The RationalistSkip to content


We have registered
204.314.136 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
John Brockman (red.) - Nowy Renesans

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"
 Science » Philosophy of science

Hybryda światów [2]
Author of this text:

„Muszki" z opowiadania Niezwyciężony reprezentują niezwykłą mozaikę właściwości, z których cześć przysługuje nieożywionym tworom człowieka, część zaś jest niezbywalnym atrybutem ziemskiego życia. Lemowskie „muszki" są co prawda zbudowane z metalu, a ich przodkowie (pierwsze urządzenia z ich linii) zostali skonstruowani przez istoty inteligentne, ale reszta ich cech jest rodem ze świata żywego. Nie służą już one bowiem potrzebom swoich konstruktorów, lecz dbają jedynie o własne przetrwanie i reprodukcję; powstają w wyniku „rozmnażania" podobnych do nich osobników rodzicielskich, które mają zapisany schemat ich struktury i funkcji; same z kolei zdolne są do dalszego przekazywania zapisu tego planu produkowanym przez siebie osobnikom potomnym; mogą się pomiędzy sobą różnić na skutek mutacji (przypadkowych zmian) w tym zapisie; konkurują o przetrwanie w środowisku o ograniczonych zasobach z innymi (podobnymi lub całkowicie innymi) urządzeniami. W rezultacie — wykazują zdolność do ewolucji (w istocie drastycznie się różnią od swoich przodków przywiezionych na planetę przez wymarłą obecnie cywilizację — stopniowo, z pokolenia na pokolenie, „zaplanowały" sobie na nowo strukturę i funkcję lepiej służącą przeżyciu w surowych warunkach planety). Mówiąc krótko, omawiane twory stanowią niejako hybrydę dwóch tradycyjnie całkowicie niewspółmiernych światów: nieożywionego i żywego. To zatem, co jeden z bohaterów Niezwyciężonego nazywa „martwą ewolucją", można by równie dobrze określić mianem „ewolucji sztucznego życia", a problem, który z tych terminów odpowiada prawdzie, wydaje się czysto akademicki.

Przejdźmy teraz do opozycji duch-materia (lub inaczej: sfera psychiczna-sfera apsychiczna) oraz do opowiadania Terminus z cyklu Opowieści o pilocie Pirxie. Młody pilot Pirx obejmuje dowództwo leciwego statku kosmicznego, który kilkadziesiąt lat wcześniej uległ katastrofie, a cała jego załoga zginęła. Zwiedzając statek, Pirx natyka się na człekokształtnego robota imieniem Terminus, najwyraźniej równie pradawnego i zrupieciałego jak cały statek. Pewnego razu pilot odkrywa, iż przebiegająca pod sufitem rura starego metalowego rurociągu głucho dudni, a jej drgania układają się w rytm alfabetu Morse’a. Najbardziej jednak niesamowitą i zarazem przerażającą rzeczą jest fakt, że cykl sygnałów stanowi najwyraźniej wymianę zdań pomiędzy dawno już nieżyjącymi członkami byłej załogi, których katastrofa zastała w różnych pomieszczeniach statku, co zmusiło ich do posłużenia się Morse’em. Okazuje się, że źródłem sygnałów są uderzenia rąk Terminusa łatającego przeciek radioaktywny. Dźwięki przenoszą się po korytarzach statku wzdłuż rurociągu. Jednakże elektroniczny mózg robota, a przynajmniej ta jego część, która jest odpowiedzialna za generowanie mowy, nie zdaje sobie sprawy z faktu, iż rytm uderzeń rąk układa się w ciąg sygnałów w alfabecie Morse’a. Wydaje się zatem, że to dziwne „nagranie" zapamiętanej agonii załogi znajduje się gdzieś w rejonie ośrodka obsługującego ruchy rąk.

„Odtwarzanie" zapisu powtarza się wielokrotnie (jako ciąg dalszy historii lub może rozmaite wariacje na ten sam temat), kiedy robot cementuje po raz kolejny ścianę reaktora. W końcu, uległszy niespodziewanej pokusie, Pirx włącza się do „rozmowy", pytając Morse’em, za pomocą uderzeń w rurę, dlaczego dowódca załogi nie odpowiada. I wtedy dzieje się coś zupełnie niesamowitego. Ku przerażeniu bohatera, zmarli, miotani pomiędzy rozpaczą a nadzieją, zaczynają pytać gorączkowo, kto mówi… Nie był to zatem mechaniczny zapis zdarzeń, których robot był świadkiem, coś jak taśma magnetofonowa, ale pewien autonomiczny, dynamiczny proces, który rozumiał, co się do niego mówi, potrafił zadawać pytania i formułować odpowiedzi. Który, choć myśl się wzdraga przed takim wnioskiem, zdawał się odczuwać strach, zaskoczenie i nadzieję. Ale czy na pewno? Czy upoważnia to nas do podejrzeń, że ów zapis obdarzony był jakąś szczątkową psychiką i posiadał świadomość?

