|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Articles and essays Felietonik o Bogu Musiała i bogu Rydzyka Author of this text: Mirosław Kostroń
Profesorowi Jerzemu Drewnowskiemu dziękuję za inspirujące przemyślenia z deszczu.
I
Jest Bóg Augustyna, Jana od Krzyża, Pascala czy Simone Weil i Jego nie
ośmielam się ruszać. Czasem zdarzy mi się coś napisać przeciw Niemu, ale
gdy mija oszołomienie, czym prędzej niszczę bazgroły. Mam też z tym Bogiem
swoje porachunki, lecz przelewane na kartkę papieru, zawsze rażą prostactwem i nieuctwem. Może więc lepiej milczeć niż obnosić się ze swoim barbarzyństwem?
Kowalski prowadzący publicznie na oczach gapiów prywatną wojnę z Bogiem,
nikomu zaszkodzić nie może, a co najwyżej jeno obnażyć swą głupotę.
Wolno mu! Jeżeli już mówić, to uwzględniwszy uwagi Augustyna z Wyznań:
„Cóż ja tu mówię, Boże mój, życie, słodyczy mego życia święta! I cóż
właściwie mówią ci wszyscy, którzy o Tobie mówić usiłują! Lecz biada,
jeśli się o Tobie milczy! Choćby najwięcej wtedy mówił człowiek, niemową
jest" (wielkie dzięki Zygmuntowi Kubiakowi za ten wspaniały przekład Wyznań).
II
Kowalski nie ma żadnych kompleksów. Dla niego szczytem
osiągnięć muzycznych rodzaju ludzkiego są zawodzenia Elvisa Presleya. W żaden
sposób nie może zrozumieć, że kogoś innego mogą poruszać nieco bardziej
wyrafinowane układy nutek, dajmy na to: Strawiński bądź Arnold Schoenberg.
Brak kultury muzycznej i wrażliwości estetycznej, przysłania Kowalski grubiańskimi
odzywkami w stylu: niech szlag trafi te wszystkie Prokofjewy!
Podobnie jest z Bogiem. Jednemu zupełnie wystarczają owe gazetowe uśmiercenia
Boga, którymi epatują prymitywni wyrobnicy pióra. Tyleż one warte, co wierszówka
za głupawą pisaninę, choćby i w amerykańskiej gazecie. Nie szanują oni
czytelnika, ba, nie szanują przede wszystkim siebie, gotowi zawsze za większe
pieniądze głosić przeciwne poglądy w prasie konfesyjnej. Jak często słyszy
się o cudownych nawróceniach tego rodzaju pismaków. Wiem jedno: oni nigdy nie
byli ateistami, ani później na nic się nie nawracali. Jedynym problemem
egzystencjalnym, który zaprząta ich nędzne duszyczki jest CASH. Niech
Kowalski czyta sobie kogo chce, a ja pozostanę przy swoim Pascalu:
„Nie wiem, co jest moje ciało, co zmysły, co dusza i owa część mnie, która
myśli to, co ja mówię, która zastanawia się nad wszystkim i nad sobą i która
nie zna siebie tak jak reszty. Widzę te przerażające przestrzenie wszechświata,
które mnie otaczają, czuję się przywiązany do kącika tej rozległej
przestrzeni, nie wiedząc, czemu mnie pomieszczono raczej w tym miejscu niż w innym ani czemu tę odrobinę czasu, jaką mi dano do życia, wyznaczono w tym, a nie w innym punkcie całej wieczności, która mnie poprzedziła, i tej, która
ma po mnie nastąpić. Widzę ze wszystkich stron same nieskończoności, które
zamykają mnie niby atom i niby cień trwający niepowrotną chwilę".
III
Bóg Augustyna i Pascala wzbudza we mnie uczucie podziwu. Aż wstyd się
przyznać, że ja ateista, od czasu do czasu zaczynam wierzyć. Gdy o Bogu mówił
ksiądz Stanisław Musiał, to obezwładniało mnie onieśmielenie. Gdy o swym
bogu (na pisanie z dużej litery ów stwór nie zasługuje) mówi ojciec
Tadeusz Rydzyk, to wyzbywam się wszelkich zahamowań. Ten jego bóg to okrutny
mściciel, który wcześniej czy później ma zmiażdżyć plemię żmijowe,
tzn. przeciwników „kombinatu" z Torunia. Bóg Rydzyka ma w oczach błyski chciwego sklepikarza z mojej ulicy, co
to sprzedał mi przeterminowane jogurty, a potem bezczelnie wypierał się
jakobym kupił je u niego. Bóg Rydzyka nosi w swych łapskach kij bejsbolowy i tylko przemyśliwa nad tym, jak tu zdzielić mnie przez łeb w ciemnej uliczce.
Bóg Rydzyka przemawia do mnie głosem nieobliczalnego fanatyka z sejmowej
trybuny, któremu wygadywanie górnolotnych frazesów w stylu: bóg, honor,
ojczyzna, nie przeszkadza uczestniczyć w przeróżnych machlojkach i przekrętach.
Takiego boga nie szanuję, nie poważam, i co więcej, nie mam zamiaru też z jakimś szczególnym nabożeństwem, odnosić się do jego wyznawców. Ich
przeżycia niby-religijne mam w takiej samej cenie, jak życie uczuciowe starej
prostytutki panny Tosi.
IV
Jak
wiara wierze nierówna, tak niewiara niewierze. Jeżeli Kowalski samozwańczo
stawia się w rzędzie takich niedowiarków, jak Russell, Kotarbiński czy
Ingmar Bergman, to wiem, że tu coś nie jest w porządku. Prawdę
powiedziawszy, „tramwajowy antyklerykalizm" Kowalskiego powoduje we mnie obrzydzenie porównywalne
do tego, jakim darzę Rydzyka et consortes.
Już
na koniec powiem trochę brutalnie tak: szanuję wiarę umęczonej zakonnicy, która
wynosi gówna spod umierającego człowieka w jakimś hospicjum, pogardzam
natomiast zadowoloną z siebie gębą podstarzałej rajfury i obwieszczaną
przez nią na lewo i prawo niewiarą.
« Articles and essays (Published: 02-06-2007 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5391 |
|