|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Promieniowanie, Wiek Złoty i Zieleni [1] Author of this text: Zbigniew Jaworowski
Odpowiedzi
na pięć pytań Red. Zdzisława Słowika
1.
Jestem
lekarzem zajmującym się higieną radiacyjną i ochroną środowiska. Własności
atomów nie wydają mi się „niesamowite", lecz naturalne. O tym czy mają
one być przekleństwem czy raczej dobrodziejstwem i nadzieją decydują ludzie i stan ich umysłu. Dokładnie tak samo jak w przypadku ognia, który jest
skutkiem łączenia się atomów. Prometejski Homo
erectus odkrył go 500.000 lat temu. Przez tysiące lat nasi przodkowie
adaptowali się do ognia z lękiem, przerażeniem i fascynacją, niekiedy nawet
deifikując go. Dzięki niemu człowiek stał się najbardziej rozpowszechnionym
gatunkiem na Ziemi, a obecnie zaczął nieść życie poza biosferę. Ogień
przyniósł nam niezmierzone dobrodziejstwa i uczynił nas tym czym dziś jesteśmy.
Ale również używaliśmy go do spraw niecnych i potwornych, do wojen, tortur i spalania ludzi żywcem. Jest on jednocześnie groźny — zabija i parzy — i dobroczynny — żywi nas i chroni. Nie w ogniu i nie w atomie tkwi dobro i zło,
groza i nadzieja, lecz w nas samych. Skoro tak jest, to sądzę, że ważniejszą
rolę w adaptacji do energii wyzwalanej z atomów mogą mieć do odegrania nie
inżynierowie, fizycy, technicy i biologowie, lecz humaniści — lekarze ludzkich
dusz i politycy. Ale nie wydaje mi się by już wkroczyli na tę drogę. Muszą
się chyba jeszcze sami adaptować, nauczyć się obiektywnie patrzeć na energię
jądrową, bez uprzedzeń uformowanych dziesięcioleciami agresywnej propagandy i wpływem mediów żerujących na wzbudzaniu strachu. Powinni także odrzucić
pesymistyczny obraz cywilizacji, pozbyć się irracjonalnych lęków i nauczyć
się sprawiedliwie oceniać czas w którym żyjemy.
W
paleolicie średni okres życia sięgał około dwudziestu lat, w neolicie około
28 lat a w średniowieczu 32 lata. Na początku XX wieku, w r. 1900, kobieta w Europie żyła przeciętnie 44 lata, a 90 lat później 82 lata. W ciągu ubiegłych
100 tysięcy lat długość życia człowieka wzrosła czterokrotnie, a połowa
tego wzrostu przypadła na ostatnie stulecie.
Długość życia jest prawdopodobnie najlepszą miarą jakości warunków w których żyjemy. Jeśli tak, to utracony naturalny raj, rzekomo istniejący w przeszłości, jest mitem.
Złotego
Wieku nigdy nie było. W rzeczywistości, niezliczone dawne pokolenia wiodły żywot
krótki i nieszczęsny, dręczone strachem i głodem, dziesiątkowane gruźlicą,
ospą, dżumą i całą litanią chorób obecnie łatwo wyleczalnych, prowadząc
niemal bezustanne wojny, tak jak toczą je jeszcze dziś prehistoryczne plemiona
zachowane w puszczach Nowej Gwinei.
Prawdziwy Wiek Złoty, marzenie naszych przodków,
mamy teraz. Nigdy w całej historii nie wiodło się ludzkości lepiej niż
obecnie i nigdy perspektywy przyszłości nie były tak rozległe i wspaniałe.
