The RationalistSkip to content


We have registered
204.468.286 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Various topics » Sensations and scandals

Gdzie się podziały miliony Solidarności? [2]
Author of this text:

W ciągu całego tekstu pomijam kolejne operacje przerzutu pieniędzy, ponieważ byłoby to zbyt nudne. Na przykład we wspomnianych operacjach sprzedaży broni dla Iranu system działał następująco: irański bank Melli wystawiał list kredytowy (akredytywę) i prosił departament transferów zagranicznych National Westminster Bank w Londynie o gwarancję. Gwarancję tę składali kontrahenci w jednym z zachodnioeuropejskich banków, gdzie pozostawała do dnia wypłaty, a następnie pieniądze były przesyłane do konkretnego kraju bloku wschodniego. W wypadku Polski do Pragi czeskiej. Pieniądze za pośrednictwem Credit Suisse w Zurychu wpływają do banków w Pradze. Następnie są przekazywane do banku centralnego Polski — za każdym razem, gdy przyjdzie potwierdzenie, że broń jest gotowa do wysyłki do Izraela. Izrael zajmuje się tranzytem broni do Iranu. Zaś dostępność wypłaty z banku w Pradze gwarantuje ZSRR.

Jak widać z tych dość wyrywkowych informacji, operacje bankowe są tak skomplikowane, zaś z reguły, między płatnikiem a odbiorcą jest kilka lub kilkanaście pośredników (banków) usytuowanych w różnych państwach mających różne szczegółowe postanowienia w ich wewnętrznym prawie bankowym (nie kolidujących oczywiście z międzynarodowym prawem, ale jednak obowiązujące na terenie tych państw).

No a co z tą Czarną Kasą i tymi dwustu, lub trzystu dwudziestoma milionami dolarów dla Solidarności które znikły?

Czarna Kasa i perfekcyjny szantaż

Na wstępie kilka niezależnych informacji.

Obóz Socjalistyczny, jak każda dyktatura, miał dobre służby wywiadowcze, ale fakt istnienia dobrych, skutecznych służb wywiadowczych w KAŻDYM kraju tego obozu i koncentrowanie zdobytych informacji w Moskwie stwarzało niezwykle skuteczną strukturę informacyjną o fantastycznej możliwości eliminacji informacji fałszywych. Eliminacja informacji fałszywych jest bardzo ważna w każdej pracy wywiadowczej.

Breżniew zezwolił na emigrację z ZSRR obywateli narodowości żydowskiej. W tym państwie kilkakrotnie były realizowane akcje antysemickie przez najwyższe władze państwowe. Z tego powodu nikt nie deklarował narodowości żydowskiej. Dlatego z ZSRR wyjeżdżali nie tyle Żydzi, lecz ci, którzy potrafili udowodnić swoje żydowskie pochodzenie w tym mnóstwo „błatnych" czyli ludzi o kryminalnej przyszłości. Takie były początki mafii rosyjskiej naprzód w Izraelu a następnie w Polsce i USA.

Pierwsze doniesienia o tym, że komuniści mają kreta (szczura) w Watykanie ukazały się w prasie amerykańskiej w 1980 roku. W dwa lata później pisały o tym gazety w USA, Anglii i Francji. Od tych czasów jest to sprawą oczywistą. Dla mnie jest to oczywiste, nie ze względu na opinie fachowców, lecz ze względu na prostą logikę: Watykan jest zbyt ważnym ośrodkiem politycznym, żeby tam nie umieścić kilku swoich agentów.

Władze PRL-u potrafiły robić różne rzeczy nie stroniąc od organizowania kryminalnych afer zarówno tu w kraju, jak i w krajach zachodnioeuropejskich. Oto hasło Afera „Żelazo" z encyklopedii WIEM: W latach PRL nielegalne kontakty polskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ze światem przestępczym na Zachodzie polegające na zdobywaniu środków materialnych do realizacji niejasnych celów (także prywatnych) oficerów wywiadu drogą działań przestępczych w Europie Zachodniej. W ramach tych działań podejmowano również napady rabunkowe i morderstwa.

Teraz do rzeczy. Do rzeczy bardzo trudnej, bo zarówno ludzie Solidarności jak i ci inni podają bardzo skromne informacje, co prawda zupełnie ze sobą zgodne, bo i jedni i drudzy mówią: Mowa jest srebrem, ale milczenie złotem. Szczątkowe informacje pochodzą od tych, którzy się:
— nie załapali na ten smalec,
— nie pozostali w kraju,
— mają całodobową prywatną ochronę.

