|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Niewiara a boskość bogów. Etyczne czynniki niewiary [1] Author of this text: Jerzy Drewnowski
Krytycyzm wobec irracjonalnych przekonań oraz nieprzemyślanych
wartości etycznych, wyznawanych
przez wielu na własną szkodę, zwykliśmy wiązać głównie ze sferą
intelektu i stopniem inteligencji
danego człowieka. A przecież istnieją i inne ważne źródła tego typu myślowego
nonkonformizmu. Na przykład silna
potrzeba własnej wewnętrznej wolności i niezgoda na to, że nam tę wolność
ktoś nierozumnie odbiera lub
ogranicza. Ale też rozliczne rodzaje zaangażowań moralnych w
sprawy innych ludzi mogą być czynnikiem niewiary bardzo silnym.
Jedno z nich — i o nim będzie
tu mowa — wyróżnia się
tym, że krytycyzm i niewiarę, jak również
polityczne i religijne herezje, rodzi w sposób niemal konieczny. Postawa
intelektualnej podejrzliwości, by nazwać rzecz i w ten sposób, jest tu
pochodną osobistego empatycznego stosunku do sposobu bytowania drugiego człowieka.
Troska o bardziej ludzką organizację
stosunków międzyludzkich i opcja na rzecz
społeczeństwa oświeconego — to już tylko logiczna konsekwencja
zasadniczego nastawienia. A zarazem sprawa wyboru, który może oznaczać świadomą i trwałą, przez całe życie trwającą postawę etyczną.
1. Autonomia. Postawa tego rodzaju może
być określana różnie ze względu
na mnogość wariantów, w których występuje. Ich wspólną
emocjonalną osnową jest to, co za Tadeuszem Kotarbińskim najwygodniej
nazwać spolegliwością. To znaczy -
czynna i opiekuńcza sympatia dla ludzi i innych istot zdolnych do cierpienia. Postawa i zarazem skłonność zakorzeniona, jak się
zdaje, w ewolucji człowieka nie mniej głęboko,
niż sytuujące się na drugim biegunie uwielbienie
autorytetu. Skłonność umysłu i emocji polegająca nie tylko na
wzmożonej zdolności do empatii, lecz także na szczególnym rodzaju poczucia odpowiedzialności. A chodzi
tu o odpowiedzialność w tym sensie szczególną,
że jest ona w pełnym tego słowa znaczeniu autonomiczna.
Ukierunkowana na potrzebujących, ma
ze swoją imienniczką wpatrzoną w silniejszych i w wyższe społeczne
instancje niewiele wspólnego. W sumie — postawa opiekuna nieczułego na uroki dominacji, czyli takiego, który
pragnie i chce, by jego podopieczni stali się silni i — także od niego samego — niezależni.
Niewiara tak ufundowana ma charakter wybiórczy, a zarazem potencjalnie totalny:
obejmuje nie wszystko jednakowo, lecz z uwagą skierowaną na zagrożenia podopiecznych, a że należą do nich
potencjalnie wszyscy ludzie i cały świat
ożywiony, musi — choć selektywna — obejmować wszystko. Ponieważ jednym z większych zagrożeń człowieka jest, przynajmniej w pewnych formach, religia,
odnosi się także do niej, i to w sposób specjalny, co nie znaczy że jednoznaczny. Spróbujmy czasem
pod
kątem takiej niewiary spojrzeć jednocześnie, niejako synoptycznie, na negacje
wierzeń religijnych i prymitywnej moralności
dokonywane z pozycji tak
skrajnie, przynajmniej z pozoru, ze
sobą sprzecznych, jak ateizm i gorące poparcie dla lepszych religii. Możemy się tu ćwiczyć
na dawnych tekstach, lecz także na żywych ludziach
znanych nam osobiście, a owocem takiej poważnej zabawy może się stać — piękna przyjaźń. Tak czy inaczej, wyróżnionym polem zainteresowania niech
będzie boskość bogów, czyli te przypisywane im cechy,
którym zawdzięczają swój boski status najbardziej. 2. Trudne do
akceptacji obrazy boga. Tworząca dość spójną tradycję nieodparta potrzeba sprzeciwu
kieruje się od wieków przeciwko bogu o cechach autorytarnych. Wyraża
się na przykład w sformułowaniu następującym, mającym na oku religię judeochrześcijańską:
nie sposób wierzyć, że światem kieruje wszechpotężny bóg-monarcha,
nagradzający i karzący człowieka w sposób arbitralny; za bardzo
przypomina ziemskich tyranów — bezwzględnych
prawodawców i sędziów sądzących wedle swego widzimisię;
tym trudniej łączyć boga z eksterminacją, podstępem i mściwością, jak w wypadku wielu jego przedstawień w Starym Testamencie. Podobne zarzuty podnoszono w pogańskiej starożytności w stosunku do bogów religii greckiej i rzymskiej. Zawarte w tych zarzutach akty
niewiary lub tylko krytycyzmu miewają
charakter spontanicznego wyrażenia niezgody, która nie zawsze jest, ale bywa
wstępem do mniej albo bardziej teoretycznych rozważań w poszukiwaniu alternatyw.
