|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Wołanie o cud [1] Author of this text: Zdzisław Cackowski
Dość często się ostatnio słyszy o „Europie ducha". A przecież słowo „duch" nie ma jednoznacznego sensu. Wszak istnieje duch i duchowość ludzkiego cierpienia i bezsiły oraz duchowość ludzkich skutecznych (choć w tej skuteczności zawsze ograniczonych!) działań. Te dwa ludzkie światy, te dwa typy ludzkich losów oraz wynikające stąd dwa typy ducha nakładają się na siebie, mieszają się ze sobą, ale też istotnie się od siebie różnią, a nawet się sobie przeciwstawiają. Kto słyszał choć cokolwiek o życiu i kulturze średniowiecza „chrześcijańskiego", to wie, że była to kultura duchowości cierpienia bezsilnego, cierpienia liczącego tylko lub przede wszystkim na cud, więc pełnego i przepełnionego duchami — aniołami i demonami.
Dzisiaj każdy chyba wie, że obecnie — przynajmniej w obszarze cywilizacji i kultury Zachodu — w tak wielkim zakresie nie musimy, na szczęście, liczyć na cuda (bać się demonów i liczyć na anioły). W średniowieczu „Aniołowie, diabły i duchy były tak samo realne jak najbliżsi sąsiedzi"
[ 1 ]. Dzisiaj chyba jednak bardziej są realni ludzie niż aniołowie, diabły i demony. Jest to wielka — i jakże korzystna — różnica między dzisiejszym duchem Europy a dawnymi jej duchami. Dzisiejszy nasz świat jest, w porównaniu z tamtym, światem większych możliwości człowieka w przeciwdziałaniu swoim cierpieniom. A tam i w zakresie, gdzie i o ile człowiek jest skuteczny, tam z takiego doświadczenia życiowego ludzi wyłania się odmienny duch, nie duch bezsiły i cudowności, ale duch skutecznego (zawsze w ograniczonym zakresie!) ludzkiego działania i przeciwdziałania, czyli DUCH ROZUMNOŚCI. Więc, zgoda — Europa ducha, ale — dopowiadajmy — jakiego ducha?
1. DWOISTOŚĆ LUDZKIEGO ŚWIATA
Człowiek zawsze i ciągle żyje w dwóch światach: w świecie swojej skuteczności (mocy) i w świecie swojej bezsiły (niemocy).
Jeden z tych dwóch światów, świat ludzkiej mocy, to ten obszar świata, w którym i z którym człowiek sobie radzi, wobec którego jest skuteczny swoim przedmiotowym działaniem. Zasadniczo skuteczny, a nie skuteczny absolutnie, bo i w tym świecie (w tym skrawku świata) mogą się zdarzać, i zdarzają się nader często przykre zaskoczenia. Nieco inaczej: każde skuteczne działanie (także myślenie) jest skuteczne tylko w pewnym obszarze, poza którym ta skuteczność się kończy.
Oto przykłady tego świata ludzkiej skuteczności: jaskinia, wszak chroni przed ulewą, a może i przed piorunami; maczuga czy łuk, bo zwiększają bezpieczeństwo przed atakiem i prawdopodobieństwo zdobycia pożywienia; objuczone zwierzęta, bo pozwalają szybciej ścigać i szybciej (skuteczniej) uciekać; dalej będzie łódź, wiatrak, pług zwiększający wydajność upraw; a w naszych czasach: maszyna parowa, elektryczność i energetyka spalinowa, a ostatnio także jądrowa, piorunochron, medycyna coraz skuteczniejsza w ochronie zdrowia, w tym stomatologia… To są wszystko przykłady reprezentujące świat ludzkiej mocy, który można by — symbolicznie — nazwać światem
(cywilizacją) odgromnika, albo stomatologa czy lekarza.
Z tego to ludzkiego świata, ze świata ludzkiej mocy (rzecz jasna — zawsze mocy ograniczonej!) rodzi się też i temu światu towarzyszy, i rozwija się wraz z nim ludzki umysł, czyli zdolności rozpoznawcze człowieka, jego zdolności prognostyczne, jego dyspozycje sterownicze wobec wszystkich ludzkich czynności w obszarze świata ludzkiej mocy (ograniczonej!). Istotnymi elementami tej duchowości (umysłowości) są emocje — lęki, nadzieje, wątpliwości i rozterki… Jednakże w granicach tego świata, świata ludzkiej skuteczności
(mocy) owe lęki, nadzieje i rozterki są ludzkimi lękami i nadziejami. Ludzkimi to znaczy pisanymi z małej litery, to znaczy, że te lęki i te nadzieje nie są totalne, że są one cząstkowe, że w pewnej (znaczącej) mierze nie liczymy na nadzieje, ale na nasze działanie, że lękamy się czegoś określonego, na co jednak możemy działać, a przez to działanie nasz lęk ograniczać.
