|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Ponowoczesność czy nowoczesność? Author of this text: Dionizy Tanalski
Wolałbym nie używać tu słowa „ponowoczesność". Słowo
bowiem „nowoczesność" odnosi się nie tyle do jakiegoś konkretnego
zjawiska historycznego, lecz do każdej kolejnej sytuacji lub porządku wyróżniającego
się od poprzedzających ją jakimś udoskonaleniem. Proces unowocześniania trwa przez
całą ludzką historię, dlatego każdą kolejną
nowoczesność można słusznie nazwać zarazem ponowoczesnością, natomiast
zjawisko (zjawiska), które interesuje Zygmunta Baumana i wielu innych autorów,
otrzymało już miano postmodernizmu, jako okresu (epoki) następującego po
modernizmie, ten zaś jest zgodnie sytuowany w nowożytności jako
epoka kartezjanizmu lub Oświecenia sięgająca końca XIX wieku (Arnold
Toynbee) lub nawet lat siedemdziesiątych wieku XX (Brian O'Doherty).
Modernizmem nazwano też określony nurt w sztuce przełomu stuleci XIX i XX
oraz pewien typ wiary i religijności w chrześcijaństwie tego samego czasu.
Wprawdzie chwalebne jest tworzenie nazw polskich, lecz w tym wypadku lepsze
jest spolszczenie „postmodernizmu", bowiem sytuuje opisywane zjawiska
konkretnie w historii i przestrzeni. Co prawda, niektóre uwagi autora sugerują,
że problematyka obu szkiców dotyka też i historii ludzkości w ogóle, lecz
uwagi te czynione są na marginesie tezy głównej, która odnosi się do
postmodernizmu, nie zaś do wszelkiej ponowoczesności. A tezę główną można
by najprościej wypowiedzieć tak: ponowoczesność (postmodernizm — DT)
wyzbywa się potrzeby jakiejkolwiek teorii-fundamentu moralności, a więc
etyki, filozofii, religii, światopoglądu — społeczeństwo ponowoczesne
samo sobie funduje moralność bez nauki i zaleceń „intelektualistów-prawodawców"
(por. tegoż autora studium Upadek prawodawców w „Studiach
Filozoficznych" 1990, nr 4). Baumanowska charakterystyka ponowoczesności jest wyrazistym
portretem desakralizowania się, laicyzowania współczesnej kultury społeczeństw
Zachodu. Tradycyjnie społeczeństwo potrzebuje religii — pisze prof. Zygmunt
Bauman w stylu przypominającym intelektualną wyższość filozofów Oświecenia
nad nieoświeconym tłumem. Lecz to się kończy. Społeczeństwo ponowoczesne
już nie potrzebuje. Ono już nie ugina kolan przed niezrozumiałym Chaosem,
za którym rzekomo ukrywał się mądry Bóg. Ponowoczesność wymusza na
ludziach moralną niezawisłość i autonomię, religia i inne regulatory
etyczne przestają mu być potrzebne. Człowiek dotąd był wychowywany w świadomości,
że pielgrzymuje do Boga, teraz natomiast rozumie, że jego ruch:
„spacerowanie", „podróżowanie", „przechadzanie się"
nie mają żadnego wprzód ustanowionego celu, lecz są wynikiem jego
swobodnych a nawet dowolnie luźnych decyzji i nie musi to kończyć się
usankcjonowanym przez „prawodawców" osiągnięciem „słusznej"
wartości. Miejsce moralności heteronomicznej (fundowanej religijnie, filozoficznie
etc.) zajęła moralność autonomiczna każdorazowo przez wolnych ludzi
manifestowana. Niknie stała różnica wartości rzeczy i czynów komunikowana
ludziom i strzeżona dotąd przez religię, słabnie stałość kontaktów międzyludzkich
reglamentowana przez religię lub inny kanon zachowania, w następstwie
zacierają się tożsamościowe różnice między ludźmi ulotnie przemijającymi
przez świat rzeczy, zdarzeń i doraźnych spotkań. Świat z sensem stworzony
przez mądrego Boga okazuje się teraz realnością bez ontologicznego sensu — i to już nikomu nie przeszkadza. (Czy „nikomu" — przesada. Lecz profesorowi Z. Baumanowi bardziej zależy na ekspresyjnym
ujawnieniu głównych rysów i tendencji współczesności niż na
empirycznej i statystycznej ścisłości. Można się z nim spierać o procenty,
lecz nie sposób odmówić mu trafności i ostrości spostrzeżeń).
