|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Co po modernizmie? Author of this text: Jerzy Kossak
Myślę, że najlepszym wzorem dla takiej charakterystyki
ponowoczesności jest synteza, jaką sam autor przedstawił w szkicu Socjologiczna
teoria postmoderny. Zygmunt Bauman proponuje uznać, że sam termin „postmoderna"
odnosi się do ściśle określonych cech kondycji społecznej, które pojawiły
się w zamożnych krajach Europy i Ameryki w wieku XX, zaś dojrzałą
formę przybrały w drugiej połowie tego wieku.
Postmoderna jest jednocześnie kontynuacją i zerwaniem z formacją,
która ją poprzedziła: z moderną (modernity), a która pojawiła się w wieku XVIII, zaś dojrzała w wieku XIX. Postmoderna lub ponowoczesność to właściwie w pełni rozwinięta nowoczesność, to nowoczesność, która zdała sobie
sprawę ze skutków tego, co zostało wytworzone w czasie jej trwania. Przy czym
modernizm lub modernistyczny sposób myślenia, który walczył o uniwersalizm,
homogeniczność, jedność i jasność, otworzył — jako nieprzewidziana
konsekwencja — perspektywy zinstytucjonalizowanemu pluralizmowi, różnorodności,
przypadkowości, ambiwalencji (w znaczeniu, jakie terminowi temu nadał na
początku naszego wieku Bleuler). Zatem kondycja ponowoczesna to moderna, która
pozbyła się swych złudzeń i fałszów i jednocześnie kondycja społeczna,
dla której znamienna jest instytucjonalizacja takich cech i właściwości,
jakie moderna usiłowała w swojej teorii i praktyce wyeliminować.
Teoria ponowoczesności odrzuca obraz społeczeństwa o znacznym
stopniu spoistości i równowagi. Przyjmuje ona, że kondycja społeczna jest
ze swej istoty stale niezrównoważona. Elementy, które się na ów stan społeczny
składają, są na tyle autonomiczne, że obraz całości jest tylko chwilowym i przypadkowym wynikiem interakcji. „Przypadkowość — pisze Z. Bauman — nie
powinna być traktowana jako odejście od wzoru, który całość usiłuje
podtrzymywać. Wszelki wzór, jaki może wyłonić się z przypadkowych ruchów
autonomicznych podmiotów działania, jest tak samo przypadkowy i nieumotywowany, jak coś, co mogłoby pojawić się zamiast niego (...).
Wszelki porządek, jaki da się odkryć, jest zjawiskiem lokalnym, płynnym i przejściowym".
Trzy lata później, w wywiadzie do „Gazety Wyborczej"
(29-30.10.1994 r.) zatytułowanym Chaos nasz
powszedni Z. Bauman powie: „To nie świat stał się pluralistyczny, tylko
my otworzyliśmy oczy na nieuchronność jego odwiecznego pluralizmu (...).
Jedyną cechą naprawdę powszechną w dzisiejszym świecie jest ruch. Tylko,
że jest to ruch Browna (...) Wrzuca się drobinki płynu i one skaczą pod wpływem
niewidzialnego ruchu molekuł (...) Jest pełny ruchu, tylko, że on donikąd
nie prowadzi. Nie ma co liczyć na to, że ten chaos kiedyś ustąpi, że
jeszcze jeden wysiłek i tam za rogiem wszystko będzie już jasne i przejrzyste. Taka idea była jądrem idei postępu, czyli ruchu naprzód. To
się skończyło".
Wszystkie socjologiczne teorie moderny ześrodkowały uwagę na
sprawie ujednolicania i usuwania konfliktów. Łączyło się to z rozumieniem
społeczeństwa — państwa narodowego, jako jedynej całości, na gruncie której
stosuje się mechanizmy porządkowotwórcze, wzorotwórcze i homogenizacyjne, służące
utwierdzeniu jednorodności, przewidywalności i sterowności zachowań mas
ludzkich.