Ponownie postaram się wymienić kilka cech, które skłonni bylibyśmy uważać za atrybuty świadomego umysłu i które odróżniałyby go od obiektów apsychicznych. Przede wszystkim, jedynym znanym nam tworem we wszechświecie obdarzonym psychiką i świadomością jest wysoko rozwinięty organizm żywy — człowiek, natomiast wszelkiego rodzaju sztucznie zbudowanym urządzeniom, w ich liczbie komputerom i robotom, najwyraźniej brak jest sfery mentalnej. Istnieje więc teoretyczna możliwość, że z jakichś powodów biologiczny budulec może być nośnikiem psyche, martwy, niebiologiczny materiał zaś - nie (możliwość ta jest poważnie brana pod uwagę przez niektórych naukowców). Rozróżnienie powyższe wydaje się jednak mało obiecujące w poszukiwaniu sedna zjawiska myślenia i świadomości: wolelibyśmy doszukiwać się kluczowych cech raczej w funkcji niż w budulcu. Co zatem różni ludzki mózg od komputera czy elektronicznego mózgu" robota? Po pierwsze, przynajmniej w naszym subiektywnym odczuciu, organ służący człowiekowi do myślenia obdarzony jest wolną wolą, natomiast wspomniane urządzenia są automatami wykonującymi z góry narzucony zespół czynności. Jest to związane z faktem, że urządzenia mają zdeterminowany program działania, niezdolny do samomodyfikacji, natomiast program działania ludzkiego mózgu jest elastyczny i zmienny, modyfikowany przez przeszłe doświadczenia w procesie uczenia się. Następnie, automaty nie są zdolne do adekwatnej reakcji na nieprzewidziane sytuacje, my natomiast bez wątpienia przejawiamy taką zdolność. Obecne komputery w zasadzie przetwarzają informację sekwencyjnie, krok po kroku, natomiast mózg człowieka charakteryzuje się w wysokim stopniu równoległym przetwarzaniem informacji, gdzie wiele procesów zachodzi jednocześnie w różnych ośrodkach (często jedne z nich „nie wiedzą" o drugich, co stanowi m.in. źródło zjawiska podświadomości i daje pracę psychoanalitykom). Komputer działa deterministycznie, na zasadzie operacji Boole’owskich opartych na logice zerojedynkowej (jedna operacja odpowiada jednemu krokowi), podczas gdy mózg w pewnym sensie pracuje w sposób przybliżony, statystyczny (wiele połączeń pomiędzy neuronami przeprowadza to, co wydaje się pojedynczą operacją, a wynik nigdy nie jest do końca zdeterminowany), tak jak naśladujące jego funkcję sieci neuropodobne. Do komputera stosuje się zatem paradoks chińskiego pokoju Searle’a, natomiast w przypadku sieci neuropodobnych nie wydaje się to już takie oczywiste. (Przypomnę, iż w chińskim pokoju Searle’a znajduje się grupa Chińczyków nie znających języka angielskiego, ale otrzymujących karteczki z pytaniami po angielsku. Chińczycy dostarczaliby odpowiedzi na te pytania, operując zestawem instrukcji w języku chińskim, określających zespół czysto mechanicznych reguł, jak angielskie pytania przekształcać w angielskie odpowiedzi, czyli jak sekwencję słów w pytaniu „przetłumaczyć" w sensowną sekwencję wyrazów w odpowiedzi. Jeśli taki zespól reguł byłby dostatecznie bogaty, grupa Chińczyków zostałaby uznana za układ świadomy — przeszłaby test Turinga, o którym za chwilę — chociaż w najmniejszym stopniu nie rozumiałaby ani otrzymywanych pytań, ani dawanych odpowiedzi. Świadczyć by to miało o tym, że komputer, którego działanie polega przecież na mechanicznym przekształcaniu informacji danych według z góry dostarczonych zasad, nie może posiadać świadomości).

Wreszcie, co dla naszych rozważań jest może najważniejsze, człowiek wyposażony w psychikę i obdarzony świadomością mózg przeszedłby tzw. test Turinga, natomiast sztuczne bezrozumne urządzenie nie byłoby do tego zdolne. Test Turinga polega na tym, że człowiek, porozumiewając się poprzez system pytań i odpowiedzi z czymś, czego nie widzi, bo na przykład znajduje się w innym pokoju, ma stwierdzić, czy jego „rozmówcą" jest inny człowiek, czy też komputer. Komunikacja może na przykład odbywać się za pomocą zapisanych kartek papieru, przekazywanych z jednego pokoju do drugiego. Jeżeli nasz rozmówca, komunikując się z komputerem, nie potrafiłby jednoznacznie odróżnić czy ma do czynienia z człowiekiem czy z komputerem, świadczyłoby to o posiadaniu przez ten komputer psychiki i świadomości.

