|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science »
Guru wszystkich guru - a sprawa polska Author of this text: Bogdan Miś
Miłośnicy
komputerów na całym świecie — zarówno profesjonaliści, jak amatorzy -
tworzą swoistą subkulturę. Niemałą rolę w jej istnieniu odgrywa
specyficzny język; w tym języku na przykład niezbyt rozgarniętego laika
nazywa się luzerem, a najwyższy
stopień wtajemniczenia informatycznego to
guru. A guru wszystkich guru — zdaniem wielu najwybitniejszych ekspertów — nazywa się Donald Ervin Knuth i jest wielce oryginalnym 67-latkiem. Gdy
jego nazwisko wpisze się do internetowej wyszukiwarki, ta zwróci ponad 261.000
odnośników. Niektórzy nazywają go Eulerem informatyki... Ten miły i jowialny starszy pan,
obdarzony zupełnie niezwykłym talentem matematycznym i jeszcze bardziej
niezwykłym poczuciem humoru, jest Amerykaninem. Przyszedł na świat w Milwaukee w stanie Wisconsin 10 stycznia 1938 roku jako syn nauczyciela
miejscowej szkoły protestanckiej, w jednej osobie niedzielnego organisty w lokalnej świątyni. Donald ponoć od najmłodszych lat interesował się Królową
Nauk (choć przez dłuższy czas nie wiedział, że ma w tej dziedzinie ogromne
uzdolnienia twórcze) i muzyką; nawiasem mówiąc, zainteresowania te idą w parze dosyć często. Jedna z licznych związanych z nim anegdot opowiada, że
jako uczeń wygrał konkurs promocyjny firmy Ziegler, która wymagała od
uczestników ułożenia maksymalnej liczby różnych słów z nazwy „Ziegler's
Giant Bar"; autorzy konkursu liczyli na maksymalnie 2500 słów, a Knuth ułożył
ich w ciągu dwóch tygodni zawziętej pracy… 4500. Uczniem w szkole średniej był
wybitnym: jego średnia ocen z nauki w Milwaukee Lutheran High School była
najwyższa w jej dziejach i do dziś nie została przez nikogo przekroczona. W roku 1956 piekielnie zdolny
nastolatek — który wówczas jeszcze zastanawiał się poważnie, czy nie
wybrać kariery zawodowego muzyka — zetknął się po raz pierwszy w życiu z komputerem. Była to słynna maszyna IBM 650, którą instalowano wówczas we
wszystkich poważnych uczelniach; ten kontakt stanowił początek fascynacji będącą
wówczas w powijakach informatyką. Knuth jednak i wtedy nie był jeszcze pewien
swych uzdolnień matematycznych: wybrał modne studia fizyczne w stosunkowo mało
znanym Case Institute of Technology w Cleveland, w stanie Ohio. Tu dopiero na
jego ogromnym talencie poznał się wykładowca matematyki Paul Guenther.
„Nigdy w życiu nie spotkałem się dotychczas z zawodowym matematykiem -
wspomina Knuth — i jego wspaniałe poczucie humoru oraz absolutna niewrażliwość
na najdziksze pomysły studentów zrobiły na mnie ogromne wrażenie". To
Guenther namówił Donalda na zmianę kierunku studiów. Knuth miał 22 lata, gdy uzyskał — co było w dziejach Case bezprecedensowe — jednocześnie stopień bakałarza
(licencjat) i magistra na podstawie jednej rozprawy uznanej za wybitną; w tymże
roku opublikował swoje dwie pierwsze prace naukowe. W trzy lata później jest
doktorem matematyki, przy czym tytuł ten otrzymuje już od uczelni absolutnie
pierwszorzędnej, przesławnego Caltechu (California Institute of Technology).
