|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Traktat ateologiczny [4] Author of this text: Michel Onfray
Translation: Mateusz Kwaterko
Rabini, teoretyczni szermierze miłości bliźniego, dodali do tej
ekskomuniki powszechny zakaz prowadzenia z filozofem jakichkolwiek dyskusji w słowie
lub piśmie. Nikt nie ma prawa wyświadczać mu przysług, zbliżać się do
niego na odległość czterech łokci, przebywać z nim pod jednym dachem. Zakaz
obejmuje także lekturę jego pism. W tym wypadku rabini wykazali się
dalekowzrocznością: dwudziestotrzyletni Spinoza niczego jeszcze nie napisał.
Pośmiertnie wydana Etyka ukaże się
dopiero dwadzieścia jeden lat później, w roku 1677. Dziś Spinoza ma
czytelników na całym świecie. Gdzie u Spinozy można znaleźć ateistyczne kredo? Nigdzie. Na próżno
wertowalibyśmy jego dzieła — nie odkryjemy w nich choćby linijki przeczącej
istnieniu Boga. Owszem, Spinoza negował nieśmiertelność duszy i odrzucał
hipotezę kary lub nagrody post mortem;
utrzymywał, że Biblia ma kilku autorów i nie jest tekstem objawionym; w Traktacie
teologiczno-politycznym polemizował z pojęciem narodu wybranego; opowiadał
się za hedonistyczną etyką szczęścia poza dobrem i złem; nie podzielał
judeochrześcijańskiej nienawiści do człowieka, ciała i świata; chociaż był
żydem, cenił Jezusa jako filozofa. Ale przecież te nieortodoksyjne jaskółki
nie czynią zeń jeszcze ateisty. Trudno zliczyć skazanych na śmierć za ateizm nieszczęśników, którzy
byli wierzący, praktykujący, szczerze przeświadczeni o istnieniu Boga
Jedynego; wśród nich istna rzesza katolików, nierzadko księży. Czciciele
Boga Abrahama lub Allaha nie ustępują im w tej ponurej statystyce, wielu z nich wyznawało bowiem wiarę niezgodną z panującymi normami i regułami. Nie
musieli nawet otwarcie buntować się przeciw monoteistycznie uświęconej władzy,
wystarczyło jakieś drobne odstępstwo czy wręcz brak gorliwości… Pojęcie
„ateista", nim zaczęło określać jednostki rzeczywiście niewierzące w Boga, służyło piętnowaniu i prześladowaniu myśli niepokornej, minimalnie
choćby odstającej od refleksji dogmatycznej, społecznie dozwolonej. Ateista?
Człowiek niezależny od Boga — niezależny w tak wielkim stopniu, że
niebawem zacznie negować jego istnienie.
(...) ATEIZM, CZYLI ROZBRAT Z NIHILIZMEM Organizacja niepamięci Oficjalna
historiografia pomija milczeniem filozofię ateistyczną. Zwykle nie wspomina nawet o księdzu Meslierze, a jeśli nawet zaszczyca go uwagą, rozprawia się z nim w kilku zdaniach,
prezentując go jak zabawną ciekawostkę, osobliwy przykład oksymoronu: ksiądz-bezbożnik!
Na próżno szukalibyśmy solidnych prac poświęconych najważniejszym
przedstawicielom osiemnastowiecznego francuskiego materializmu, takim jak La
Mettrie (wściekły piewca przyjemności), Dom Deschamps (wynalazca
kolektywistycznego „heglizmu"), Holbach (osobisty wróg pana Boga),
Helwecjusz (materialista rozmiłowany w rozkoszach), Sylvain Maréchal (autor Słownika
ateistów). Nikt poważnie nie zajmuje się badaniem myśli tak zwanych
ideologów (Cabanis, Volney, Destutt de Tracy), podczas gdy niemieckiemu
idealizmowi poświęcono setki studiów, monografii, programów badawczych. Przykład: dla świata akademickiego baron Holbach po prostu nie istnieje.
