The RationalistSkip to content


We have registered
204.318.352 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Culture » Etnology

Przestrzeń i czas u Stanisława Vincenza [2]
Author of this text:

Góry, z racji swej wysokości, potęgi i majestatu, od zawsze stanowiły symbol związku między niebem a ziemią, jak również duchowego rozwoju. Ich magnetyczna siła przyciągała i przyciąga rzesze spragnionych wytchnienia i spokoju wędrowców. Dzika przyroda, sięgające chmur szczyty, zapierające dech w piersiach widoki, rytm wznoszących się i opadających zboczy dają poczucie wolności i jedności z naturą, a także pobudzają do refleksji i przemyśleń. [ 20 ] W górach, także na Huculszczyźnie, "poczucie czasu zatraca się: czas się jakoś rozwiewa i rozpyla, a nie spieszy, jak jednowymiarowy szereg chwil i godzin uciekających jedna za drugą, lecz rozdzwania się, jak chór kościelny, czasem się cofa, wdzięcznie przeciągając w tańcu rytmicznym i odwraca się, jakby dziecko we śnie uśmiechnięte. To znów rozwija się, rozpościera jak wachlarz i rozszerza po łąkach — nie czas to, lecz — fala wieczności. [ 21 ]

Czas rodzi się w chwili, gdy powstaje pierwszy przejaw kategorii istnienia. Człowiek symbolicznie biorąc udział w akcie zniszczenia i stworzenia na nowo świata sam był tworzony na nowo. Zanurzał się w świętym czasie. Stawał się świadkiem kosmogonii. Wskutek dorocznego powtarzania kosmogonii czas ulegał odnowieniu. Czas prapoczątku jest czasem kosmogonii — to chwila, w której objawia się świat. Czas kosmogoniczny jest wzorem wszelkiego czasu świętego. [ 22 ]

Czas górski jest więc świętym czasem. Trwa on bez końca. Pamięć o dawnych dziejach jest na Huculszczyźnie trwała, więcej — ona jest wieczna. „Dziwów i cudów nie odsuwa się w zamierzchłe czasy. Opowieść przybliża je i przyciąga ku nam. Dzieją się i teraz. Przekazuje się bowiem słowem żywym, tętniącym jak krew rodowa". [ 23 ] Słowo pełni w tym przypadku jakże doniosłą funkcję.

Tutaj nie ma pośpiechu. Jest on zwyczajnie niepotrzebny. „Wszystko robi się zawczasu. Wszystko dzieje się na czas. Nikt się nie spóźni, bo woli wstać wcześnie, uporać się wcześnie, wyjść wcześnie, by mieć zawsze dość czasu". [ 24 ]

Na Huculszczyźnie nawet wypraw na połonińskie szlaki nie obliczano na godziny, lecz dnie i tygodnie. Pośpiech jest dla Hucuła co najmniej dziwny. Wywołuje ich śmiech, mają go za jakąś wręcz chorobę.

Pośpiechu niejeden żałował, czy to za zbyt gorąco pogonił odpłacić jakąś krzywdę i rąbnął przeciwnika niepotrzebnie, czy też zbytnio pospieszył się z kupnem, sprzedażą czy kontraktem. A powolna stateczność każdemu na korzyść wyszła — pisze Vincenz. [ 25 ]

W górach czas płynie inaczej-wolniej. Człowiek czerpie radość z każdej chwili, bo choć spokojna, nie jest ona wcale pozbawiona piękna i wyjątkowości. „Inny jest ten czas górski, nie może się zgodzić z obcym czasem". [ 26 ] „Czas górski, co tak potężnie i powoli się toczy, a niekiedy tak szczodrze rozsieje radość, uroczystość barwną, inne jeszcze skarby kryje, nieosiągalne dla oka". [ 27 ]

Pojęcie samotności, która została wyniesiona ponad pracę, wszelkie świętowanie i radość, jest szczególnie charakterystyczne dla Hucułów. To właśnie tutaj — na wysokiej połoninie, spotykano pustelników „czuwających na pustkowiu pośród burzy gromowej". To tutaj człowiek usilnie poszukuje swego miejsca, czegoś, co nie będzie abstrakcją, a konkretem. Czasami trzeba opuścić dom — zorientowaną i określoną już przestrzeń i iść i szukać dalej. „Zwyczajny człek myśli: najlepiej przykucnąć przy ziemi jak trawa, nie pchać się między mocnych, postawić sobie zastawy z przymrówek, ochrony z krzyży i ziół. Siedząc tak cicho, aż przegalopują gdzieś sobie mocarze" — pisze autor Na wysokiej połoninie. [ 28 ]

Samotność jest potężną mocą, silniejszą niż wszystko inne. Hucuł jednak przeżyje wszystko, przejdzie szkołę samotności, przełamie strach i przejdzie potem spokojnie przez każą puszczę, a nawet przez resztę swojego życia bez trwogi i potknięcia. Odnajdzie swój raj, zlokalizuje swoją przestrzeń, uświęci ją na nowo.