W wielu religiach jedną z nich tworzy, jak wiadomo,
silniejsze powiązanie cech boskich z sympatią lub miłością do ludzi. Oznacza to, w wypadku zmian
zasadniczych, niełatwy kompromis między moralną koniecznością zanegowania
niedostatecznie humanitarnego obrazu boga a autorytetem tradycji, w której się wyrosło.
Dodatkowa
trudność, innego rodzaju — to
nacisk i przemoc ze strony kleru, jeśli w danym czasie i miejscu taki
istnieje, oraz tych wszystkich podmiotów polityki i gospodarki, których żywotne interesy z obrazem surowego i monarchicznie pojmowanego boga związały się nierozerwalnie. Rewolucyjne próby
zredukowania istoty bóstwa i boskości
do miłości człowieka graniczą w niektórych tradycjach religijnych z niemożliwością.
Historia chrześcijaństwa unaocznia — obok niewątpliwych sukcesów — ogrom
coraz to nowych porażek na tym polu, choć pokazuje również niezniszczalność
niezgody na boga nieludzkiego. Rzecz jasna, owa niezgoda może prowadzić
także do alternatyw radykalniejszych.
3. Jedna z możliwości — ukryty ateizm. Otwarty ateizm jest
taką alternatywą sam w sobie, ponieważ obchodzi się bez pojęć boga, bóstwa i boskości. Jeśli wypływa ze spolegliwości i z autonomicznej odpowiedzialności,
lęka się ideowej próżni i przestaje być
czystą negacją: wiąże się z pozytywnymi ideami moralnymi o charakterze tak czy inaczej społecznym. Także z powodu tych idei, z reguły niewygodnych, bywa źle widziany w dobrym towarzystwie i między innymi
przez to uchodzi za o wiele rzadszy, niż jest takim w istocie.
Ateizm
zakamuflowany, w minionych wiekach najczęstszy, przybierał zazwyczaj postać
kultu bogów nie ingerujących w życie człowieka. Boskość bogów Demokryta, Epikura i Lukrecjusza
polega wyłącznie na ich moralnej doskonałości — na niezakłóconym
szczęściu, ale też na, mogącej być wzorem dla ludzi, wolności od
nierozumnych emocji. Poczucie
odpowiedzialności za godne życie człowieka, mądre, wolne od lęku i w
zgodzie ze społeczeństwem — to główny
motyw działalności dydaktycznej filozofów epikurejskich, a Lukrecjusza bodaj w stopniu najwyższym. Lektura jego dzieła „O naturze rzeczy", na przykład w bliskim doskonałości przekładzie Grzegorza Żurka, ukazuje ten ścisły związek
racjonalizmu i jego propagowania z troską o szczęście ludzi w sposób tyleż instruktywny, co niezapomnianie piękny.
Coś
podobnego można śledzić na przykładzie krytycznej twórczości
racjonalistów epoki Oświecenia, między innymi
Woltera i Lessinga znanych z sympatii i współczucia dla człowieka. Z tą
swoistością, że w oświeceniowym
deizmie obraz boga w odróżnieniu od bogów epikurejskich wolny jest od
jakichkolwiek rysów wzorczych. Ale i ten ukryty
ateizm, redukujący boskość boga do roli stworzyciela lub budowniczego światów,
unika próżni moralnej. Chociaż
nie powołuje się na doktryny poprzedników,
rekonstruuje częściowo koncepcje
rozumu prawego lub godziwego, właściwe stoicyzmowi.
Podobnie jak stoicyzm, w harmonii ze społecznymi potrzebami człowieka
dowartościowuje aktywność społeczną i polityczną.
Sam stoicyzm antyczny, atrakcyjny dla wielu po dzień
dzisiejszy, jest na ogół daleki od ateizmu, lecz, jak wiadomo, jest zarazem
jeszcze dalszy od personifikowania bogów lub boga na kształt arbitralnego władcy.
Tezę o negacji prymitywnych wiar i kultów nurt ten ilustruje tylko po części:
tradycyjny sposób patrzenia na bóstwo odrzuca bardziej przez kult rozumu i cnoty niż przez solidarność z człowiekiem; jeśli
dystans wobec obiegowych wierzeń zawdzięcza również czemuś w rodzaju
spolegliwości, to spolegliwość ta jest przede wszystkim chłodną i wyważoną
postawą obowiązku. Z tej też
zresztą przyczyny, to znaczy emocjonalnego chłodu,
bywa krytykowany również dzisiaj, na przykład z pozycji
teologii wyzwolenia.
