Reading room »
Tańczący z diabłami [1] Author of this text: Francesco Bernardini
Zdarzenia… które powtarzają się na jawie… po jakimś czasie pojawiają
się w naszych snach… wtedy budząc się… nie wiemy… czy to był sen czy
jawa… trudno nam odróżnić w takich chwilach rzeczywistość od sennych
obrazów… zdarzenia te są obecne w naszej świadomości… ale też podświadomość… z której wypływają obrazy senne też "magazynuje" to samo
zdarzenie… jednego nie wiemy… co mianowicie powoduje… że śnimy ten a nie
inny obraz… dlaczego często dzieje się we śnie tak… że wiele zdarzeń z realu "miesza" się we śnie… i co powoduje… jakie obrazy występują
obok siebie we śnie… albo dlaczego wiele zdarzeń z rzeczywistości dosłownie
układa się w jedną mozaikę… w jeden obraz… który często jest dla nas
niezrozumiały… w jednym obrazie sennym znajdują się często zdarzenia z realu od siebie czasowo oddalone… osoby… które się pojawiają w naszych
snach… to często bliscy albo znajomi… ale są zupełnie obce osoby… których
nie znamy… ale mi się wydaje… że są to postacie… które zostały
"wymazane" z naszej pamięci… albo zdarza się… że ktoś pojawił
się w naszym śnie… osoba… której nie znamy… ale idąc ulicą… nagle
mijamy kogoś… których jest bardzo podobny do osoby… która pojawiła się w naszym śnie… mamy wrażenie… że tego człowieka znamy… ale bardzo
rzadko utożsamiamy go z naszym obrazem sennym… lub zdarzenie senne przeżywamy
po jakimś czasie na jawie… i mamy wrażenie… że już to kiedyś przeżyliśmy...
że w tych miejscach… gdzie się znajdujemy po raz pierwszy… że są nam
znajome… tylko nie potrafimy sobie uzmysłowić ani przypomnieć kiedy to było… i ten obraz senny zdarzył się wpierw na jawie… na tę paczkę czekałem ponad dwa miesiące… nadeszła wtedy… kiedy
bardzo potrzebowałem jej zawartości… ale nie tylko ja… bo i brat jej
potrzebował… i jeszcze kilku innych… z którymi się podzieliłem z jej
zawartości… do dzisiaj pomoc z tej paczki daje możliwość przeżycia
kolejnych dni… tygodni a może lat… paczka stała się dla mnie symbolem
wiary w drugiego człowieka… wiary innej niż ta kościelna… która jest często
sztuczna i na pokaz…
czy sen… zdarzenia… które przeżywamy w czasie snu… czy te
zdarzenia… każdy z nas ma podobne… czy są one indywidualne… tak jak
linie papilarne… każdy ma swoje własne sny… niepowtarzalne obrazy senne… od czego zależy jakie człowiek ma sny… ich jakoś i intensywność… ich częstotliwość pojawiania się… brat Mar mi kilka razy powiedział… że jeśli
chcę zapamiętać sen… to po przebudzeniu nie mam spojrzeć w okno… bo wtedy obrazy senne
„uciekną"… że je zwyczajnie zapomnę… według mnie… to tylko takie gadanie… ale dlaczego
pewne sny pamiętamy… a innych nie możemy sobie przypomnieć… chociaż doskonale
wiemy… że „coś" się nam śniło… albo zdarza się… że pamiętamy tylko fragment snu… od
czego to zależy… czy nasza pamięć działa selektywnie po przebudzeniu… podobnie jak
wtedy… kiedy nie śpimy… że jakiś mechanizm w naszym wnętrzu selekcjonuje zdarzenia i obrazy układając je w naszej pamięci… jeśli tak się dzieje… to w czasie snu co prawda nie
słyszymy ani nie widzimy… ale za to czujemy wszystko co się wokół nas dzieje…
podświadomość „odkłada" i „rejestruje" rzeczywistość poza senną… i może to powoduje co
śnimy i co nam się śni… że realność świata nas otaczającego w czasie snu ma wielki wpływ
na nasz sen… do tego dochodzi nasz stan psychiczny oraz wrażliwość naszego wnętrza… jeśli
mamy dobrze rozwiniętą fantazję… to wtedy sny nasze są „bogatsze"… wielowarstwowość
czy wielowymiarowość obrazów sennych jest uzależniona właśnie od naszej fantazji… którą
mamy poza snem… wpływ mają nasze niespełnione marzenia… obejrzane filmy… przeczytane
książki… rozmowy z ludźmi… którzy mają na nas duży wpływ są przyczyną
naszych snów…
ale są też sny… które są jakby dyktowane wyrzutami sumienia… te są koszmarami… kiedy nie
dopuszczamy do głosu sumienia w rzeczywistości realnej… wtedy ono się pojawia w postaci
koszmarnych snów… nie pomaga „zapominanie"… wyrzuty sumienia są zawsze odkładane do
pamięci… do jej najgłębszych zakamarków… do których ma dostęp tylko nasza
podświadomość… nie mogąc ich przypomnieć na jawie… robi to w koszmarnych snach…
można powiedzieć… że wszystko co człowiek przeżyje na jawie… pozostaje w naszych
wnętrzach… nic się nie „zgubi"… nic tak naprawdę nie można zapomnieć… prawdopodobnie
sen „karmi się" zdarzeniami… które dawno przestały „istnieć" w naszej świadomości...
