|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » » » »
Perfekcyjny świr czyli o nerwicy natręctw [1] Author of this text: Damian Janus
Wprowadzenie do
psychopatologii Jednym z terminów, który został
określony przez Czytelników jako niejasny, był termin „mechanizmy obronne". Nic nie stoi na
przeszkodzie, żeby od niego zacząć kolejną część naszego cyklu. Mechanizmy obronne osobowości (lub
mechanizmy obronne ja) to jedno z podstawowych pojęć dla człowieka, który
pragnie zrozumieć funkcjonowanie psychiki. Jest to jeden z tych terminów, które
będą powracać w różnych konfiguracjach, aby w końcu stać się — na ile to
możliwe — jasnymi. Jest oczywiste, że człowiek, aby fizycznie przetrwać,
musi zapewnić sobie pewne warunki. Musi się odziać, by chronić przed zimnem,
musi znaleźć na noc miejsce do spania, musi unikać pewnych substancji i starać
się przyjmować do swego organizmu inne, odżywcze. Tak więc ciało człowieka
wymaga pewnego stopnia pielęgnacji, biernie się w świecie nie utrzyma. Otóż
podobnie jest z psychiką, a ściślej z naszym ja. Ja bowiem nie
jest czymś tak stabilnym, jakby mogło się nam wydawać, nie jest mocarzem i potrzebuje ochrony. Tę ochronę zapewniają mu mechanizmy obronne. Tyle że — w odróżnieniu od naszej troski o ciało — działają one głównie nieświadomie,
czyli automatycznie. Ale przed czym ma się bronić nasze ja? O, jest
tego mnóstwo, ale można to zawrzeć w trzech ogólnych kategoriach. Tym co
zagraża ja są: pewne myśli (wyobrażenia, wnioski, spostrzeżenia,
wspomnienia), pewne emocje oraz pewne impulsy popędowe. Wszystkie te
„rzeczy" mogą zagrażać jego spoistości, jego „gładkiemu"
funkcjonowaniu. Co dokładnie i jak to coś zagraża ja, o tym będę
jeszcze mówił. Czym jest samo ja? Nie sposób go jednoznacznie wyróżnić, pokazać "oto: ja". Ale można
to zrobić z pewnym przybliżeniem. Upraszczając, moje ja jest tym, z czym się utożsamiam, oraz moim świadomym myśleniem. Czyli to, co o sobie myślę,
oraz moje świadome myślenie w ogóle — to ja. Jeśli można tak powiedzieć,
w ja mieści się moja racjonalność wraz z moją wiedzą o mnie samym.
Jednak w psychoanalizie i psychopatologii, gdy mówimy o ja to raczej
pomijamy „myślenie jako takie" (rozum, racjonalność) i koncentrujemy się
na poczuciu tożsamości, podmiotowości. "No dobrze, ale czy nie można
powiedzieć, że ja to po prostu cała psychika człowieka?" W żadnym
wypadku! I każdy zna powód. Najzwyklejsze marzenie senne pokazuje nam, że
psychika nie ogranicza się do ja. Czy sen wymyślasz sobie sam? Nie. Sen
nierzadko cię zaskakuje, przychodzi jakby znikąd, ktoś ci go „wyświetla". Z drugiej strony, jest jasne, że pochodzi z twojej psychiki. Rozwiązanie tej
pozornej sprzeczności jest jedno: psychika jest szersza od ja. Zawiera
obszar nieświadomy. Nieświadome, nieświadomość (niekiedy mówi się też:
podświadomość), to kolejne pojęcie, które musimy znać (ba, tym razem najgłówniejsze z głównych). Również je będę jeszcze omawiał. Powiedziałem, że ja nie
jest mocarzem. Istotnie, łatwo je „zranić". Wyobraź sobie, że jesteś
znanym i lubianym kabareciarzem. Pewnego dnia kolejny raz wychodzisz na scenę, i gdy kończysz występ zapada cisza. Nikt się nie śmieje, nikt nie bije braw.