„Bez samotności nie ma słobody prawdziwej — pisze Vincenz. W natłoku ciągłym ani wielkiej miłości do człowieka ani radości z ludzi nie ma. I człowiek sam nie tylko nie wie, czym jest, nie wie prawie, że jest". [ 29 ]

Huculi to „gorcy"- czyli górale, ludzie, którzy albo mocno kochają, albo tak samo mocno nienawidzą. Dziś ludność huculska to około 350 tysięcy osób. Zajmują się głównie pasterstwem, a ich folklor jest bardzo bogaty. Są ponadto świetnymi muzykami, drwalami, idealnymi podobno przyjaciółmi. Ich wesela zakrapiane są suto wódką; krążą również wieści, że czasem też krwią. Każdy mężczyzna chodzący „po wertepie" (z gwiazdą) ma swoją „bardkę". Bardka to metalowy toporek z długą drewnianą rękojeścią, będący jednocześnie siekiereczką, ciupagą i laską jednocześnie. Czas Bożego Narodzenia jest świętowany nadzwyczaj uroczyście w krainie pod Czarnohorą - najważniejszą, świętą górą Hucułów.

„Święto odbywa się w czasie Prapoczątku, a odnalezienie go sprawia, że człowiek podczas święta zachowuje się inaczej niż przed czy po święcie. Człowiek religijny w określone dni staje się współczesny bogom, uobecnia bowiem czas, w którym dokonały się boskie dzieła. Człowiek religijny żywi potrzebę okresowego zanurzania się w czasie świętym i niezniszczalnym. W święcie przeżywa się świętość ludzkiego istnienia postrzeganego jako stworzenie boskie. Odnalezienie świętego czasu Prapoczątku oznacza tyle, co stać się współczesnym bogów, a więc żyć w ich obecności. Pragnienie powrotu do czasu Prapoczątku jest tęsknotą za mocnym, świeżym światem" zauważa Eliade. [ 30 ]

Na Święty wieczór, na zakręcie czasu w lasach karpackich odbywała się i odbywa nadal trochę tajna, trochę tajemnicza, niewidzialna dla tych, którzy widzieć nie muszą lub wręcz nawet zobaczyć nie powinni, ale jakże wśród Hucułów powszechna wieczerza. Wtedy właśnie pasterze rozmawiają ze zwierzętami. Chcą dowiedzieć się, czy im czegoś nie brakuje. Wiąże się to bardzo wyraźnie z przekonaniem o tym, iż w tę szczególną noc sam Pan Jezus chodzi po stajniach i oborach. Wypytuje tam owieczki i huculskie konie, czy gospodarz jest dla nich dobry i czy o nie dba jak należy. Pasterze są świadomi swoich błędów i poprzez owe właśnie próby nawiązania kontaktu ze zwierzętami, pragną zagłuszyć, albo po prostu uspokoić swoje sumienia. Czas Bożego Narodzenia to święty czas. Po biesiadowaniu przychodzi kolej na kolędę. Tutaj, tzn. na Huculszczyźnie, ludzie się cieszą. Kolęda jest wesoła. Ludzie z gór mają smutek za coś złego, nawet pogańskiego. Kolęda u Hucułów nazywana bywa chrześcijańską. Ludzie tańczą i śpiewają, bo „mówi się, że gdy przestaną śpiewać stare kolędy, zdobić pisanki i modlić się do Rachmanów, zaraz łańcuchy na Lucyferze rozluźnią się, a on zaczyna ryczeć i gotuje się, by wpaść jak burza na ten świat. Jednak tym razem mu się nie udało. Mendatorzy wywrócili się i poszli do piekła. Niech ich ma i trzyma. A pieśń zmartwychwstała". [ 31 ] Kolędę witano ze łzami w oczach. Często płakali starzy już ludzie. Na pytanie kolędników pod oknem: „Czy śpisz, czy czuwasz gospodareczku?" odpowiadano: „Prosimy, prosimy, panowie kolędniczkowie". [ 32 ] Kolędnicy mieli przy sobie pistolety i po wystrzale nie było ich prawie widać w smudze siwego dymu. A potem już tylko „szła pieśń — kolęda podokienna, bardzo powoli, poważnie i równo". [ 33 ]

W tym momencie jeszcze raz pragnę zwrócić uwagę na spokojne życie Hucułów, na ich czas wolno płynący i niestrudzone poszukiwanie swojego miejsca wśród wysokich połonin.