prawdopodobnie obrazy i zdarzenia senne są dla naszej psychiki pewnego rodzaju „oczyszczeniem"… nasza psychika w czasie snu robi „generalne porządki" w naszej duszy...
dokonuje „przeglądu" naszego sumienia… ale czy tak jest naprawdę… czy sen jest
„sprzątaczką" naszej duszy i sumienia… nie wiem… ale myślę… że wszystko w kosmosie ma
swój cel… że cały kosmos jest „uporządkowany"… że wszystko co się w nim dzieje ma swój z góry wyznaczony cel… bez względu na to… że nam się wydaje… że Kosmos rządzi się
prawem Chaosu… to jednak jest we wszystkim doskonały ład zdarzeń… że przyczyna
przechodząca w skutek… rządzi się żelaznymi konsekwencjami… tylko nasza niedoskonałość
nie pozwala nam dostrzec wielu rzeczy… że zawsze szukamy skomplikowanych rozwiązań
tam… gdzie wszystko jest proste… gdzie wystarczy nawet powiedzieć sobie… że wszystko ma
swój cel… że wczorajsza przyczyna… która stała się skutkiem… to dzisiaj ten skutek stał się
przyczyną… by mogła być zachowana ciągłość stwarzania się Kosmosu… a więc i człowieka… i wszystkiego co go dotyczy… a dotyczy to w równej mierze jawy i snu… w czasie snu nie jesteśmy mniej człowiekiem...
dzisiaj sam nie wiem… na ile to był sen a na ile jawa… wszystkie obrazy z tego
zdarzenia są jakby przenoszone ze snu do realu… a potem z jawy do snu… trudno określić
granicę… kiedy zaczyna się sen… a kiedy jest rzeczywistość… wiele razy próbowałem dotknąć
tej trudnej do uchwycenia granicy… starałem się zrozumieć ten moment… kiedy będę mógł z całą pewnością powiedzieć… że to zdarzenie… które opisuję jest snem… albo… że inny obraz z tego zdarzenia jest realem… że to jawa… którą zapamiętałem… lecz z każdym razem zostaję
wyprowadzony na manowce… i tracę pewność siebie… przestaję mieć świadomość
odróżnienia jawy od snu… więc będzie lepiej… że już nie będę się starał znaleźć tej delikatnej
granicy między jawą a snem… lub wytłumaczyć gdzie kończy się sen a gdzie zaczyna
rzeczywistość… jedno wiem z całą pewnością… że to się zdarzyło naprawdę… że te obrazy są w mej świadomości… a gdyby się one nie zdarzyły w mym życiu… to by ich nie było w mej
pamięci… więc mogę z całą odpowiedzialnością… że one są prawdziwe… że zdarzyły się
naprawdę… i nie jest ważne czy pojawiły się w moim śnie czy na jawie… najważniejsze jest
to… że są one we mnie… są integralną częścią mej osobowości… są częścią mnie jako
człowieka… mam takie wrażenie… jakbym te zdarzenia już wiele razy w sowim życiu
przeżył… że one się nie pojawiły we mnie pierwszy raz… że wielokrotnie powstawały po to
by formować moją świadomość… moje Ja...
zadźwięczał dzwonek domofonu… nie podnosząc słuchawki… spytałem się kto tam...
nastąpiła dłuższa chwila ciszy… potem usłyszałem jak jakiś głos mówił w nie znanym mi
języku… słów nie zrozumiałem… ale wiedziałem… że to poczta… więc się spytałem… o co
chodzi… znowu ten sam głos w zupełnie mi nie znanym języku coś powiedział… znowu nic
nie zrozumiałem… ale odpowiedziałem… że schodzę… tylko muszę pójść po brata i jego
synów… bo sami nie podołamy wnieść tej wielkiej paczki na czwarte piętro gdzie mieszkał
brat Mar… zszedłem z czwartego piętra… otworzyłem wejściowe drzwi… a tam czekał już
brat ze swymi synami… którzy byli mali… jak wtedy… kiedy brat ożenił się z ich matką...
