|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » Science and Religion
Dyskurs nauki i wiary [3] Author of this text: Andrzej B. Izdebski
Wiedza
jest rezultatem poznania. Platon traktował ją jako prawdziwe i uzasadnione
przekonanie. Niby jasne, ale biorąc jeden z podstawowych przykładów z logiki
formalnej "X wie, że p" to tyle co „X zasadnie wierzy, że p i
(rzeczywiście) p". zastanówmy się dalej: Iksiński zerka przez okno na
ratuszowy zegar. Zegar jest zepsuty i wskazuje 15.00. Tak się składa, że jest
ta godzina (lub zbliżona). Wiedzą
nazywamy tylko takie przekonanie, które uważamy za prawdziwe. Iksiński uważa
to przekonanie (że jest 15.00) za prawdziwe, ale czy ono jest takim i czy wywiódł
to przekonanie z prawdziwych (zasadnych) przesłanek? Czy wiedza może być w części
prawdziwą? Czy przekonanie Iksińskiego jest prawdą (np. była punkt 15.00 i Iksiński był o tym przekonany), gdy została wywiedziona z fałszywych
(niezasadnych) przesłanek i jaką jest prawdą (obiektywną czy Iksińskiego)?
Jak widać wcale nie musi być niewątpliwym zdanie: Iksiński zasadnie wierzy,
że jest godzina 15.00 i rzeczywiście jest godzina 15.00. Logika jest
znakomitym narzędziem, a to co wyżej napisałem to tylko zabawa, ale trochę
podważająca zbytnie upraszczanie logicznej pewności.
Dochodzenie
do prawdy jest permanentnym procesem, na którym potykają się nawet mocarze
intelektu. Czy oni mając w jakiejś części fałszywe przekonania (prawdę
niepełną) — gdy wychodząc z nieprawdziwych złożeń doszli do błędnych
wnioskowań — nie są warci naszych analiz i przemyśleń? Czy człowiek myląc
się w jednym, myli się we wszystkim? Czy przemyślane i świadomie działania
przynoszące zamierzony skutek, ale oparte na fałszywych przesłankach są
racjonalne? A gdy zdecydowany racjonalista nabywa przekonań drogą wnioskowania w oparciu
o — jego zdaniem — przesłanki prawdziwe i zasadnie przyjęte, popełni błąd
(co przecież się zdarza), to jest to pomyłka, nieracjonalność, a może
irracjonalność?
Uważam,
że używanie rozumu nawet po przyjęciu (np. w procesie socjalizacji) fałszywych
założeń jest racjonalnością, co więcej niekiedy (np. ponowne
przeanalizowanie, czy tylko zerknięcie na ratuszowy zegar) pozwalają
nam zweryfikować wcześniejsze, fałszywe założenia. Nieracjonalną
intelektualnie, choć dosyć powszechną, jest dla mnie tylko wszelaka
dogmatyka. Dogmatyczne, bezrefleksyjne przyjmowanie "naukowej"
wiedzy, uzasadnianej wyłącznie tytułami uczonych, posiada niewiele wyższą
racjonalność od wiary w krasnoludki.
Trudno
wyobrazić sobie, aby nauka doszła kiedykolwiek do stanu absolutnej doskonałości.
Bardzo dużo już osiągnęliśmy. Niektórzy mówią o końcu nauki, ale chyba
bliżej był Albert Einstein mówiąc: Cała nasza nauka, w porównaniu z rzeczywistością, jest prymitywna i dziecinna — ale nadal jest to najcenniejsza
rzecz, jaką posiadamy.
Czy
nauce („fizyce") potrzebna jest metafizyka, a wiara uczonym? Chyba tak, ale czy poniższe zacytowanie myśli Edwarda O.
Wilsona usatysfakcjonuje teologów? Nauka oferuje dziś najśmielszą
metafizykę naszych czasów. Jest przy tym dziełem stworzonym wyłącznie przez
człowieka. Daje wyraz naszej wierze, że jeśli tylko nie przestaniemy marzyć,
dążyć do nowych odkryć, szukać wyjaśnień i znowu marzyć, wdzierając się
za każdym razem śmiało w nowy, nie znany dotąd obszar badań, to otaczający
nas świat stanie się w końcu bardziej zrozumiały i uda nam się uchwycić
prawdziwą osobliwość wszechświata. A wszystkie osobliwości okażą się ze
sobą powiązane i utworzą sensowną całość.
Racjonalne
myślenie opiera
się na założeniu, że dostępną nam rzeczywistością rządzą jakieś
prawa, dotyczące zarówno przeszłości, jak i przyszłości, czyli niezmienne w czasie. Z prawdą jest trochę inaczej. Do prawdy stale dochodzimy, ale nikt
nie może uzurpować sobie prawa do
jej posiadania. Prawda zmienia się w czasie i na przykład mechanikę
Newtonowską zastąpiono mechaniką Einsteinowską.