Była wiosna roku 1983. W majowy poranek bocznym wejściem od strony ulicy Pięknej wyszło z ambasady dwóch jej pracowników. Byli to Polacy. Jeden był zatrudniony jako tłumacz i pracował w wydziale prasowym, a drugi, też tłumacz, pracował w wydziale analiz ekonomicznych. Ten drugi, nazwijmy go Janek, powiedział:
— Szykuje się zmiana na stołku ambasadora i mówią, że nasz Pagórek ma duże szanse.
— A guzik mnie to obchodzi. Mieli wypłacać nagrody już tydzień temu i nic.
— No właśnie Franio Meehan był u naszego Pagórka, a następnie Pagórek pytał o zaufanych Polaków, którym można by przekazywać dużą forsę, ale dyskretnie.
Ten Janek w miesiąc później został zwolniony z pracy w ambasadzie.

Rok wcześniej wybył z ZSRR Sasza Dłutow. Był on takim Żydem jak ja Chińczykiem, ale wyjechał jako rodowity Żyd. Poprzednio Sasza był fałszerzem dokumentów i handlarzem diamentami. Dostał za to dziesięć lat, ale po roku wyszedł i został wysłany do Bułgarii, gdzie pracował w radzieckiej ambasadzie. Po opuszczeniu Związku Radzieckiego pojechał do Izraela i zaraz zgłosił chęć wyjazdu do USA. Niestety nie dostał wizy, więc przyjechał do Polski.

W tamtych odległych czasach nie było ani kamer telewizyjnych, ani telefonów komórkowych, no, ale weneckie lustra to już były od dawna. W podwarszawskiej willi jednego z komunistycznych bonzów odbywało się dziwne zebranie. Duża bawialnia zajmująca cały parter, przegrodzona była drewnianą ścianą, która na modłę kolonialnego banglow, nie sięgała sufitu. Dzięki temu, mimo że drzwi przesuwne w tej ścianie, zaopatrzone w duże lustro, były zamknięte, uczestnicy zebrania po obu stronach ściany dobrze się słyszeli. Tych uczestników było na pewno wielu, ale do dzisiaj ujawniło się zaledwie kilku. Mimo że od tamtych czasów minęło już tyle lat, przebieg zebrania można odtworzyć tylko częściowo:

— Szanowni Towarzysze — zagaił właściciel willi — działania o których tutaj będziemy mówić, są zupełnie legalne a skierowane przeciwko wrogom naszej ludowej ojczyzny. Jednak ze względu na charakter sprawy wymagana jest zupełna dyskrecja. Jeśli ktoś z was pisnąłby chociażby jedno słowo, to obejmie się go śledztwem. Długim śledztwem. Niektórzy z tu obecnych już wiedzą o co chodzi, inni nie, więc opowiem od początku.

Amerykańscy imperialiści wspólnie z księżmi mają zamiar podarować tym mętom z Solidarności setki milionów dolarów. Wiemy, że organizuje to amerykańska ambasada w Warszawie, ale sami się w to nie mieszają. Naszym zadaniem jest przeciwdziałać tym wrogim działaniom. Teraz niech każdy powie wszystko co na ten temat wie, a następnie naradzimy się jak postąpić.

Wyrzucony z ambasady Janek pierwszy zabrał głos i powiedział:

— Tak całkiem to ci z ambasady od tego nie stronią. Mój były szef mr. Pagórek jest ożeniony z babką, która jest nauczycielką w szkole dla dzieci anglojęzycznych a mieszają ci moi byli szefowie w domku przy ul. Filtrowej nr 1. Odkąd Amerykanie zaczęli szukać odpowiednich Polaków, to do tego domku co i raz ktoś wchodzi z dzieckiem w wieku szkolnym.

— No to się im przyjrzymy — powiedział właściciel willi.

— Dajcie to mnie — powiedział Sasza — to ja szybko z nich wyduszę forsę.

Na te słowa głos zabrał uczestnik siedzący za przepierzeniem.