wdową po milicjancie… dostał w prezencie ślubnym trzech synów i jedną córkę… i teraz ci
synowie stali razem z bratem… obok nich stał pracownik poczty… coś niezrozumiale mówił…
brat się mnie pytał co on mówi… powiedziałem… że nie znam języka jakim się ten pracownik
poczty posługuje… ale wiem… że mówi… że ma dla ciebie paczkę… że to jest paczka dla
francesco… bo tak jest na niej napisane… że ta paczka przyjechała do ciebie aż z dalekiej
Ameryki… pracownik poczty wskazał samochód dostawczy… i powiedział w tym swoim
bełkocie… że paczka znajduje się w samochodzie… że jest tak wielka… że on sam by jej nie
wniósł na czwarte piętro… więc jeśli możemy mu pomóc… to będzie nam wdzięczny… bo
jeśli tej paczki dzisiaj nie dostarczy… to ksiądz mu w niedzielę nie da rozgrzeszenia… bo on
musi pójść do spowiedzi… bo podobno ta paczka zawiera jakieś nieczyste sprawy… bo w tej
paczce ma przyjechać do Polski antychryst… który ma zniszczyć wiarę naszych przodków...
że ksiądz mówił na niedzielnym kazaniu… że ten kto będzie tę paczkę odwoził… to musi pójść
do spowiedzi… w innym wypadku… jeśli umrze… a umrze bardzo szybko po dostarczeniu tej
dziwnej paczki z dalekiej Ameryki… z ciepłej Florydy… jakby ten ciepły zakątek miał być
piekłem… gdzie lęgną się antychrysty… wtedy kościół odmówi mu pochówku na cmentarzu
katolickim… jego zwłoki nie będą mogły być przeniesione i wystawione w przykościelnej
kaplicy… więc ten pracownik poczty… ukłonił się na głęboko i zapytał… pomożecie mi
odnieść tę piekielną paczkę do góry… antychryst jest antychrystem ale jak nie oddam paczki
do rąk odbiorcy to stracę pracę… a ksiądz mi nie da co miesiąc pensji na opłaty i wyżywienie
dzieci… odpowiedziałem mu… dlaczego nie mamy pomóc.. przecież to jest paczka z jedzeniem od Safony i Anioła… jak to usłyszał pracownik pocztowy… uklęknął przerażony… chociaż był mróz… i przeżegnał się… i głośno zaczął odmawiać modlitwę Ojcze nasz i Zdrowaś Mario… odmówił dziesięć Ojcze nasz i dziesięć Zdrowaś Mario… potem przeżegnał
się i powiedział głośno… amen… powtórzył dziesięć razy amen… potem wstał i splunął przez
lewe ramię… następnie pochylił się i zerwał kawałek niby jeszcze zielnej trawki… dmuchnął
na nią… trzy razy splunął i włożył do ust i zaczął ją żuć… potem otworzył usta… umoczył w zielonej ślinie palce… jak w wodzie święconej i zrobił sobie na czole znak krzyża i przeżegnał
się trzy razy… i na zakończenie ukłonił się czterem stronom świata mając ręce złożone jak do
modlitwy i coś pod nosem szeptał…
zanim skończył swoją ceremonię… paczka już była na czwartym piętrze… u brata w mieszkaniu… ale pracownik pocztowy był tak zajęty swoją
modlitwą… która miała od niego odsunąć nieszczęście… że nawet nie zauważył jak
zdejmowaliśmy paczkę z samochodu i wnieśliśmy ją na górę… ważyła chyba z pięćdziesiąt
kilogramów… choć z wielkim trudem… ale wnieśliśmy ją do mieszkania brata… kiedy
pracownik poczty podszedł do samochodu by wydać nam nieszczęsną paczkę… nagle
krzyknął z przerażeniem… gdzie jest ta przeklęta paczka… kto ją stąd zabrał… Jezus Maria...
znowu się przeżegnał… kurwa antychryst już działa… cholera… Jezu kochany… kochaniutki
mój… pomóż mi proszę… kurwa… ja chyba oszaleje… dostanę szamotania pępka z tej zasranej
paczki… kto ukradł paczkę… krzyczał jak opętany… zaczął biegać wokół samochodu
pocztowego i szukać nieszczęsnej paczki… zaglądał wszędzie… nawet do szoferki… pod
samochód… na dach wszedł… ale paczki nie znalazł… zaczął biegać jak opętany… nagle...
pobiegł i okrążył kilka razy blok… w którym mieszkał brat… zatrzymywał ludzi i pytał się
ich… czy nie widzieli jakąś Safonę i Anioła z taką dużą paczką z Ameryki… czy nie widzieli
antychrysta zza oceanu z dalekiej Ameryki… ludzie patrzyli na niego jak na wariata… i znacząco pukali się w czoło…
1 2 3 Dalej..
« (Published: 15-07-2005 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4242 |