W
stopniu dalece mnie nie satysfakcjonującym znam zagadnienia logiczne i chyba
dlatego jestem zwolennikiem logiki praktycznej łączącej rozumowe myślenie z weryfikacją przez doświadczenie. Co za tym idzie, uważam także, że tylko
praktyka (weryfikowalne naukowo doświadczenie) może być ostatecznym kryterium
prawdziwości sądów. Choć różne są drogi dochodzenia do tego kryterium, to
pierwszym krokiem prawie zawsze są intelektualne spekulacje, z których najważniejszymi
są te powiązane z filozofią.
Logika
formalna jest algebrą myślenia, a więc nauką ścisłą i jako taka jest luźno
powiązana z bogactwem życia społecznego. Jest ona wyrazem racjonalności myślenia,
ale nie udziela nam odpowiedzi na wiele pytań egzystencjalnych (zwrócił na to
uwagę prof. Kazimierz Ajdukiewicz), a ponadto jest chyba tak, że gdy w jej
ramach przyjmiemy aksjomat np. o istnieniu Boga, to w następstwie i dalsze
rozważania teologicznie mogą zachować walor logicznej racjonalności. Idąc
tym tropem przez historię logiki filozoficznej dostrzegamy jak wielu wśród
największych myślicieli godziło logiczne myślenie z fideistyczną postawą
światopoglądową, Mówiąc krócej założenie istnienia absolutu (Bóg
filozofów na ogół bardzo różni się od Boga teologów) nie przeszkadzało
im w posługiwaniu się logiką, a nawet odkrywaniu zasad logicznego myślenia i tworzeniu własnych systemów logicznych.
Wchodząc
do czasów nowożytnych warto sięgnąć
do Johna Henry’ego Newmana z jego Logiką wiary z 1870r. (choć sam
autor nie był przekonany co do logicznej mocy swoich dowodów), a także do współczesnego
filozofa analitycznego — a więc przywiązującego wagę do logiki — Alwina
Platinga, który używając sprawnie własnego rozumu, sugestywnie (choć mnie
nie przekonał) broni racjonalnej akceptowalności twierdzenia o istnieniu Boga.
Na polskim gruncie za logików związanych z Kościołem katolickim uznawani są
między innymi: ks. prof. Jan Salamucha, sławny Ojciec Innocenty, czyli ks.
prof. Józef Maria Bocheński oraz żyjący prof. Andrzej Grzegorczyk. Moim
zdaniem, wszyscy oni wychodząc od nieprawdziwych (nieweryfikowalnych) przesłanek w konsekwencji wyciągali mylne wnioski. Ale uważam, że to ludzie mądrzy -
warci tego, aby poznawać ich przemyślenia oraz podejmować polemikę z ich
poglądami.
Tu
też rodzi się kłopot z definicją racjonalności. Wszak ratio to:
rachunek; osąd; rozum; metoda. Tu przyjąłem, że racjonalny to: rozumny;
oparty na zasadach poprawnego myślenia i skutecznego działania; uzasadniony;
wyrozumowany. Co prawda np. Joachim Wehler rozróżnia i definiuje: racjonalność,
intelekt i rozum, ale wydaje się, że jak na publicystykę to zbyt szczegółowe.
Uskrzydlenie
Przedwojenny intelektualista
katolicki ks. Jan Salamucha napisał: Myśl ludzka bez wiary objawionej
schodzi na manowce, wiara skrzydła jej daje i zarazem kierunek lotu wskazuje.
Sobór
Watykański I: Istnieje podwójny porządek poznania, różniący się nie
tylko źródłem, ale i przedmiotem. Różni się źródłem, bo w pierwszym
przypadku poznajemy przy pomocy naturalnego rozumu, a w drugim przy pomocy
wiary. Różni się przedmiotem, bo oprócz prawdy, do której może dojść
rozum naturalny, przedłożone nam są również do wierzenia tajemnice zakryte w Bogu: nie można ich poznać bez Objawienia Bożego. Jan Paweł II w „Fides
et ratio", najważniejszej encyklice poświęconej relacjom między religią a nauką, napisał: Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch
ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy.
Zastanówmy
się więc, czy wiara uskrzydla naukę, czy jest dla niej handicapem. Odpowiedź
wcale nie jest prosta. Religia przez wieki poważnie ucierpiała w starciu z nauką. W miarę, jak coraz lepiej poznajemy wszechświat, Bogu zostaje coraz
mniej do zrobienia. Jednocześnie coraz bardziej sprawni intelektualnie wierzący
ludzie nauki i teologowie próbują uzgodnić religijny i naukowy punkt
widzenia. Poznaniu religijnemu nadać uzupełniający względem naukowego
charakter, a naukowemu religijny. Czasem w „poważnej" polskiej publicystyce
można się spotkać z opinią, że nie ma przeszkód, aby człowiek wierzący
zajmował się pracą naukową. Zupełnie nie potrafię zrozumieć tego
stwierdzenia, bo albo mówimy o oczywistości dotyczącej ogromnej masy wierzących
uczonych, albo nie rozumiemy zupełnie słowa nauka.
