|
|
» Religious state
Powrót do Cannosy? – Kościół wobec rozdziału [1] Author of this text: Czesław Janik
W konkluzji swego nader erudycyjnego wystąpienia [ 24 ] -
trudno zresztą o inną u Autora o takiej proweniencji naukowej — ks. prof.
Franciszek Longchamps de Bérier stwierdził, że „Kontynuacja i rozwój
nauczania Kościoła katolickiego o wzajemnych relacjach państwo-Kościół
pozwala dostrzec anachronizm może nie tyle francuskiego uregulowania sprzed 100
lat, co upierania się przy nim dzisiaj". Deprecjonując dorobek
porewolucyjnych pokoleń Europejczyków w obszarze standardów demokratycznego
państwa prawa, które wypracowywano począwszy od 1789 r. dodał, że
lekarstwem na dzisiejszy kryzys Europy jest wprowadzenie na nowo czynnika
religijnego, „jaki uwzględnia religijna spuścizna wszystkich kultur, a zwłaszcza
czynnika, który przetrwał w chrześcijaństwie zachodnim". Pozwoli to
wypracować solidne podstawy autonomii i niezależności państwa i Kościoła, a jest to — według ks. profesora — najlepszą drogą wyjścia z kryzysu.
Moje zdziwienie wzbudził passus o spuściźnie religijnej wszystkich kultur w chwili, kiedy Kościół katolicki czyni wszystko, żeby ta spuścizna — inna
niż katolicka — nie była honorowana na równi z katolicyzmem, o czym świadczy
żądanie szczególnego potraktowania katolicyzmu w preambule do Traktatu
Konstytucyjnego Unii Europejskiej. F. Longchamps de Bérier cytując raz po raz dokumenty
ostatniego Soboru Watykańskiego, jakby z rozmysłem pominął deklaracje Kościoła,
które niezbyt korespondowały z założonymi tezami. Chodzi mi szczególnie o dwie deklaracje. Pierwsza z nich głosi, że Kościół „szczerze wyznaje, że
wszyscy ludzie, wierzący i niewierzący, powinni się przyczynić do należytej
budowy tego świata, w którym wspólnie żyją" [ 1 ],
druga, że „osoba ludzka ma prawo do wolności religijnej" [ 2 ].
Powyższe deklaracje Kościoła nijak się mają do twierdzeń F. Longchamps de
Bérier, że jedynie wizja państwa proponowana przez Kościół jest słuszną i możliwą do przyjęcia. Stawiając tę tezę F. Longchamps de Bérier całkowicie
pominął cały bogaty dorobek nauki świeckiej zajmującej się stosunkami państwo-Kościół
[ 3 ]. Z tego też względu odebrałem referat raczej jako apologetykę poglądów Kościoła
na państwo, przeprowadzoną według metod właściwych propagandzie, zwykle
pomijającej poglądy kłócące się z założonymi tezami. Wykład F.
Longchamps de Bérier zawiera szereg pomniejszych tez — niekiedy nawet frapujących
intelektualnie, jednak dość opornie trafiają mi one do przekonania, przede
wszystkim zaś teza konkluzji; wynika to zapewne z mojej skromniejszej erudycji
albo mniejszej wiary, a niewykluczone, że z jednego i drugiego łącznie.
Na poparcie końcowych wniosków referatu Autor powołuje
często, jak już wspomniałem, dokumenty wypracowane w Kościele katolickim,
mające potwierdzać słuszność wnioskowania. I tak, pomimo zanegowania
procesu przemian, rozpoczętego wydaniem w okresie Rewolucji Francuskiej słynnej
„Deklaracji praw człowieka i obywatela", F. Longchamps de Bérier uważa,
że „stosunkami państwo-Kościół powinny rządzić niezależność i autonomia", czyli zasada zawarta w „Konstytucji dogmatycznej o Kościele w świecie współczesnym". Terminy „rozdział", „separacja" wydają mu
się silnie obciążone, gdyż — jego zdaniem — od Rewolucji Francuskiej
kojarzone są ze strukturalną walką z religią. Nie dziwi to, bo ten sposób
myślenia o rozdziale państwa i Kościoła jest charakterystyczny dla ludzi Kościoła.
