|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Society »
Klub dobroczyńców Author of this text: Witold Filipowicz
Człowiek
na ogół wie, czego chce i co jest dla niego dobre. Zdarza się, że czasem to
dobre niekoniecznie jest dobre, ale za to niezbędne. Coś jakby na zasadzie
mniejszego zła. Tak czy inaczej niektórzy przejawiają dziwną fanaberię, by
samemu decydować o swoim losie. Na szczęście strzegą zachowania porządku
tego świata strażnicy dobra wspólnego, eliminując takie nienaturalne dążenia,
szkodliwe zachowania. Dbają nie tylko o dobro wspólne. Wiedzą też, kiedy i jak zawrócić błądzącego z pokrętnych ścieżek fanaberii decydowania o własnym
życiu.
Aspekt
ten musiał umknąć uwadze reprezentantom dobra wspólnego, gdy uchwalali ustawę o służbie cywilnej. Nieopatrznie pozostawili przepis art. 5 — Każdy
obywatel ma prawo do informacji o wolnych stanowiskach pracy w służbie
cywilnej, a nabór do służby cywilnej jest otwarty i konkurencyjny -
bez żadnego wyjaśnienia tego przepisu. Dziura po prostu.
Różni
szkodnicy, wbrew samym sobie, ale i wbrew dobru wspólnemu, notorycznie usiłują
wykorzystywać tę lukę. Zupełnie bez sensu odczytują tę regulację tak, że
zespoły dobroczyńców, zwane komisjami kwalifikacyjnymi, mają obowiązek
dokonywania selekcji nadesłanych ofert na podstawie ich treści. To skutki
dziurawego prawa. Ale od czegóż dobroczyńcy-łaskawcy. Co ustawodawca
przegapił, urzędnik uzupełni. Dla dobra wspólnego, a i dla dobra samego
szkodnika.
Przeglądając
jego aplikację, z której wynikają np. kwalifikacje wielokrotnie przewyższające
wymogi, a często i kwalifikacje członków komisji, zabierają się oni zaraz
do interpretowania tego ułomnego art. 5. Dokonując tytanicznej ekwilibrystyki
intelektualnej. Nie pomijając też wątków z obszaru metafizyki. Przykład
takiego naboru, opisany niegdyś w jednym z artykułów [ 1 ]
uświadamia, jak skomplikowane i trudne zadania stawia się przed takimi
komisjami.
Prosto,
wręcz prymitywnie rozumujący szkodnik nie posiada się ze zdumienia, dlaczegóż
to jego aplikacja, świadcząca o wysokich kwalifikacjach, zostaje pominięta w ogóle. Za to spośród kilkudziesięciu innych wybrana zostaje ta, która z wymogami zamieszczonymi w ogłoszeniu wykazuje związek śladowy zaledwie.
Dopiero odpowiedzi na nierozsądne pytania wyjaśniają tę zagadkę przyrodniczą.
Otóż prawo należy umieć czytać, to po pierwsze. Zaś po drugie samo
czytanie nic jeszcze nie znaczy, bowiem podstawą rozstrzygnięć jest dopiero
przeprowadzenie skomplikowanego procesu myślowego. Mianowicie, należy ustalić
właściwe znaczenie przepisu. Cóż on w istocie naprawdę oznacza.
Takie
echo szkolnictwa podstawowego przy omawianiu wierszy. Z nieśmiertelnym zadaniem
domowym: „Co też autor miał na myśli?".
W
tym konkretnym przypadku okazało się, że autor miał na myśli dobro samego
szkodnika-awanturnika. Bowiem z wyjaśnień szefa jednej instytucji wynika,
m.in., coś takiego: "(...) W Pańskim przypadku Komisja mogła dojść
do wniosku, że Pańskie kwalifikacje predysponują Pana do zajmowania wyższych
stanowisk, aniżeli o typowo pomocniczym charakterze."(...)." [ 2 ] I
wszystko staje się jasne. Dbamy o twoje dobro zbłąkana duszyczko.
Trochę
to jakby kolidowało z zasadą reguły wnioskowania argumentum a maiori ad minus
[ 3 ], w sensie: „Komu można więcej, temu tym bardziej wolno jest mniej". Ale to
tylko czepianie się nieistotnych szczegółów.
Dobroczyńcy-łaskawcy
wiedzą lepiej, co dla kogo jest dobre. Buntowanie się przeciw tak żelaznej
logice zdaje się być szczytem nierozsądku. Zwłaszcza, że ów nurt procesów
myślowych w kręgach dobroczyńców zyskał, zdaje się, status reguły.
Szeroko zresztą uzasadnianej.
W
kwietniu 2004 roku, w Fundacji Batorego, odbyła się dyskusja wokół Raportu
„Służba cywilna III RP: zapomniany obszar". Z przyczyn tajemniczych w
zapisie tej dyskusji
zabrakło wypowiedzi jednego z uczestników debaty. Bardzo interesującej
wypowiedzi, więc dziw, że pozbawiono ogół społeczeństwa jej poznania. Jakiś
inny nierozsądny, też szkodnik niewątpliwie, mógłby wpaść na pomysł
cudaczny napisania rozprawki na podstawie tych treści.
Ponieważ
fragment dotyczy dokładnie tego zdarzenia, o którym wyżej, warto ów światły
kawałek zacytować: "(...) Nie zgadzam się z panem, w bardzo wielu
przypadkach uważam, że sytuacje, które pan opisał, wybrał pan ekstremalne.