Czujesz, że krew odpływa ci do nóg, nie wiesz co zrobić, nie byłeś na to
przygotowany. Możesz mieć wrażenie jakbyś rozpadał się na kawałki. Co się
stało? Można powiedzieć, że ta cisza zaatakowała twoje ja. Wiedziałeś
bowiem o sobie, że jesteś dobrym kabareciarzem, że te rzeczy, które mówisz
ludzi śmieszą, wyobrażałeś sobie może nawet, że jesteś kimś szczególnym,
lepszym od innych.… To była twoja tożsamość, twoja wiedza i twoje fantazje
na swój temat. To wszystko legło teraz w gruzach. W przykładzie tym chodzi mi
jedynie o pokazanie, jak może wyglądać „uderzenie" w ja, i jaki
stan może to wywołać. Mechanizmy obronne mają chronić przed wieloma innymi
czynnikami — może nie tak wyraźnymi, jak w podanej sytuacji i raczej wewnętrznymi — które jednak mogą „osłabić" ja zupełnie podobnie. Ich
zadaniem jest zapewnienie nam dobrego samopoczucia — nieraz za cenę
samooszukiwania się, naginania rzeczywistości pod siebie, niedostrzegania
pewnych rzeczy wokół, niepamiętania o pewnych sytuacjach itp. Gdyby odnieść
to do powyższego przykładu, nasz kabareciarz musiałby zaprzeczyć temu, że
cisza oznacza klapę i twierdzić (wierząc w to!), że jest to przejaw
maksymalnego zachwytu widowni, albo np. słyszeć gorące brawa (czyli mieć
halucynacje), albo zaraz po występie zupełnie o nim zapomnieć (że w ogóle
miał miejsce). Oczywiście to tylko poglądowa przypowieść — gdyby taka
sytuacja miała rzeczywiście miejsce (czyli, gdyby tak zareagował), byłby to
przejaw poważnych zaburzeń psychicznych. A mechanizmy obronne tu widoczne -
nie zwyczajne i w normie, lecz skrajne, psychotyczne. Po prostu, tak silne
naginanie rzeczywistości jest już mocno nienormalne. Zostawmy mechanizmy obronne,
szczegółowo będę objaśniał je później, i przejdźmy do ogólnego podziału
zaburzeń psychicznych. Można podzielić na kilka grup. Niekiedy w podręcznikach
może to być ujęte nieco inaczej, lecz najpowszechniej przyjętym podziałem
wydaje się być taki oto: -
nerwice -
zaburzenia osobowości -
zaburzenia dysocjacyjne -
psychozy -
zaburzenia psychosomatyczne -
perwersje -
inne (upośledzenie, zaburzenia wynikłe z uszkodzeń mózgu itd.) Powiedziałem, że podział ten
niekoniecznie wygląda tak samo w podręcznikach, gdyż nazewnictwo
psychiatryczne ulega zmianom (nie zawsze sensownym!), obecnie w Polsce obowiązuje
klasyfikacja ICD-10 („Międzynarodowa Statystyczna Klasyfikacja Chorób i Problemów Zdrowotnych"), a np. w Stanach DSM-IV (klasyfikacja podobna, lecz
nie identyczna). I co ciekawe, w obu tych podręcznikach diagnostycznych nie
stosuje się nazwy „nerwica"! Zamiast tego mówi się o „zaburzeniach"
(zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, zaburzenia depresyjno-lękowe itd.). Jednak słowo
„nerwica" jest nadal powszechnie używane w środowisku
medyczno-terapeutycznym, i wydaje się być całkiem użyteczne, wiążąc w jedną grupę problemy, które pod wieloma względami są podobne. Dlatego posługiwanie
się tą nazwą, mimo prób „ulepszania", nie znikło. Wśród nerwic wyróżnia się
przede wszystkim: depresję nerwicową, zaburzenia lękowe oraz depresyjno-lękowe,
fobie, nerwicę natręctw. Gdybym miał powiedzieć jaki
rodzaj nerwic jest najczęstszy, rzekłbym, że coś wokół depresyjno-lękowych.… u kobiet. Jakoś tak jest, że w roli współczesnego „wzorca" nerwicy jawi
mi się kobieta w średnim wieku, depresyjna, obawiająca się życia (choćby
zawodowego), uwikłana w zagmatwane emocjonalnie relacje ze swoimi dziećmi, ma
się rozumieć niezadowolona z męża, wręcz będąca jego ofiarą. „Gdzie tu
jednak nerwica, może kobieta ma po prostu ciężkie życie?" No cóż, być
może ma, ale to nie wyjaśnia całej jej sytuacji. Ona sama ma tendencje do
pokazywania, że jest ofiarą czynników zewnętrznych. Nie zauważa jednak — i tu dochodzimy do sedna nerwic (tych „sedn" będzie kilka, zależnie od
tego, jaki aspekt weźmiemy pod uwagę, ale proszę mi wierzyć, że każde należy
do czynników najważniejszych) — ile rzeczy w swoim życiu sama kreuje, oraz
tego, że chociaż narzeka na obecną sytuację, to w zasadzie nie jest zdolna
do innego życia. To właśnie jest ważne w nerwicy: uciążliwość objawów
oraz życiowej sytuacji, w której się trwa, a zarazem..… wielki opór przed
zmianą. Od czasu do czasu będę wyrażał się skrótowo i lakonicznie, teraz
więc powiem: osoba neurotyczna jest najbardziej dobitnym przykładem człowieka,
który nie wie czego chce (proszę tylko pamiętać, iż nie chodzi mi o piętnowanie
kogoś — mówię tak, aby pobudzić do rozumienia). Dla neurotyka nigdy nie ma
jednoznacznego celu, zadania, jednoznacznej chęci. Film Marka Koterskiego „Dzień
świra" w sposób genialny ukazuje problem nerwicy natręctw (inaczej:
zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego). Nie znam drugiego filmu, w całej światowej
kinematografii, który by tak przenikliwie ukazywał jakiś problem psychiczny.