Jak wobec wszystkich powyższych kryteriów sytuuje się tytułowy „bohater" opowiadania Terminus? Robot ten jest niewątpliwie tworem sztucznym, zbudowanym z metalu i innych niebiologicznych substancji. Skłania nas to silnie do uznania go za twór apsychiczny, tym bardziej że skonstruowano go dla tak przyziemnego zadania jak łatanie przecieków radioaktywnych. Czy Terminus przejawia wolną wolę? Trudno powiedzieć. Z jednej strony, zakres jego obowiązków jest ściśle ograniczony i może być doskonale wypełniony za pomocą działań czysto automatycznych. Z drugiej jednak strony, robot zachowuje się czasami nietypowo, o czym świadczy jego jedyne w swoim rodzaju przywiązanie do pokładowego kota czy też „zabawa" z myszami laboratoryjnymi. Każdy fachowiec od technologii robotów z pewnością zbyłby te objawy terminem „częściowego rozpadu funkcji", której winna jest pewna nadmiarowość wprawiona w elektroniczny mózg robota, mająca zapewnić mu większą elastyczność w działaniu, a której robot używa niezgodnie z jej przeznaczeniem. Skądinąd jednak naukowcy przypuszczają, że wolna wola i psychika człowieka także mogą być wynikiem pewnej nadmiarowości, wprawionej w ludzki mózg przez ewolucję biologiczną dla zupełnie innych celów niż powstanie psychiki, a samoświadomość pojawiła się przypadkiem, jako produkt uboczny funkcjonowania mózgu, skierowanego na przetrwanie w rzeczywistym świecie, a nie na autorefleksję, weszła na scenę niejako kuchennymi drzwiami, Wydaje się jednak, iż Lem zawiesza kwestię wolnej woli Terminusa, zróbmy więc to i my, pozostając jednak z wrażeniem, że różnica pomiędzy wolną wolą i jej brakiem nie jest aż tak klarowna, jak wcześniej skłonni bylibyśmy przypuszczać. Idźmy dalej. Czy program działania robota z omawianego opowiadania zdolny jest do automodyfikacji, a więc do uczenia się? W utworze brak jest bezpośrednich wskazówek na ten temat, ale nieszablonowe zachowanie Terminusa, niewątpliwie nabyte w trakcie przebywania na statku kosmicznym, sugeruje, iż algorytm jego zachowań charakteryzuje się przynajmniej pewnym stopniem elastyczności. To samo można powiedzieć o adekwatnych reakcjach na nieprzewidziane sytuacje — i tutaj trudno byłoby udzielić jednoznacznej odpowiedzi na „tak" lub na „nie", a więc i to kryterium nie rozstrzyga jednoznacznie o psychiczności lub apsychiczności naszego robota. Terminus posiada jednakże coś, co moglibyśmy nazwać już to namiastką, już to zaczątkiem podświadomości (którą skłonni bylibyśmy przypisywać raczej istotom obdarzonym psychiką, a nie automatom): jak wspomniałem, nic on nie „wiedział" o fakcie, że uderzenia jego rąk układają się w ciąg sygnałów w alfabecie Morse’a. Twierdzenie o wtórnej autonomizacji niektórych ośrodków w elektronicznym mózgu wskutek defektu wywołanego katastrofą niczego nie załatwi, albowiem pewna autonomia pracy poszczególnych ośrodków jest jedną z najbardziej charakterystycznych cech działania mózgu człowieka. Wydaje się całkiem prawdopodobne, iż elektroniczny mózg Terminusa pracuje na bazie sieci neuropodobnych, a nie jako sekwencyjnie działający komputer (choć nie wiem, czy sam Lem zgodziłby się z tą diagnozą), co znowu sytuuje tego robota gdzieś pomiędzy „bezdusznym" automatem a obdarzoną sferą psychiczną ludzką istotą. To stawiałoby go poza bezpośrednim polem rażenia paradoksu chińskiego pokoju Searle’a (osobiście uważam zresztą argument Searle’a za bezsensowny, jako że nie uwzględnia on tzw. własności emergentnych; równie dobrze można by argumentować, że martwe atomy nie mogą stanowić budulca żywych organizmów).


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
O poczwórnej niemożliwości demona drugiego rodzaju
Podglądanie umysłu i co z tego wynika

 See comments (8)..   


« Philosophy of science   (Published: 11-08-2006 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Bernard Korzeniewski
Biolog - biofizyk, profesor, pracownik naukowy Uniwersytetu Jagielońskiego (Wydział Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii). Zajmuje się biologią teoretyczną - m.in. komputerowym modelowaniem oddychania w mitochondriach. Twórca cybernetycznej definicji życia, łączącej paradygmaty biologii, cybernetyki i teorii informacji. Interesuje się także genezą i istotą świadomości oraz samoświadomości. Jest laureatem Nagrody Prezesa Rady Ministrów za habilitację oraz stypendystą Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Jako "visiting professor" gościł na uniwersytetach w Cambridge, Bordeaux, Kyoto, Halle. Autor książek: "Absolut - odniesienie urojone" (Kraków 1994); "Metabolizm" (Rzeszów 195); "Powstanie i ewolucja życia" (Rzeszów 1996); "Trzy ewolucje: Wszechświata, życia, świadomości" (Kraków 1998); "Od neuronu do (samo)świadomości" (Warszawa 2005), From neurons to self-consciousness: How the brain generates the mind (Prometheus Books, New York, 2011).
 Private site

 Number of texts in service: 41  Show other texts of this author
 Newest author's article: Istota życia i (samo)świadomości – rysy wspólne
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 4993 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)