|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Science » »
GMO szansa czy zagrożenie? [1] Author of this text: Tadeusz Szymańczak
Chyba po raz pierwszy doszło do publicznej dyskusji przeciwników i zwolenników
GMO na tak dużą skalę. 5 marca 2008r. w Sejmie przeciwnicy GMO, czyli Klub
Parlamentarny „Prawo i Sprawiedliwość", Unia na Rzecz Narodów, Koalicja
„Polska wolna od GMO", Solidarność Rolników Indywidualnych,
Stowarzyszenie na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski, Stowarzyszenie "
Przyroda Ojczysta" spotkali się i z tak poważnego tematu zrobili debatę
polityczną. Po składzie prelegentów i polityków oraz po samym tytule wprowadzenia
do tej dyskusji "GMO a zagrożenia dla człowieka" można było się spodziewać,
że dyskusja pójdzie w jednym kierunku. Stanowisko końcowe było przygotowane na długo
przed tą konferencją.
Poczułem się bardzo nieswojo, kiedy prof. dr hab. Jan Szyszko, Poseł
na Sejm RP, Minister Środowiska w latach 1998-2000, 2005-2007, w swoim wystąpieniu zaatakował prof. Piotra Węgleńskiego, który wykazał
niekompetencję i brak wiedzy obecnemu Ministrowi Ochrony Środowiska prof.
Maciejowi Nowickiemu.
Jako rolnik wstydzę się, że mamy takiego ministra, który w artykule „Czy musimy jeść żywność genetycznie modyfikowaną"
("Gazeta Wyborcza" z dn. 22-02-2008 r.) napisał nieprawdę, cytuję:
"Dla przykładu
roślinom, którym wstrzyknięto bakterię Bacillus thuringensis (Bt)
produkują toksynę niszczącą wszystkie owady żyjące na tych roślinach. A co z ptakami, które się tymi owadami żywią?"
Pan minister, a w dodatku
profesor, powinien po pierwsze wiedzieć, że nie wszczepia się bakterii, a jedynie gen bakterii, po drugie nieprawdą jest, że giną wszystkie owady żyjące
na tych roślinach. Ginie tylko bardzo groźny szkodnik kukurydzy — omacnica
prosowianka, która w roku ubiegłym wyrządziła w naszym kraju szkody na kwotę około 400
mln. zł, natomiast pozostałe owady pożyteczne jak biedronki, pajęczaki, a także nie pożyteczne jak np. mszyce pozostają. Jeśli mówimy o genie Bt
to dotyczy to tylko jednej rośliny kukurydzy. Po trzecie, nie znam przykładów,
aby ptaki żywiły się omacnicą prosowianką, a jeśli nawet by tak było, to
białko omacnicy nie jest szkodliwe dla innych organizmów, bo w przeciwnym
razie wszystkie organizmy żyjące uległy by zagładzie w tym również człowiek.
W tym przypadku zachowujemy bioróżnorodność, o którą tak chodzi ekologom,
bo jedynie pozbywamy się jednego owada. A trzeba wiedzieć, że w materiale siewnym genetycznie zmodyfikowanym musi się znajdować około 5%
nasion niemodyfikowanych po to, aby ten groźny owad mógł się normalnie
rozmnażać, a jednocześnie nie nabrać odporności na gen Bt. Obrzeża pól
obsiewa się również nasionami nie modyfikowanymi jako strefy bezpieczeństwa
zapobiegające przepyleniu. Wielkość tej strefy powinna być określona
przepisami prawa mówiącego o koegzystencji.
Po czwarte trzeba zadać sobie
bardzo poważne pytanie — czy chemiczna ochrona plantacji jest bezpieczna? Środki
ochrony roślin mają tę wadę, w odróżnieniu od GMO, że zwalczają owady
zarówno pożyteczne, jak i niepożyteczne, nie
zachowują bioróżnorodności, a dostając się do gleby i wody oddziaływają
negatywnie na te środowiska, no i najważniejsze, jeśli szkodzą owadom mogą
szkodzić również ludziom. Na kukurydzy uszkodzonej przez szkodniki, rozwijają
się grzyby z rodzaju Fusarium, które produkują mikotoksyny, które są
truciznami, gdzie w łańcuchu pokarmowym poprzez mleko, jaja, mięso przedostają
się do organizmu człowieka wywołując choroby nowotworowe.
