Science »
Alveo. Moja przygoda z cudowną miksturą [2] Author of this text: Jacek Gargasz
Początkowo lektura tego badania napełniła mnie optymizmem. W końcu miałem
zobaczyć użyte narzędzia naukowe w praktyce. W miarę jak czytałem kolejne
linijki tekstu, mój optymizm wątlał, a mina rzedła.
W badaniu nad cukrzycą dokonano prawidłowej (mam nadzieję) randomizacji
i… na tym się skończyło. „Przed rozpoczęciem leczenia pacjenci uzyskali
dokładną informację o preparacie, pacjenci lub rodzice pacjentów niepełnoletnich
podpisali zgodę na przyjmowanie preparatu." (sic!)
Nie mam przed sobą zestawienia wyników grupy kontrolnej, a jedynie
uproszczone wyniki grupy eksperymentalnej, które wyglądają całkiem obiecująco.
Po zakończeniu badania, młodzi pacjenci wypełnili ankietę. Nie ujawniono
niestety, jakie pytania zawierała ta ankieta.
A zatem choć tak obiecująco się to zapowiadało, nie mogłem uznać tego
badania za dowód skuteczności, którego tak uparcie szukałem.
Po zapoznaniu się z opisanymi wyżej „dowodami skuteczności",
podzieliłem się swoimi wątpliwościami z gronem użytkowników forum. Zostałem
poddany gwałtownej i zajadłej krytyce. Niektórzy dyskutanci usiłowali
wykrzesać z siebie ostatnie krople dobrej woli i rozsądku sugerując mi, abym
skontaktował się z wynalazcą Alveo — dr Koshbinem w Toronto.
Podążając za radą życzliwszych dyskutantów, usiłowałem skontaktować
się z Canadian College of Holistic Health. Napisałem w tej sprawie dwa listy
elektroniczne z prośbą o przedstawienie mi wyników badań, na podstawie których
uznano Alveo za tak skuteczny środek.
Pierwszy list pozostał bez odzewu, natomiast na drugi odpisano mi po dwóch
miesiącach. Treść sprowadzała się do podziękowania za moje zainteresowanie
się Alveo oraz… zachęcono mnie do podjęcia studiów na kierunku homeopatii w koledżu pana Koshbina. (sic!) List zawierał załącznik w postaci
elektronicznej broszurki traktującej o szeregu kursów z zakresu leczenia
holistycznego.
Wizyta na stronach Canadian College of Holistic Health pozwoliła mi odkryć
jeszcze jedną, arcyciekawą rzecz. Otóż w Radzie Naukowej do spraw Alveo
zasiadają dwie osoby, z której żadna nie ma medycznego wykształcenia. (sic!)
Proszę pamiętać, że homeopatia nie jest gałęzią medycyny, choć z pewnością
chciałaby do tej rangi pretendować.
Ponownie skontaktowałem się z dyskutantami w obrębie forum, przedstawiając
moje, teraz już zdecydowanie sceptyczne, nastawienie do czarodziejskiego płynu w kolorowej butelce. Nieporadna krytyka mojej argumentacji przeszła ze stadium
ad populum do w pełni dojrzałej ad persona. Uczestnicy forum rozpoczęli
szeroko zakrojoną akcję, mającą na celu zdyskredytowanie mnie jako
dyskutanta.
Pojawiły się próby zastraszenia mnie konsekwencjami prawnymi. Wszystkie wątki,
które założyłem, zostały usunięte, a większość moich wypowiedzi w wątkach
pobocznych ocenzurowana. Wisienką w koktajlu stał się fakt, iż zablokowano
mi dostęp do, podobno publicznego, forum. Całe szczęście, że uszedłem z życiem,
bo prawdopodobnie zakończyłbym je na stosie, wśród fanatycznej wrzawy
rozentuzjazmowanych dyskutantów.
Po tej niefortunnej przygodzie
moje wątpliwości
wykrystalizowały się w pełni. Rękawica, którą rzuciłem swoim dyskutantom wciąż leży
niepodniesiona. Pomimo faktu, że w ich oczach nie jestem godny, aby komukolwiek
chciało się po nią zniżać, żaden z zarzutów nie został jeszcze odparty:
— Brak merytorycznie poprawnych i niezależnych badań.
Przykro mi to stwierdzić, ale większość wyników badań, które
przedstawiali moi dyskutanci, to jedynie pseudonaukowa papka marketingowa.
— Niczego nie udowadniające osobiste doświadczenia.
Liczne doświadczenia osobiste, od których roi się na forum dyskusyjnym
oraz podczas każdej rozmowy z dystrybutorem, nie są dowodem na skuteczność.
Przynajmniej nie w świetle medycznym czy naukowym. Nawet jeżeli w chorobie
następuje remisja, to na jakiej podstawie ten fakt przypisuje się wpływowi
Alveo? Skoro jest to jedynie dietetyczny środek spożywczy, to dlaczego nie
uznać, że remisja nastąpiła po spożyciu sałatki z pomidorem i ogórkiem?
— Przeinaczanie faktów i ich nadinterpretowanie.
Żaden certyfikat ani opinia przedstawiana przez dyskutantów nie udowadnia
skuteczności w leczeniu, lub przynajmniej wspomaganiu procesu leczenia, przez
Alveo. Jedyne co stwierdzają te dokumenty, to fakt, iż jest to nieszkodliwy środek
spożywczy. To co nieszkodliwe, niekoniecznie musi być tożsame z przynoszącym
zdrowie.