Ateizm otwarty, zasługujący w perspektywie
spolegliwości na oddzielne potraktowanie, także bywa konsekwencją chłodnego
racjonalizmu i także, gdy jest takiej proweniencji, może się łączyć z etyką
powinności. Jednakże nierzadko jest również — jak w szeroko znanym wypadku
Feuerbacha — owocem żarliwej miłości do człowieka,
nie godzącej się z jego zniewoleniem i wyzyskiem dokonywanymi przy współudziale
religii. Przez komponentę idei społeczno-wyzwoleńczych
ma taki socjocentryczny ateizm znaczne
powierzchnie styczne z religijnym reformatorstwem,
do którego zresztą wypada wrócić — ze względu na tematyczne proporcje
niniejszych rozważań.
4. Problemy
reformatorów z bogiem niedookreślonym. Fakt, że nie wiadomo, kim jest bóg, jest
na ogół tematem tabu i da się wymazać ze świadomości większości
wierzących przy pomocy formułki o jego niepoznawalności. Kto wierzy bez pasji
krytycznej, tego nie niepokoi także to, że na temat boga nie sposób zbudować żadnego
cokolwiek znaczącego zdania. Inaczej ma się sprawa z tymi, którzy chcą
przekonać drugich do swojego własnego, słuszniejszego pojmowania boga. Widać to
między innymi na przykładzie aparatu pojęciowego południowo-amerykańskich
teologów wyzwolenia. Lecz bodaj jeszcze wyraźniej na przykładzie argumentacji
twórców, czy raczej twórczyń, teologii
wyzwolenia na naszym kontynencie. Spróbujmy — trochę dla rozrywki -
pospekulować krytycznie wedle ich nastawienia, nie stroniąc jednak od własnych
pomysłów i nieskrępowanej ateistycznej swobody.
Przede wszystkim, także ateista zgodzi się zapewne
bez większego trudu, że wiele
rodzajów dobra, nawet dalece zrelatywizowanego, daje się potraktować w aspekcie ducha. To znaczy od strony owej znanej z doświadczenia koherencji, jaką
ujęta monolitycznie idea wywołuje w psychice przeżywających ją osób, sprawiając, że możemy
sensownie używać pojęcia ducha na oznaczenie konsekwentnego nastawienia lub osobowości moralnej.
Na przykład w odniesieniu do takich duchów, jakże notabene różnorodnych,
jak duch solidarności, poświęcenia za innych, miłosnej troski o potrzebujących,
ale też — z drugiej strony — jak duch sukcesu lub sukcesu za wszelką cenę,
podziwu dla silniejszych, nienawiści
do biedoty i „nieudaczników". Wiele jeszcze można by tu wymienić
jednolitych, ostro zarysowanych nastawień ludzkich, znanych z codziennego życia, a tworzących w człowieku jego niejako drugą osobowość i zarazem swoisty moralny porządek. Każdy z tych porządków lub duchów
może zostać ubóstwiony, ponieważ duchy są na bogów kandydatami doskonałymi.
Rzecz tylko w tym, by wybrać sobie ducha odpowiedniego. Tak mniej więcej, choć w nieco innych terminach, ujmowała
sprawę niemiecka teolog wyzwolenia, mistyczka i żarliwa racjonalistka, nie żyjąca
od kilku lat, Dorota Sölle.
1 2 Dalej..
« (Published: 30-12-2007 )
Jerzy DrewnowskiUr.1941, historyk nauki i filozof, były pracownik PAN, Akademii Lessinga i Uniwersytetu Technicznego w Cottbus, kilkakrotny stypendysta Deutsche Forschungsgemeinschaft i Biblioteki Księcia Augusta w Wolfenbüttel. Współzałożyciel Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Pracował przez wiele lat, w Polsce i w Niemczech, nad edycją „Dzieł Wszystkich” Mikołaja Kopernika. Kopernikowi, jako uczonemu czynnemu politycznie, poświęcił pracę doktorską. W pracy habilitacyjnej zajął się moralną i społeczną samoświadomością uczonych polskich XIV i XV wieku. Od 1989 r. mieszka w Niemczech, wiele czasu spędzając w Polsce - w Jedlni Letnisku koło Radomia, gdzie wraz ze Stanisławem Matułą stworzył nieformalne miejsce spotkań ludzi duchowo niezależnych z kraju i zagranicy. Swoją obecną refleksję filozoficzną zalicza do „europejskiej filozofii wyzwolenia”. Nadaje jej formę esejów, wierszy i powiastek filozoficznych. Private site
Number of texts in service: 24 Show other texts of this author Newest author's article: Niezapomniane oko Polifema. Opowiadanie dla licealistów | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5670 |
|