|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Neutrum »
Nowa lewica? Author of this text: Czesław Janik
Konferencja
programowa pt. „Polska socjalna czy liberalna?"
Zorganizowana
przez Ruch Odrodzenia Gospodarczego im. Edwarda Gierka, Ogólnopolskie
Porozumienie Związków Zawodowych, Platforma Socjalistyczna SLD, Platforma SLD „Prawo — Demokracja — Solidarność", Platforma Ekologiczna SLD
Warszawa,
4 marca 2006 r. (sobota), godz. 1100, ul.
Rozbrat 44a (Sala A).
Ks. Stanisław Musiał powiedział: „...wierzę, że
autentyczny socjalizm zwycięży" [ 1 ].
Szanowni Państwo, słuchając wypowiedzi przywódcy SLD, pana W. Olejniczka,
zacząłem tracić w to wiarę. Bliski mi jest sposób podejścia do tez
przedstawionych w programie, który zaprezentował pan A. Celiński. Ten sposób
można krótko określić słowami „Ecce Homo". A. Celiński bowiem każe
widzieć w potencjalnym wyborcy człowieka, z którym trzeba się liczyć; to on
ma mieć wpływ na to, co się wokół niego dzieje. Nie można go traktować
jak rzecz, która jest tylko maszynką do głosowania za — znowu nic nie znaczącym — programem.
Miałem przyjemność na Rozbrat już głosić słowo
Boże i to w przytomności panów: prof. Bożyka i M. Dyducha, K. Martena, jak również
K. Piekarskiej. W tym, co będę mówił, będzie echo problematyki drzewiej
poruszonej przeze mnie, a pominiętej, jako być może nieistotnej, w przedstawionym przez prof. Pawła Bożyka „Programie społeczno-gospodarczym
lewicy — Walka z biedą", który ukazał się w sobotniej „Trybunie" (nr
48 z 25 lutego 2006). Chcę powiedzieć kilka słów z pozycji, jaką w procesie
kanonizacji spełnia tzw. Advocatus Diaboli.
Nie będę Państwu przedstawiał tutaj jakiejś laurki w związku z tekstem
pana Bożyka, natomiast odniosę się do pewnych sformułowań w nim zawartych,
przekażę myśli, które w związku z tym mnie opadły i powiem, czego mi w tym
tekście brakuje. Czuję się upoważniony, bowiem w punkcie 16 Programu
przeczytałem, że przedstawione tezy należy traktować jako wyjście do
dyskusji.
A więc..., ad
rem.
Zgadzam się z założoną tezą, że „walka z biedą
jest pilnym zadaniem" i że „kolejne wybory parlamentarne i prezydenckie,
nie prowadziły do żadnych zmian", pozostawiając w zapomnieniu ponad 3
milionową armię wykluczonych samym sobie. Jak zachowywała się lewica -
przemilczę. Nie będę kopać leżącego. Mój niepokój wzbudziła forma i styl Programu. Wspomnieć o „erozji zaufania społecznego do ekip rządzących"
już nie wystarczy, konieczne jest dokładne opisanie problemu. Jak np. ci
wykluczeni ze społeczeństwa w 1989 r. — napawa smutkiem, bo niedługo
doczekają srebrnego jubileuszu swego odrzucenia przez państwo, przez
instytucje państwowe i pracujących w nich aroganckich urzędników, jak ci
wykluczeni przede wszystkim przez stanowiących prawo (także lewicowych z nazwy
posłów), wypchnięci poza nawias — jak mają uwierzyć? Jak mają uwierzyć w potok słów nic nieznaczących?
A przecież, przestrzega prof. Bożyk, zbliżają się
wybory samorządowe. I dodaje, że „stawiają one przed lewicą potrzebę
konsolidacji i stworzenia jednolitego frontu ideologicznego". I to zdanie mi
się nie podoba. Mogło być użyte w jakimś wewnętrznym dokumencie partyjnym,
ale w programie? Bo cóż z niego wypływa? Strach wypływa! Strach, że jak nie
uda nam się omamić społeczeństwa, nie będzie ciepłych stołków i cichych
gabinetów. Co znaczy wyrażenie „potrzeba konsolidacji"? Czy oznacza to
faktyczną służbę społeczeństwu, czy posłużenie się społeczeństwem?
Czy z tego sformułowania płynie wiadomość, że myślimy kategoriami państwa z pozycji lewicowych, czy myślimy kategoriami kamaryli, koterii z pozycji własnych
interesów, do osiągnięcia których potrzebne jest poparcie otumanionego społeczeństwa.
