|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
»
Promieniowanie, Wiek Złoty i Zieleni [3] Author of this text: Zbigniew Jaworowski
4.
Niewidzialne
promieniowanie atomowe zostało odkryte zaledwie 106 lat temu. Był to okres
zbyt krótki dla mentalnej adaptacji do tej formy energii. Ale wszystko co żyje, z promieniowaniem tym stykało się bezustannie, od chwili powstania życia
przed 3,5 miliardami lat. Jesteśmy wszyscy wraz z całym wszechświatem
zanurzeni w oceanie promieniowania. Nie ma żadnego miejsca na Ziemi, ani w jej
wnętrzu, ani w atmosferze, ani nigdzie we wszechświecie, które nie byłoby
przeniknięte promieniami jonizującymi. Każdy płatek śniegu, każdy kwiat,
drobina gleby, kropla deszczu, kamień, a nawet każdy człowiek którego
spotykamy — emituje promieniowanie jonizujące. Każdego dnia blisko miliard
cząstek promieniowania przenika nasze ciało. Ich źródłem jest przestrzeń
międzygalaktyczna, Galaktyka i Słońce, skąd dolatują do nas jako promienie
kosmiczne, a także rozpad radioaktywnych atomów uranu, radu, toru potasu i innych radionuklidów znajdujących się w skałach, budynkach, powietrzu i w
naszym własnym ciele. Wszystko co żyje na Ziemi już od praczasów zaadaptowało
się do tego naturalnego promieniowania, a nawet nauczyło się wykorzystywać
je dla swego dobra. Dawka promieniowania otrzymywana w ciągu roku z tych wszystkich źródeł naturalnych przez przeciętnego
mieszkańca Ziemi wynosi 2,4 mSv (milisiwerty). Ale w wielu miejscach na świecie
jest ona wielokrotnie wyższa, sięgając, np. w mieście Ramsar w Iranie średnio
150 mSv/rok, na plażach Brazylii 790 mSv/rok, a w południowej Francji do 870
mSv/rok. W takich rejonach nigdy
nie stwierdzono podwyższonej zapadalności na nowotwory ani zwiększonej liczby
schorzeń dziedzicznych. Raczej odwrotnie, obserwowano tam niższą od średniej w danym kraju zapadalność na nowotwory. Podobnie, niższe o 20-30%
zachorowania nowotworowe, występują u pracowników wielkich zakładów
nuklearnych, a także u lekarzy-radiologów,
napromienianych przy diagnostyce i terapii rentgenowskiej i radioizotopowej.
Okazuje się, że takie małe dawki stymulują systemy ochronne organizmu,
prowadząc do zwiększenia długości życia, mniejszej zapadalności na choroby
zakaźne i nowotworowe i do większej płodności zwierząt doświadczalnych. Również
ludzie, którzy przeżyli ataki jądrowe na Hiroszimę i Nagasaki i otrzymali
wielkie dawki promieniowania żyją dłużej niż nie napromienieni mieszkańcy
tych miast, a także nie stwierdzono u ich potomstwa żadnych zaburzeń
genetycznych.
Spór o który Pan pyta wynika z arbitralnego przyjęcia przez Międzynarodową Komisję
Ochrony Radiologicznej (ICRP) jako zasady ochrony radiologicznej pewnego
spekulatywnego założenia zwanego LNT, od jego angielskiej nazwy: linear
no-threshold assumption. Twierdzi ono, że zależność skutku biologicznego od
dawki promieniowania jest bez-progowa i ma kształt linii prostej, w całym
zakresie dawek od wielkich do bliskich zera. Oznaczałoby to, że nawet
najmniejsza dawka promieniowania, niewiele różniąca się od zerowej musi
przynieść efekt szkodliwy, a zatem, że nie istnieje dawka bezpieczna. Od lat
pięćdziesiątych, kiedy przyjęto tę zasadę dla celów administracyjnych, nie
znaleziono jej naukowego potwierdzenia, natomiast przyniosła ona ogromne
szkody, z których dopiero niedawno zdano sobie sprawę. Jej fałszywość stała
się oczywista, gdy przekonano się, że natura jest największym źródłem
napromienienia i że wyższe dawki naturalne mają pozytywny wpływ na zdrowie.
Tak np. największe badanie wpływu obecności radonu (radioaktywnego gazu
emitowanego przez rad-226) w mieszkaniach na występowanie raka płuc u ludzi,
przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych w ponad 1 milionie domów, wykazało, że
tam gdzie radonu było więcej mniej było raków płuc. Dobroczynny wpływ małych
dawek promieniowania, zbliżonych do dawek naturalnych, wykazano w tysiącach
publikacji. Z tego powodu, w ciągu ostatniego dziesięciolecia, w środowisku
specjalistów ochrony radiologicznej, doszło do rodzaju rewolucji, która
prawdopodobnie doprowadzi do gruntownej zmiany obecnych przepisów i standardów.