Tu właśnie, na znakomitym tamtejszym Wydziale Matematyki przepracuje jako
profesor pierwszych osiem lat swej działalności naukowej. I tu — w roku
1962, czyli rok przed doktoratem — zaczyna na zamówienie wydawcy (Addison
Wesley) pisanie dzieła, które okaże się dziełem jego życia, i najsławniejszą
chyba dziś monografią informatyczną na świecie. To dzieło to słynny podręcznik The
Art Of Computer Programming (Sztuka
programowania, tomy I-III, wyd. polskie: Warszawa, WNT 2002 — odpowiada 3.
wydaniu amerykańskiemu). Zaplanowany został przez autora na siedem opasłych,
wielosetstronicowych tomów; pierwszy — uznany natychmiast za klasykę — ukazał
się w roku 1968, zaś w ciągu 45 lat Knuth w pełni ukończył ledwie trzy;
obecnie zaś jest bardzo zaawansowany w pracach nad czwartym. O księdze tej i jej autorze pisałem już zresztą na naszych łamach w artykule "Pochwała
księgi";
obecnie powracam do tematu z uwagi na pewne niezwykle ciekawe polonicum,
które odkryłem w witrynie Knutha kilka miesięcy temu; niektóre informacje z poprzedniego tekstu powtarzam, żeby nie zmuszać Czytelników do tamtego artykułu. Sztuka
jest księgą niezwykłą i w niezwykły sposób powstaje. Ambicją Knutha jest
absolutna aktualność i perfekcyjna, pedantyczna wręcz bezbłędność. Zmiany w wydanych już tomach i propozycje do następnych są przez uczonego
publikowane w formie stosunkowo niewielkich zeszytów, które same w sobie
stanowią odrębne całostki. Dopiero później — po weryfikacji czytelniczej — są włączane do kolejnych edycji. Tej weryfikacji warto poświęcić
kilka słów, stała się ona bowiem anegdotyczna i wręcz legendarna. Otóż
Donald Knuth… płaci swoim czytelnikom za wskazanie dowolnego błędu; może
to być nawet zwykła literówka. Płaci czekiem na 2,56 dolara i… nie wydał
do dziś ani grosza. Nie dlatego, że nikt nie znajduje błędów, choć w pracach uczonego jest ich niesamowicie mało — ale dlatego, że jest to
zadanie tak niesłychanie trudne, iż czek z podpisem Knutha jest przez
informatyków całego świata ceniony niemal tak samo, jak dyplom doktorski. Z reguły oprawia się go w cenne ramy i wiesza na ścianie w gabinecie jako
potwierdzenie najwyższych kwalifikacji naukowych posiadacza. Owa dziwna suma,
te dwa dolary i pięćdziesiąt sześć centów nie jest oczywiście
przypadkowa: 256 to dwa do potęgi ósmej. Osiem znaków binarnych — zer i jedynek — to w informatyce „bajt". Knuth płaci więc swoim kolegom...
bajta centów; ot, taki — czytelny dla specjalistów — środowiskowy żarcik
(pisząc poprzedni tekst — nie znałem tego wytłumaczenia; dziękuję p. W.
Skorupskiemu za nadesłaną informację). Sztuka
programowania jest dziełem fascynującym jeszcze pod jednym względem. Otóż
Knuth każdy jej rozdział obarcza niebywale erudycyjnym mottem literackim, co
zresztą jest obyczajem u autorów amerykańskich spotykanym dość często.
Knuth nie byłby jednak sobą, gdyby i tu nie zrobił czegoś dziwnego i zaskakującego. Otóż każde jego motto jest nie tylko odpowiednio dobrane
sensem do treści rozdziału, ale składa się wyłącznie ze słów, występujących w tym rozdziale! Proszę sobie wyobrazić, jak straszliwe jest to wyzwanie dla tłumaczy
monografii i jej zagranicznych wydawców... Powstanie Sztuki programowania jest związane z co najmniej dwoma jeszcze
wielkimi osiągnięciami informatycznymi Knutha. Otóż żaden z wydawców
amerykańskich nie był w stanie zaspokoić wymagań autora, dotyczących druku
niebywale skomplikowanych wzorów matematycznych. W związku z tym Knuth… wymyślił
własny system profesjonalnego składania najtrudniejszych tekstów, słynny TEX
(czyta się „tech", traktując ostatni znak jako grecki), używany dziś
powszechnie przez ludzi nauki. Że zaś nie podobały mu się również używane
wówczas czcionki, więc stworzył także własny system projektowania znaków
METAFONT. Nie trzeba dodawać, że system ten jest dziś równie popularny jak TEX... Od 1968 roku Knuth był profesorem
informatyki na słynnym Stanford University, który w roku 1993 przyznał mu
tytuł Professor Emeritus (wbrew popularnemu mniemaniu nie oznacza to wcale
przejścia na emeryturę, ale jest wysoko cenioną godnością honorową).