Drugi fragment z tego artykułu: "prawdziwe korzyści będą
mieć wielkie koncerny światowe oferujące licencjonowane nasiona, które
powinny wypierać nasiona naturalne. To nie rolnik, ale dostawca ziarna miałyby w przyszłości dyktować jakość i cenę nowego zasiewu". Pan
Minister Ochrony Środowiska, prof. Maciej Nowicki powinien wiedzieć, że swoją
wypowiedzią wystąpił przeciwko Polskim Firmom i Instytutom produkującym
materiał siewny takim jak Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, Spółce
Skarbu Państwa Smolice, Kobierzyce i inne. Co więcej, każdy normalny rolnik wie, że
trzeba siać ziarnem kwalifikowanym i to reguluje ustawa z dn. 26 czerwca 2003
r. o ochronie prawnej odmian roślin.
Obecnie prawie wszystkie odmiany roślin rolniczych są chronione wyłącznym
prawem. Ochrona wyłącznym prawem przyznana hodowcy oznacza, że wyłącznie
hodowca będący właścicielem odmiany lub osoba przez niego upoważniona w drodze umowy licencyjnej, może materiał siewny tej odmiany rozmnażać,
przygotowywać do siewu, przechowywać, oferować do sprzedaży i sprzedawać na
cele siewne.
Generalną zasadą jest to, że nasiona odmiany chronionej wyłącznym prawem
rolnicy mogą siać jedynie w postaci kwalifikowanego (licencjonowanego) materiału
siewnego. Przepisy prawa przewidują jednak wyjątek od tej zasady: rolnik może podjąć
decyzję o użyciu do siewu materiału z własnego zbioru. Siejąc własne
nasiona odmian chronionych bez zgody hodowcy, rolnicy korzystają z dozwolonego
prawem przywileju odstępstwa rolnego. Za każdorazowe skorzystanie z tego
przywileju rolnik jest zobowiązany uiścić hodowcy (właścicielowi odmiany)
opłatę w wysokości obowiązującej dla odmiany w danym roku. Zgodnie z ustawą o ochronie prawnej odmian roślin, opłatę należy wpłacić na rzecz hodowcy w terminie 30 dni od daty siewu. Oczywiście bez wzywania ze strony hodowcy.
Trzeba wiedzieć, że produkcja materiału siewnego wysokiej jakości następuje w drodze krzyżowania; powstają mieszańce F1, które dają swoje zalety i bujność w pierwszym pokoleniu, natomiast wysianie tych nasion w następnych
latach powoduje rozczepienie cech i nie dają takiego efektu, o który chodzi
rolnikowi. Pan Minister pewnie miał na myśli zachodnie koncerny, ale produkcja
materiału siewnego w kraju, jak i zagranicą, przebiega tak samo. To my rolnicy
wybieramy, jaki chcemy mieć materiał siewny, a jeśli chodzi o korzyści, to
mają je obie strony, a poprzez jakość również i konsument, którego nie
wolno nam pomijać.
Jak widać nieznajomość problemów, o których wypowiada się pan Minister, jest bardzo głęboka. Przypomnę, że
agenda rządowa Agencja Rynku Rolnego jest zobowiązana do dopłat z budżetu państwa
do materiału kwalifikowanego i sadzeniaków, czyżby ekolodzy i Pan Minister
nie wiedzieli dlaczego? Zdrowy materiał siewny to zdrowa żywność.
Nowe technologie, a szczególnie postęp w biotechnologii, dają nam nowe
możliwości, a mianowicie, że rośliny modyfikowane mają odporność na
choroby, szkodniki, herbicydy. Przeciwnicy GMO podnoszą różne teorie, które
nie mają żadnego potwierdzenia w badaniach ani praktyce. Konwencjonalne,
tradycyjne uprawy roślinnie zawsze
można nazwać bezpiecznymi. Dlatego postępu nie da się zatrzymać.
Uczestnicząc w tej konferencji jako rolnik, słuchając wypowiedzi
polityków, doszedłem do wniosku, że wszystko jest
podporządkowane potrzebom politycznym. Utrzymuje się niski poziom
wiedzy w społeczeństwie, bo niski poziom wiedzy powoduje, że w sondażach
opinii publicznej można zyskać punkty. Słuchałem wypowiedzi różnych
organizacji, które widziały tu przede wszystkim własny interes, a celowały w tym najbardziej
organizacje ekologiczne.