„Siedziba to świat, który człowiek wznosi sobie, naśladując akt stworzenia dokonany przez bogów — kosmogonię. Wszelka budowa i wszelkie zainaugurowanie nowej siedziby jest poniekąd równoznaczne z nowym początkiem, z nowym życiem. A wszelki początek powtarza ów prapoczątek, początek świata". [ 34 ]

Z kolędą u Hucułów też bywało różnie. W którymś momencie zaczęła ginąć. Ale w końcu znaleźli się tacy, którym zaczęło zależeć na odtworzeniu, a może nawet tylko przywróceniu niezupełnie przecież jeszcze zapomnianej kolędy. Ludzie ci wydobywali skąd tylko mogli stare pieśni, przypominali je sobie, powtarzali, spisywali i wreszcie ponownie włączali w życie. I kolęda powróciła. „I tak się do dziś dnia ją odprawia. Nikt się u nas przez to nie wywyższa ponad innych. Przeciwnie, wiadomo nam — i cały świat o nas to powiada — żeśmy ugrzęźli w dawności jakiejś obrosłej mchem, w obyczaju przestarzałym. Niech i tak będzie! Przyjdą do nas jeszcze! Wspomną, że pastuchy pierwsi do Dzieciątka przybiegli, i na zawsze przy Nim pozostali". [ 35 ]

Świat Hucułów jest, trwa, bo założony został dawno temu, a stało się to możliwe przez doświadczenie sakralnej przestrzeni. Ich świat jest, istnieje, bo objawia się im chwila rzeczywista. Ta prawdziwa i nie ulotna. „Świat daje się ująć jako świat, jako kosmos, o tyle, o ile objawia się jako świat święty". [ 36 ]

Hucułowie ustanowili swój świat, poruszali się i poruszają w określonej przestrzeni, spokojnie — bo czas górski płynie przecież wolno — i przez to ustanowili wielki świat. Wrócili do początku. Tam, gdzie mamy do czynienia z religijnymi ludźmi, możemy mówić o niejednorodnej przestrzeni. Tej, która tak bardzo jest różna od zwyczajnej, świeckiej. Od tego stwierdzenia rozpoczęłam swoje rozważania i zagłębiając się w tematy dotyczące budowy chat huculskich i świętego czasu Bożego Narodzenia, kolędy, zatoczyłam zdaje się jakiś magiczny krąg. Powróciłam do początku i tym samym stwierdzeniem kończę.

Bibliografia:

  • Eliade M., Sacrum i profanum. O istocie religijności, Warszawa 1999
  • Krzak Z., Kowalski K.,Echa Atlantydy, Warszawa 1989
  • Vincenz S., Na wysokiej połoninie. Tom 1. Prawda starowieku, Sejny 2002
  • Eliade M. , Okultyzm, czary, mody kulturowe, Kraków 1992
  • Gawłowski P., Od Beskidu Śląskiego po Bieszczady, Bielsko-Biała 1999


1 2 

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Mircea Eliade – wierzę w Boga, ale nie w Boga jednej religii
Sztuka szczęścia – czyli dlaczego lubimy kicz?

 Comment on this article..   


 Footnotes:
[ 20 ] Piotr Gawłowski, Od Beskidu Śląskiego po Bieszczady, Bielsko-Biała 1999, s. 3
[ 21 ] S. Vincenz, Na wysokiej...,s.58-59
[ 22 ] M.Eliade, Sacrum i profanum, s. 43
[ 23 ] S. Vincenz, Na wysokiej..., s. 64
[ 24 ] Ibidem, s. 65
[ 25 ] Ibidem, s.65
[ 26 ] Ibidem, s. 69
[ 27 ] Ibidem, s. 119
[ 28 ] Ibidem, s. 122
[ 29 ] Ibidem, s. 124
[ 30 ] M.Eliade, Sacrum i profanum, s.12
[ 31 ] S. Vincenz, Na wysokiej połoninie, s. 110
[ 32 ] Ibidem, s. 111
[ 33 ] Ibidem, s.111
[ 34 ] M.Eliade, Sacrum i profanum, s.78.
[ 35 ] S. Vincenz, Na wysokiej..., s. 115
[ 36 ] M.Eliade, Sacrum i profanum, s. 83

« Etnology   (Published: 15-07-2007 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Katarzyna Płóciennik
Ur. 1983. Absolwentka etnologii i antropologii kulturowej w Łodzi, a także dziennikarstwa w Radomiu. Poza tym studiuje również dziennikarstwo w Radomiu. Pracuje w lokalnym tygodniku woj. świętokrzyskiego (miasto Końskie, niedaleko Kielc). Współpracuje z pismem antropologicznym "Gadki z Chatki", z magazynem studenckim "Slajd" i pismem artystyczno-kulturalnym DEDAL w Kielcach. Mieszka w Łodzi. Jej pasją są również podróże i fotografia.
 Numer GG: 11480847

 Number of texts in service: 11  Show other texts of this author
 Newest author's article: Sztuka szczęścia – czyli dlaczego lubimy kicz?
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 5460 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)