Obecny limit dawki promieniowania od źródeł antropogenicznych wynosi dla ogółu
ludności 1 mSv rocznie. Stanowi to mniej niż połowę dawki naturalnej jaką
otrzymujemy w Polsce. Ale jeżeli przeniesiemy się do rejonu Lauragais lub
Lodeve w południowej Francji to limit ten stanowić będzie 0,1% dawki
naturalnej. Aby zachować ten limit, a nawet obniżyć do 0,1 mSv/rok, przemysł
jądrowy ponosił w ciągu ubiegłych dziesięcioleci niewiarygodnie wysokie
wydatki, sztucznie zmniejszające jego ekonomiczną konkurencyjność. Wydatki
te obrazuje to, że koszt ocalenia jednego życia ludzkiego (imaginacyjnego, gdyż
rzeczywiste zagrożenia od tak małych dawek nie istnieje) w wyniku stosowania
obecnych standardów sięga 2,5 miliarda dolarów. Uważam, to za niemoralne,
ponieważ te wydatkowane pieniądze winny być użyte dla celów rzeczywistych a nie imaginacyjnych.
Zastanówmy
się przed czym to chcemy chronić ludność limitem 1 mSv/rok? Jego oficjalnym
celem była ochrona przed powstawaniem nowotworów i zmian genetycznych. Początkiem
nowotworu są zmiany w cząstkach DNA zawartych w jądrze komórkowym. Średnia
naturalna dawka promieniowania (2,4 mSv/rok) powoduje w komórkach 5 uszkodzeń
DNA rocznie, a 1 mSv daje 2 uszkodzenia. Tymczasem nowe badania wykazują, że w każdej naszej komórce powstaje
rocznie 70 milionów spontanicznych uszkodzeń DNA. Ich przyczyną są procesy
termodynamiczne oraz działanie agresywnych rodników chemicznych (takich jak
np. woda utleniona) powstających stale w naszym ciele w wyniku metabolizmu
tlenu. Przy tak potężnym naturalnym strumieniu uszkodzeń DNA nie bylibyśmy w stanie przeżyć nawet kilku tygodni po zapłodnieniu. A jednak żyjemy nieraz długie
lata bez nowotworów i zachowujemy stabilność genetyczną przez niezliczone ciągi
pokoleń. Już na samym początku ewolucji organizmy żywe wytworzyły
mechanizmy obronne, likwidujące skutki uszkodzeń DNA albo przez jego naprawę
albo przez eliminację uszkodzonych komórek. Na mechanizmy te składają się
reakcje enzymatyczne, samobójcza śmierć uszkodzonych komórek (apoptoza),
regulacja cyklu komórkowego i oddziaływania międzykomórkowe. Dlaczego nie
martwimy się 70 milionami stale naprawianych spontanicznych uszkodzeń DNA, a mielibyśmy się przejmować np. 20 uszkodzeniami spowodowanymi 10 mSv
promieniowania z jakiegoś wytworzonego przez grzesznego człowieka źródła?
Dlaczego mamy wydawać miliardy dolarów na ochronę przed małymi dawkami
promieniowania o których wiemy, że mają dobroczynne działanie, stymulujące
układ odpornościowy ustroju, prowadzące do zwiększenia długości życia i mniejszej zapadalności na nowotwory? Dlaczego mamy ciągle wywoływać wśród
publiczności radiofobię, paniczny, irracjonalny strach przed najmniejszą dawką promieniowania? Nadszedł czas na wycięcie LNT brzytwą
Ockhama.
5.
Myślę,
że doskonalenie wiedzy o środowisku nie przyniesie uwolnienia od poczucia
zagubienia i niepewności jutra. Zagubieni jesteśmy może bardziej niż
kiedykolwiek, ponieważ pozostaliśmy tak samo znikomi jak dawniej, natomiast
gwałtownie zwiększyła się perspektywa przestrzenna i czasowa dostrzeganego
przez nas świata. Obecne „jutro" jest obiektywnie bez porównania bardziej
pewne niż było w poprzednich wiekach, kiedy to głody nawiedzały Polskę średnio
co cztery lata, „zaraza stała u domu za progiem", a np. szwedzkie wojny
zadawały nam straty materialne i ludzkie znacznie większe niż druga wojna światowa.
Mój nieżyjący wuj Albin Jura, w niewielkiej książeczce o historii Księstwa
Zatorskiego zestawił w r. 1921 straty jakie poniosło miasto Oświęcim w czasie najazdu Szwedów: przed najazdem było tam 500 domów i 200 rzemieślników, a po najeździe tylko 20 domów i 6 rzemieślników. W XX wieku wymordowano 189
milionów ludzi w ludobójstwach, wojnach i niepokojach społecznych. Jednak świat
zawsze pełen był tyranów, wojen i okrucieństwa. Np. w latach 1853-1864 w czasie rewolucji w Nankinie wymordowano 70% ludności tej prowincji.