A oto drugi świat, czy też — lepiej — drugi obszar ludzkiego świata, czyli obszar ludzkiej bezsilności, bezsilności ludzkiego działania przedmiotowego w obszarach o szczególnym znaczeniu dla człowieka. Bezsilności wtedy i tam, gdy i gdzie skuteczność jest wręcz konieczna, dramatycznie konieczna — w bólu i cierpieniu. Gdy pod Troją wojsko greckie masowo padało, to nie dało się zastosować skutecznego działania przedmiotowego, do którego dzisiaj by się odwołano: badania żywności i usunięcie z niej ewentualnych toksyn, szukanie infekcji bakteryjnych i przeciwdziałanie im na przykład antybiotykami. Wtedy takie postępowanie było niemożliwe, czyli rzeczowe przeciwdziałanie pomorowi wojska było poza obszarem mocy ówczesnych ludzi. Ale wszak znaleziono „przyczynę" nieszczęścia w gniewie Apollina, w gniewie sprowokowanym winą Achajów wobec ich kapłana; „przyczyna" więc nieszczęścia była w obszarze, do którego nie sięgała moc ludzkiego działania przedmiotowego, ale mogły sięgnąć działania symboliczne, znakowe, przebłagawcze.
Nakładanie się na siebie tych dwóch światów i przeplatanie się ich ze sobą najwyraźniej widać w dziejach ochrony zdrowia. Obrazem tych dziejów są dwie sinusoidy przesunięte względem siebie o całą fazę: jak medycyna górą, jak jej skuteczność ewidentnie rośnie, wówczas spada liczba cudownych uzdrowicieli, i odwrotnie — im gorzej ze skutecznością medycznej ochrony zdrowia w jakiejś wspólnocie ludzkiej, tym więcej bogów uzdrawiających, uzdrawiających świętych, znachorów-cudotwórców, słowem -
tym więcej cudów. Tak było zawsze, i tak jest ciągle. Ten drugi świat, to świat cywilizacji gromnicy, albo cywilizacji świętej Apolonii.
Tu, w tym obszarze ludzkiego cierpienia i bezsilności też się rodzi i rozwija duchowość, ale innego rodzaju niż duchowość
(intelektualność) świata ludzkiej mocy. Temu światu towarzyszy duchowość cierpienia i bezsilności — duchowość NADZIEI, i TRANSCENDENTNEJ ZALEŻNOŚCI.
Cywilizacja gromnicy. Gromnica. Co to takiego? Niby każdy wie. Gromnica to świeca,
przedmiot fizyczny. Ale najważniejsza jest „jej składowa" duchowa, składowa symboliczna, poprzez którą zagrożony (bardzo zagrożony i bezsilny!) człowiek zwraca się do jakichś
pozacielesnych MOCY z wołaniem o łaskę cudownego ratunku przed piorunem. Te
pozacielesne MOCE to jak najbardziej realne moce świata (to niszczycielska groźba pioruna), nad którymi człowiek nie panuje swoim działaniem przedmiotowym, zwyczajnym, a tej swojej niemocy poddać się nie może, nie chce! Skuteczność gromnicy zależy całkowicie od ŁASKI, która jest od naszego działania przedmiotowego niezależna, ale ulega lub ulegać może naszym działaniom znakowym — magicznym, modlitewnym..., naszym wołaniom o cud.
A cywilizacja odgromnika, cóż to takiego? Odgromnik, to też przedmiot fizyczny — drut. W nim też jest składowa duchowa w postaci wiedzy z zakresu elektrodynamiki (duchowość intelektualna). Jeżeli ów drut jest wymodelowany wedle wymogów elektrodynamiki, to skutecznie chroni domostwo ludzkie przed piorunem. Tu też działa czynnik przypadku („łaski"), wszak odgromnik może zawieść, ale ów czynnik „łaski" jest tu marginalny i nawet jak się zdarzy, to można go na przyszłość usunąć, albo jego nieprzewidywalność ograniczyć.
Analogicznie rzeczy się mają z cywilizacją świętej Apolonii i cywilizacją
stomatologii. Czy wiesz, czytelniku, co to jest ból zęba? Wiemy, wiemy, dopowiadają mi chórem słuchacze, gdy o to pytam na sali wykładowej. A wszak rzecz nie jest prosta. Bo co innego ból zęba, gdy za drzwiami jest gabinet stomatologa, a co innego, gdy do jutra na pomoc trzeba czekać, a jeszcze czymś innym jest ból zęba, gdy czekać trzeba tydzień, albo gdy w ogóle stomatologa nie ma, gdy go nie było, gdy więc można liczyć tylko na cud, na pomoc świętej Apolonii. Istniała kiedyś święta Apolonia (gdy człowiek żył i cierpiał ból zęba w świecie swojej niemocy), a dzisiaj już jej nie ma, nie istnieje: przestała istnieć, przestała działać (a istnieć, to znaczy działać!) za sprawą stomatologii i stomatologów.