Warto
przypomnieć, że każdy uczony, poza zakresem swej specjalności, jest tak samo
laikiem jak każdy inny człowiek. Przenoszenie autorytetu naukowego z jednej
dziedziny na drugą jest zwyczajną uzurpacją. Natomiast w zakresie uprawianej
przez siebie dziedziny nauki żaden z uczonych nie może opierać się na
jakichkolwiek dogmatach i dlatego np. teologia jest wiedzą, ale nie jest nauką.
Nauka i wiara nie mogą być ze sobą sprzeczne, gdyż z punktu widzenia nauki zdania,
których przedmiotem jest termin empirycznie nieweryfikowalny
są nonsensem, także nonsensem jest przeczenie takim zdaniom. [ 3 ] Zaś nauka zajmuje się porządkiem (sensem) empirycznie weryfikowalnego świata.
Nie znaczy to, że uważam religię za przeżytek lub mało ważne zjawisko społeczne. I choć wiemy, że doświadczenie religijne jest wyjątkowo odporne na
empiryczne badanie i wierzący wyrażają sprzeciw, gdy ich wierzenia chcemy
poddawać próbom weryfikacji doświadczalno-rozumowej i racjonalnej dyskusji,
to nie zapominajmy, że w religiach musi tkwić coś, co oni uważają za bardzo
ważne. Wiara zaspokaja ich potrzeby i odpowiada na ważkie pytania. Religia może
być, i najczęściej jest, racjonalna, gdyż jest wynikiem przemyśleń
rozumnych ludzi; dlatego wiara na drodze spekulacji intelektualnych może znaleźć
potwierdzenie.
Historia współistnienia
Jak większość
intelektualnych źródeł Europy, tak i konflikty między wiedzą a wiarą
rozpoczynają się w starożytnej Grecji. Pomimo, że początkowemu poznaniu
naukowemu mógł nawet sprzyjać mitologiczny sposób widzenia świata, to
jednak specyficzne, krytyczno-twórcze podejście mędrców do religijnych mitów
musiało siłą rzeczy wywoływać opór konserwatywnie myślących kapłanów.
Już przed Sokratesem w VI i V w. p.n.e. dosyć powszechna była niechęć do
teorii odwołujących się do czynników nadprzyrodzonych. Hekatajos uznał, że
mitologiczna wersja historii naturalnej jest zabawna. Ksenofanes głosił, że
wyrocznie to oszustwo oraz demaskował fałszywość religijnych twierdzeń.
Empedokles ostrzegał przed brakiem zaufania do narządów zmysłu. Także
już wówczas sojusz religii z władzą świecką pozwalał na zastosowanie
pozanaukowych środków przymusu. Ok. 450 r. p.n.e. w Atenach sądzono
Anaksagorasa pod zarzutem bezbożności za nauczanie, iż słońce i księżyc
nie są bogami, lecz ciałami naturalnymi, a w III w. p.n.e. Arystarch z Samos
został oskarżony przez Kleantesa o bezbożność za przedstawianie
heliocentrycznego poglądu na świat. W Rzymie Lukrecjusz był kontynuatorem
nauk Epikura. Propagował krytyczny sposób myślenia, zalecając go jako
odtrutkę na lęk przed bogami.
1 2 3 4 5 Dalej..
Footnotes: [ 3 ] Neopozytywiści
głosili, poddając zdania (np. Bóg jest dobry) — zawierające
roszczenia do prawdy w języku religii — analizie logicznej, że są to zdania
bezsensowne i jako takie nie mogą podlegać weryfikacji prawdziwości. Po rewolucji
lingwinistycznej w obronie logiczności języka religii wystąpiło wielu
filozofów i teologów np.: Schaeffler — Mowa możliwa jest tylko w jakimś języku.
Język poprzez swoją strukturę dyktuje obowiązujące w nim zasady logiki i prawa gramatyki. Wainwright — Wyrażenia teologiczne są zrozumiałe jedynie w związku ze służbą Bożą i liturgicznym znaczeniem boskiego obrazu. Znacznie
lepiej broni się zarówno rozumienie Boga jak i języka religijnego na gruncie
filozofii fenomenalistycznej. Choć wybitny współczesny katolicki teolog i filozof religii Richard Schaeffler (ukazując nam mimochodem antynomię nauki i wiary) nie godzi się na żadną niezależną od teologii filozoficzną
samointerpretację i samorozumienie świadomości religijnej, gdyż jest to tak,
jak gdyby filozof lepiej wiedział niż człowiek religijny, jak należy mówić o Bogu. « Science and Religion (Published: 24-06-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 4867 |
|