Teoria ponowoczesności koncentruje się na środowisku jako polu
poznawczym, na środowisku, w którym działają różne agencje. Środowisko (habitat)
jest układem, w ramach którego możliwe są działanie i ustalenie
znaczeń, a jego własna tożsamość jest tak „nie-do-terminowana" i ruchliwa, tak chwilowa i zmienna, jak działanie i znaczenie działań, które
tę tożsamość formują. W socjologicznej teorii moderny centralne miejsce
zajmowały kategoria społeczeństwa, grupy normatywnej (klasy, warstwy, wspólnoty)
oraz socjalizacja i kontrola. Centralne miejsce w teorii ponowoczesności
zajmują socjalność (socjality), środowisko (habitat), samoustanowienie
(self-constitution) i samostowarzyszenie (self-assembly).
Dla Zygmunta Baumana etyka jest nieodłączną częścią
socjologicznej teorii ponowoczesności. Wskazuje on, że w systemach
modernistycznych moralna regulacja postępowania podporządkowana była w stopniu znaczącym legislatywnym i strzegącym prawa globalnym instytucjom społecznym.
To co nie podlegało z różnych przyczyn regulacji przez te instytucje uznawano
za „prywatne" lub szczątkowe, jako marginalia lub przeżytki różnych
etapów przedmodernistycznego prymitywizmu i barbarzyństwa i skazane na
zniweczenie na wyższych etapach unowocześnienia, dochodzenia do pełnego modernizmu.
Autor uważa, że sytuacja taka już dzisiaj nie istnieje. Pluralizm władzy i podstawowe znaczenie kwestii wyboru dla samoustanowienia postmodernistycznych
podmiotów działania sprawia, że nastąpił kres instytucjonalnego zawłaszczenia
problematyki etycznej. Cele nie mogą być już ustanawiane przez jedną
instancję czy instytucję. Nie mogą być też uzasadniane na zasadzie odgórnego
monologu. Stają się przedmiotem dialogu niejako z przymusu. Jednocześnie w sytuacji, kiedy pojawia się rzeczywista autonomia podmiotów działania, na
czoło problematyki etycznej wysuwa się, pozbawiona już zewnętrznej
instytucjonalnej kontroli, samodeterminacja. „Autonomia poczyna być cechą
wyróżniającą postmodernistyczny podmiot działania, a samo-analiza,
samo-refleksja i samo-ocena stają się podstawowymi formami aktywności podmiotów
działania, mechanizmami podobnymi do ich samo-ustanowienia".
Tak zatem, w warunkach ponowoczesności, podmioty działania -
ludzie stale napotykają coraz to nowe problemy, pytania i konflikty moralne, które
muszą rozwiązywać sami. Nie ma żadnej instancji ani organizacji, ani kościelnej
hierarchii, która by za nich i ponad nimi, czy jakby w ich własnym, choć nieuświadomionym
sobie interesie, potrafiły te problemy, pytania i konflikty jednoznacznie i niepodważalnie rozwiązywać. Podmioty te — ludzie zmuszani są zatem stale
do kolejnych wyborów między tak samo uzasadnionymi (lub podobnie uzasadnionymi)
zaleceniami. Wybór ten zaś za każdym razem oznacza przyjęcie odpowiedzialności
na ryzyko własne i podjęcie decyzji w zgodzie z sumieniem własnym. Staje
się więc aktem moralnym. "W kondycji postmodernistycznej podmiot działania
jest ograniczony nie jako aktor i nie jako podmiot kompetentny
moralnie".
Takie są najbardziej znaczące punkty socjologicznej teorii
ponowoczesności Zygmunta Baumana. Traktuje ją on jako strategię stałych,
systematycznych studiów silnie związanych z koncepcją przedmiotu badań.