Absolutnie się nie pogodzę ze stwierdzeniem, że jeżeli bym prowadziła
rekrutację na stanowisku i miała do wyboru osobę o świetnych kwalifikacjach i osobę o bardzo dobrych kwalifikacjach na stanowisko referendarza, to ja w ogóle
zwrócę uwagą na cv człowieka, który ma kwalifikacje tysiąc razy przewyższające
te, które są mi potrzebne na stanowisko referendarza. To ten przykład osoby,
która później startowała na stanowisko dyrektora departamentu. Wiem, że ktoś
kto się zatrudni na tym stanowisku będzie tak sfrustrowany i będzie czuł się
tak poniżony za tydzień wykonywaniem czynności takich, które miałam
przewidziane dla referendarza, że to nie byłby żaden pracownik. W ogóle bym
nie traciła czasu na zatrudnianie tego człowieka wiedząc, że następną
rekrutację będę ogłaszała, czekała półtora miesiąca, prowadziła cały
nabór. To dlatego ten ktoś, kto prowadził tą selekcję w ogóle od razu odłożył
na bok kwestionariusze osób, których kwalifikacje i doświadczenie zawodowe
zupełnie przekraczały to, co jest wymagane na stanowisko tego
referendarza.(...)". [ 4 ]
Tu
już nie można mieć żadnych wątpliwości o właściwym rzeczy rozumieniu.
Nie tylko względy dobra szkodnika brane są pod uwagę. Również dobro urzędnika-łaskawcy, a i urzędu takoż. Nie mówiąc już w ogóle o dobru wspólnym, znaczy, państwie.
Rozsądek, racjonalność wywodu nie pozostawiają wątpliwości, co do bezbrzeżnych
obszarów humanizmu, wrażliwości i inteligencji. Niezwykły konglomerat
psychologii, socjologii, teorii organizacji i zarządzania wraz z rozumieniem
systemu demokratycznego państwa prawnego. Państwa, w którym obywatel, od
jakiegoś czasu, tak mniej więcej od lat piętnastu, bywa podmiotem.
Bywa,
bo czasem trzeba mu o tym przypominać poprzez ingerencję w jego osobowość.
Dla jego dobra i dobra wspólnego.
Nurt
myślenia „co autor miał na myśli" nie zawsze prowadzi w tym samym
kierunku. Zdarza się, że bywa całkiem odwrotnie. W ramach tych samych zdarzeń
odczytywanie intencji, w związku z ochroną danych osobowych, zmierza w stronę
przeciwną. Pytania o kwalifikacje kandydatów, wybranych w takich jasełkach,
najczęściej pozostają bez odpowiedzi. Jeśli jednak trafi się wyjątkowo
namolny szkodnik-awanturnik, wówczas następuje mobilizacja całego zestawu
argumentacji. Odwrotnych od powyższych. Wszystko zaś zmierza znów do ochrony
dóbr niezbywalnych, a jakże, prawa do prywatności.
Nic
to, że wybrany i zatrudniony, już jako funkcjonariusz publiczny, nie korzysta z ochrony informacji o jego kwalifikacjach. Ten przepis też należy umieć
czytać i dokonywać wykładni znaczenia. Prawo do prywatności dobrem nadrzędnym.
Nikt i nic nie może ingerować w prywatność innego człowieka.
Tako
rzecze urzędnik, dobroczyńca-łaskawca.
Wkraczając
przy tym z butami, bezceremonialnie, w psychikę człowieka, dokonując za niego
wyboru. Wyznaczając mu, mocą swojego stanowiska, mocą urzędu, miejsce właściwe
dla kandydata o nazbyt wysokich kwalifikacjach.. Na marginesie.
Dla
jego dobra, dla dobra wspólnego.
Footnotes: [ 1 ] "Paragrafy i kaptury" — tekst na wielu stronach serwisów
publicystyki niezależnej oraz publikowany w wersji drukowanej (Magazyn
Obywatel, Nr 3/2004), teraz będący podstawą wniesienia przeciw autorowi
aktu oskarżenia przez jednego z bohaterów tam opisanych. [ 2 ] Pismo Głównego
Inspektora Transportu Drogowego — BKS-110-15/04, z 14 kwietnia 2004 r. [ 3 ] Wnioskowanie z większego
na mniejsze. [ 4 ] Wobec zaniechania przez
Fundację Batorego zamieszczenia tej wypowiedzi w zapisie debaty z 16
kwietnia 2004 r., pominięte tu zostało precyzyjne wskazanie jej autora,
niemniej zachowana jest oryginalna treść. « (Published: 05-05-2005 )
Witold FilipowiczAbsolwent Uniwersytetu Warszawskiego, magister administracji, studium podyplomowe integracji europejskiej. Wieloletni pracownik administracji rządowej szczebla centralnego, w tym na stanowiskach kierowniczych, specjalista z zakresu zamówień publicznych i funkcjonowania administracji. Autor szeregu publikacji, m.in. w "Dziś", Komentarze", "Forum Akademickie", "Obywatel" oraz na wielu serwisach internetowych publicystyki niezależnej, autor raportu "Służba cywilna III RP: zapomniany obszar", prezentowanego i opublikowanego na stronach Fundacji Batorego w Programie Przeciw Korupcji. Number of texts in service: 21 Show other texts of this author Newest author's article: Przekrzywiona opaska Temidy | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4120 |
|