W Polsce jest ponad 11 tysięcy gospodarstw
ekologicznych, co stanowi około 0,7% pozostałych gospodarstw, których jest
ponad 1,5 mln. Nie spotkałem przypadku, aby rolnicy z tradycyjnych gospodarstw
występowali przeciwko gospodarstwom ekologicznym, mimo że gospodarstwa
ekologiczne mają dużo, dużo większe dopłaty niż gospodarstwa tradycyjne,
To rolnicy konwencjonalni mogą czuć zagrożenie dla swoich upraw w sąsiedztwie z ekologicznymi, gdyż choroby i szkodniki mogą przechodzić na uprawy
tradycyjne. Dobrze, że ta wąska grupa rolników zajmujących
się produkcją ekologiczną znalazła swoją niszę i odbiorców, ale trzeba
dodać, że odbiorców o zasobniejszych kieszeniach, a nie biedaków.
Kiedy
przeciwnicy GMO wyrażali różne opinie, niejednokrotnie nie poparte żadnymi
faktami, mówiąc o soi modyfikowanej i kukurydzy, miałem
wrażenie, że wydaje im się, iż kukurydza będzie się przepylać i krzyżować z innymi
gatunkami roślin, takimi jak kapusta, cebula itp. Kukurydza może się przepylić — krzyżować tylko w obrębie tego samego gatunku, ale jak wcześniej
wspominałem tego ziarna nie można, używać jako materiału siewnego. Skąd
zatem te dziwne lęki?
Jeśli
chodzi o soję modyfikowaną to chcę uspokoić ekologów, że polscy rolnicy
nie będą uprawiać soi ani zwykłej, ani modyfikowanej ze względu na warunki
klimatyczne. Natomiast jest nadal problem, który trzeba wyjaśnić
wszystkim, a przede wszystkim konsumentom. Na świecie produkuje się, około
5 milionów ton soi niemodyfikowanej,
co stanowi, 5 — 7 %, całej produkcji. Jest ona droższa o około 30%, co się przekłada na
wzrost kosztów produkcji paszy od 8 — 15 %. Polska importuje 1,8 — 2,0 mln
t soi rocznie.
Wycofanie soi modyfikowanej spowoduje kłopoty wytwórców pasz, a w dalszej kolejności producentów drobiu i trzody chlewnej, po części również i bydła. Konsekwencją będą podwyżki artykułów żywnościowych, a portfele polskich konsumentów nie są specjalnie zasobne.
Przeciwnicy GMO podnosili opinie, że białko soi modyfikowanej w paszach
powinniśmy zastąpić białkiem roślin motylkowych uprawianych w Polsce takich
jak łubin, bobik, groch, czy peluszka, ale trzeba wiedzieć, że mercedesa nie da
się zastąpić maluchem, chociaż jeden i drugi jest samochodem.
Po pierwsze rośliny
motylkowe uprawiane w Polsce plonują bardzo nisko i zawodnie, zawierają związki
antyżywieniowe i ich większy udział w paszach nie jest wskazany, a wręcz
szkodliwy, a poza tym ekonomicznie nie znajdują uzasadnienia; również
przyrosty zwierząt są gorsze, wiec dochodzimy do punktu wyjścia, że polscy
rolnicy nie są konkurencyjni na otwartym, europejskim rynku bez granic.
W efekcie za tę decyzję o wycofaniu soi modyfikowanej zapłaci
nie polski rząd, ale konsument; ten konsument nie będzie kupował
polskich produktów, a będzie sięgał po produkty duńskie, niemieckie,
francuskie produkowane na paszach z udziałem soi modyfikowanej, bo przecież
nasza granica nie jest zadrutowana.
W tym miejscu chciałbym zadać następne
pytanie: po co ta awantura? Na półkach sklepowych nic się nie
zmieni poza cenami. Należy dodać, że takie działania już spowodowały, że UE
podała Polskę do Trybunału Sprawiedliwości
za niezgodność naszych ustaw z prawami unijnymi o paszach i nasiennictwie. Za to wszystko Polska (czyli jak zwykle polski podatnik) zapłaci karę w wysokości 260 tysięcy euro dziennie i 3,6 mln euro kaucji.
1 2 Dalej..
« (Published: 21-03-2008 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5793 |
|