Dla mnie „rozdział" czy „separacja" to warunek sine qua non początku nowego państwa, demokratycznego państwa
prawnego, w którym suwerenem wszelkich zmian staje się człowiek. Człowiek
wyzwolony spod świeckiej władzy Kościoła. Człowiek, który po wiekach
zniewolenia wreszcie odzyskał swoją podmiotowość. Dlatego też stwierdzenie
F. Longchamps de Bérier, że „myślenie o rozdziale czy separacji państwa i Kościoła podszyte jest oświeceniowym przekonaniem o zagrożeniu, jakie
religia niesie dla wolności człowieka", jest swoistą manipulacją, bowiem
współczesny człowiek nie tyle boi się religii, co instytucjonalnej
struktury, która z religią nie ma zbyt wiele wspólnego, co można byłoby łatwo
wykazać, za to bezpośrednio ma wiele związków z walką o władzę, wpływy i pieniądze, a pośrednio również o zniewolenie i podporządkowanie strukturze
hierarchicznej jednostki — określanej w Kościele ładnym terminem „osoba
ludzka". Od 2000 lat Kościół mówi o posiadaniu przez człowieka „wolnej
woli" i jednocześnie robi wszystko, aby człowieka z tą wolną wolą podporządkować
strukturze hierarchicznej. Dlatego też nie powinno dziwić „myślenie
podszyte oświeceniowym przekonaniem o zagrożeniu", jakie niesie człowiekowi
Kościół. Poza tym „oświecenie" to nie jest krótki, zamknięty okres w dziejach człowieka. Oświecenie trwa nadal [ 4 ],
podobnie jak trwa nadal zagrożenie państwa ze strony Kościoła dążącego do
odzyskania utraconych po Rewolucji Francuskiej wpływów. Dzisiaj te dążenia
szczególnie uwidaczniają się w rzeczywistości polskiej, i dziwić może
jedynie, że F. Longchamps de Bérier tych dążeń Kościoła nie zauważa.
W referacie pojawiło się twierdzenie, że pojęcia
„autonomia", „niezależność" nie służą utrzymaniu linii nauczania
Kościoła, które separację wielokrotnie potępiało explicite,
lecz że chodzi o nową jakość. Uznałbym tę deklarację za szczerą, gdyby
Kościół powszechny, kościoły partykularne (również polski Kościół
rzymskokatolicki) w swoich przedsięwzięciach zawsze kierowały się własną
wykładnią zasady „niezależności". Kościół podaje, że „Niezależność
(...) oznacza taki stopień autonomii danego bytu w stosunku do innego, który
wyklucza ingerencje każdego z nich w wewnętrzne sprawy drugiego" [ 5 ].
Stan faktyczny jest jednak inny. Np. stosunki państwo-Kościół w Polsce
pokazują, że deklaracje nijak się mają do faktycznych dążeń Kościoła.
Gdyby Kościół instytucjonalny stosował w praktyce zasadę mówiącą, że
„Kościół w żadnym wypadku nie chce się wtrącać w rządy ziemskiego państwa"
[ 6 ],
nie obserwowalibyśmy permanentnego mieszania się biskupów i księży w sprawy
niezależnego od Kościoła państwa, w działanie struktur państwa — począwszy
od władz najwyższych, na urzędzie wójta kończąc.
Wspomniałem wyżej, że Kościół próbował wprowadzić
do preambuły Traktatu Ustanawiającego Konstytucję dla Europy zapis o ochronie
wartości chrześcijańskich (katolickich), zastępując istniejący zapis o ochronie wartościach religijnych. Działania Kościoła odebrane zostały w dwojaki sposób. Po pierwsze, wskazywały, że według rozumowania katolików w wartościach religijnych nie mieszczą się wartości chrześcijańskie
(katolickie), po drugie zaś działania Kościoła wskazywały, że dla Kościoła
obrazą było potraktowanie „wartości chrześcijańskich" na równi z wartościami
innych religii i wyznań.
Wracając do relacji państwo-Kościół w III
Rzeczypospolitej, walka Kościoła o władzę, wpływy i pieniądze, o czym już
wspomniałem, potwierdzona została przez bpa Tadeusza Pieronka. Jednoznacznie mówił
on w rozmowie z dziennikarzami o dążeniach hierarchii katolickiej do
zbudowania w Polsce państwa wyznaniowego [ 7 ].