Krytyczne wydanie jego dzieł nie figuruje w katalogu żadnej liczącej się
oficyny filozoficznej. Profesorowie nie prowadzą seminariów ani wykładów
monograficznych poświęconych temu myślicielowi, nie zachęcają studentów do
pisania o nim prac magisterskich czy doktoratów. Książek Holbacha (w odróżnieniu
od Rousseau, Woltera, Kanta czy Monteskiusza) nie znajdziemy w wydaniach
kieszonkowych, nie wspominając o prestiżowej serii Pléiade. W księgarni nie
uświadczymy żadnej jego biografii. Smutne! Uniwersytet do znudzenia wałkuje Russowską umowę
społeczną, Wolteriańską tolerancję, Kantowski krytycyzm, trójpodział władz
myśliciela z Brède — tematy samograje, święte obrazki filozofii. Nie
wspomina natomiast o ateizmie Holbacha, o jego przenikliwym historycznym
odczytaniu tekstów biblijnych, o krytyce chrześcijańskiej teokracji i związków
państwa z Kościołem, o wezwaniu do rozdziału tych dwóch władz, o rozgraniczeniu sfer etyki i religii, o demistyfikacji katolickich bajek, o religioznawstwie porównawczym, o atakach na Holbacha ze strony Rousseau,
Diderota, Woltera i innych przedstawicieli deistycznej, rzekomo oświeconej
kliki, o koncepcji etokracji czy propozycji moralności pochrześcijańskiej, o potędze nauki zdolnej rozproszyć religijny obskurantyzm, o fizjologicznej
genezie myśli, o konstytutywnej nietolerancji chrześcijańskiego monoteizmu, o konieczności podporządkowania polityki etyce, o wezwaniu do przeznaczenia części
dóbr kościelnych na potrzeby ubogich, o feminizmie i krytyce katolickiego
mizoginizmu. A przecież wszystkie te poglądy Holbacha są zdumiewająco
aktualne... Historiografia milczy na temat bluźniercyMesliera (Testament,
1729) i demistyfikatora Holbacha (La
contagion sacrée ukazała się w 1768 roku). Milczy również o dekonstruktorzeFeuerbachu (Istota chrześcijaństwa, 1841), trzecim herosie zachodniego ateizmu i jednym z głównych filarów ateologii godnej tego miana. Ludwig Feuerbach
podjął się wyjaśnienia, czym jest Bóg. Nie negował jego istnienia, lecz
przeprowadził sekcję tej chimery. Nie twierdził, że Bóg nie istnieje,
stawiał natomiast zasadnicze pytanie: czym jest ów Bóg, w którego tak
wielu ludzi wierzy? I odpowiadał: fikcją, wytworem ludzkim, fabrykatem
podlegającym określonym prawom, to znaczy projekcji i hipostazie. Ludzie tworzą
Boga na swój odwrócony obraz. Śmiertelnicy — skończeni, ograniczeni, cierpiący z powodu egzystencjalnej ciasnoty, marzący o pełni — wymyślają potęgę
obdarzoną cechami dokładnie przeciwnymi: ze swoich przywar obróconych na nice
wytwarzają przymioty, a następnie padają przed nimi na kolana. Jestem śmiertelny?
Bóg jest nieśmiertelny. Jestem skończony? Bóg jest nieskończony. Jestem
ograniczony? Bóg jest nieograniczony. Nie wiem wszystkiego? Bóg jest
wszechwiedzący. Nie potrafię czegoś uczynić? Bóg jest wszechmocny. Urodziłem
się? Bóg jest odwieczny. Jestem słaby? Bóg ucieleśnia moc nieograniczoną,
absolutną, bezwzględną. Żyję na ziemi? Bóg przebywa w niebie. Jestem
niedoskonały? Bóg jest doskonałością samą. Jestem niczym? Bóg jest
wszystkim... Religia staje się więc alienacją par
excellence: dokonuje rozłamu w samym człowieku i powołuje do życia świat
fikcyjny, twierdząc, że jest to jedyny prawdziwy świat. Teologia, jak
twierdzi Feuerbach, jest „patologią umysłową". Autor Istoty
chrześcijaństwa przeciwstawia jej projekt antropologiczny oparty na
swoistej „chemii analitycznej". Z właściwym sobie humorem wzywa do
„hydroterapii pneumatycznej" — użycia zimnej wody rozumu naturalnego, aby
uśmierzyć chrześcijańską gorączkę i religijne wapory. Feuerbach, mimo wybitnych dokonań i zasług, pozostaje wielkim nieobecnym
oficjalnej historii filozofii. Owszem, czasem pojawia się jakaś o nim
wzmianka, lecz z tego jedynie względu, że mandaryn Ecole Normale Supérieure
Louis Althusser, wówczas u szczytu sławy, uznał Feuerbacha za brakujące
(heglowskie) ogniwo w rozwoju filozoficznym młodego Marksa i klucz do