Społeczeństwa świata stały się bogatsze (od 1800 r. siła nabywcza przeciętnego
człowieka wzrosła około 50-krotnie) i zdrowsze i mają do dyspozycji więcej
energii i innych dóbr niż w jakimkolwiek poprzednim okresie. Dzięki tym
zmianom dopiero teraz stać nas na ochronę przyrody w wielkiej skali. Zwiększyliśmy
również produktywność biologiczną planety. Ilustruje to np. gęstość
populacji krów żyjących obecnie w Europie, wynosząca około 40 na km2,
prawdopodobnie 100 razy większa niż była w czasach prehistorycznych gęstość populacji turów, od których krowy
pochodzą. Ilość informacji o świecie jaką obecnie ma do dyspozycji średnio
wykształcony człowiek jest miliony razy większa niż mieli najmądrzejsi
ludzie sprzed dwóch czy trzech tysiącleci, gdy kształtowały się główne
systemy religijne, wyjaśniające, na miarę ówczesnej wiedzy, świat i cel
istnienia. Nasze życie stało się bezpieczniejsze, świat bardziej zrozumiały, a jego kosmiczne perspektywy nieprawdopodobnie wielkie. Ogromnym osiągnięciem
ludzkości jest to, że bardziej niż kiedykolwiek zrozumieliśmy znikomość
swej pozycji we Wszechświecie i ograniczoność naszej wiedzy. Wszystko to
spowodowane zostało rozwojem nauki i techniki, którego gwałtowne
przyspieszenie przyniosło poznanie tajemnic atomu.
Badając
atomy uświadomiliśmy sobie pewne ogólne sprawy, będące zaprzeczeniem pojęć
przyjmowanych jeszcze w XIX wieku. W szczególności dowiedzieliśmy się, że
procesy połączone z emisją energii (takie jak np. promieniotwórczy rozpad
atomów) zachodzą spontanicznie, bez żadnej ingerencji z zewnątrz. Również
dowiedzieliśmy się, że to co dzieje się w mikro-świecie jest czymś całkowicie
innym niż to co widzimy w codziennym życiu: ma, mianowicie, charakter
statystyczny. Na przykład możemy dla wielu identycznych atomów dokładnie
określić prawdopodobieństwo zajścia jakiegoś zjawiska, np. rozpadu jednego
atomu (choć nie wiadomo którego konkretnie) spośród biliona takich samych
atomów), ale nie możemy wskazać kiedy to zjawisko zajdzie w próbce kilku
atomów, czy za kilka sekund czy za milion lat. Wiemy też, że nie jest
prawdziwy tzw. determinizm „zegarkowy". W makro-świecie, obserwując
normalny zegarek o godzinie 12:05 mogę powiedzieć jaki był poprzedni układ
wskazówek, np. o godzinie 9:07 i jaka będzie sytuacja o 16:32. Natomiast w mikro-świecie atomów ani znajomość stanu początkowego ani stanu końcowego
nie zawsze pozwala jednoznacznie przewidzieć przebieg zjawiska. Tak na przykład,
silnie promieniotwórczy izotop potas-40, będący naturalnym, składnikiem
naszego ciała, rozpada się albo w sposób (A),
to jest tak, że z jego jądra wylatuje jeden elektron (czyli cząstka beta) a sam potas-40 zamienia się na wapń, albo w sposób (B) gdy zamienia się on w argon i emituje promieniowanie gamma. Wiemy, że w 90% przypadków rozpad
potasu-40 pójdzie drogą A, a w 10% drogą B, ale nie potrafimy powiedzieć które
konkretnie atomy pójdą którą drogą, ani kiedy to się stanie. Dzięki
fizyce atomu i znajomości procesów jądrowych poznaliśmy wiek Ziemi (4,5
miliarda lat) i wiek widzialnego Wszechświata (co najmniej około 12 miliardów
lat), a teraz badamy mechanizmy jego powstania. Nie zawsze pamiętamy, że to
dzięki procesom jądrowym zachodzącym we wnętrzu Ziemi i na Słońcu rozwinęło
się życie. Ale może najważniejsze jest odkrycie związku między materią i energią, wyrażonego tak niezwykle prosto:
E = mc2, który mówi nam, że energia może zmieniać się w materię, a materia w energię. Że tak właśnie się dzieje pisali już przed
dwoma tysiącami lat filozofowie z kręgu Mahajany, ale dopiero XX wiek uczynił z tego związku narzędzie otwierające nam drogę do nieograniczonych, niemal
wiecznych i czystych źródeł energii.