Zawodowi religio i ateoznawcy mogą pozazdrościć autorowi tego
dojmującego portretu współczesności bez sacrum. Sporządził go wybitny
obserwator, który od lat specjalizuje się w socjologicznej obserwacji
naszych twarzy i naszej kultury i nie jest w tym niewolnikiem „ołowiu"
bezmyślnego i ograniczonego empiryzmu.
Choć oba studia napisane są w intencji ujawnienia szczególnych
rysów postmodernizmu (ponowoczesności) układających się w harmonię
zdesakralizowanej psyche i zdesakralizowanej kultury, to jednak siedzący w Zygmuncie Baumanie filozof każe mu przekornie, choć literacko dyskretnie, mącić
ów czysty obraz postmodernistycznego profanum. Bo oto pisze, że — być może -
przesadzamy z twierdzeniem, iż moralne samostanowienie społeczeństwa jest
czymś nowym. Wszak większość ludzi rzadko odczuwa potrzebę istnienia stałego i autorytatywnego kodeksu moralnego fundowanego przez filozofów i teologów i moralność w ogóle może być jedynie niefundowana etycznie, być może,
zawsze tak było, tylko nam się wydawało, że jest inaczej? Za pytaniami idzie
teza: ponowoczesność też ma swoje utopie (filozofie, religie itp.), choćby
przekonanie o „leczniczej" roli technonauki przeciw różnym
egzystencjalnym zagrożeniom współczesności, choćby przekonanie o „leczniczych" właściwościach wolnego rynku itp. Czysty obraz
postmodernistycznego profanum się łamie.
Autor otworzył furtkę — idźmy zatem dalej. Czy
postmodernistyczna dekonstrukcja jest absolutną nowością? — Diogenes w swej
beczce, cynicy, sceptycy, Horacy ze swoim "carpe diem", Kartezjusz — właśnie
buntownik Kartezjusz!, któremu zarzuca się zniewolenie ludzkości przez rozum, a które rozpoczęło się od zanegowania całego poprzedzającego kanonu myślenia.
Wprawdzie Kartezjusz stworzył (nie on jeden zresztą) nowoczesny racjonalizm,
ale zaczął od totalnego buntu! Pouczająca historia. Nietzsche, Sartre… Udało
im się, nie udało? A bunty społeczne, rozkosze, powstania, rewolucje? — Wszystkie
one burzyły ustalony ład i tworzyły ład nowy, choć nie zawsze ten co chciały i co przewidywały.
A religie istniały, filozofie istniały, etyki istniały, istniały,
istniały… choć ludzie co jakiś czas wypowiadali im posłuszeństwo.
Czy wolno zanegować trafność spostrzeżeń profesora Z.
Baumana? Absolutnie nie! Czy są przerysowane? Literacko raczej tak, lecz to ułatwia
przedstawienie problemu. Czego te spostrzeżenia dotyczą? Postmodernizmu
czy też może wszelkiej „ponowoczesności", która zawsze się pojawia
po minionej lub mijającej epoce jako, po prostu, każda kolejna nowoczesność? Czy mamy do czynienia z totalną i ostateczną desakralizacją ludzkiego życia czy też z kolejnym przejawem trwałego
procesu desakralizowania, który będzie trwał nadal?
