|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Outlook on life Mój humanizm naturalistyczny [3] Author of this text: Helena Eilstein
Można też bez sprzeczności przypuścić, że cele stwórcy nic nie miały wspólnego z tendencją do zapewnienia istotom czującym czy to okazji do cierpienia, czy to okazji
błogostanu, oraz do podporządkowania biegu dziejów świata wymogom po ludzku pojmowanej sprawiedliwości. Stwórca
mógłby być zupełnie obojętny na wielorako przejawiające się w świecie malum (z ludzkiego punktu widzenia), kierując się przy stworzeniu świata zupełnie odmiennymi od tego celami. (Byłby to więc znów Bóg, którego wielbienie w kulcie i do którego adresowanie
modłów o wsparcie byłyby bezcelowe). Żeby uprawdopodobnić empirycznie istnienie tak pojmowanego stwórcy, musiałoby
się wiarygodnie wyjaśnić na podstawie doświadczenia, czy to potocznego, czy to w wyrafinowany sposób uzyskanego i zinterpretowanego naukowego, na czym te cele
miałyby polegać.
Niewątpliwie w życiu potocznym wielokrotnie wiarygodnie stwierdzamy celowość
działań jakichś podmiotów albo celowość ich wytworów w sytuacjach, gdy nie jesteśmy w stanie wskazać ich celów. Nie wiemy, po co dana znana nam osoba
wybiegła dziś z domu przed świtem, ale nie prowadzi nas to do powątpiewania, że
miała w tym jakiś cel. Wiemy bowiem na podstawie doświadczenia, że jest to osoba racjonalna. Nie rozumiemy, do czego
służy ten znaleziony przez nas metalowy gadżet, ale nie prowadzi nas to do powątpiewania, że jest to
właśnie gadżet, wytwór przemysłu mający służyć jakiemuś celowi. W szkicu „Glosy do Hymnu
Kapłańskiego o stworzeniu świata…" wyjaśniam, dlaczego analogicznego rozumowania nie można prawomocnie przeprowadzić w odniesieniu do hipotezy celowo
działającego stwórcy materialnego świata.
Teista może, naturalnie, oświadczyć, że cele stwórcy bytu fizycznego są dla
umysłu ludzkiego przynajmniej w czasie jego ziemskiego bytowania niedocieczone. W ten sposób
usiłuje on jednak wyprowadzić hipotezę o istnieniu Boga z domeny dyskursu empirycznego. Reakcją na propozycję uznania takiej hipotezy może być
preferowany przez J. Woleńskiego agnostycyzm. Nieodzowna w naszym myśleniu zasada tzw. brzytwy Ockhama zabrania nam pozytywnego uznania istnienia takiego Boga.
W istocie jednak sytuacja teisty w tej dyspucie jest, jak uważam, gorsza. Wyłaniający
się na podłożu badań naukowych obraz bytu fizycznego podważa hipotezę o tym, aby jego istnienie
służyło jakimkolwiek celom.
Nauka współczesna coraz doskonalej wyjaśnia spontaniczne powstawanie pewnych
układów złożonych na bazie układów prostszych. Tłumaczy też, w szczególności, powstawanie układów celowych w dziedzinie biologicznej, czemu poświęcam jeden z aneksów do „Glos do Hymnu
Kapłańskiego…". W ten sposób nauka coraz mocniej podważa znany argument teistyczny,
według którego do hipotezy istnienia Boga zastosować należy rozumowanie analogiczne do tego, które z istnienia
układu tak złożonego i celowo działającego jak zegarek [ 10 ] każe nam wnioskować o istnieniu zegarmistrza. Zarazem nauka dostarcza danych nakazujących z wielkim sceptycyzmem odnosić się do hipotezy bytu fizycznego jako struktury celowej. Przeczy temu to, że dzieje bytu fizycznego podlegać się zdają
zasadzie destrukcji.
Wspomnieć tu w istocie warto, jak się przedstawia w świetle współczesnych
danych kosmologicznych zagadnienie czasowego końca naszego wszechświata [ 11 ]. Według jednej wersji po fazie ekspansji powinien on wejść w fazę kurczenia się zakończoną „wielką zapaścią".
Według drugiej natomiast czeka go nieskończona ekspansja, w ciągu której wygasłe
gwiazdy i cząstki materii międzygwiezdnej będą się oddalały od siebie, aż wreszcie na skutek odpowiednich procesów fizycznych ze wszystkich obiektów tworzących nasz wszechświat pozostaną jedynie
elektrony i pozytony (elektrony o ładunku dodatnim) oraz promieniowanie — a potem, być może, ostatecznie, tylko promieniowanie. O tym, który z dwu podstawowych scenariuszy destrukcji naszego wszechświata się zrealizuje, zadecydować musi względna moc dwu tendencji, ekspansji i przeciwstawiającej się jej powszechnej grawitacji.