W drugiej połowie XX wieku nastąpiła głęboka zmiana
kulturowa. Żaden współczesny pisarz nie opisałby teraz lasu tak jak Conrad w „Jądrze Ciemności" : „… amongst the overwhelming realities of this
strange world of plants, and water, and silence. And this stillness of life did not in the least resemble the peace. It
was the stillness of an implacable force brooding over an inscrutable intention.
It looked at you with a vengeful aspect" [ 1 ], i nie przywołałby go jak Dante dla oddania goryczy życia: „questa selva
selvaggia e aspra e forte,/che nel pensier rinnova la paura!/ Tanto
č amara, che poco č piů morte" [ 2 ].
Pierwszego stycznia 1970 słowo „biosfera" zostało po raz pierwszy
wprowadzone do prawodawstwa, w dokumencie powołującym Amerykańską Agencję
Ochrony Środowiska (USEPA). Był to wyraz troski o przyrodę w skali lokalnej i całego globu, odzwierciedlający tę zmianę. Wydaje się, że społeczeństwo
zaczęło porzucać platoński pogląd, że świat ten jest tylko odbiciem
transcendencji, „smutnym szczeblem do nieba", godnym pogardy i odrzucenia.
„Doczesna" przyroda z wroga zmieniła się w obiekt opieki i uwielbienia.
Bardzo prędko, zaledwie w ciągu kilku dziesięcioleci, człowiek zaczął
zmieniać się z egoistycznego eksploatatora lokalnych biocenoz, w obrońcę i dobroczynnego gospodarza biosfery. Żaden inny gatunek nigdy nie zachowywał się
tak altruistycznie. Przestaliśmy być biernym obiektem ewolucji i zaczęliśmy
świadomie wpływać na jej bieg i swój własny los. Naszym zadaniem staje się
nie utrzymywanie status quo ante, jak
wyobraża sobie wielu „zielonych", ale przedłużanie trwania biosfery przez
przyszłe eony czasu, jej obrona przed realnymi zagrożeniami kosmicznymi takimi
jak nadchodząca kolejna epoka lodowa, czy nadlatujący asteroid [ 3 ],
oraz przenoszenie życia i inteligencji poza Ziemię i Układ Słoneczny,
witalizacja pustki Wszechświata. Jest dla mnie oczywiste, że zmienimy i zhumanizujemy ziemską biosferę, nasz dom, jest to naturalna konsekwencja
ewolucji, a nie jej aberracja jak chcą sekciarscy „zieleni". My sami i wszystko co czynimy jest naturalną częścią Wszechświata, a nasz intelekt
jest jego świadomością. W perspektywie tej nowej roli wszystkie nasze
dotychczasowe ambicje i dążenia indywidualne, narodowe czy mocarstwowe stają
się nieważne, niemądre, niekiedy zbrodnicze. Ale rola ta nie wzbudza
powszechnego entuzjazmu intelektualistów, ani nie staje się natchnieniem
nowych proroków, którzy wskazaliby drogi, cele, moralne podstawy i sens życia
na miarę tej roli, na miarę tego i przyszłego czasu przeczuwanego już przez
Słowackiego:
Co rozwiążecie wy w żelaznej dłoni
To rozwiązane będzie już na wieki. A kto odejdzie od was gdzież się schroni, Z was będą góry, doliny i rzeki, I morza które wiatr na słońca goni, Z was port zatraty będzie i opieki, Z was będą cienie jak morza rozlane, Z was nad morzami słońca latarniane.