Wiek XX, mimo dwóch wojen światowych, był lepszy od poprzednich. W Centralnej i Południowej Ameryce prowadzono tylko 4 wojny, które były
znacznie mniej niszczycielskie niż ponad dwadzieścia wojen dziewiętnastowiecznych.
Liczba żołnierzy w 63 państwach spadła z 8.5% populacji przed drugą wojną
światową do 5.25% w 1997. Zgony wskutek działań wojennych, ludobójstw i niepokojów społecznych w latach 1975-2000 spadły dziesięciokrotnie w porównaniu z latami 1920-1950. Tak jak Rewolucja Przemysłowa wypleniła nędzę
poprzednich wieków i uczyniła ją skandalem, z którym walczy każde państwo,
tak również i współczesna opinia publiczna zmieniła radykalnie swoje
nastawienie z dawnej entuzjastycznej akceptacji wojny na jej powszechne potępienie i odrzucanie. Mniej boimy się obecnie wybuchu wojny, może mniej wierzymy w grzech pierworodny, nie boimy się już duchów, demonów, diabłów i czarownic, ale zastąpiliśmy je innymi, podobnie irracjonalnymi, strachami i innym poczuciem winy: strachem przed zniszczeniem biosfery przez grzesznego człowieka.
Sprawa
poczucia zagubienia i niepewności ma wiele aspektów. Badania naukowe tzw. środowiska,
czyli naszej Ziemi, nie mają tu większej wagi niż skanalizowanie odwiecznych
lęków na nowe tory zastępcze. Badania te będą trwały praktycznie w nieskończoność.
Przez wiele następnych wieków trwał będzie ciąg nowych odkryć i nie należy
oczekiwać, że w tym czy w następnych kilku pokoleniach zbliżymy się do pełni
wiedzy, oraz że owa pełnia uwolni nas od tego poczucia. Nie jest ono czymś
nowym i absolutnie nie wynika z tego, że zwiększył się nieco zakres naszego
poznania, że zdobyliśmy niewielką kroplę z oceanu informacji pozostających
do odkrycia. Jest ono właściwe każdemu człowiekowi i jest pochodną
pierwotnego lęku będącego integralną częścią naszej istoty. Pra-lęk, tłumiony
codzienną aktywnością, a częściej odczuwany przez ludzi o skłonnościach
introspektywnych i filozoficznych, narasta z wiekiem jako fizjologiczny przejaw
starzenia się i skutek uświadamiania sobie zbliżającego się końca. Boimy
się pustki Wszechświata, osamotnienia i bezradności wobec sił kosmicznych,
przemijania. Lęk ten był siłą napędową wielkich religii, które miały
wyzwalać od niego, przysłaniając go malowaną zasłoną wierzeń, rytuału,
mitologii. Spod niej wyzierał zawsze w różnych formach. Obecnie jest siłą
ekologizmu.
WYPOWIEDZI
PRZYWÓDCÓW RUCHU "ZIELONYCH"
Na
podstawie książki „Conservative Environmentalism", James Dunn & John
Kinney, 1996, oraz publikowanych w prasie.
1.
David
Foreman, z Earth First!: „Popieramy bioróżnorodność dla samej bioróżnorodności.
Może to doprowadzić do naszej zatraty, mówiąc wprost".
2.
Książę
Filip, Anglia: „Gdybym mógł być reinkarnowany, chciałbym powrócić jako
morderczy wirus, po to by zmniejszyć ludzką populację"
(sierpień 1988 w wywiadzie dla Deutsche Presse Agentur).
1 2 3 4 Dalej..
« (Published: 20-08-2007 Last change: 02-06-2013)
Zbigniew JaworowskiProfessor Zbigniew Jaworowski is the chairman of the Scientific Council of the Central Laboratory for Radiological Protection in Warsaw. In the winter of 1957-1958, he measured the concentration of CO2 in the atmospheric air at Spitsbergen. During 1972 to 1991, he investigated the history of the pollution of the global atmosphere, measuring the dust preserved in 17 glaciers—in the Tatra Mountains in Poland, in the Arctic, Antarctic, Alaska, Norway, the Alps, the Himalayas, the Ruwenzori Mountains in Uganda, and the Peruvian Andes. He has published about 20 papers on climate, most of them concerning the CO2 measurements in ice cores. Private site
Number of texts in service: 9 Show other texts of this author Newest author's article: Co nie będzie dyskutowane w Kopenhadze na szczycie o ograniczeniach emisji CO2 | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5518 |
|