Spinozy -- były w istocie
odrzuceniem metafizycznego dualizmu. Materializm zaprzeczał istnieniu duszy,
idealizm -- ciał, zaś panteizm odrzucał ontologiczną odrębność obu tych
elementów. Ostatecznie Kant dowiódł, że problem ten w istocie jest nierozwiązywalny
na płaszczyźnie metafizycznej. Skoro człowiek, jako pewien noumen, nie jest
poznawalny, ograniczyć się musimy do badania go wyłącznie jako fenomenu. Tu
dualizm psychofizyczny traci swój metafizyczny charakter, sprowadzając się wyłącznie
do pewnego pojęciowego opisu.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 13-03-2005 )
Marcin SieńkoFilozof - z wykształcenia, zawodu i zamiłowania. Z wykształcenia - doktor filozofii. Z zawodu - asystent w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Zielonogórskiego (Zakład Estetyki i Filozofii Kultury). Specjalizuje się w filozofii kultury, w szczególności w problematyce technologii oraz teorii człowieka. Autor książki Człowiek w pajęczynie. Internet jako zjawisko kulturowe (Wrocław 2002). Private site
Number of translations: 1 Show translations of this author | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4002 |
|