|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
The Bible » »
Jezus jako egocentryczny schizotymik [5] Author of this text: Karina Jarzyńska
„Taki
obraz psychiki wiernego byłby doskonale dopasowany do misji Pomazańca jak
forma gipsowa do modela. Model był najpierw i stwarzał sobie swój negatyw słowem i czynem. Pośród ludzi spokojnych o swój los, zajętych życiem zewnętrznym,
pogodnych, zadowolonych, Jezus nie miałby żadnego pola do działania. Jego
poczucie wielkości i gotowości do walki ze złem, do sądzenia i odpuszczania grzechów, do tworzenia królestwa Boga — to wszystko domagało
się u słuchaczów poczucia małości, splamienia, natrętnych obaw, poddania
się i zaufania w nim. Trudno było takie środowisko znaleźć gotowe. Jezus
je stwarzał w Galilei przy pomocy uczniów, rybaków" (Witwicki 1958, 241).
[ 11 ]
Witwicki
wskazuje, że Jezus nie traktuje ludzi podmiotowo, lecz jako środki do celu
(czyli uznania jego posłannictwa). Na przykład gdy chce przebywać z dziećmi,
to nie ze względu na czułość dla nich samych, lecz aby wskazać na przykładnych
poddanych królestwa. Podobnie gdy oświadcza: „coście uczynili jednemu z braci moich, z tych najmniejszych, mnieście to uczynili" (Mt 25, 40; przeł.
W. Witwicki), wówczas czyni ludzi biednych „tylko nieświadomym narzędziem",
przez które człowiek zdobywa zasługę u Boga albo się mu naraża. W komentarzu do tego wersetu słyszymy propagatora etyki świeckiej: „Wypowiada
się w tym ujęciu znowu egocentryczne nastawienie Jezusa. Postawa etyczna
wiernych, uświadomionych teraz, musiała się stawać pod wpływem tych słów
christocentryczna, żeby się tak krótko wyrazić. W punkcie widzenia ich uwagi oraz ich usiłowań musiał być
nie człowiek biedny sam przez się, tylko służba Jezusowi i własne
zbawienie — za pomocą opieki nad ubogim" (Witwicki 1958, 353).
Nieodłącznie związaną z takim postrzeganiem ludzi cechą Jezusa, jest — według Witwickiego — wyniosłość, obecna także w charakterystyce
typu schizotymicznego. Badacz dostrzega ją już na pierwszym etapie działalności
mesjańskiej, gdy Chrystus dobiera sobie uczniów spośród rybaków, obiecując
uczynienie ich „rybakami ludzi": „Jest w tym porównaniu spojrzenie na
ludzi z góry — bardzo z góry. Ludzie to nawet nie owce, to ryby, które
daremnie pływają w morzu, a może w nich być wielki pożytek" (Witwicki
1958, 213). O poczuciu wyższości dobitnie świadczy epizod z Chanaanką,
nie-Żydówką prosząca o uzdrowienie, której Jezus nie chce pomóc. Kobieta
ta w końcu przekonuje nazareńskiego cudotwórcę, lecz nie poprzez dowody
swej wiary, a, jak czytamy w komentarzu, przez zaspokojenie jego wysokiego
samopoczucia jako Pana, Pomazańca i Żyda. Przemawia mu do ambicji, pozwalając
mu równocześnie poniżać się jako nie-Żydówkę. „Dopiero przyjęcie
poniżenia bez protestu i uznawanie jego mocy dobroczynnej i godności mesjańskiej,
mimo jego chłodu i odtrącania i deptania — to dopiero okazało się
motywem skutecznym i to skłania Jezusa do cudu" (Witwicki 1958, 298-299). Jedną z cech osobowości schizotymicznej była także, jak pamiętamy,
„mimozowata drażliwość" oraz potencjalne okazanie gwałtownych uczyć
pod wpływem jakiegoś wydarzenia. Również i tę
cechę odnajduje u Jezusa Witwicki. Najbardziej jaskrawym przykładem jest tu
oczywiście wypędzenie kupców z dziedzińca świątyni, które Witwicki
wyraziście zilustrował, ale też — szerzej — gniew Jezusa na faryzeuszy
jako konkurentów w walce o „rząd dusz" i przeszkody na drodze do władzy.
Jego reakcje określa jako „wielki wybuch skrajnej niechęci, chociaż i to
za słabe słowo" (Witwicki 1958, 338). Pisze o Jezusie, że wszelki opór
wywoływał u niego gniew i powodował miotanie różnych gróźb i przekleństw:
„nieufnych i opornych czeka piekło. To samo powtórzy później Jezus o miastach, w których go nie uznano. Oporu nie znosił" (tamże, 247); „na
opory reaguje niechęcią, pogardą, karą, którą wymierza" (tamże, 283).
