|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Catholicism Podróż i kilka refleksji o religii i ideologii [1] Author of this text: Mirosław Kostroń
W oratorium św. Sylwestra przy rzymskim kościele Santi Quattro Coronati
można obejrzeć przepiękne trzynastowieczne freski, przedstawiające legendę o papieżu, który miał rzekomo ochrzcić cesarza Konstantyna. W VIII lub IX
wieku owładnięci żądzą panowania hierarchowie sporządzili sfałszowany
dokument, w którym to Konstantyn miał przekazać Sylwestrowi I prymat w całym
zachodnim świecie. Tekst Donatio Constantina stanowił przez wieki alibi
dla wszystkich politycznych aspiracji papieży. Dopiero w XIX stuleciu Kościół
był łaskaw przyznać, że Darowizna jest zwyczajnym fałszerstwem.
Chrześcijaństwo zostało wykorzystane przez kolejnych cesarzy do
konsolidacji trzeszczącego w szwach imperium i wzmocnienia chyboczącej się
mocno władzy. Odpowiednio spreparowany chrystianizm okazał się tu ogromnie użyteczny.
Jest wielce prawdopodobne, że gdyby nie nowa wiara, to Imperium Romanum rozpadłoby
się dużo wcześniej.
Biskupi rzymscy nie stanowili żadnej konkurencji dla cesarzy. Następcy
św. Piotra zobowiązani byli, jak i wszyscy inni poddani, do oddawania należnej
imperatorom czci. Ci ostatni pełnili faktycznie, choć nie formalnie, urząd
najwyższego kapłana (pontifex maximus) kultu Jezusa Chrystusa. Jowisza, Marsa
czy Kwiryna strącano bezpowrotnie z wyżyn uwielbienia w odmęty
skompromitowanych urojeń, o których najlepiej byłoby wcale nie pamiętać. To
raczej poszczególni cesarze, a nie biskupi rzymscy z IV i V wieku, powinni być
wymieniani w wyliczankach depozytariuszy kluczy do Królestwa Niebieskiego.
Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero po upadku imperium, ale pełnoprawnym
rywalem władców świeckich w dążeniach do panowania nad całym światem,
stawało się papiestwo, od czasu, gdy germańscy królowie zapragnęli tytułować
się cezarami. A walka była ostra i bezpardonowa. Otton I został ukoronowany
na cesarza 2 lutego 962 roku przez młodego rozpustnika Ottaviano, hrabiego
Tusculum (Jan XII). Nie przeszkodziło to Ottonowi już w następnym roku wypędzić
papieża i mianować na jego miejsce posłusznego sobie pracownika kancelarii
cesarskiej.
Warto nad tym wszystkim zadumać się w wędrówkach po Włoszech, a już
szczególnie w Rzymie, choćby w sięgającym swymi początkami VI wieku kościele
Santissimi Apostoli (bazylika Pelagiusza I, interesująco przerobiona w XVIII
wieku). Właśnie w tym kościele znajduje się jeden z najpiękniejszych pomników
renesansu — grobowiec kardynała syfilityka Pietra Riario. Ów dwudziestoośmioletni
dostojnik zmarł, nabawiwszy się wstydliwej choroby od weneckich kurtyzan, które
ponoć były najpiękniejsze na świecie. Zdaje się to potwierdzać sam Czesław
Miłosz, gdy wiedziony czarem obrazu Vittore Carpaccia z weneckiego Correr, tak
pisał:
Gdybym ja mógł weneckie kurtyzany
Opisać jak w podwórzu witką drażnią pawia I z tkaniny jedwabnej, z perłowej przepaski
Wyłuskać ociężałe piersi, czerwonawą
Pręgę na brzuchu od zapięcia sukni...
I tak dalej, i tak
dalej.
Sylwester I stał się mimowolnym protoplastą Kościoła konstantyńskiego.
Instytucja ta stanowi konglomerat polityki i religii. Cała sfera sacrum zostaje
tu strywializowana i podporządkowana działaniom, mającym na celu zdobywanie,
utrzymanie i rozszerzanie władzy. Jedną z najbardziej znamiennych cech tego
pomieszania polityki z religią jest niewiara w moc oddziaływania nauk
Chrystusa. Same w sobie nic one nie znaczą, są majaczeniami jakiegoś
nawiedzonego Żyda, o którym dziś nikt by nie pamiętał, gdyby nie potęga Kościoła.