Pusty śmiech ogarnia, gdy się człowiek wgłębi w uzasadnienie „potrzeby
przyjęcia programu". Otóż program uzasadnia się „zawłaszczeniem przez
PiS programu socjalnego, tradycyjnie należącego do lewicy". I bardzo dobrze,
że zajął się tym PiS! Gorzej, że zajął się tym w podobny sposób, jaki
stosowała tzw. lewica wobec społeczeństwa przez wiele lat. Wicie, rozumicie...
itd. A stwierdzenie, że „ideałom programowym lewicy sprzeniewierzyły się
liberalne rządy SLD" niczego nie załatwia, niczego nie odfajkowuje. Bo,
niby, co? Oznacza niby, że państwo przy tym nie byli? Że to duch święty
działał? Że to duch święty piał peany na cześć człowieka lewicy o nazwisku Kwaśniewski? Że to duch święty popierał ludzi lewicy o nazwiskach
Belka, Miller, Hausner itd.., itd. Dla mnie oznacza jedno, że państwo,
podobnie jak Tomasz Nałęcz mówiący: ja jako człowiek lewicy..., nie chcecie
wziąć żadnej odpowiedzialności za krach lewicy i nadal brniecie. Oczywiście
nie wszyscy państwo. Gdybym tak twierdził, byłbym niesprawiedliwy. Z drugiej
strony aż żal, że ci, spacyfikowani przez Kwaśniewskiego i Millera nadal są
niewidoczni, że są zapomniani również przez niby "inaczej myślących".
Ludzie lewicy — np. Krystyna Sienkiewicz, Maria Szyszkowska… Dlaczego ich
nie próbujecie wykorzystać? O nich nikt nie może powiedzieć, że
sprzeniewierzyły się wartościom lewicowym! Czyżby były niewygodne również
dla „nowego rozdania"?
Wracając do tekstu Programu. Pisze prof. Bożyk, że
„Wspólny program lewicy powinien doprowadzić do odzyskania w najbliższych
wyborach utraconego elektoratu". Zgadzam się z tym bez zastrzeżeń. Zgadzam
się, że „podstawową powinnością lewicy jest walka z biedą", że trzeba
uczynić wszystko, by zwalczyć bezrobocie. Podobno, jak przeczytałem,
„Lewica ma własne koncepcje zmniejszenia bezrobocia" i że lewica proponuje
najlepsze rozwiązanie! Jest nim… „przyspieszenie tempa rozwoju
gospodarczego"!, „Zmniejszenie — zamiast stałego zwiększania — rozpiętości w dochodach". Ja się na to nabrać nie dam. Już to przerabialiśmy. Za
Millera, za Belki. Pisze prof. Bożyk, że „w tym kontekście wypowiadamy się
przeciwko podatkowi liniowemu…", że „będziemy walczyć z wyzyskiem…"
Słowa, słowa, słowa — jak mówił Hamlet.
Wypowiadamy się przeciwko..., Wypowiadamy się
za..., Mamy opracowany plan..., Chcemy wzmocnić rolę..., Jesteśmy za...,
Sprzeciwiamy się..., naszym zdaniem..., Rozważamy możliwość..., z oburzeniem przyjmowaliśmy..., Obowiązkiem lewicy jest..., Opowiadamy się
za..., Nie możemy zaakceptować..., Postulujemy..., Uważamy za niezbędne...,
Pozytywnie oceniamy..., chcemy..., Państwo powinno być..., państwo musi
przede wszystkim..., Państwo winno też..., To ono powinno..., „Ale to już
było… i nie wróci więcej!" — tak śpiewała Maryla Rodowicz, a wszyscy
Państwo wiedzą, że przywołane wyżej sformułowania już nie mają żadnego
znaczenia dla ludzi, bo nic z nich nie wynika. Ja też jestem przeciwko..., od
lat wypowiadam się za..., w „Neutrum", też mamy opracowany plan...,
Chcemy..., Jesteśmy za..., Sprzeciwiamy się..., naszym zdaniem..., Rozważamy
możliwość..., z oburzeniem przyjmowaliśmy...,
Zawsze twierdziliśmy, że obowiązkiem lewicy
jest..., że opowiadamy się za..., że nie możemy zaakceptować..., że
postulujemy..., że uważamy za niezbędne..., że pozytywnie oceniamy...,
chcemy..., że naszym zdaniem państwo powinno być..., że państwo musi przede
wszystkim..., że państwo winno też..., że to ono powinno...
Ładnie...? Prawda? Każdy tam może, ale nie w programie, który ja mam poprzeć! Który powinien być wizją dla Polski co
najmniej na lat kilkanaście!