Socjologia okresu modernistycznego spychała — jego zdaniem — na margines lub
wyraźnie fałszowała formy ludzkiej świadomości. Traktowała tę samoświadomość
albo jako wynik sprawowanych ról społecznych czy spełnianych funkcji, albo
jako składnik zinstytucjonalizowanego procesu uczenia się. Były to więc
zawsze zjawiska wtórne, towarzyszące nurtowi głównemu, zasadniczemu i niemające
istotnego wpływu na jego przebieg. Towarzyszyły więc tylko one, lub
zgoła przeszkadzały, społecznej totalizacji i uniwersalizacji. Te zaś procesy
podstawowe sprowadzały się w ostateczności do „legitymizacji władzy"
zdolnej „pryncypialnie koordynować przestrzeń społeczną". Dlatego
samoświadomość lub samorefleksja była redukowana do
subiektywnego posłuszeństwa wobec bezosobowych zasad. Warunki
ponowoczesności skazują wszystkie te zakusy uniwersalizacji,
instytucjonalizacji, totalizacji na niepowodzenie, nieskuteczność. Bowiem
„postmodernistyczne środowisko jest rzeczywiście nieprzerwanym przypływem
refleksyjności. Socjalność odpowiada za wszystkie swoje, zawsze tylko
przelotnie ustrukturowione formy, ich interakcje i następstwa, jest aktywnością
dyskursywną, aktywnością interpretacji i reinterpretacji. (...) Aby być
skuteczną i konsekwentnie obecną w postmodernistycznym środowisku,
socjologia musi ujmować samą siebie jako uczestnika (być może najlepiej poinformowanego,
bardziej systematycznego, bardziej świadomego zasad, ale jednak uczestnika)
tego nigdy niekończącego się samorefleksyjnego procesu reinterpretacji — i do tego dopasować swoją strategię. Według wszelkiego prawdopodobieństwa w praktyce będzie to oznaczało zastąpienie ambicji wydawania sądów o wspólnych
wierzeniach, leczenia przesądów i bycia rozjemcą w sporach o prawdę -
przez rozjaśnianie reguł interpretacyjnych oraz ułatwianie komunikacji — co
jest równoznaczne z zastąpieniem snów o legislatorze przez praktykę
interpretatora".
Mówiąc o koncepcji ponowoczesności Z. Baumana i jego koncepcji
ponowoczesnej moralności nie sposób pominąć trzech kwestii.
Pierwsza — to próba odpowiedzi na pytanie, jak znaleźć sposób
mówienia o moralności nie uciekając się do iluzji sztucznych konstrukcji,
religijnych zakazów i nakazów, pryncypiów, zasad i fundamentów. Kwestię tę,
omawianą szeroko w Etyce ponowoczesnej, podjął ostatnio Z. Bauman
kolejny raz w rozmowie z Adamem Chmielewskim (Postmodernizm czyli
nowoczesność bez złudzeń — "Odra" 1995, nr 1/1995). Rozwiązanie
tej kwestii prowadzi go do wniosku o szczególnej obecności wszelkich reguł
moralnych. Reguły te, tak bardzo potrzebne w życiu codziennym i wzajemnym
porozumiewaniu się, mogą być także narzędziem ciemiężenia odmieńców,
innowierców, dysydentów. Zasady moralne, których przestrzegania jednostka może
wymagać od siebie, nie muszą, a często nie mogą być ogólnoludzkimi. Ten
zaś, kto od siebie wymaga poświęcenia się dla jakiejś ważkiej sprawy,
staje się ciemięzcą, dyktatorem z chwilą, kiedy chce z tego uczynić regułę
powszechną. „To co jest moralne w odniesieniu do mnie jako jednostki, za co
jestem odpowiedzialny, może przekształcić się w ucisk społeczny, jeżeli próbuję
uczynić z tego zasadę obowiązującą ogół".
