|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Zmartwychwstać po amerykańsku [1] Author of this text: Tomasz Kąkol
Celem niniejszego artykułu będzie przedstawienie głównych teorii zmartwychwstania
(w skrócie Z), w większości autorstwa amerykańskich filozofów
analitycznych. Istnieje w języku polskim przynajmniej jedna praca, która spełnia
ten cel (zob. Ziemiński 1999, s. 375-407), ale jest ona znana, jak
przypuszczam, tylko wąskim kręgom specjalistów. Z punktu widzenia wykształconego
polskiego katolika prezentowane tu teorie mogą wydać się
szokujące. Nie zamierzam jednak zajmować się kwestią, która z nich (jeśli w ogóle!) jest trafna, ma za to nadzieję na ukazanie — poza prezentacją
stanowisk — dwóch rzeczy: mianowicie tego, jakie założenia i kontrowersje
filozoficzne związane są z poszczególnymi teoriami; oraz — i to chyba ważniejsze — tego, że amerykańskie czy w ogóle anglosaskie środowiska filozoficzne są
otwarte na dyskusje nawet na tak niecodzienne tematy, a w dyskusjach tych biorą
udział ateiści, chrześcijanie różnych wyznań oraz wyznawcy innych religii,
czyniąc to w sposób niezwykle wyważony i wolny od ideologicznego
zacietrzewienia. Jestem przekonany, że taka postawa zasługuje na
upowszechnienie. Możliwość i „charakter" Z zależy przede wszystkim od teorii tzw. tożsamości osobowej.
Teorii takich jest multum, a przeto i los ewentualnego Z różnie będzie
wyglądał. Zadaniem teorii tożsamości osobowej jest, mówiąc w największym
skrócie, odpowiedzieć na pytanie: kiedy osoba x w czasie t jest
identyczna z pewnym obiektem y w czasie t1?
1. Teoria cielesna
Zgodnie z nią,
osoba x jest identyczna z y wtedy i tylko wtedy, gdy (w skrócie
wtw) x i y posiadają to samo ciało (czy — dokładniej — są
tym samym ciałem) [ 1 ]. Zgodnie z tym, Z jest możliwe pod warunkiem, że
ciało przed śmiercią będzie identyczne z ciałem zmartwychwstałym. Tu
jednak pojawiają się problemy:
a) Czy byłoby to w ogóle Z, czy tylko
wskrzeszenie, skoro ciało ma być to samo? Wyobraźmy sobie Łazarza, którego
ciało rozkłada się w grobie. Jeżeli Bóg cudownie odwróci procesy rozkładu,
ożywi ciało i poczyni parę podobnych „poprawek" (np. usunie chorobę będącą
przyczyną śmierci), to powstały żywy i zdrowy Łazarz znowu za jakiś czas
umrze.
b) Załóżmy, że Łazarz zupełnie się rozłożył „na proch i pył", by tak rzec. Jeżeli teraz Bóg w cudowny sposób z cząsteczek
rozsianych w świecie zsyntetyzuje na powrót zdrowego Łazarza, czy można
powiedzieć, że ciało po Z jest tym samym ciałem, co ciało przed śmiercią?
Jak się
wydaje, mamy do wyboru następujące opcje: 1) ciało Łazarza w przerwie między
śmiercią a Z istnieje w postaci prochu albo też 2) nie istnieje. Pierwsza możliwość
wydaje się dość dziwaczna i nie ma wielu zwolenników wśród filozofów.
Druga prowadzi do kolejnej trudności: chodzi o przerwę w istnieniu ciała. Jeżeli
ciało przed przerwą nie jest identyczne z ciałem po przerwie, to
zmartwychwstała osoba jest inną osobą. A zatem moje Z nie ma sensu, skoro
powstanę nie ja, ale ktoś inny (choć wielce podobny do mnie). Jeżeli zaś
jest to to samo ciało, to przypadek ten zdaje się gwałcić tzw. zasadę
Locke’a: żaden obiekt nie ma dwóch początków w czasie. Tezę o inności
ciała akceptuje dość wielu, np. Peter van Inwagen oraz Lynne Rudder Baker, są
jednak też jej przeciwnicy, np. Michael Burke i Arthur N. Prior (neutralny jest
zaś np. Michael C. Rea). Istotnie, nie jest wykluczone, że dylemat ten jest fałszywy:
rozważmy przykład zegarka, który oddałem do gruntownej naprawy (konieczne było
rozłożenie go na najdrobniejsze części). Gdyby po złożeniu był to inny
zegarek, zegarmistrz mógłby mi odpowiedzieć na pytanie o mój zegarek, że
nie ma tu zegarka, którego oddałem do naprawy (jest za to jakiś inny, podobny
do niego, ale to bez znaczenia). Krótko mówiąc, wydaje się, że albo zasada
Locke’a jest fałszywa, albo nie ma tu po prostu zastosowania.