Zaleca się niekiedy studentom medycyny takie oto reguły postępowania
[ 2 ]: — Gdy twoja metoda skutkuje, stosuj ją dalej. — Gdy nie działa, przestań. — Gdy nie wiesz co robić, nie rób nic!
Otóż trzecia z tych reguł jest regułą właściwą dla bezradnego lekarza. Ale cierpiący chory na ogół się jej nie podporządkuje. A co
zrobi? Pójdzie do znachora, do czarownika, do cudotwórcy,… Słowem, będzie wołał, skomlał wręcz o cud! To jękliwe wołanie o cud, a w ślad za wołaniem także tworzenie cudu i cudów oraz — tym samym — tworzenie cudotwórców jest istotą świata ludzkiego cierpienia i niemocy, istotą wszelkiej kultury mitycznej, magicznej, religijnej, które są formami
kulturowymi, przy pomocy których człowiek ratuje się w cierpieniu, gdy ratunku nie ma!
„Cuda są szczególnie liczne tam, gdzie słabość średniowiecznego człowieka jest szczególnie wyraźna: w sferze ciała, gdzie niezliczone są cudowne uzdrowienia, w sferze rodzących i dzieci, ulubionych ofiar średniowiecznej nieznajomości fizjologii i medycyny"
[ 3 ]. „Wczujmy się w świat
Paracelsusa! W świat, w którym każda rzecz, każde zdarzenie jest symbolem, a równocześnie każdy symbol, każda metafora ma obiektywną wartość. W świat pełen ukrytego sensu, pełen duchów i tajemniczych sił. Pełen uporu i pokory, pełen miłości i nienawiści. Jak można inaczej żyć w rzeczywistości tak pełnej uniesień, niepewności i niebezpieczeństw, niż z wiarą w cuda? Ten cud, najbardziej fundamentalna zasada, najbardziej bezpośrednie przeżycie jego rzeczywistości, wyziera ze wszystkich kątów i luk jego wiedzy. Poprzedza każde rozważanie i wypływa z każdego rozważania"
[ 4 ].
Nasz dzisiejszy świat też jest dwoisty, bo są w nim obszary dostępne ludzkiemu skutecznemu działaniu (świat to „widzialny"), ale i obszary „niewidzialne", to znaczy miażdżąco na ludzi działające, a ludzkiemu skutecznemu działaniu się nie poddające — świat „niewidzialny".
Oto Salman Rushdie pisze [ 5 ] o Nowym Yorku jako „bijącym sercu widzialnego świata": „Tej świetlanej stolicy widzialnego siły niewidzialnego zadały straszny cios. [...] Teraz musimy sprawić, by rana nie okazała się śmiertelna. By świat tego, co widzialne, zatriumfował nad tym, co otoczone tajemnicą, dostrzegalne tylko przez skutki swych okropnych czynów". Bardzo to ciekawy i mądry język. Ale trzeba zauważyć, że w ogóle wielkie ludzkie klęski na tym właśnie polegają, że są skutkami niewidzialnego, nieuchwytnego, „duchowego". Ogrom ludzkich klęsk na tym właśnie polega, że ich sprawstwo jest niewidzialne, bo nieuchwytne. I stąd ogrom ludzkich klęsk skutkuje wyobraźnią niewidzialnego, nieuchwytnego, duchowego. Skutkuje on
także lękiem przed tym niewidzialnym oraz kultem wobec niego. Za tym lękiem i za tym kultem idzie, jako ich dalszy efekt — magia, kultura skuteczności (NADZIEI skuteczności) działań znakowych.
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 3 ] Le Goff 1996, s. 44 [ 5 ] "Wprost", 28.10.2001 « (Published: 28-12-2005 Last change: 14-03-2006)
Zdzisław CackowskiProfesor; jeden z najwybitniejszych polskich filozofów; polem jego szczególnych zainteresowań jest filozofia człowieka; wykłada w Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie; autor kilkudziesięciu książek; ostatnio wydał tom zatytuowany Człowiek i świat człowieka. Warstwy ludzkiego ciała, szeroko omawiany na łamach "Res Humana". Number of texts in service: 7 Show other texts of this author Newest author's article: O wartościach chrześcijańskich | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4531 |
|