Według najnowszych danych empirycznych zaakceptować wypada scenariusz drugi, i to, w odmianie dawniej przez naukę nieprzewidywanej: "Przez
długi czas sądzono, że ekspansja wszechświata musi przebiegać coraz wolniej wskutek wzajemnego przyciągania grawitacyjnego wszystkich
składników materii we wszechświecie. Obecnie jednak wiemy, że tempo ekspansji wzrasta. Natury czynnika
wywołującego to przyspieszenie (zwanego Ťciemną energiąť) nie udaje się wyjaśnić na gruncie
[współczesnego] Modelu Standardowego [teorii cząstek elementarnych]"
[ 12 ]. Istnieje szereg hipotez na ten temat.
Zauważmy, iż oba wspomniane powyżej scenariusze są scenariuszami destrukcji, degradacji „zorganizowanego" wszechświata i, oczywiście, zaniku warunków pozwalających na istnienie w nim życia oraz, jak zapewne sądzić należy, jakiegokolwiek rodzaju
układów materialnych (odpowiadających lub nieodpowiadających przyjmowanej obecnie w nauce definicji istot żywych), które by
mogły być obdarzone intelektem. [ 13 ]
W obliczu hipotezy celowo działającego stwórcy niezmiernie dziwny wydaje się fakt, że ewolucja naszego wszechświata (i zapewne wszelkiego wszechświata generowanego przez byt fizyczny, jeśli generuje on ich
całą mnogość) zmierza do destrukcji, na ten czy inny ze sposobów rozważanych przez naukę.
Mało tego, powstawanie i zagłada na skalę kosmiczną zachodzą. Nieustannie w obrębie tego wszechświata. Zadziwia koncepcja Boga zabawiającego się w Penelopę, kolejno tkającą i prującą fragmenty swego dywanu. Stwórca nie wiadomo dlaczego ustanowić by
miał takie prawidłowości przyrody, na których mocy nieodzownym warunkiem powstania życia, takiego, jakie znamy,
była zagłada całych generacji gwiazd. Trudno zrozumieć, po co było Bogu stworzyć na Ziemi erę dinozaurów, a potem doprowadzić dinozaury do
zagłady; w ogóle doprowadzić w toku dziejów Ziemi do zagłady ogromną mnogość gatunków
biologicznych [ 14 ]. W szczególności po co
było Bogu stworzyć całą mnogość gatunków hominidów, a potem zgładzić nieomal wszystkie spośród nich, pozwalając jednemu tylko odłamowi przekształcić się w „człowieka rozumnego" i z czasem w czciciela Stwórcy? Stworzyć Neandertalczyków, a potem dać im zginąć bezpotomnie, zapewne w męce i rozpaczy? Po co
było, jeśli to jest prawdą, doprowadzić do powstania pierwocin życia na Marsie, a potem unicestwić warunki rozwoju życia na Marsie? Po co było pozwolić rozkwitnąć cywilizacji kreteńskiej, a potem
zgładzić ją w popiele wulkanu? Pozwolić rozkwitnąć cywilizacji Majów, a potem
zgładzić ją długotrwałą i śmiertelną suszą? Takie pytania można, naturalnie, mnożyć.
Ma się rozumieć, przytoczone powyżej dane nie dostarczają dowodu przeciwko hipotezie celowo
działającego Stwórcy, którego niepojętym celom takie właśnie dzieje bytu
fizycznego czyniłyby zadość. Ale uwypuklają one bezzasadność uznawania tej hipotezy, względem której racjonalnie przyjąć można co najwyżej postawę agnostyczną.
Autorce niniejszego nieodparcie słuszne wszakże wydają się słowa, które wystawiając się na ataki wielu polemistów,
umieścił w zakończeniu swojej książki o pierwszych trzech minutach istnienia wszechświata znakomity fizyk Steven Weinberg: "Im bardziej
zrozumiały [comprehensible] wydaje się wszechświat, tym bardziej wydaje się on też czymś bezcelowym [pointless]"
[ 15 ].
1 2 3 4 5 6 7 Dalej..
