Reading room »
Tańczący z diabłami [2] Author of this text: Francesco Bernardini
kiedy wrócił do samochodu… usiadł na zmarzniętej ziemi… oparł się plecami o oponę i zaczął spazmatycznie szlochać… i głośno narzekał… że ksiądz mu w niedzielę nie da rozgrzeszenia przy spowiedzi… nie pomoże nawet wykupiona kartka do
spowiedzi… i tego powodu może umrzeć… że jego dni są już policzone… a teraz umrze
bardzo szybko… ta paczka stanie się przyczyną jego śmierci… i wtedy go nie pochowają na
cmentarzu katolickim… co ludzie na to powiedzą… jaki wstyd dla rodziny… sąsiedzi będą
wytykali palcami jego grób… a jego dzieci w szkole będą wyśmiewane… staną się
pośmiewiskiem całego miasta… potem go wyrzucą z pracy… że cała rodzina będzie cierpiała
przez jakąś głupią paczkę z dalekiej i obcej… jakiejś tam Ameryki… którą wysłała jakaś
Safona i Anioł… to chyba sam Lucyfer wysłał tę paczkę na jego zgubę… chyba całe piekło w tej paczce było wysłane na jego zgubę… to piekło uknuło zdradziecki plan wobec jego
osoby… że komuś w piekle zależało na tym by go zniszczyć… jego… który w każdą niedzielę
chodzi do kościoła… zawsze wrzuci na tacę kilka złotych… a może to ten jego niby przyjaciel z młodości… który chciał mu odbić dziewczynę… która teraz jest jego żoną… i ten przyjaciel z młodości z tego żalu zapił się na śmierć… pod koniec życia pił już tylko denaturat albo jak był
gdzieś u kogoś w gościnie a nie było denaturatu to wypijał wodę kolońską w łazience… i na
drugi dzień gospodarz nie miał czym nasmarować twarzy po goleniu… że nawet ksiądz
wiedział wcześniej o tej nieszczęsnej dla niego paczce… bo on chyba ma swoich szpiegów
tam w piekle… bo skąd by mógł wiedzieć wcześniej o tej przesyłce… przecież jeszcze jej na
poczcie nie było… a ksiądz już na ambonie w czasie nieszporów o tej przesyłce z piekła od
diabła mówił… przestrzegał wiernych tą paczką… przed przesyłką od wrogów kościoła...
przestrzegał o nadejściu antychrysta… który nie tylko wiarę chce naszą zniszczyć… ale naszą
ojczyznę w niewolę obcą oddać… tak mówił ksiądz z ambony w czasie mszy… co prawda ksiądz nie powiedział w czyją niewolę… ale kiedy tak gadał to chyba się nie myli… bo ksiądz
jest sługą bożym… więc się nigdy nie myli i jest zawsze lepiej poinformowany niż zwykły
człowiek… bo jeśli nasz ksiądz czegoś nie wie to dzwoni do Watykanu i przyślą mu pismo...
które potem czyta wiernym… a to pismo pisze zawsze papież… a ten się już naprawdę nigdy
nie może pomylić… bo jest najbliżej Boga… który wszystko mu dyktuje… a potem papież to
zapisuje i wysyła do księży na całym świecie by słowo Boże przeczytali swoim wiernym…
kiedy biedak zmęczył się tym żałosnym narzekaniem… podszedł do mego brata Mara i zapytał… czy to pana brat nazywa się Francesco… brat Mar mu odpowiedział… że tak… i podawał mu banknot dziesięciozłotowy za fatygę… lecz jak tylko to usłyszał pracownik
pocztowy… przeżegnał się kilka razy… i splunął trzy razy przez lewe ramię… i zaklął
siarczyście… o kurwa… jam nieszczęsny… Jezus Maria… panie Boże… że też ja zawsze muszę
wdepnąć w jakieś śmierdzące gówno… o kurwa… ojejej… że ja zawsze muszę mieć takiego
pecha… że też zawsze muszę wdepnąć w jakieś śmierdzące gówno… przeżegnał się za
każdym przekleństwem kilkakrotnie… spluwał co chwilę przez lewe ramię… cały się trząsł...
oczy miał rozbiegane ze strachu… co chwilę rozglądał się bojaźliwie… właśnie dzisiaj w nocy
śniło mi się… powiedział trzęsącym głosem pracownik poczty do brata Mara… że jakiś facet...