Daje się ponosić emocjom, choć są to zrywy bardzo krótkotrwałe: „Jezus
jest tu skrajny. Jest w afekcie. [...] ten wybuch przynosi ulgę" (tamże,
277); „uważa się za łagodnego i pokornego, choć przed chwilą prażył
miasta ogniem i deszczem siarczystym" (tamże, 272). Podsumowując, psychologiczny wgląd w osobowość Jezusa Chrystusa na
podstawie tekstów dwóch pierwszych Ewangelii (w kolejności ich powstawania)
prowadzi Witwickiego do przypisania tej postaci silnego egocentryzmu, poczucia
wyższości wobec ludzi, traktowania ich przedmiotowo; drażliwości na
punkcie własnego statusu jako Boga i braku empatii wobec potrzeb innych
ludzi, „oschłości uczuciowej" i trudnościach w kontakcie ze światem. A także — może przede wszystkim — rozdwojenia jaźni, czyniącego zeń typ
schizotymiczny (według Kretschmera) czy wręcz schizofreniczny [ 12 ].
Badacz stwierdza przy tym spójność rysującego się w tekście literackim
obrazu, co pozwala domniemywać o istnieniu jego odpowiednika w osobie
historycznego Jezusa z Nazaretu. Jan Chrzciciel i apostołowie Ciekawe są obserwacje Witwickiego dotyczące
motywacji do działalności publicznej w wypadku Jana Chrzciciela i apostołów. Ten pierwszy — określony jako „Zanurzacz" — miał należeć
do osób bardzo dosłownie i wobec własnej osoby interpretujących czytane
teksty. W tym wypadku chodziło o ustęp z Księgi Izajasza: „Głos się
odzywa: przygotujcie drogę Panu przez pustynię!" (w tłum. Witwickiego z hebr., Iz 15, 3), w Septuagincie błędnie przełożony jako „Głos tego, co
woła na pustyni: przygotujcie drogę Panu!". Jak czytamy w komentarzu: „Jan
odniósł to miejsce do siebie samego i poczuł się tym, co wołać musi na
pustyni i został prorokiem Mesjasza. Przybrał nawet wygląd zewnętrzny któregoś z dawnych proroków, znanych z Pisma. [...] Ta rola powołanego wieszcza i ocalacza musiała go podnosić w samopoczuciu bardzo wysoko. Stawał się
naczelnikiem grupy ochrzczonych. [...] Na pustyni mógł to robić
bezpieczniej niż na miejscu, w Jerozolimie. Nie bał się. [...] Nie był
zdolny do kompromisu i do przebaczenia możnym i uczonym" (Witwicki 1958,
195-196).
I
dalej:
„Ludzie
tego typu nie przeżywają supozycji, gdy czytają poezję, tylko przeżywają
przekonania. Gdy się im narzuci bezpośrednio przekonanie, że to o nich
mowa, wtedy im nieraz nieodparty głos wewnętrzny każe kreować własnym życiem
osobę poznaną z czytania" (Witwicki 1958, 198).
Podobne
przekonanie, co do swojej misji, również wywiedzione ze świętych pism
hebrajskich, miałby żywić według Witwickiego Jezus, choć nie pisze on o tym wprost. Czytamy jedynie, że „wzmożone poczucie mocy u Jana Chrzciciela i u Jezusa zdaje się tryskać z tekstu Izajasza i z Psalmów" (Witwicki
1958, 205). Wydaje się przy tym, że badacz uważał Jana i Jezusa za
kolejnych przywódcy sekty nazareńczyków, przy czym pierwszy miał być dla
drugiego pierwowzorem, nauczycielem (tamże, 330). Apostołowie w przekładzie, komentarzu i na ilustracjach Witwickiego również
potraktowani zostali jak podmioty psychologiczne, „po ludzku". Obrazowo mówi o tym Jan Legowicz: „znowu są tylko judejskimi chłopami, ze wszystkimi
cechami charakterystycznymi dla rybaków, zwykłych zjadaczy chleba i wiejskich przekupni, są jednostkami niespokojnymi, czasem przesądnymi,
samolubami" (Legowicz, w: Witwicki 1958, 11). Zwraca uwagę na przykład
taki zwrot z komentarza: „wypuścili go rano bez śniadania" (mowa o Jezusie, tamże, 328). Badacz niejako upomina się o człowieczeństwo apostołów w obliczu sposobu, w jaki potraktował ich — w jego interpretacji — sam
Nauczyciel. Chodzi o instrumentalizację powołanych na uczniów młodych mężczyzn,
połączone z pewnym wyrachowaniem, które miałoby charakteryzować Jezusa.
Według Witwickiego: „odrywa [on] od pracy zawodowej nieuczonych, młodzież
rzemieślniczą miejscową, która miała do dyspozycji łodzie. Okoliczność
dla pracy misyjnej bardzo ważna. Młodzież robotniczą" (tamże, 212).
Jezus chciał bowiem, aby wszyscy — jak on — zapomnieli o konieczności
starania o zaspokojenie potrzeb fizycznych, a poza tym — potrzebował łodzi i silnych, pracowitych głosicieli swojej misji. Miejsce projektu Dobrej Nowiny i jego cele
Na
tle innych projektów interpretacyjnych tekstu Ewangelii, przeprowadzonych
poza obrębem instytucji religijnych, praca Witwickiego sytuuje się jako
pionierska — zwłaszcza na gruncie polskim — oraz bardzo odważna. