The RationalistSkip to content


We have registered
204.981.991 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Outlook on life »

Traktat ateologiczny [4]
Author of this text:

Translation: Mateusz Kwaterko

Rabini, teoretyczni szermierze miłości bliźniego, dodali do tej ekskomuniki powszechny zakaz prowadzenia z filozofem jakichkolwiek dyskusji w słowie lub piśmie. Nikt nie ma prawa wyświadczać mu przysług, zbliżać się do niego na odległość czterech łokci, przebywać z nim pod jednym dachem. Zakaz obejmuje także lekturę jego pism. W tym wypadku rabini wykazali się dalekowzrocznością: dwudziestotrzyletni Spinoza niczego jeszcze nie napisał. Pośmiertnie wydana Etyka ukaże się dopiero dwadzieścia jeden lat później, w roku 1677. Dziś Spinoza ma czytelników na całym świecie.

Gdzie u Spinozy można znaleźć ateistyczne kredo? Nigdzie. Na próżno wertowalibyśmy jego dzieła — nie odkryjemy w nich choćby linijki przeczącej istnieniu Boga. Owszem, Spinoza negował nieśmiertelność duszy i odrzucał hipotezę kary lub nagrody post mortem; utrzymywał, że Biblia ma kilku autorów i nie jest tekstem objawionym; w Traktacie teologiczno-politycznym polemizował z pojęciem narodu wybranego; opowiadał się za hedonistyczną etyką szczęścia poza dobrem i złem; nie podzielał judeochrześcijańskiej nienawiści do człowieka, ciała i świata; chociaż był żydem, cenił Jezusa jako filozofa. Ale przecież te nieortodoksyjne jaskółki nie czynią zeń jeszcze ateisty.

Trudno zliczyć skazanych na śmierć za ateizm nieszczęśników, którzy byli wierzący, praktykujący, szczerze przeświadczeni o istnieniu Boga Jedynego; wśród nich istna rzesza katolików, nierzadko księży. Czciciele Boga Abrahama lub Allaha nie ustępują im w tej ponurej statystyce, wielu z nich wyznawało bowiem wiarę niezgodną z panującymi normami i regułami. Nie musieli nawet otwarcie buntować się przeciw monoteistycznie uświęconej władzy, wystarczyło jakieś drobne odstępstwo czy wręcz brak gorliwości… Pojęcie „ateista", nim zaczęło określać jednostki rzeczywiście niewierzące w Boga, służyło piętnowaniu i prześladowaniu myśli niepokornej, minimalnie choćby odstającej od refleksji dogmatycznej, społecznie dozwolonej. Ateista? Człowiek niezależny od Boga — niezależny w tak wielkim stopniu, że niebawem zacznie negować jego istnienie.

(...)

ATEIZM, CZYLI ROZBRAT Z NIHILIZMEM

Organizacja niepamięci

Oficjalna historiografia pomija milczeniem filozofię ateistyczną. Zwykle nie wspomina nawet o księdzu Meslierze, a jeśli nawet zaszczyca go uwagą, rozprawia się z nim w kilku zdaniach, prezentując go jak zabawną ciekawostkę, osobliwy przykład oksymoronu: ksiądz-bezbożnik! Na próżno szukalibyśmy solidnych prac poświęconych najważniejszym przedstawicielom osiemnastowiecznego francuskiego materializmu, takim jak La Mettrie (wściekły piewca przyjemności), Dom Deschamps (wynalazca kolektywistycznego „heglizmu"), Holbach (osobisty wróg pana Boga), Helwecjusz (materialista rozmiłowany w rozkoszach), Sylvain Maréchal (autor Słownika ateistów). Nikt poważnie nie zajmuje się badaniem myśli tak zwanych ideologów (Cabanis, Volney, Destutt de Tracy), podczas gdy niemieckiemu idealizmowi poświęcono setki studiów, monografii, programów badawczych.

Przykład: dla świata akademickiego baron Holbach po prostu nie istnieje. Krytyczne wydanie jego dzieł nie figuruje w katalogu żadnej liczącej się oficyny filozoficznej. Profesorowie nie prowadzą seminariów ani wykładów monograficznych poświęconych temu myślicielowi, nie zachęcają studentów do pisania o nim prac magisterskich czy doktoratów. Książek Holbacha (w odróżnieniu od Rousseau, Woltera, Kanta czy Monteskiusza) nie znajdziemy w wydaniach kieszonkowych, nie wspominając o prestiżowej serii Pléiade. W księgarni nie uświadczymy żadnej jego biografii. Smutne!

Uniwersytet do znudzenia wałkuje Russowską umowę społeczną, Wolteriańską tolerancję, Kantowski krytycyzm, trójpodział władz myśliciela z Brède — tematy samograje, święte obrazki filozofii. Nie wspomina natomiast o ateizmie Holbacha, o jego przenikliwym historycznym odczytaniu tekstów biblijnych, o krytyce chrześcijańskiej teokracji i związków państwa z Kościołem, o wezwaniu do rozdziału tych dwóch władz, o rozgraniczeniu sfer etyki i religii, o demistyfikacji katolickich bajek, o religioznawstwie porównawczym, o atakach na Holbacha ze strony Rousseau, Diderota, Woltera i innych przedstawicieli deistycznej, rzekomo oświeconej kliki, o koncepcji etokracji czy propozycji moralności pochrześcijańskiej, o potędze nauki zdolnej rozproszyć religijny obskurantyzm, o fizjologicznej genezie myśli, o konstytutywnej nietolerancji chrześcijańskiego monoteizmu, o konieczności podporządkowania polityki etyce, o wezwaniu do przeznaczenia części dóbr kościelnych na potrzeby ubogich, o feminizmie i krytyce katolickiego mizoginizmu. A przecież wszystkie te poglądy Holbacha są zdumiewająco aktualne...

Historiografia milczy na temat bluźniercyMesliera (Testament, 1729) i demistyfikatora Holbacha (La contagion sacrée ukazała się w 1768 roku). Milczy również o dekonstruktorzeFeuerbachu (Istota chrześcijaństwa, 1841), trzecim herosie zachodniego ateizmu i jednym z głównych filarów ateologii godnej tego miana. Ludwig Feuerbach podjął się wyjaśnienia, czym jest Bóg. Nie negował jego istnienia, lecz przeprowadził sekcję tej chimery. Nie twierdził, że Bóg nie istnieje, stawiał natomiast zasadnicze pytanie: czym jest ów Bóg, w którego tak wielu ludzi wierzy? I odpowiadał: fikcją, wytworem ludzkim, fabrykatem podlegającym określonym prawom, to znaczy projekcji i hipostazie. Ludzie tworzą Boga na swój odwrócony obraz.

Śmiertelnicy — skończeni, ograniczeni, cierpiący z powodu egzystencjalnej ciasnoty, marzący o pełni — wymyślają potęgę obdarzoną cechami dokładnie przeciwnymi: ze swoich przywar obróconych na nice wytwarzają przymioty, a następnie padają przed nimi na kolana. Jestem śmiertelny? Bóg jest nieśmiertelny. Jestem skończony? Bóg jest nieskończony. Jestem ograniczony? Bóg jest nieograniczony. Nie wiem wszystkiego? Bóg jest wszechwiedzący. Nie potrafię czegoś uczynić? Bóg jest wszechmocny. Urodziłem się? Bóg jest odwieczny. Jestem słaby? Bóg ucieleśnia moc nieograniczoną, absolutną, bezwzględną. Żyję na ziemi? Bóg przebywa w niebie. Jestem niedoskonały? Bóg jest doskonałością samą. Jestem niczym? Bóg jest wszystkim...

Religia staje się więc alienacją par excellence: dokonuje rozłamu w samym człowieku i powołuje do życia świat fikcyjny, twierdząc, że jest to jedyny prawdziwy świat. Teologia, jak twierdzi Feuerbach, jest „patologią umysłową". Autor Istoty chrześcijaństwa przeciwstawia jej projekt antropologiczny oparty na swoistej „chemii analitycznej". Z właściwym sobie humorem wzywa do „hydroterapii pneumatycznej" — użycia zimnej wody rozumu naturalnego, aby uśmierzyć chrześcijańską gorączkę i religijne wapory.

Feuerbach, mimo wybitnych dokonań i zasług, pozostaje wielkim nieobecnym oficjalnej historii filozofii. Owszem, czasem pojawia się jakaś o nim wzmianka, lecz z tego jedynie względu, że mandaryn Ecole Normale Supérieure Louis Althusser, wówczas u szczytu sławy, uznał Feuerbacha za brakujące (heglowskie) ogniwo w rozwoju filozoficznym młodego Marksa i klucz do odczytania Rękopisów ekonomiczno-filozoficznych z 1844 roku oraz Ideologii niemieckiej. W 1967 roku Althusser przygotowywał nie tyle Wielką Rewolucję, ile studentów do ustnego egzaminu z filozofii. Francuski profesor starał się więc przyćmić geniusz Feuerbacha własnym akademickim splendorem. Bywa, że zwykłe przemilczenie jest korzystniejsze od takich nieporozumień i dezinterpretacji.