Pisze prof. Bożyk, że „Państwo powinno stworzyć
warunki dla zbudowania w Polsce społeczeństwa obywatelskiego…" Przecież
warunki są, tylko..., że nie wszyscy rozumieją, co to znaczy „społeczeństwo
obywatelskie". Kiedy usłyszałem jak Krzysztof Janik mówił, że mamy społeczeństwo
obywatelskie, bo mamy samorząd terytorialny, zastanawiałem się, co on jeszcze
robi we władzach Sojuszu? Wodę z mózgu ludziom?
Dalej prof. Bożyk pisze: „Liberalna prawica ...
dba tylko o swoje interesy…", „To liberałowie pozbawili…" Lewica, broń
Boże, nie dba o własne interesy i nie miała żadnego udziału „puszczenia w skarpetach" 3 milionów ludzi! To nie lewica...
W punkcie 14 zapisano: "Jesteśmy za równym
traktowaniem wszystkich obywateli państwa bez względu na ich pozycję społeczną,
narodowość, wyznanie, płeć, orientację seksualną, czy też styl życia. I co z tego? Co lewica robiła — i to konsekwentnie — dla tego równego
traktowania? Pozwalała sobie rok w rok uczestniczyć w sponsorowaniu grupy
trzymającej władzę, czyli Kościoła katolickiego, miliardami złotych! A może
wspólnie z Kościołem była tą, poszukiwaną, grupą trzymającą władzę?
Pisze prof. Bożyk, że „Państwo jako takie
powinno pozostać jednak neutralne światopoglądowo…" Poczułem się mile
połechtany, bo działam w Stowarzyszeniu na rzecz państwa neutralnego światopoglądowo
od początku, czyli od 1990 r. Chcę powiedzieć, że z tego zapisu nic nie
wynika. Nie będę Państwa zanudzał argumentacją, której duża jest w zasobach Neutrum. Wiele ugrupowań zapisało sobie tę zasadę w programach, a jak się zachowywały? I jak się zachowują dzisiaj? Ostatnio na spotkaniu w Klubie „Starówka" pan K. T. Toeplitz powiedział, że rozwiązanie
wszelkich problemów w Polsce należy rozpocząć od rozwiązania podstawowego
problemu — problemu światopoglądowego. I od razu spotkał się z ripostą,
jakby wyciągniętą z dawnego Kwaśniewskiego, Millera i familii, „nie
ruszajmy Kościoła"! A przecież to nie o kościół chodzi, lecz o państwo.
Chodzi o to by działały te podmioty zgodnie z zasadą niezależności, każdy w swojej dziedzinie. Wara Kościołowi od państwa, suwerennego państwa, które
istnieje i działa z woli wolnego społeczeństwa, będącego jedynym władnym
podmiotem do zaakceptowania konstytucji, tak jak to się stało w referendum
konstytucyjnym.
Pisze prof. Bożyk: „Będziemy tworzyć silne
podstawy państwa obywatelskiego". Co będzie stanowiło te podstawy? Czy
przepisy prawa, które pozwolą mi przekazać 1% podatku na jakieś „Kółko
przyjaciół naszego śmietnika"? Czy też nadal państwo będzie określało,
komu mogę dać a komu nie?
Zgadam się, że prawdziwa "lewica nie walczy z religią i nie ma takiego zamiaru. Zgadzam się, że państwo powinno być
rozdzielone od kościoła i nie może preferować żadnej z religii. Zgadzam się
również z tezą, że nie można narzucać prawa wynikającego z nakazów
religijnych.
Na koniec zostawiłem refleksję, która pierwsza
mnie dopadła, kiedy trawiłem treści proponowanego programu. W miarę jego
czytania ogarniała mnie coraz większa niecierpliwość. Gdzie są te,
oczekiwane treści? I nie znalazłem ich w programie… Były wicepremier
Hausner głośno zachwalał coś, co określano szumnie „programem sanacji
finansów państwa". Kiedy ujrzałem nazwisko prof. Bożyka, jako
sygnatariusza tekstu, oczekiwałem, że w jakimś punkcie coś na ten temat będzie.