Obejmując stanowisko, Knuth wprowadził do Stanford dwa nowe przedmioty, dziś
uważane za absolutną klasykę: teorię struktur danych i matematykę dyskretną.
Inna sprawa, że dziś uczony nie jest już etatowym pracownikiem żadnej
uczelni — ale to tylko dlatego, że postanowił poświęcić się wyłącznie
pracy nad Sztuką programowania. Zostawmy jednak na boku działalność
naukową Knutha; niech nam wystarczy, że ten autor 23 książek i z górą 160
rozpraw jest obecnie jedną z kluczowych postaci współczesnej informatyki i laureatem niezliczonego mnóstwa prestiżowych nagród, włącznie z „informatycznym Noblem", za jaki uchodzi Nagroda im. Alana Turinga (uzyskał ją w roku 1974). Odnotujmy tylko, że
jest on również m. in. autorem jednego z pierwszych i dotychczas najlepszych
kompilatorów języka programowania Algol, twórcą języka SOL (przeznaczonego
do symulacji komputerowych) oraz wynalazcą kilku niezwykle złożonych i ważnych
algorytmów (na przykład słynnego algorytmu Knutha-Morrisa-Pratta do
wyszukiwania informacji); właściwie każda jego publikacja jest wybitna i ważna. Skupmy się teraz na innych
cechach jego bogatej osobowości; tym bardziej, że uczony poprosił ostatnio o pomoc w pewnej sprawie, związanej dość niespodziewanie z Polską. Zacznijmy
od muzyki. Knuth jest nie tylko jej miłośnikiem i odbiorcą. W młodości
nauczył się grać na fortepianie i organach (a także na saksofonie i na
tubie...); nauczył się tak dobrze (choć sam mówi skromnie, że stosunkowo
rzadko występuje publicznie z koncertami… dla dobra publiczności), iż został
zastępcą organisty w Faith Lutheran Church w kalifornijskiej Pasadenie, którą
to funkcję pełnił obok prowadzenia badań naukowych i wykładów
uniwersyteckich. W 1976 roku wywołał lokalną sensację medialną, instalując w swoim prywatnym domu ogromne organy z 812 piszczałkami. Ma też u siebie
wysokiej klasy pianino i fortepian, na których często grywa. Knuth słynie również z niebywałej wręcz znajomości Biblii; być może, związane jest to z profesją
jego żony, Jill, wybitnej biblistki właśnie. Ostatnie hobby wielkiego uczonego,
któremu oddaje się z niesłychaną pasją od 2003 roku, jest zupełnie
zaskakujące. Otóż Knuth… fotografuje znaki drogowe. Ale nie wszystkie,
tylko mające kształt rombu. Zdjęcia te kolekcjonuje i umieszcza w Internecie
(zbiór liczył ostatnio 688 fotografii), przy czym każde z nich jest
opatrzone… dokładnymi współrzędnymi geograficznymi lokalizacji znaku; współrzędne
te Knuth — wraz z Jill, która mu wiernie towarzyszy w wędrówkach -
uzyskuje za pomocą odbiornika GPS. Donald E. Knuth prowadzi z upodobaniem własną — mocno rozbudowaną, choć pozbawioną jakichkolwiek
„bajerów" — witrynę internetową; ta działalność wyraźnie też mu
sprawia przyjemność. Witryna owa nie służy tylko prostej prezentacji osoby i dorobku uczonego, ale jest również miejscem kontaktu z czytelnikami jego dzieł,
współpracownikami i — nazwijmy rzecz po imieniu — wielbicielami tego
fascynującego człowieka. Jedna z podstron tej witryny jest
poświęcona prośbom uczonego o pomoc w rozwiązaniu różnych problemów,
wcale niekoniecznie naukowych, nie zawsze związanych z informatyką i w wielu
wypadkach nie wymagających żadnej specjalistycznej wiedzy; Knuth przy tym z zasady nie wyjaśnia, do czego konkretnie jest mu potrzebna jakaś informacja.