Podziękowania autorytetów za pomoc finansową, nie są tożsame z rekomendacją danego środka wyrażoną przez ten autorytet. Rzeczywistej
rekomendacji, wydanej przez jakikolwiek autorytet, nie pokazano mi.
— Oferowanie fałszywej nadziei.
Wielokrotnie spotkałem się z wypowiedziami w obrębie forum, jakoby Alveo
należało podawać osobom chorym na śmiertelne choroby. „Zacznij podawać
babci dwie miarki Alveo. Na co jeszcze czekasz?" odpowiedziano jednej z pytających, czy powinna podawać Alveo swojej babci, chorej na raka w zaawansowanym stadium.
Działanie takie jawi mi się co najmniej jako moralnie dwuznaczne. Pomimo
faktu, że Alveo jest zdefiniowane jako dietetyczny środek spożywczy o smaku
winogronowym lub miętowym, i na podstawie tej definicji środek ten dopuszczony
został do obrotu na terenie Polski, większość stron internetowych, jak również
zainteresowanych promocją produktu przedstawia go jako lek.
Po rzuceniu wyzwania Alveo skontaktowało się ze mną wiele osób. Zarówno
zwolenników, przeciwników, a także niezdecydowanych. Rozmawiałem z ludźmi,
którzy znaleźli mnie po lekturze forum, tudzież innych grup dyskusyjnych. Ci,
którzy mieli zaszczyt wziąć udział w prezentacji Alveo przez dystrybutorów
stwierdzili, że jest on przedstawiany jako lek, choć prezentujący uważają,
aby jak najrzadziej używać tego słowa. Ciągle chcę wierzyć, że
dystrybutorzy kierują się szczerą chęcią niesienia pomocy i właśnie to
przedkładają ponad własny zarobek.
Obawiam się jednak, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż zostali oni
oszukani przez swoich sponsorów, podobnie jak ich sponsorzy przez swoich.
Czy widzę jakieś
szanse na polepszenie sytuacji?
Owszem. Podobno obrót sprzedaży Alveo liczy się w dziesiątkach tysięcy
sprzedanych butelek rocznie. Informacją tą podzielił się ze mną jeden z moich forumowych interlokutorów, więc nie wiem na ile jest ona prawdziwa. Skłonny
jestem mu wierzyć.
Dlaczego nie przeznaczyć kilku groszy z rocznej sprzedaży każdej butelki
na sfinansowanie szeroko zakrojonych badań w niezależnym projekcie badawczym?
Przecież gdyby Alveo okazało się rzeczywiście skuteczne, to nobel w medycynie gwarantowany!
Nawet jeśli stawką w tej grze nie są prestiżowe nagrody i uznanie w świecie
nauki, to przynajmniej wówczas sprzedający mogliby podeprzeć się dokumentem o niebanalnej wszak wadze. Dużo poważniejszej aniżeli argument, który usłyszałem
podczas dyskusji: „Alveo obroni się samo".
Kolejną sprawą, która jawi mi się jako niezmiernie istotna, jest dokładne
zdefiniowanie zmiennej, którą można mierzyć. Twórcy Alveo twierdzą, jakoby
działanie ich preparatu polegało na przywracaniu organizmowi stanu naturalnej
homeostazy przez holistyczne nań oddziaływanie. Nie definiują jednak co
rozumieją przez ten nieuchwytny termin, nie podają metody na stwierdzenie, czy
dany organizm ma zaburzoną homeostazę. W przekonaniu głosicieli alveowej
prawdy, wszystkie organizmy znajdują się w stanie zaburzonej homeostazy,
wszystkie są zatrute i " każden jeden " winien wypijać miesięcznie
butelkę wyprodukowanego przez nich specyfiku, który ten nienormalny stan
przywróci do normalności. Przyjmowanie preparatu nie powinno kończyć się
nigdy. (sic!)
Teoria ta kłóci się z bieżącym paradygmatem królującym we współczesnej
medycynie, postulującym aby redukować ilość podawanych środków przywracających
zdrowie.
W moim staroświeckim przekonaniu, medycyną oraz leczeniem powinni zajmować
się ludzie z wykształceniem medycznym. Uważam, że dzieje się coś
niedobrego, kiedy doradztwem w zakresie zdrowia zaczynają zajmować się
nawiedzeni szamani czy hochsztaplerzy.
Powtórzę raz jeszcze, iż w stosunku do sprzedających czarodziejski
preparat XXI wieku, kieruję się naiwną wiarą, iż czyniąc to postępują
zgodnie ze swoim niezłomnym przekonaniem, w skuteczność ich eliksiru. Wierzę,
że chęć niesienia pomocy i ulgi cierpiącym przewyższa żądzę zarobku.
Jednak ich działanie jest dla mnie moralnie naganne, by nie rzec — podłe.
Niestety, coraz częściej przyznaję rację Richardowi Dawkinsowi, który mówi:
„[...] Kiedy patolodzy odczytają swoje znaki runiczne; kiedy wyrocznie
rentgena, tomografii komputerowej i biopsji przemówią i nadzieja sięgnie
bruku; kiedy chirurg wchodzi do pokoju w towarzystwie chudej kobiety [...] nieco
zażenowanej [...] w kapuzie i płaszczu, kosą na ramieniu, to wtedy właśnie
zaczynają krążyć "alternatywne" czy „komplementarne" sępy." [ 1 ]
1 2
Footnotes: [ 1 ] R. Dawkins,
A Devil's Chaplain, tłum. M. Koraszewska. « (Published: 11-12-2006 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5158 |