Ostatecznie potwierdził to ostatnio, mówiąc, że „Konkordat czyni prawo Kościoła
wewnętrznym prawem państwa i trzeba tego przestrzegać" [ 8 ](!).
Być może te dążenia wynikają z przekonania Kościoła, że posiadł prawdę.
Zadufanie i wiara w nieomylność każe ludziom Kościoła sądzić, że wizja
państwa przezeń proponowana jest jedyną słuszną i możliwą do przyjęcia, a wobec tego muszą zrobić wszystko, by uczynić z demokratycznej
Rzeczypospolitej państwo wyznaniowe.
Poza pojęciami „autonomii", „niezależności" F.
Longchamps de Bérier przywołuje jeszcze pojęcie „dobra wspólnego".
Twierdzi, że „Kościół z racji swego zadania i kompetencji w żaden sposób
nie utożsamia się ze wspólnotą polityczną ani nie wiąże się z żadnym
systemem politycznym", a także, że „Kościół respektuje autonomię porządku
demokratycznego i nie pokłada swoich nadziei w przywilejach; co więcej,
wyrzeknie się korzystania z pewnych praw legalnie nabytych [ 9 ],
skoro się okaże, że korzystanie z nich podważa szczerość jego świadectwa
[ 10 ]. W tym miejscu przypomnę, przez F. Longchamps de Bérier pominięte, znaczące w tym kontekście stwierdzenie, że „Kościół w żadnym wypadku nie chce się
wtrącać w rządy ziemskiego państwa" [ 11 ].
Działania polskiego Kościoła od roku 1989 r. świadczą zupełnie o czymś
przeciwnym [ 12 ].
Gwoli przypomnienia: najpierw pod wpływem nacisków Kościoła usunięto z tekstu konstytucji przepis nakazujący Kościołowi działanie w ramach
konstytucyjnego porządku prawnego; następnie łamiąc Konstytucję 12 katolików
(sześciu reprezentujących rząd i sześciu reprezentujących Kościół),
stosując metodę dyktatu, obdarowało naród polski konkordatem [ 13 ].
Nie wolno zapominać o tym, że przepisy art. 25 i 53 nowej konstytucji zostały
skonstruowane zgodnie z życzeniami Kościoła, który otwarcie głosił, że w innym wypadku, będzie nawoływał do odrzucenia konstytucji w referendum.
Longchamps de Bérier nie wyjaśnia, co rozumie pod pojęciem „dobro wspólne".
Działania Kościoła po 1989 r. każą mi sądzić, że pod tym pojęciem
rozumie się przede wszystkim majątek państwa, który może być przejmowany
przez Kościół. O wielkości przejmowanego przez Kościół „dobra wspólnego"
świadczy poniższe porównanie. Największa afera III RP związana z defraudacją
sum FOZZ dotyczyła wielkości 4 bln starych złotych. Szacunkowe dane podają,
że od wielu lat Skarb Państwa przekazuje w różnej formie do kasy kościelnej
sumę ok. 5 mld zł. Wystarczy do tej sumy dodać cztery zera i będziemy mieli
skalę porównawczą. Okazuje się, że to nie afera związana z FOZZ jest największą
aferą III RP. I jeszcze tylko jeden, inny przykład, dotyczący nauczania
religii w szkole. Początkowo — według informacji płynących z Episkopatu — chodziło o to, aby „dzieci nie musiały przebiegać przez ulicę, by
znaleźć się w salce katechetycznej"; później okazało się, że nauka
religii nie jest misją kościoła, lecz zwyczajną pracą, za którą państwo — jako pracodawca — ma płacić zatrudnionym księżom! Itd., itp.