Wszystkie filmy na temat zaburzeń psychicznych, jakie do tej pory widziałem
opierały się głównie na fantazji autorów, nie mając wiele wspólnego z rzeczywistością. Z tym filmem jest inaczej. Oszałamiająca analiza, jakby
opowiedziana z dwóch perspektyw na raz: od strony samego chorego oraz jego
psychoanalityka, gdzie każdy ukazał to, co sam wie, widzi, rozumie i czuje.
Polecam ten film wszystkim, którzy chcą dowiedzieć się czegoś o psychice
ludzkiej, nie ryzykując przy tym, że bardziej niż faktami nakarmią się
„przesłaniem" reżysera. Podobno Marek Kondrat, grający główną rolę,
dostawał sygnały od różnych ludzi, że w filmie tym dostrzegli oni
charakterystyczne dla siebie samych zachowania.… Myślę, że osoby te
niekoniecznie musiały cierpieć na nerwicę natręctw, a już na pewno nie
musiały mieć jej tak nasilonej, jak bohater filmu — po prostu, jak pisałem o tym w części pierwszej, pomiędzy zachowaniami w pełni patologicznymi a jedynie cechami charakteru, bądź tzw. „nieszkodliwymi dziwactwami"
istnieje kontinuum, czyli sedno tkwi w stopniu nasilenia. Bohater filmu Koterskiego
prezentuje wszystkie elementy poważnej nerwicy natręctw. Szczególnie
zaznaczają się czynności natrętne: wszystko musi robić „na siedem",
„na trzynaście" lub „dwadzieścia jeden". Gdy pije wodę — siedem łyków;
siedem razy łyżeczką, gdy miesza herbatę; siedem podtarć papierem
toaletowym, a gdy to za mało, to trzynaście, albo dwadzieścia jeden. Większość
czynności stara się zaczynać o pełnych godzinach lub o wpół. Dba także o symetrię, np. gdy robi sobie kawę, stara się, aby kopczyk na łyżeczce był
równiutki, a gdy „z kawką" zasiada w fotelu — poprawia ubranie i pilnuje
by usiąść symetrycznie i w ściśle ustalony sposób. Zanim przejdziemy do
innych zachowań oraz do próby wyjaśnienia ich istoty, zastanówmy się, co
pokazują już opisane zachowania. Jak możemy je rozumieć? Wszystkie te
zachowania są próbami wprowadzenia jakiegoś porządku. Wygląda na to, że
chory człowiek próbuje nawet błahe czynności poddać ścisłej kontroli. O ile osoba bez takich zaburzeń po prostu zamiesza łyżeczką w herbacie, o tyle
osoba z natręctwami nie może sobie pozwolić na taką dowolność. Czułaby
ogromny dyskomfort, coś w rodzaju lęku, oraz stale myślała o tej czynności,
której pozwoliła zadziać się w tak przypadkowy sposób! Podobnie jest i z
pozostałymi zachowaniami, takimi jak rozpoczynanie o pełnych godzinach i dbanie o symetrię, to również próby wprowadzenia dodatkowego porządku w swoje życie.
1 2 Dalej..
« (Published: 01-08-2005 Last change: 08-08-2005)
Damian JanusAbsolwent psychologii, filozofii i religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Psycholog kliniczny. Odbył szkolenie w zakresie terapii Gestalt, psychoanalizy oraz metody ustawień systemowych. Pracuje jako coach i psychoterapeuta. Autor uznaje wartość religii w życiu człowieka oraz rolę chrześcijaństwa w rozwoju zachodniej kultury. Number of texts in service: 9 Show other texts of this author Newest author's article: Popęd i symbol - słowo o perwersjach seksualnych | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4297 |
|