|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
O prawach pojemników na płody Author of this text: Anna Słota
Kilka
dni temu Gazeta doniosła o śmierci kobiety, której nikt nie chciał leczyć, bo była w ciąży, a ewentualne leczenie mogło skutkować poronieniem. W efekcie nie ma ani matki,
ani dziecka. A ja muszę powtórzyć pytanie, które zadałam półtora
roku temu: O co chodzi? Bo minęło już tyle czasu, a ja wcale nie jestem mądrzejsza.
To co zostało wtedy napisane nie znalazło rozwiązania, uległo jedynie pogłębieniu.
Okazuje
się, bowiem, że w imię ochrony życia od poczęcia, pozbawia się prawa do życia
połowę ludności naszego kraju, sprowadzając ją do roli pojemnika na płód.
Może to przesada z połową, ale na pewno dotyczy to kobiet w wieku rozrodczym.
Jaka
nauka idzie z tego przypadku? Otóż, jeśli nawet chcesz mieć dziecko, podjęłaś
się świadomie trudu ciąży, nie myślałaś nawet przez chwilę o aborcji, to
jeśli w trakcie ciąży się rozchorujesz, nikt nie będzie ratował twojego życia.
Sumienie lekarza nie pozwoli mu na przeprowadzenie koniecznych dla ratowania
twojego życia badań. Do ogółu powodów spadku dzietności polskich kobiet
dochodzi jeszcze jeden: one się boją o swoje życie, ja się boję, tym
bardziej, że mam już jedno dziecko, które chcę wychować, bo jak się
przekonuję codziennie, nikt z mojej rodziny nie jest w stanie zrobić tego tak
dobrze jak ja.
Ciąża,
poród i macierzyństwo to spory koszt dla kobiety, do tych kosztów należy także
coraz realniejsza możliwość utraty życia. Niewiele z nas chce zostać
katolicką świętą, większość woli żyć, dla tych własnych dzieci, które
już chodzą po świecie, no i dla siebie. Że egoistyczne? Jak to? Przecież życie
ma największą wartość. Twoje, moje. Dlaczego zatem, życie płodu jest więcej
warte od życia jego nosicielki? Może dlatego, że pomimo uregulowań prawnych
dopuszczających aborcję w sytuacji zagrożenia zdrowia matki, w umysłach
lekarzy zagnieździł się wzorzec myślowy określający aborcję w każdej
sytuacji jako całkowicie niemoralną. Jest to myśl tak silna, że zaniechanie
leczenia kobiety i w wyniku tego jej śmierć jest tylko „wypadkiem przy
pracy" lekarza. Albo, to jeszcze jedna możliwość, lekarze boją się leczyć
kobietę w ciąży, aby w razie utraty ciąży nie zostać posądzonym przez
„obrońców życia" o celowe jej usunięcie? Taki właśnie jest efekt działania
restrykcyjnej ustawy, ludzie nie mają praw, prawa mają płody. Prawa płodów
wykorzystywane są przez różnych ludzi do realizacji swoich, niemających z prawem do życia wiele wspólnego celów. Tak czy inaczej mamy do czynienia z terrorem „życia" w wyniku, którego wiele kobiet życie traci. Znakomicie
podsumowuje to na forum Gazety pewien Internauta, mówiąc: Będziemy bronić
prawa do życia bez względu na ilość ofiar! Podobno istnieją kliniki
ginekologiczno-położnicze w Stanach Zjednoczonych, gdzie motto ich działania
brzmi: „W przypadku zagrożenia życia matki i dziecka, ratujemy przede
wszystkim dziecko". W naszych szpitalach takie słowa nie są jeszcze
wypisywane na ścianach frontowych, ale i bez tego rządzą etyką lekarską.
Dlatego
boję się coraz bardziej i nie jest to strach pozbawiony podstaw. Boję się
zdecydować na kolejne dziecko, boję się własnego strachu w przypadku, gdy
jednak się zdecyduję i tego, co mój strach zrobi z psychiką tego właśnie
dziecka w okresie prenatalnym i całą moją rodziną. Bo w przypadku ciąży
stanę się tylko pojemnikiem, zniszczenie tego pojemnika będzie bez znaczenia,
bo myśli i uczucia pojemników liczyć się nie mogą, w przypadku pojemnika
trudno mówić o prawach człowieka. Co z tego, że dziecko może nigdy swojej
matki nie poznać, to nawet lepiej — człowiek nieszczęśliwy jest bardziej
podatny na manipulację, łatwiej sterowalny.
Trudno
jest współczesnemu, myślącemu człowiekowi jednoznacznie określić, co jest
dobre, a co już dobre nie jest. Im więcej się wie na dany temat, tym trudniej
przychodzi określenie moralnej wagi tego zjawiska. Podobnie jest z aborcją.
Mogłabym powiedzieć, że podziwiam ludzi, którzy bez zająknięcia potrafią
ocenić: aborcja jest morderstwem, bo ja tak nie potrafię. Ale nie
podziwiam takich ludzi, jestem raczej rozczarowana płytkością ich przemyśleń,
bo wyrażając swój pogląd nie biorą pod uwagę tego, że odbierając
kobiecie prawo do aborcji często mordują ją samą, w sposób powolny i bardzo
wyrafinowany. Gdy tak się sprawy mają, trąci hipokryzją oburzenie środowisk
obrońców życia przeciwko ustawowym zmianom dopuszczającym eutanazję w przypadku osób nieuleczalnie chorych na ich prośbę.
W tej
sytuacji jedyną możliwość, jaką powinni mieć ludzie, których sprawa nie
dotyczy bezpośrednio jest zawieszenie swojego sądu. Tego wymaga elementarna
uczciwość. Trzeba być uczciwym przede wszystkim wobec samego siebie. Pozwolić
zainteresowanym podejmować decyzję we własnej sprawie, bo to oni ponoszą
wszelkie tego konsekwencje. Ktoś powie, że w przypadku aborcji należy też
brać pod uwagę interes dziecka. Ale kto ma decydować, jaki jest ten interes,
skoro dziecko nie może się w tej sprawie osobiście wypowiedzieć. Bezduszne
ustawy?
Preambuła
ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności
przerywania ciąży z 1993 roku ma zapis o życiu będącym fundamentalnym
dobrem człowieka. Czy przypadki takie, jak opisywany przez Gazetę mają nam
powiedzieć, że kobieta ciężarna nie jest człowiekiem? Jej człowieczeństwo
na czas trwania ciąży zostaje zawieszone? A przecież ustawa w swoich zapisach
gwarantuje także kobiecie szczególną ochronę, dlaczego ta ochrona jest
realizowana tylko na papierze, czyli wcale?
Jedyne, co przynosi funkcjonująca ustawa, mająca chronić
życie jest strach i śmierć żyjących i czujących kobiet. Szacunek dla życia
nienarodzonych jest realizowany kosztem życia kobiet. Dlatego ciągle za mało mówi się o tym. Bo takie przypadki nie są odosobnione, a o ich zajściu dowiadujemy się za późno.
« (Published: 04-05-2005 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4117 |
|