Co jednak ma
powiedzieć wspomniany van Inwagen, który uznaje się za chrześcijanina i zarazem przyjmuje zmodyfikowaną teorię cielesną (stąd zaliczany jest do
niemałej grupy tzw. „chrześcijańskich materialistów" [sic] — dokładniej,
uznaje, że osoba x jest identyczna z y wtw x i y
mają ten sam [żywy] mózg)? Jego rozwiązanie wygląda, mówiąc delikatnie,
niepoważnie: przed śmiercią Bóg w ułamku sekundy (tj. tak szybko, że
najlepsze kamery nie mówiąc o ludzkim oku nie zarejestrują tego) wymienia ciała
tak, że widzimy umierającą kopię, podczas gdy prawdziwy umierający jest
przeniesiony w zaświaty i tam zostaje „zrewitalizowany". Teoria taka nie
ma, i chyba słusznie, wielu zwolenników. Kolejną trudność dostrzegli już pierwsi chrześcijanie. Wyobraźmy sobie,
że nasz Łazarz był podróżnikiem i zjedli go ludożercy, których z kolei
zastrzelili koloniści. Jak ma wyglądać Z Łazarza i jego degustatorów, skoro
części ciała Łazarza stały się częściami ciał ludożerców? [ 2 ] Wszystko to
powoduje, że wypada rozejrzeć się za inną teorią niż cielesna. Istnieje też
ściśle teologiczna racja dla tego manewru: analiza Nowego Testamentu pod kątem
problemu Z (uwagi samego Jezusa [Mt 22,30; Mk 12,25; Łk 20, 36], relacje ze
spotkań z Jezusem zmartwychwstałym [Mt 28,20; Mk 16,12; Łk 24,31.36-43; J
20,19-20.26-27 i 21,4-22] oraz uwagi św. Pawła [1 Kor 15,6.35-54]) sugerują,
że ciało po Z ma tak odmienne właściwości od ciała przed Z, że należy
uznać je za inne ciało. Nie musi to oznaczać, że nie ma ono nic wspólnego z ciałem przed Z; w przypadku naszego zjedzonego Łazarza wystarczy, by jakaś
porcja cząstek została użyta do budowy ciała zmartwychwstałego. Niemniej
jednak mamy do czynienia z przerwą w tożsamości ciał.
2. Teoria psychologicznej ciągłości/powiązania
[ 3 ]
Według tej
koncepcji, osoba x jest identyczna z y wtw zachodzi między nimi
ciągłość psychologiczna. Zauważmy, że nie ma tu mowy o ciele — zatem
teoria ta dopuszcza sytuację, by rzekome dwie osoby miały różne ciała, a przy tym były jedną i tą samą osobą, o ile zachodzi między nimi ciągłość
psychologiczna. Problem tej
teorii w kontekście Z wydaje się być ewidentny, gdyż koncepcję tę
stworzono z myślą o „ziemskim" życiu [ 4 ], tymczasem pomiędzy
naszym Łazarzem przed zjedzeniem a Łazarzem zmartwychwstałym istnieje, jak można
rozsądnie zakładać, długi okres, w którym mamy do czynienia z pyłem i prochem, a więc nie ma sensu mówić tu o jakiejś ciągłości
psychologicznej. Można jednak temu zaradzić, przynajmniej na pierwszy rzut
oka, dwojako: po pierwsze, można założyć, że przed śmiercią w jakimś
innym świecie Bóg stwarza osobę o dokładnie tej samej psychice, co Łazarz;
po drugie, można osłabić warunek ciągłości do wystarczającego podobieństwa
psychologicznego. Zastanówmy się nad pierwszą opcją. Otóż wydaje się ona
prowadzić do sytuacji, że w pewnym czasie będą istnieć dwie osoby o psychice Łazarza: jedna w umierającym ciele, druga w zmartwychwstałym. Która z nich będzie Łazarzem? Po wtóre, co znaczy „w innym świecie?" Jeżeli
znaczy to, że w jakimś obszarze czasoprzestrzeni nieciągłym z naszym wszechświatem,
to nie ma sensu mówić np., że w czasie t istnieją (lub nie) dwaj
kandydaci na bycie Łazarzem. Jeżeli zaś chodzi o np. jakąś odległą planetę
(nazwijmy ją „Paradise-1"), to czy nie jest to zbyt niepoważne podejście
do wiary, skoro przypomina jakąś powieść s-f [ 5 ]? Niektórzy mogą
tu wreszcie zauważyć, że takie niezwykłe okoliczności (np. sam dystans
przestrzenny) sprawiają, że nie można tu mówić o ciągłości
psychologicznej, a zatem osoba z psychiką Łazarza stworzona w raju nie jest Łazarzem, a co najwyżej jego kopią. A zatem odrzućmy warunek ciągłości, a przyjmijmy, że do tożsamości osobowej potrzeba wystarczającego podobieństwa
psychologicznego. Wtedy jednak powraca problem duplikacji — i to zarówno w wersji, gdy nie ma przerwy czasowej między Łazarzem przed Z a Łazarzem po Z,
jak i gdy jest takowa przerwa: wyobraźmy sobie bowiem, że Bóg wskrzesza z prochu duplikaty psychologiczne. Który jest Łazarzem? Z podobną
sytuacją mamy wbrew pozorom do czynienia także w tym życiu: wyobraźmy sobie
amebę A, która dzieli się na ameby B i C. Kto jest kim? Wydaje się,
że mamy przynajmniej 5 możliwych odpowiedzi na to pytanie: 1) A = B; 2) A = C;
3) A = B = C; 4) wszystkie ameby są różne, co równa się przyznaniu, że A ginie; 5) A = B, A = C, lecz B ≠ C. 1) i 2) są arbitralne, 3) zaś
implikuje „nielokalność" ameby (coś jak bilokacja — na wzór pewnych
obiektów kwantowych), 5) z kolei implikuje, że identyczność jest
nieprzechodnia, co jest przez większość filozofów odrzucane [ 6 ],
zastanówmy się więc nad 4). Czy nie wydaje się to najlepszą opcją?