Filozoficzne trzęsienie ziemi

Po proboszczu i jego bluźnierstwach, po chemiku (Holbach był wybitnym geologiem i naukowcem) i jego demitologizacjach, po szefie przedsiębiorstwa (Feuerbach nie uprawiał filozofii zawodowo; ogłoszenie Myśli o śmierci i nieśmiertelności — w których zaprzeczył jednostkowej nieśmiertelności — zamknęło przed nim drogę kariery uniwersyteckiej; szczęściem żona wniosła mu w posagu fabrykę porcelany) i jego dekonstrukcjach na scenę wkroczył wreszcie Nietzsche. Tym razem myśl idealistyczna, spirytualistyczna, dualistyczna, judeochrześcijańska, słowem myśl panująca miała realne podstawy do niepokoju. Nietzscheański monizm dionizyjski, logika sił, genealogiczna metoda, ateistyczna etyka stanowiły prawdziwą alternatywę dla chrześcijaństwa. W krajobrazie myśli zachodniej pojawiła się po raz pierwszy radykalna i całościowa filozofia pochrześcijańska.

W Ecce homo Nietzsche pół żartem, pół serio napisał, że swoimi pracami dzieli historię na dwie części: podobnie jak w wypadku Chrystusa istnieje era przed Nietzschem i era po nim. Myślicielowi z Sils-Maria brakowało jedynie Pawła i Konstantyna — histerycznego komiwojażera i potężnego cesarza — aby własną konwersję przekształcić w metamorfozę wszechświata. Dynamit Nietzscheańskiej myśli stanowił jednak śmiertelne zagrożenie dla tych nieokrzesanych istot, zwanych wielkimi ludźmi, które tworzą rzeczywistą historię.

W dziedzinie filozofii buńczuczne twierdzenie ojca Zaratustry jest jednak słuszne: po ukazaniu się Poza dobrem i złem oraz Antychrysta świat intelektualny nie był już taki jak przedtem. Nietzsche dokonał wyłomu w szańcach judeochrześcijańskiego monoteizmu. Sam jeden nie mógł, rzecz jasna, uwieńczyć ateologicznej misji, sprawił natomiast, że stała się ona w ogóle możliwa. Dlatego właśnie warto być nietzscheanistą. Co to znaczy? Bycie nietzscheanistą nie polega na przejmowaniu, jak to czynią głupcy, wszystkich twierdzeń, poglądów i koncepcji filozofa spod znaku węża: resentymentu, wiecznego powrotu, nadczłowieka, woli mocy, fizjologii sztuki… Nie trzeba utożsamiać się z Nietzschem, akceptować jego myśli z całym dobrodziejstwem inwentarza. Nie miałoby to zresztą sensu. Jedynie osoby o nader ograniczonych horyzontach pojmują w ten sposób nietzscheanizm.

Być nietzscheanistą nie oznacza myśleć tak samo jak Nietzsche, ale myśleć wraz z nim, zakorzenić własną refleksję w krajobrazie intelektualnym radykalnie przeobrażonym dzięki filozofii Nietzschego. Nietzsche pragnął mieć uczniów niewiernych, innymi słowy, aby dochować mu wierności, trzeba go zdradzić, nabrać dystansu, myśleć samodzielnie. Słuchać Nietzschego to podążać jedynie za własnym głosem, nie podporządkowując się nikomu poza sobą, nawet Nietzschemu. Wielbłąd, lew i dziecko z Tako rzecze Zaratustra uczą nas dialektyki i poetyki, które winniśmy urzeczywistnić w życiu, to znaczy zachować, przezwyciężając. Należy pamiętać o jego dziele, zgoda, ale przede wszystkim trzeba je potraktować jako punkt oparcia, dźwignię pozwalającą przesuwać filozoficzne góry.


1 2 3 4 5 6 7 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Dlaczego trzeba bać się Michela Onfraya?
Ateizm walczący i deliberujący

 See comments (40)..   


«    (Published: 11-03-2008 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Michel Onfray
Ur. 1959. Francuski filozof. Urodził się w Normandii w rodzinie farmerskiej. W latach 1983-2002 wykładał filozofię na wyższej uczelni w Caen. Następnie utworzył bezpłatny Université populaire de Caen, a manifest tej uczelni opublikował w roku 2004 (La communauté philosophique). Jego publikacje propagują hedonizm, poznanie naukowe i ateizm.
 Private site
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 5781 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)