Nadal jednak boimy mówić się o porządkowaniu finansów państwa, boimy się
odciąć Kościół od kasy państwowej. A coroczna afera z miliardami złotych,
które powinny być skierowane na cele, o których się w programie mówi, ma się
dobrze. Chcecie państwo, żebym uważał was za lewicę? Zajmijcie się tym
problemem! Jeżeli tego nie zrobicie… No cóż, historia pokaże, a może
pokara? Zajęcie tym problemem może was uwiarygodnić! W innym wypadku,
puszczanie zaś perskich oczek do społeczeństwa, na nic się zda! Przyjdzie
czas na wyprowadzenie sztandaru. Mam jednak nadzieję, że ludzie o poglądach
lewicowych otrzymają autentyczny program, nie gołosłowne „będziemy",
„chcemy", mam nadzieję, że każdy punkt programu znajdzie swoje rozwinięcie w gotowym projekcie ustawy, opublikowanym na stronach internetowych, czy też
sukcesywnie publikowanym np. w Trybunie. Że będzie również informacja, w jakiej kolejności — jeżeli będziecie mieli stosowne poparcie i odpowiednią
siłę — projekty te w Sejmie wejdą pod obrady!
Problemy, które omawiamy nasunęły mi pomysł, który — tak uważam — powinien zostać zrealizowany w pierwszej kolejności.
Sprawa nie dotyczy ani gospodarki, ani wykluczenia społecznego, ani Kościoła,
ani społeczeństwa obywatelskiego, ani innych ani. Sprawa dotyczy jednej z najważniejszych instytucji państwowych — Trybunału Konstytucyjnego. Snując
wspaniałe wizje, że mamy prawdziwie lewicowe ugrupowanie w Sejmie, i to silne
ugrupowanie, trzeba przygotować projekt ustawy o zmianie ustawy o Trybunale
Konstytucyjnym. Trzeba wprowadzić dwa małe, ale jakże ważne przepisy.
Po pierwsze, Trybunał powinien z mocy prawa
obligatoryjnie sprawdzać każdą nową ustawę (po ogłoszeniu jej drukiem) i wydać orzeczenie o zgodności lub nie jej przepisów z przepisami konstytucji.
Orzeczenie negatywne powinno skutkować automatycznym powrotem ustawy do Sejmu.
Po drugie, Trybunał powinien zostać zobowiązany do sprawdzania konstytucyjności
ustaw i innych aktów prawnych w oparciu o wykładnię historyczną przepisów
konstytucyjnych. Brać pod uwagę to wszystko, co spowodowało, że przepisowi
konstytucji Zgromadzenie Konstytucyjne nadało taki a nie inny kształt, bowiem
jest to autentyczna wykładnia przepisu. Procedura powinna być podobną do
stosowanej przez Sąd Najwyższy USA. Podaje on w uzasadnieniach wyroków, co myśleli o rozpatrywanym problemie ojcowie konstytucji. U nas, w Polsce musi być
podobnie. Nie może być nadal tak, że widzimisię jakiegoś urzędnika, czy
np. nacisk Kościoła decyduje o tym, że później członkowie Trybunału
dokonując ekwilibrystycznych wyczynów, starają się znaleźć uzasadnienie łamania
przepisów Konstytucji, i w ostatecznym rachunku liczy się wykładnia
dokonywana przez Trybunał, który odpowiada przed Bogiem i historią, bowiem
sam nie podlega Konstytucji. Wydaje się również, że tylko wyroki Trybunału
Konstytucyjnego, które zapadły jednogłośnie, powinny być honorowane; każde
zdanie odrębne sędziego Trybunału świadczy o tym, że nie wszystko z wydanym
orzeczeniem jest w porządku. Gdy tak będzie, Polska stanie się państwem
prawa, nie będzie państwem prawnym, w którym produkuje się tony przepisów
prawnych, zaś najwyższą wykładnią tych przepisów jest wyrażone w kuluarach Sejmu zdanie jakiegoś pana "TKM", kogoś o podobnym rozumieniu
istoty państwa jak Ziobro, Glemp, Rydzyk, czy Kaczyński i wielu, wielu innych.
I ostatnie zdanie. Życzę polskiej lewicy, żeby
pojawił się w jej szeregach człowiek o charakterze hiszpańskiego premiera
Zappatero. Życzę, żeby taki człowiek, wzorując się na premierze Hiszpanii, z jednej strony pokazał, co to znaczy być człowiekiem lewicy, z drugiej zaś
pokazał właściwe miejsce w szyku Kościołowi polskiemu. Gdyby nie chciał
korzystać z wzoru hiszpańskiego, niech weźmie do ręki książkę prof. Wisłockiego
„Uposażenie Kościoła i duchowieństwa katolickiego w Polsce 1918-1939";
tam znajdzie polski wzór sprzed 1939 r.
Footnotes: [ 1 ] Witold Bereś, Krzysztof Burnetko, Duchowny
niepokorny. Rozmowy z księdzem Stanisławem Musiałem, „Świat Książki",
Warszawa 2006, s.24-25. « (Published: 09-03-2006 Last change: 07-04-2007)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4636 |
|