Przecież takich Jezusów snuło się swego czasu wielu po świecie. Szczęśliwy
zbieg okoliczności zadecydował o wyborze nieślubnego syna Miriam i żołnierza
rzymskiego na patrona nowej uniwersalistycznej i monoteistycznej religii. Wybór
mógł paść na kogoś innego i wtedy z kościelnych ołtarzy patrzyłby na
wiernych jakiś inny Syn Boży.
Ostatecznym celem jest więc konkretna działalność,
umożliwiająca przetrwanie struktur kościelnych i związanych z nimi miejsc
pracy, począwszy od papieża i kardynałów, a skończywszy na nauczycielach
religii, zakrystianach i grabarzach z katolickich cmentarzy. Do tego jednak
potrzeba wielkich pieniędzy, nowoczesnego aparatu propagandowego, no i powiązanych z Kościołem partii politycznych. To prawda, że bonzowie tych ugrupowań myślą
przede wszystkim o realizacji egoistycznych interesów, ale przecież w niczym
to nie szkodzi, a wręcz przeciwnie. Oni załatwiając swoje sprawy, oddają
należną część Bogu (czytaj: klerowi). Oto, przedstawiony skrótowo, sposób
myślenia hierarchów.
Wspomniana przeze mnie bazylika Santi Quattro Coronati była tytularnym
kościołem Alfonsa de Borja vel Borgia, gdy ten został mianowany przez
Gabriela Condulmera (Eugeniusza IV) kardynałem. Później ów Hiszpan doszedł
do stanowiska papieża i przyjął imię Kalikst III. Ten skąpiec, za którego
rządów symonia i nepotyzm osiągnęły niespotykane wcześniej rozmiary, był
stryjem niejakiego Rodriga de Borja vel Borgia (Aleksander VI). Dzięki poparciu
stryja Rodrigo, łotr spod ciemnej
gwiazdy, wspinał się po kolejnych szczeblach kościelnej kariery, by w końcu
zostać nawet papieżem. Aleksandrowi VI można zarzucić wszystko, ale nie to,
że był kiepskim politykiem. W działaniach tego człowieka trudno doszukać się
jakichkolwiek wpływów nauk Chrystusa, ale niewątpliwie przebłyskuje w nich
geniusz polityczny.
Słusznie na starych rycinach przedstawiano Aleksandra VI jako
Antychrysta, bo był nim rzeczywiście. To jego pontyfikat miał na myśli
Luter, gdy pisał, że „Jeśli istnieje piekło, to Rzym jest na nim
zbudowany". Miejsce wiecznego spoczynku tego papieża znajduje się w hiszpańskim
kościele Santa Maria in Monserrato. Łatwo odnaleźć tam grobowiec, który
zdobią dwa popiersia. Trzeba pamiętać tylko o tym, iż rzeźbiarz pomylił
napisy: Kalikst III (stryj) jest tu Aleksandrem VI (bratankiem) i na odwrót.
W książce Roberto Gervaso o rodzinie Borgiów znalazłem fragment listu
pisanego przez papieża do niewiernej kochanki Giulii Farnese. Miotany szałem
zazdrości Ojciec święty pisał:
"Julio, niewdzięczna i perfidna. Twój list otrzymaliśmy za pośrednictwem
Navarica. W tym liście powiadamiasz nas i oświadczasz, że nie jest twoim
zamiarem przybyć tu wbrew woli Ursina. Dotychczas bardzo dobrze rozumieliśmy
twoją złą duszę i duszę tych, którzy służą ci radą; biorąc jednak pod
uwagę, że twoje słowa są udawane i sztuczne, nie możemy wcale uwierzyć, żebyś
mogła okazać nam tyle niewdzięczności i perfidii po tym, jak tyle razy
przysięgałaś nam wiarę i dawałaś dowody, że słuchasz naszych rozkazów i nie zamierzasz zbliżać się do Ursina. Nie możemy uwierzyć, że teraz chcesz
zrobić coś odwrotnego i jechać do Bassanello wystawiając na niebezpieczeństwo
swoje życie, nie możemy też uwierzyć, że czynisz to w innym celu, niż
jeszcze raz dać się zapłodnić przez owego kiepskiego ogiera z Bassanello. I mamy nadzieję, że wkrótce ty i bardzo niewdzięczna madama Adriana spostrzeżecie
swój błąd i okażecie należytą skruchę. Tak więc sub pena
excomunicationis late sententie et maledictionis eterne [Pod karą wyklęcia,
daleko sięgającego wyroku i wiecznego potępienia] rozkazujemy ci, abyś nie
wyjeżdżała z Capo del Monte lub z Marta i nie udawała się do Bassanello, a to z powodu spraw dotyczących naszego państwa".