który nazywa się Francesco ma otrzymać z dalekiej Ameryki paczkę… w której ma być
schowany Antychryst… podobno sam Lucyfer ma w tej paczce przybyć do nas… że ten
Francesco jest w zmowie z siłami nieczystymi… podobno ma umowę z samym diabłem… tym
najważniejszym… ludzie się go boją… jak ktoś go spotka… to najpóźniej za kilka dni czeka go
jakieś nieszczęście… co tydzień na mszy świętej księża przestrzegają przed nim wiernych...
nie wymieniają go co prawda po nazwisku… ale każdy z wiernych wie o kogo chodzi… i ksiądz gadał z ambony… że żałuje… że już nie ma inkwizycji… bo wtedy łatwiej można było
by się pozbyć sił nieczystych… ale dzisiaj jest demokracja… więc i siły nieczyste mają też
swoje prawa… chociaż on na miejscu rządu by takich ludzi wsadzał do więzienia za obrazę
kościoła… i ten Francesco podobno mieszka w naszym mieście… a kiedy się obudził to był
cały spocony ze strachu… ale pomyślał sobie… że to przecież tylko sen… a nie
rzeczywistość… przecież wiele razy mu się śniło tyle głupstw… o których bardzo szybko
zapominał… i myślał… że i tym razem będzie tak samo… ale widocznie się mylił… bo
zapomniał a niedzielnym kazaniu na mszy… przeżegnał się i zaszeptał… Boże Miłosierny
ratuj mnie…
potem cały trzęsąc się jak w febrze wsiadł do samochodu… tam z rozpaczy… z całej siły walił głową w kierownicę… krzyczał rozpaczliwie… jęczał i wył jak wilk do
księżyca… narzekał jakby ktoś go przypalał rozpalonym do czerwoności żelazem… waląc
ciągle z całej siły głową w kierownicę… całe czoło miał sine i opuchnięte od tego walenia w kierownicę… całe czoło było pokryte guzami… rozciął sobie skórę na czole… i twarz miał całą
we krwi… wyglądał jak indiański wojownik na ścieżce wojennej pomalowany barwami
wojennymi… od tego walenia cały samochód się trząsł… jakby za chwilę miał się rozsypać na
drobne części… jakby pod blokiem brata Mara nastąpiło silne trzęsienie ziemi… a brat Mar się
przestraszył i podbiegł do szoferki i zaczął uspakajać nieszczęśliwego człowieka… prosił go
by przestał walić głową w kierownicę… bo to i tak mu nie pomoże… lecz może pogorszyć
jego i tak dramatyczną sytuację…
jak ten zobaczył brata przy szoferce… jakby zobaczył samego Lucyfera… oczy napełniły się mu strachem… natychmiast opamiętał się z tego
walenia głową w kierownicę z wielkiego bólu i rozpaczy… i szybko włączył silnik i z piskiem
opon odjechał… miał takie oczy jakby to nie był mój brat… ale… że przed nim stoi sam
Lucyfer… który przyszedł po jego nieszczęsną duszę… kiedy samochód pocztowy odjechał z piskiem opon… zauważyłem… że w międzyczasie zebrała się spora widownia wokół nas...
ludzie się dziwili… byli chciwi wrażeń… a to zdarzenie było dla nich wielką gratką więc
czekali co się z tego incydentu wykluje… i pytali się brata czy nie mają wezwać księdza by
odprawił egzorcyzmy… bo jak słyszeli… to gdzieś tutaj jest sam diabeł… że ten nieszczęśliwy
człowiek został opętany przez siły piekielne… albo mogą zatelefonować po zieloną karetkę...
która odwiezie tego nieszczęśliwca do zakładu psychiatrycznego… bo chyba ten pracownik
poczty… który rozwozi paczki… oszalał… albo zwariował… a największy osiedlowy
skurwysyn… ten… który żeruje na ciężkiej chorobie swej córeczki… wyciągnął telefon
komórkowy i chciał dzwonić na policję… ale brat Mar wyrwał mu komórkę i wrzucił do
śmietnika… i wywiązała by się ogólna bójka… wszyscy się rzucili z pięściami na tego szuję...