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 24 ] Na
konferencji z okazji 100 lecia uchwalenia francuskiej ustawy z 1905 r. o rozdziale kościoła i państwa, organizowanej przez Zakład Prawa Wyznaniowego
Wydziału Prawa i Administracji UW, w styczniu 2006 r. — przyp. red. [ 1 ] Konstytucja
duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym (Gaudium
et spes), w: Sobór Watykański II, s. 861. [ 2 ] Deklaracja o wolności religijnej (Dignitates humanae),
w: Sobór Watykański II, s. 639. [ 3 ] Przywołanie w przypisie nr 51 tylko piątego wydania Prawa
wyznaniowego autorstwa prof. Michała Pietrzaka potwierdza fakt, że Autor
pominął, być może świadomie, bogatą literaturę świecką dotyczącą
omawianych problemów. [ 4 ] Wpływ idei oświeceniowych
zauważalny jest również wśród ludzi Kościoła. Znamienne jest stwierdzenie
ks. S. Musiała: „...wierzę, że autentyczny socjalizm zwycięży", w:
Witold Bereś, Krzysztof Burnetko, Duchowny
niepokorny. Rozmowy z księdzem Stanisławem Musiałem, Wyd. Świat Książki,
Warszawa, 2006 r., s. 24-25. [ 5 ] W. Góralski,
A. Pieńdyk, „Zasada niezależności i autonomii Państwa i Kościoła w konkordacie polskim z 1993 roku", Wyd. UKSW, Warszawa 2000, s. 12. [ 6 ] Dekret o działalności misyjnej Kościoła (Ad
gentes divinitus), w: Sobór Watykański II, s. 691. [ 7 ] Kościół bez
znieczulenia. Z bp. Tadeuszem Pieronkiem rozmawia Marek Zając, Wyd. Znak,
Kraków 2004, ss. 270-308; o budowie państwa wyznaniowego, patrz jw., s. 284. [ 8 ] M.
Rybak, TV Trwam niedobrze zarejestrowana,
Gazeta.pl. Podczas seminarium nt.
Konkordatu, które odbyło się w gmachu Senatu RP w czerwcu 1994 r. ks. prof.
Wojciech Góralski powiedział, że konkordat dotyczy jedynie katolików (patrz:
Konkordat polski. Wybór materiałów źródłowych z lat 1993-1996, INP UW, Warszawa 1997, s. 672 i nn.). Dzisiaj okazuje się,
że „ubogacono" konkordatem i wspomnianym w nim prawem kanonicznym nie tylko
Polaków-katolików, ale Polaków-ewangelików, Polaków-baptystów itd., a nawet Polaków-ateistów! Ci ostatni również podlegają prawu wewnętrznemu
Rzeczypospolitej, a więc — według przekazu bpa T. Pieronka — zobowiązani
są do przestrzegania przepisów prawa kanonicznego. Tertium non datur! [ 9 ] O tym, że jest
to deklaracja, której nie należy traktować poważnie, świadczą wypowiedzi
przedstawicieli Kościoła wobec projektu zniesienia instytucji Funduszu Kościelnego.
Argumenty za zlikwidowaniem Funduszu przedstawione zostały w "Fundusz Kościelny — za i przeciw. Relacja z konferencji w dniu 10 grudnia 2004 r.", Warszawa
2005 r. [ 10 ] O czymś zupełnie przeciwnym informują „Wiadomości KAI" nr 6 (723) z 12.2.2006 r., s. 5-6. Podczas 334. zebrania plenarnego Konferencji
Episkopatu Polski, która miała miejsce w dniu 21 stycznia 2006, bp Stanisław
Wielgus przedstawił argumenty za wprowadzeniem egzaminu materialnego z religii.
Jego zdaniem rozwiązanie takie będzie "sprzyjać kształtowaniu wizji świata
wolnej od fałszywych dualizmów typu: wiara-nauka, Kościół-świat". Bp
Wielgus przekonuje, że to rozwiązanie stanowiłoby realizację równoprawnego
traktowania nauki religii oraz że zasadę tę można wywieść z postanowień
Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i orzecznictwa organów strasburskich
(!). Poglądy bpa Wielgusa świadczą, że ludzie Kościoła nie chcą uznać,
że dla wielu ludzi pojęcie Boga jest matematycznym zbiorem pustym; poza tym
powyższe jednoznacznie świadczy o żenującej znajomości problematyki związanej z działalnością Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. [ 11 ] Dekret o działalności misyjnej
Kościoła (Ad gentes divinitus), w:
Sobór Watykański II, s. 691. [ 12 ] Jarosław Gowin, Kościół w czasach wolności 1989-1999,
Kraków 1999. [ 13 ] Patrz: Konkordat
polski. Wybór materiałów źródłowych z lat 1993-1996, INP UW, Warszawa
1997. « Religious state (Published: 22-07-2007 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5470 |
|