Za spełnienie każdej prośby wystawia również swój słynny bezcenny czek na
2,56 dolara. Przykład — to prośba o weryfikację pisowni różnych nazwisk w egzotycznych dla ludzi Zachodu alfabetach — arabskim, japońskim, chińskim,
cyrylicy, ale także w polskim czy czeskim; prośba ta wynika stąd, że Knuth
pedantycznie stara się publikować w swych rozprawach wszystkie wymieniane
nazwiska w ich pisowni oryginalnej, a także w całej krasie — z pełnym
imieniem. I tu dochodzimy do wspomnianego wyżej
polonicum. Otóż Knuth z zupełnie
nieznanych jak zwykle powodów chce poznać imię niejakiego pana G.
Dobińskiego z Kutna, który był… technikiem kolejowym na linii Warszawa-Bydgoszcz
około roku 1870; tyle tylko wiemy o tej osobie. Jak dotychczas, nikomu nie udało
się wielkiemu Donaldowi pomóc, mimo wykonania w Polsce profesjonalnej kwerendy
bibliotecznej. Ale głęboko wierzę, że nasi Czytelnicy w sumie wiedzą wszystko; ogłaszam zatem w tej sprawie niewielki
konkurs. Oprócz czeku profesora Knutha dodatkową nagrodą będzie polska
bibliofilska edycja Sztuki programowania.
Udokumentowane (kserokopie lub fotokopie odpowiednich dokumentów) rezultaty
poszukiwań prosimy przekazać redakcji, która będzie pośredniczyła w wymianie informacji z prof. Knuthem.
« (Published: 29-10-2005 Last change: 30-10-2005)
Bogdan MiśUr. 1936. Matematyk z wykształcenia; dziennikarz naukowy, nauczyciel akademicki i redaktor - z zawodu. Członek Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk "POLSKA 2000+". Wykładał - m.in. matematykę, informatykę użytkową, zasady dziennikarstwa telewizyjnego i internetowego - na Uniwersytecie Warszawskim (Wydz. Matematyki i Wydz. Dziennikarstwa), w Wyższej Szkole Ubezpieczeń i Bankowości, w Wyższej Szkole Stosunków Międzynarodowych i Amerykanistyki, w Akademii Filmu i Telewizji. Przez 25 lat pracował w TVP, ma na koncie ok. 1000 własnych programów; pełnił funkcję I zastępcy dyrektora programowego. Napisał ok. 20 książek, w większości popularnonaukowych, poświęconych matematyce i komputerom. Poza popularyzacją nauki, główną jego pasją są komputery z którymi jest, jak pisze, "zaprzyjaźniony od zawsze (tzn. od "ich zawsze")". Był programistą już przy pierwszej polskiej maszynie XYZ w roku 1959. Był także redaktorem naczelnym "PC Magazine Po Polsku" i "Informatyki", a w stanie wojennym - "Strażaka"; kierował działem nauk ścisłych w "Problemach" oraz działem matematyki i informatyki w "Wiedzy i Życiu". Obecnie publikuje okazjonalnie w "Polityce". Jest autorem witryn internetowych, m.in. www.wssmia.kei.pl, gbk.mi.gov.pl, prognozy.pan.pl. Jest członkiem ISOC, Polskiego Towarzystwa Matematycznego i członkiem-założycielem Naukowego Towarzystwa Informatyki Ekonomicznej. Number of texts in service: 32 Show other texts of this author Newest author's article: Dlaczego kocham Karola Darwina? | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4442 |
|