nawet stare bacie waliły go po tym tępym łbie torebkami… zasłaniał się rękoma… ale nic mu
to nie pomogło…
w ogólnej szamotaninie wyrwał się napastnikom i stanął pod murem… bo nie miał gdzie uciekać… był osaczony jak dzikie
zwierzę… wtedy zobaczyłem… że może wyjść z całej opresji obronną ręką… i gdybym… w tym momencie temu skurwysynowi nie dał
prawego sierpowego jak za dawnych młodych lat… myślałem… że będę musiał mu dołożyć
lewą dłonią uderzeniem pod nos… który tak zawsze zadzierał… ale nie musiałem… bo takich
gnoi jak on usadzałem kiedyś prawym hakiem w sam koniec brody… tak… że wstawali
najwcześniej po godzinie… ale teraz tego osiedlowego skurwysyna musieli odnieść bo stracił
świadomość… leżał jak pusty worek… myślałem… że nie oddycha… ale kiedy go podnosili to
pojękiwał… na szczęście pękła mu szczęka w trzech miejscach… i musiało go odwieźć
pogotowie ratunkowe i na chirurgii musieli mu tę szczękę zadrutować… jak się później
dowiedział brat Mar… będzie musiał trzymać swą jadaczkę… nie będzie już tak łatwo ludzi
okradał… nie będzie jak sęp żerował na nieszczęściu swej małej córeczki…
po chwili wśród gapiów zgromadzonych usłyszałem… że ktoś widział jak pracownik pocztowy gonił diabła...
nie tylko jednego diabła… ale był tutaj podobno cały tabun szatanów… które gonił pracownik
pocztowy… by mu oddali paczkę z dalekiej Ameryki… bo musi ją dostarczyć do adresata… bo
inaczej straci prace… a ksiądz mu w niedzielę nie da rozgrzeszenia… bo pozwolił szatanowi
opuścić paczkę… a gdyby ją dostarczył tak jak mówił ksiądz na kazaniu… to by nie było tego
nieszczęścia z tymi siłami nieczystymi… które były zaklęte w tej paczce… a potem ludzie
mówili… że sam Lucyfer gonił nieszczęśnika… że widzieli jak temu diabłu z gęby ogień walił
jak z pieca hutniczego… a rogi miał większe od największego byka… a jakaś babcia...
mówiła… że ten nieszczęśnik gonił jej już dawno nie żyjącego męża… że tym diabłem...
którego gonił pracownik pocztowy był jej dawno zmarły mąż… bo ten jej mąż… jeszcze
zanim wzięli ślub… to on podpisał z samym Lucyferem cyrograf… sprzedał mu swą duszę...
dlatego wszystkie baby z całej okolicy za nim latały jak pszczoły za miodem… i dlatego teraz
musi odpokutować za swoje ciężkie grzechy… bo umarł bez duszy… którą sprzedał diabłu… a zgarbiony starzec… opierający się na lasce… krzyczał… machając laską… że to Anioł gonił
tego nieszczęśnika… sam Archanioł to był… bo chciał mu pomoc… ale nieszczęśnik był
zaślepiony strachem… i może przysiąc na wszystkie świętości… że widział samego
Archanioła… że on się bał tego Anioła… że krzyczał ten pracownik pocztowy… że to szatan
przebrał się za jego Anioła Stróża i teraz chce jego duszę zabrać… a ten Anioł przyjechał w tej
paczce z Ameryki… i to wcale nie Anioł ale sam Lucyfer przyjechał po jego duszę… że to
Antychryst… który przyjechał do nas w tej paczce by nie tylko zniszczyć wiarę naszą ale i ojczyznę oddać w obce panowanie… a ksiądz powiedział w niedzielę na kazaniu z ambony...
jeśli ten Anioł czyli Antychryst opuści paczkę… a może nawet sam Lucyfer… to wtedy on...
nie dostanie rozgrzeszenia… że go nie pochowają na cmentarzu katolickim… i jego dusza
będzie się tułała aż do Sądu Ostatecznego po całej ziemi… a inna babcia wyciągnęła z torebki
różaniec i modląc się… wtrąciła… ona widziała Matkę Boską… że to Ona zwyciężyła siłę
nieczystą… która wydostała się z tej paczki wysłanej z piekła przez samego
Lucyfera… i to Najświętsza Panienka obroniła nieszczęśnika… swoją niewinnością go obroniła… i trzeba
tutaj… miejsca… którego dotknęły stopy Najświętszej Panienki… pod tym blokiem zrobić
ołtarz i podziękować Najświętszej Pannie…
1 2 3 Dalej..
« (Published: 15-07-2005 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4242 |