— Szanowni towarzysze! Miło nam, że wykazujecie zaangażowanie w słusznej sprawie, ale tutaj problem jest inny, jest delikatny, tu nic na siłę. Te pieniądze są do Polski przekazywane przez cały łańcuszek kolejnych banków, żeby nie było można odkryć, kto jest rzeczywistym sponsorem. Pieniądze faktycznie pochodzą od Raegana i z Watykanu. Takie dotacja w USA są legalne, jeśli mają placet Kongresu. Gdy to robi prezydent i po cichu — jest to łamanie prawa. Drugi sponsor, czyli Watykan, nie może się przyznać do wspierania ruchów politycznych, bo oni oficjalnie się tym zajmować nie mogą i byłaby z tego ogromna kompromitacja. Ot i to trzeba wykorzystać!

— Ale jak? — zapytał gospodarz.

— Nasi specjaliści od bankowości znaleźli sposób, który wynika z międzynarodowego prawa bankowego a umożliwia skuteczne żądanie wyjawienia źródła przelewu bankowego.

— No to problem z głowy!

— No nie zupełnie, bo my o tej całej sprawie oficjalnie nie wiemy. Ujawnienie dowodu z danych operacyjnych to żaden dowód w sądzie, za to takie ujawnienie od razu zdekonspiruje wielu naszych ludzi i w Watykanie, i Waszyngtonie.

— No to, co robić?

— Trzeba wykryć do kogo w Polsce trafią pierwsze porcje tego smalcu i nakryć faceta z tą forsą. Następnie trzeba znaleźć kogoś poza naszym obozem, kto potwierdzi łączną sumę tego majątku i to w sposób prawdziwy, co do jednego dolara, żeby się zgadzało z saldem tego konta, z którego to wypływa. Resztą zajmą się dyplomaci.

Zebranie to na pewno trwało jeszcze długo i na pewno zawierało przydział konkretnych zadań konkretnym wykonawcom, ale o tym niczego dowiedzieć się nie można. O zapowiedzianych działaniach dyplomatycznych też nic odszukać mi się nie udało, a szukać to ja potrafię.

Na pewno wiadomo, że:
— na fundusz Czarnej Kasy dla Solidarności wyasygnowano co najmniej 200 milionów dolarów;
— żadnego napadu stulecia na Czarną Kasę nie było, zresztą nie można zrabować pieniędzy przekazywanych w rozrachunku bezgotówkowym;
— ostatni z łańcuszka szesnastu banków miał wypłacać gotówkę kurierom z Polski;
— Solidarność tych pieniędzy nie otrzymała;
— a jednak pieniądze wypłacono.

Jak się sprawy potoczyły nie wiadomo, jednak najbardziej jest prawdopodobna wersja następująca: Po odpowiednich działaniach o charakterze policyjno-kryminalnym w PRL-u oraz korupcyjno-gangsterskich wśród pracowników bankowych poza PRL-em, uzyskano materiały potrzebne do wystąpienia na drodze oficjalnej o ujawnienie transakcji bankowych. Następnie, nie wchodząc do żadnego banku z jakimkolwiek żądaniem, na drodze dyplomatycznej zaproponowano w Waszyngtonie i w Watykanie wyciszenie sprawy, pod warunkiem, że zgodnie z pierwotnym planem pieniądze z Czarnej Kasy będą wypłacane kurierom z Polski, tyle że bez sprawdzania czy oni należą do Solidarności. A może było trochę inaczej? Może uzgodniono to tylko z jednym kontrahentem pozostawiając drugiego w błogiej nieświadomości, co do prawdziwych adresatów tego smalcu?

Jedynym człowiekiem, oprócz wcześniej wymienionych (topielca i absolwenta uczelni w Riazaniu) znającym prawdę, jest bardzo skromny i bardzo małomówny ksiądz, który ostatnio przeniósł się z Rzymu do Krakowa. Gdyby ktoś z Czytelników słyszał o jakichś malutkich pluskwach zainstalowanych w krakowskich konfesjonałach a podpiętych do tej żydowskiej bramki w amerykańskim Promesie, to proszę mnie powiadomić.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Jak zostać milionerem
Morderstwo Jana Pawła I

 See comments (3)..   


« Sensations and scandals   (Published: 01-07-2005 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Andrzej S. Przepieździecki
Pracownik akademicko-oświatowy. Autor książki "Szkoła życia" (2005).

 Number of texts in service: 40  Show other texts of this author
 Newest author's article: Co robić? Komu ufać?
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 4212 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)