odczytania Rękopisów
ekonomiczno-filozoficznych z 1844 roku
oraz Ideologii niemieckiej. W 1967 roku Althusser przygotowywał nie tyle
Wielką Rewolucję, ile studentów do ustnego egzaminu z filozofii. Francuski
profesor starał się więc przyćmić geniusz Feuerbacha własnym akademickim
splendorem. Bywa, że zwykłe przemilczenie jest korzystniejsze od takich
nieporozumień i dezinterpretacji. Filozoficzne trzęsienie ziemi Po proboszczu i jego bluźnierstwach, po chemiku (Holbach był wybitnym
geologiem i naukowcem) i jego demitologizacjach, po szefie przedsiębiorstwa (Feuerbach
nie uprawiał filozofii zawodowo; ogłoszenie Myśli o śmierci i nieśmiertelności — w których zaprzeczył jednostkowej nieśmiertelności — zamknęło przed nim drogę kariery uniwersyteckiej; szczęściem żona
wniosła mu w posagu fabrykę porcelany) i jego dekonstrukcjach na scenę
wkroczył wreszcie Nietzsche. Tym razem myśl idealistyczna, spirytualistyczna,
dualistyczna, judeochrześcijańska, słowem myśl panująca miała realne
podstawy do niepokoju. Nietzscheański monizm dionizyjski, logika sił,
genealogiczna metoda, ateistyczna etyka stanowiły prawdziwą alternatywę dla
chrześcijaństwa. W krajobrazie myśli zachodniej pojawiła się po raz
pierwszy radykalna i całościowa filozofia pochrześcijańska. W Ecce homo Nietzsche pół żartem,
pół serio napisał, że swoimi pracami dzieli historię na dwie części:
podobnie jak w wypadku Chrystusa istnieje era przed Nietzschem i era po nim. Myślicielowi z Sils-Maria brakowało jedynie Pawła i Konstantyna — histerycznego komiwojażera i potężnego cesarza — aby własną konwersję przekształcić w metamorfozę
wszechświata. Dynamit Nietzscheańskiej myśli stanowił jednak śmiertelne
zagrożenie dla tych nieokrzesanych istot, zwanych wielkimi ludźmi, które
tworzą rzeczywistą historię. W dziedzinie filozofii buńczuczne twierdzenie ojca Zaratustry jest jednak
słuszne: po ukazaniu się Poza dobrem i złem
oraz Antychrysta świat
intelektualny nie był już taki jak przedtem. Nietzsche dokonał wyłomu w szańcach
judeochrześcijańskiego monoteizmu. Sam jeden nie mógł, rzecz jasna, uwieńczyć
ateologicznej misji, sprawił natomiast, że stała się ona w ogóle możliwa.
Dlatego właśnie warto być nietzscheanistą. Co to znaczy? Bycie
nietzscheanistą nie polega na przejmowaniu, jak to czynią głupcy, wszystkich
twierdzeń, poglądów i koncepcji filozofa spod znaku węża: resentymentu,
wiecznego powrotu, nadczłowieka, woli mocy, fizjologii sztuki… Nie trzeba utożsamiać
się z Nietzschem, akceptować jego myśli z całym dobrodziejstwem inwentarza.
Nie miałoby to zresztą sensu. Jedynie osoby o nader ograniczonych horyzontach
pojmują w ten sposób nietzscheanizm. Być nietzscheanistą nie oznacza myśleć tak samo jak Nietzsche, ale myśleć
wraz z nim, zakorzenić własną refleksję w krajobrazie intelektualnym
radykalnie przeobrażonym dzięki filozofii Nietzschego. Nietzsche pragnął mieć
uczniów niewiernych, innymi słowy, aby dochować mu wierności, trzeba go
zdradzić, nabrać dystansu, myśleć samodzielnie. Słuchać Nietzschego to podążać
jedynie za własnym głosem, nie podporządkowując się nikomu poza sobą,
nawet Nietzschemu. Wielbłąd, lew i dziecko z Tako
rzecze Zaratustra uczą nas dialektyki i poetyki, które winniśmy
urzeczywistnić w życiu, to znaczy zachować, przezwyciężając. Należy pamiętać o jego dziele, zgoda, ale przede wszystkim trzeba je potraktować jako punkt
oparcia, dźwignię pozwalającą przesuwać filozoficzne góry.
1 2 3 4 5 6 7 Dalej..
« (Published: 11-03-2008 )
Michel OnfrayUr. 1959. Francuski filozof. Urodził się w Normandii w rodzinie farmerskiej. W latach 1983-2002 wykładał filozofię na wyższej uczelni w Caen. Następnie utworzył bezpłatny Université populaire de Caen, a manifest tej uczelni opublikował w roku 2004 (La communauté philosophique). Jego publikacje propagują hedonizm, poznanie naukowe i ateizm. Private site
| All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5781 |
|