Rozważmy Łazarza,
który obraca się w proch. Jeżeli z tego prochu zostanie wskrzeszona osoba
wystarczająco podobna psychologicznie do Łazarza, to jest to Łazarz, ale jeżeli
zostaną z niego wskrzeszone dwie takie osoby, żadna z nich nie będzie Łazarzem.
Sugeruje to następującą modyfikację teorii podobieństwa psychologicznego: osoba x jest identyczna z y wtw x i y są wystarczająco
podobni psychologicznie i nie istnieje żaden inny obiekt z wystarczająco
podobny psychologicznie do x lub y.
Sformułowanie
to jest niestety paradoksalne: wygląda na to, że przetrwanie osoby uzależnione
jest tu od nieistnienia zewnętrznego względem niej obiektu! Wyobraźmy sobie,
że jestem rzekomym zmartwychwstałym Łazarzem. Pamiętam moje przeszłe ciężkie
życie i cieszę się perspektywą lepszego życia. Nagle spotykam kogoś, kto
mi mówi: „Słuchaj, mam złą wiadomość. Ty nie jesteś Łazarzem. Milion
lat świetlnych stąd pojawiła się bowiem osoba wystarczająco podobna
psychologicznie do ciebie. Łazarz przestał istnieć." Konsternacja jest tu
chyba zrozumiała: jak to, co ma do mojej tożsamości coś, co wydarzyło się
taki szmat drogi stąd?!
Jedyna rada
wydaje się tu być taka: teorię psychologicznego podobieństwa należy odrzucić
[ 7 ].
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] Pomijam tu czynnik czasowy jako domyślny, aby nie komplikować. [ 2 ] Zauważmy, że nie pomoże tu teoria żądająca nie identyczności całego
ciała, ale np. tylko mózgu (przysmak ludożerców). [ 3 ] W literaturze poświęconej tożsamości osobowej odróżnia się od siebie
psychologiczne powiązanie i psychologiczną ciągłość. Pierwsze wyznaczone
jest przez trwałość przekonań i pragnień oraz przez relacje typu: przeżycia — ich dostępność w pamięci, intencje — działania zmierzające do ich
realizacji itp. Oczywiście, powiązanie psychologiczne jest stopniowalne. Jeśli
podmiot p1 w czasie t1 (w skrócie, p1t1) i p2t2 są powiązani psychologicznie w wysokim stopniu, oraz p2t2 i p3t3 także, to pomiędzy p1t1 a p3t3 zachodzi ciągłość
psychologiczna (dokładniej, relacja ciągłości psychologicznej jest po prostu — mówiąc żargonem matematyków — ancestralem relacji „silnego" powiązania
psychologicznego). Dla prostoty pominiemy jednak wspomniane rozróżnienie. [ 4 ] Choć i tu są problemy, ale nie będziemy rozwijać tej dygresji. [ 5 ] W istocie, na przeprowadzoną niedawno wśród wierzących Amerykanów ankietę,
gdzie według nich znajduje się raj (niebo), większość odpowiedziała, że
gdzieś w przestrzeni kosmicznej! [ 6 ] Wyjątkiem jest np. Graham
Priest. [ 7 ] Nie wszyscy, co ciekawe, uznają tzw. teorię psychologicznej ciągłości
bez duplikacji za absurdalną: do zwolenników należy Robert Nozick, Sydney
Shoemaker i w pewnym sensie też Derek Parfit. « (Published: 18-03-2008 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5788 |
|