Raczej
odwrotnie, wśród intelektualistów panuje poza pesymizmu, przybierająca formę
strachu przed niszczeniem biosfery przez człowieka, oraz moda na negatywną
ocenę ludzkości, rzekomo nadmiernie rozmnożonej i określanej jako „rak
biosfery" [ 4 ]
czy „antroponemia". Czyni się ją odpowiedzialną za rzekomo katastrofalne
skażenia środowiska, zmiany klimatu i niszczenie warstwy ozonowej. Mam wrażenie,
że łatwowierność z jaką przyjmowane są opowieści o tych nowoczesnych jeźdźcach
Apokalipsy, które zajęły miejsce dawnych duchów, demonów i czarownic,
wynika z biblijnego mitu „grzechu pierworodnego", głęboko tkwiącego w naszej kulturze, a także z wyrzutów sumienia za tysiące lat traktowania świata
(za radą Biblii) jako obiektu
stworzonego przez pewnego plemiennego Boga dla dowolnego wykorzystywania na
nasze usługi, oraz za zarozumiałe wywyższanie się i uznawanie człowieka za
„obraz i podobieństwo Boga" a tego co ludzkie za „sztuczne" i odrębne
od reszty wrogiego świata. Enwironmentalizm „zielonych", wywodzi się z tych korzeni, a także z altruistycznej troski o przyrodę. Jednak w wielu
przypadkach została ona zdeformowana w quasi-religijną
samobójczą ideologię, motywowaną politycznie, nie poddającą się
racjonalnej argumentacji i skierowaną przeciw ludziom, skażoną
neo-maltuzjanizmem. Niektóre ruchy „zielonych" domagają się rezygnacji z owoców pracy i trudu naszych przodków i z osiągnięć największych umysłów
ludzkości, z tego wszystkiego, co stworzyło obecny Wiek Złoty. Domagają się
zmniejszenia liczby ludności świata, przeprowadzenia „dekonstrukcji"
przemysłu i powrotu do natury. Ale do której to natury? — do tej z paleolitu, ze średniowiecza, czy z XIX wieku,
do której długości życia i do której nędzy?
1 2 3 4 Dalej..
Footnotes: [ 1 ] "...wśród przygniatającej
rzeczywistości tego dziwnego świata roślin i wody, i ciszy. Ale ta cisza
nie miała nic wspólnego ze spokojem. Był to bezruch nieubłaganej siły,
rozmyślającej ponuro nad jakimś nieprzeniknionym zamiarem. Owa siła
przyglądała się człowiekowi z mściwością" — tłum. Aniela Zagórska. [ 2 ] "Ten dziki bór cierpki i mocny/ myśl o nim sama lęk wzbudza/ gorzki jest prawie jak śmierć" =
tłum. Z.J. [ 3 ] W dniu 26 grudnia 2001
astronomowie wykryli asteroid oznaczony 2001 YB5, pędzący w stronę Ziemi,
dostatecznie wielki, by zmieść z powierzchni kraj wielkości Francji. 31
grudnia 2001 asteroid ten minął Ziemię w odległości zaledwie 830.000 km
(tj. w dwukrotnej odległości Ziemi od Księżyca). Uważa się, że broń
jądrowa może być w przyszłości używana do odwracania od Ziemi biegu
asteroidów lub do ich rozbijania. [ 4 ] Określenie ludzkości
jako „planet's cancer" pierwszy użył prawdopodobnie Julian Huxley w „Esseys of a Humanist: (London, Chatto & Windus, 1964), ale pierwszym
który przedstawił rozwiązanie problemu przeludnienia przy pomocy
"chloroformowania" nieprzystosowanych był jego dziadek Thomas Huxley („Collected
Essays, vol. IX, Evolution and Ethics and other Essays",
1894, London, MacMillan). Jak te neo-maltuziańskie idee wpływają na myślenie
współczesnych przywódców „zielonych" obrazują ich wypowiedzi (zob. niżej). « (Published: 20-08-2007 Last change: 02-06-2013)
Zbigniew JaworowskiProfessor Zbigniew Jaworowski is the chairman of the Scientific Council of the Central Laboratory for Radiological Protection in Warsaw. In the winter of 1957-1958, he measured the concentration of CO2 in the atmospheric air at Spitsbergen. During 1972 to 1991, he investigated the history of the pollution of the global atmosphere, measuring the dust preserved in 17 glaciers—in the Tatra Mountains in Poland, in the Arctic, Antarctic, Alaska, Norway, the Alps, the Himalayas, the Ruwenzori Mountains in Uganda, and the Peruvian Andes. He has published about 20 papers on climate, most of them concerning the CO2 measurements in ice cores. Private site
Number of texts in service: 9 Show other texts of this author Newest author's article: Co nie będzie dyskutowane w Kopenhadze na szczycie o ograniczeniach emisji CO2 | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5518 |
|