Footnotes: [ 10 ] Przypuśćmy, że jesteśmy barbarzyńcami, którzy nie mając pojęcia o zegarkach, odkryli jeden z nich na pustyni i pytamy, jak taka rzecz
mogła się pojawić na świecie. [ 11 ] Wedlug niektórych koniektur wysuwanych na gruncie
współczesnej fizyki jest on jednym z nieskończonej mnogości wszechświatów generowanych przez byt fizyczny i podległych destrukcji. [ 12 ] G. Kane, The Dawn of Physics beyond the Standard Model [Początek fizyki wykraczającej poza Model Standardowy], „Scientific American", 2003, June, s. 61. [ 13 ] Sformułowanie powyższe ma postać tak ostrożną — „jak zapewne sądzić należy" — ponieważ, jak stwierdza M. Rees (por. jego
Przed początkiem — nasz wszechświat i inne wszechświaty, Prószyński i S-ka, Warszawa 1999, s. 236-237), gdyby protony były wieczne (podczas gdy według pewnych koniektur współczesnych dotyczących natury cząstek elementarnych mają one jedynie niezmiernie długi czas rozpadu), istnieć by mogła w drastycznie zdegenerowanym przez ekspansję wszechświecie jakaś postać świadomości nie na podłożu znanego nam życia organicznego. „Rozszerzając się wszechświat się ochładza. Po upływie biliona lat jego temperatura spadnie poniżej jednego milistopnia. Wraz ze spadkiem temperatury każda możliwa do pomyślenia forma życia czy inteligencji będzie musiała przebywać w chłodzie, myśleć coraz wolniej i poddawać się hibernacji na długie okresy… Ale dlaczego mielibyśmy się spieszyć, skoro przed nami jeszcze eony czasu?" Rees stwierdza również (tamże), że "ewolucja nie musi się zakończyć, nawet jeśli wszystkie protony znikną. Zawsze mogłyby jeszcze istnieć czarne dziury (powstałe z zapaści dostatecznie masywnych
gwiazd), o ile rosłyby dzięki zderzeniom wystarczająco szybko, aby zrównoważyć erozję przez parowanie… W czarnych dziurach może się skupić wystarczająco dużo energii, aby zaczęła powstawać nowa materia. W rozproszonym gazie elektronów i pozytonów mogłyby powstawać obwody sterowane skomplikowanymi polami magnetycznymi i prądami [i one to, przypuszcza autor, mogłyby być podłożem szczególnego rodzaju inteligencji]". Są to jednak wszystko, jak widać, jedynie refleksje autora na temat różnych dających się pomyśleć możliwości dalszej ewolucji skrajnie zdegenerowanego wszechświata, a nie przewidywania o charakterze
dobrze ugruntowanej hipotezy naukowej.
Jeśliby ktoś uznał za prawdopodobne rozważane przez Reesa postaci świadomości o podłożu materialnym mające się zrealizować w drastycznie rozrzedzonym przez ekspansję świecie — i nadto widziałby w nich postaci jakoś wysublimowane w stosunku do znanych nam obecnie — to w kontekście oceny zasadności kreacjonizmu pozostawałoby pytanie, dlaczego
wszechwiedzący i wszechmocny stwórca miałby powstanie takich preferowanych przezeń form
poprzedzić powstaniem i zagładą poprzednich, przemijających postaci świata materialnego i świadomości. [ 14 ] "Co najmniej pięć razy w dziejach Ziemi doszło do wielkiego wymierania. W czasie jednego z nich tajemnicza siła zmiotła z powierzchni naszej planety co najmniej 95 procent
wszystkich żyjących istot. Geolodzy i chemicy zdobyli dowody na to, że co najmniej dwie z tych megakatastrof spowodował upadek gigantycznych meteorytów. (Zagłady te miały miejsce
około 440 mln lat temu, około 365 mln lat temu, około 250 mln lat temu, około 299 mln lat temu,
około 65 mln lat temu] ". A. Zubek, Mordercy z Kosmosu [mowa o impaktach wielkich meteorytów], „Gazeta Wyborcza. Magazyn", 21 lutego 2002. [ 15 ] S. Weinberg, The First Three Minutes, Basic Books 1977 [wyd. pol. Pierwsze trzy
minuty, Iskry, Warszawa 1980]. « Outlook on life (Published: 22-08-2007 Last change: 28-11-2009)
Helena EilsteinUr. 1922. Emerytowana profesor filozofii Uniwersytetu Nowego Meksyku w Albuquerque. W latach 1958-1968 była Kierownikiem Pracowni Zagadnień Filozoficznych Nauk Przyrodniczych w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN oraz od 1959 r., po Kołakowskim, redaktor naczelna "Studiów Filozoficznych". Od 1969 r., w związku z wydarzeniami marca'68, na emigracji, mieszkała i pracowała naukowo w USA. W 1993 powróciła do Polski. Główną dziedziną jej zainteresowań zawodowych są metafizyczne i epistemologiczne zagadnienia nauk przyrodniczych, zwłaszcza fizyki. Interesuję sie jednak rownież antropologią filozoficzną oraz problemami moralności. Jej swiatopogląd filozoficzny mieści się w nurcie materializmu. W odniesieniu do problemów filozofii człowieka nazywa go naturalizmem radykalnym. Autorka m.in. "Jedność materialna świata" (1961), "Jeśli się nie wierzy w Boga... Czytając Kołakowskiego" (1991), "Homo sapiens i wartości" (1994), "Szkice ateistyczne" (2000), "Biblia w ręku ateisty" (2006). | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5520 |
|