Tu pojawia się kwestia druga, która wiąże się z charakterystyką
tzw. „ambiwalencji" i relacji między tolerancją i solidarnością. W Ambiguity
and Ambivalence Z. Bauman pisał: „Ponowoczesność jest szansą
nowoczesności. Tolerancja jest szansą ponowoczesności. Solidarność jest
szansą tolerancji". W dyskusji z Adamem Chmielewskim wskazuje, że tolerancja
nie wyklucza pogardy dla drugiego człowieka. Jeśli bowiem uważam, że mogę zaakceptować twoje
dziwne obyczaje, bo pasują one do ciebie, gdyż jesteś dziwakiem, dzikusem
czy przykrym do zniesienia odmieńcem, to jest w tym moim przyzwoleniu duża
doza pogardy. Nie ma tu mowy o równoprawności różnych obyczajów i sposobów
zachowań. Jest utwierdzenie nierówności. Jest co najwyżej rodzaj
wyrozumiałego przyzwolenia z wysoka dla przykrego prymitywizmu, obcości i barbarzyństwa. Dlatego „(...) tolerancja sama przez się nie wyklucza
uciemiężenia — nie w sensie obozów koncentracyjnych czy więzienia — ale
uciemiężenia w sensie upokorzenia, obelgi dla godności własnej, kultywowania
sztywnej hierarchii". Zygmunt Bauman uważa, iż dopiero solidarność
wychodzi poza tolerancję. Konieczna dla niej jest sytuacja dialogu i przekonania o spotkaniu dwóch różnych równoprawnych racji, z których każda
niesie ze sobą ważkie treści i cenne wartości, które spotykają się przyjaźnie i nawzajem wzbogacają. Spotykajmy się zatem i wzajemnie wzbogacajmy bez oglądania
się na rzekomo niewzruszone zasady, fundamenty etyczne i jakoby uniwersalne
wartości. Możemy bowiem postępować moralnie nie myśląc o zasadach i fundamentach swego postępowania, bez troski o to, czy owe zasady wzięty się
od Boga, przyrody czy proroczego objawienia.
Trzecia kwestia zawarta w koncepcji etyki ponowoczesnej Z. Baumana
wiąże się z terminem „adiaforyzacji". „Adiaforyzacja — tłumaczy
autor — polega na tym, że pewne typy ludzkiego postępowania czyni się
obojętnymi moralnie, uwalnia się je od ocen moralnych". Stwierdza, iż
coraz większe obszary ludzkiego zachowania uwalniane są, odłączane od
rozważań moralnych, przekształcają się w problemy techniczne.
Najdoskonalszym zaś mechanizmem adiaforyzacji jest biurokracja. To procesy
biurokratyzacji życia uwalniają sumienie armii urzędników od odpowiedzialności, od konfliktów moralnych.
Wystarczy, że postępuje się zgodnie z procedurą, według reguł. O poprawności
moralnej postępowania jednostki decyduje wyłącznie zgodność z procedurą i proceduralna racjonalność. "Dopiero dziś — pisze Z. Bauman w szkicu Moralność
bez etyki (1993) — gdy słabnie uchwyt odgórnych przymusów i tracą
autorytet konwencje, czyny jawią się ludziom jako kwestie odpowiedzialnego
wyboru — i w ostatnim rozrachunku — sprawy sumienia i moralnej odpowiedzialności.
(...) Ludzie wrzuceni w społeczeństwo ponowoczesne nie mają poniekąd
ucieczki: muszą oni spojrzeć w oczy własnej niezawisłości moralnej, a zatem własnej niewywłaszczonej i niezbywalnej moralnej odpowiedzialności.
Ta nowa konieczność jest często przyczyną moralnego zagubienia i rozpaczy.
Ale też daje ona jaźni moralnej szansę, jakiej nigdy przedtem nie miała".
Kiedy jednak Zygmunt Bauman dochodzi do takiej granicy, stale na
nowo stara się dostrzec jakieś nowe światło lub zdezawuować radykalizm własnych
stwierdzeń wątpliwościami, czy też rysuje możliwości i perspektywy
innych rozwiązań, innych formuł, innych postaw poznawczych. "Analiza świata
ponowożytnego — pisze w książce Prawodawcy i tłumacze — nawet
przeprowadzona bardzo skrupulatnie, musi mieć ten sam, zależny od przyszłych
informacji, niepełny charakter, jaki miały kiedyś tradycyjne teorie świata
nowożytnego; konstruowane z wnętrza formacji, postrzegały tę ostatnią jako
proces jeszcze nie skończony, a więc organicznie otwarty. Analiza ponowożytności
nie może być niczym więcej, jak listem z podróży. Jej sądy muszą mieć
charakter tymczasowy (...), nie jest wcale jasne, które spośród licznych
przedmiotów dyskursu sygnalizują trwałe i nieodwracalne tendencje, a które
szybko znajdą swoje miejsce wśród przemijających kryzysów wieku słynącego z zamiłowania do mód".
*
„Res Humana" nr 3/1995.
« (Published: 17-07-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4931 |
|