Z kolei, cóż można sądzić o następcy Aleksandra VI Borgii na watykańskim
tronie Karolu Wojtyle (Janie Pawle II)? Pamiętamy niezwykłą zdolność do
wpadania przez tego człowieka w ekstazę religijną, a już zwłaszcza w świetle
kamer i fleszów aparatów fotograficznych. Jak się ma to wzbudzanie w sobie,
na każde zawołanie, przeżyć mistycznych do słów Chrystusa:
„Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na
rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę,
powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić,
wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie" (Mt 6, 5-6).
Przypominam sobie te koszmarne w swej wymowie sceny z obnoszeniem szczątków zmarłego papieża, obrzydliwy spektakl ubóstwienia swego idola przez
rozfanatyzowany tłum, a wszystko to podniesione przez mrowie kamer do rangi
największego show w historii telewizji. Nieszczęśni przybysze z kraju nad Wisłą
leczyli w ten właśnie sposób swoje kompleksy, a przede wszystkim poczucie
przynależności do trzeciorzędnych nacji w Europie. Brak rzeczywistych zasług w dziele rozwijania współczesnej cywilizacji, kompensują sobie dumą z powodu, że jeden z nich obnoszony jest w trumnie, a cały świat śledzi to
wydarzenie, wybałuszając oczy na telewizyjne ekrany. Pogrzeb ten był wielkim
seansem terapeutycznym, który polegał na zagłuszaniu dręczących kompleksów
narodowych, poprzez wmawianie sobie, że przynajmniej jakaś cząstka czci
oddawana zwłokom, spływa niczym kojący balsam na duszę każdego z jego rodaków.
Nawet nie przyszło im do głów, że oto znów stali się pośmiewiskiem i zgorszeniem dla całego cywilizowanego świata. W Rzymie pozostały po nich
tylko zaśmiecone skwery, place i niezliczone ilości walających się puszek po
piwie.
W czasie trwania Soboru Watykańskiego II podjęte zostały próby odejścia
od idei Kościoła konstantyńskiego. Grupa światłych ojców
soboru i związanych z nimi myślicieli chrześcijańskich zdała sobie
sprawę, że katolicyzm w swoim rozpolitykowaniu zabrnął tak daleko, że
zatracił cechy Kościoła Chrystusowego. Cała działalność hierarchii
sprowadzała się do wzmacniania li tylko materialnej pozycji Kościoła, dalej,
realizując mało wzniosłe cele, dostojnicy pozostawali w najściślejszych związkach z tym wszystkim, co najbardziej konserwatywne i wsteczne.
Aggiornamento miało polegać na zrzuceniu tych przyziemnych powłok,
spod których nie było już nawet widać ideałów przyświecających
pierwotnemu Kościołowi. Ubóstwienie mamony i złotego cielca przesłoniło
biskupom i szeregowym kapłanom najgłębszy sens nauki Jezusa Chrystusa. Kościół
katolicki winien dzieło nowej ewangelizacji rozpocząć od siebie, od ociekających
złotem biskupów oraz hedonistycznych proboszczów rozsianych po świecie. Ględzenie
przez tych ludzi o moralności chrześcijańskiej zakrawa na kpinę. Czy może
być coś bardziej obłudnego, niż nawoływanie do ubóstwa przez człowieka żyjącego w książęcym pałacu, który to osobnik występuje publicznie ze złotym krzyżem
wysadzanym drogimi kamieniami. Kościół tak zagalopował się w swoim zeświecczeniu,
że stał się instytucją pogańską. Zatroskani tym upadkiem duchowni, zresztą,
bardzo nieliczni, uznali, że Vaticanum II stanowi ostatnią szansę zawrócenia z bezdroży, na które wszedł Kościół w czasach Konstantyna.
1 2 Dalej..
« Catholicism (Published: 03-05-2007 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5369 |
|