Szkice Zygmunta Baumana dotyczą z pewnością tzw. rozwiniętych
społeczeństw zachodnich. Ich kulturę społeczną nazywa się obecnie
postmodernistyczną, ale nazywano je także lub nazywa się społeczeństwami
postkapitalistycznymi, postindustrialnymi, postchrześcijańskimi. Owe
„post" starają się uchwycić charakterystyczne nowe cechy tych społeczeństw,
lecz poza nimi istnieje niemały świat, statystycznie większy, któremu
daleko do owego przedrostka. Jeśli już trzymać się metody neologizmów, to
większość współczesnego świata odpowiada prefiksowi „ante". Większość
społeczeństw jest jeszcze "przed" opisywaną sytuacją i może w ogóle
nie rozumieć, o czym rozmawiamy. Ale czy wiadomo, że wszystkie społeczeństwa
czeka ten sam los co owe rozwinięte kraje Zachodu? Czy społeczeństwa te są
istotnie „jeszcze" "przed" i dojdą do tego samego postmodernizmu, o którym mowa, tylko nieco później? Czy owo opóźnienie nie jest zarazem
wyrokiem: was to nie dotyczy i dotyczyć nie będzie, bowiem nie ma możliwości
opóźnienia tego nadrobić?
Ale nie bądźmy małostkowi. Wolno i trzeba opisywać wszelkie
zjawiska: i postmodernizm jednych, i zacofanie drugich. Lecz co wynika ze zróżnicowania
ludzkości? Może uprawniony byłby wniosek o sensowności
opisywania kultury ludzkiej nie w perspektywie postępu liniowego, lecz
dialektycznego pola zmieniającego się tempa i kierunków? Czy wtedy znikną z pola widzenia „prawodawcy" i ich religie, teologie, filozofie i etyki?
Czy jest może tak, że opis społeczeństwa ponowoczesnego — i wiele innych opisów postmodernizmu sporządzonych przez wielu innych autorów -
odnosi się tylko do protestu wobec „kartezjańskiej" nowożytności,
lecz w ogóle (przynajmniej w głównej mierze) do wszystkich nowoczesności,
jakie były, są i będą, także i tych, które świadomie głosiły nowy porządek
na gruzach poprzedniego? Jeśli tak, to ponowoczesność nie jest niczym nowym w historii, choć twierdzi, że jest.
Ale może jest? Wszak nigdy dotąd ludzkość nie żyła w takim
natłoku demograficznym, nigdy dotąd nie dostrzegała zagrożenia
ekologicznego, nigdy dotąd nie stała przed perspektywą strukturalnego
bezrobocia, nigdy nie realizowała tego, co nazywamy globalizacją i nigdy dotąd
nie zdobyła się na takie inicjatywy globalne nie pozbawione skuteczności
jak obecnie?
To by jednak świadczyło, że się nie powtarzamy. Ale czy jest to
zarazem zapowiedz kultury bez utopii, światopoglądu, filozofii i etyki?
Autor pozwala nam w to wątpić.
*
„Res Humana" nr 3/1995.
« (Published: 19-06-2006 )
Dionizy TanalskiProfesor, filozof i religioznawca. Był redaktorem naczelnym "Studiów Filozoficznych PAN", współpracuje z Res Humaną. Związany z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, obecnie jest wykładowcą Wyższej Szkoły Pedagogicznej TWP w Olsztynie. Autor m.in.: "Katolicyzm: Problemy filozofii człowieka" (1977), "Bóg, człowiek i polityka: człowiek w teorii Jana Pawła II (1986), "Dialektyka sacrum i profanum" (1995), "Fundamentalizm i postchrześcijaństwo. Ideologie katolickiego sacrum" (1998), "Ideotwórcze funkcje pracy: przyczynek do filozofii społecznej (2002) Number of texts in service: 7 Show other texts of this author Newest author's article: Czy świat bez religii? | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4857 |
|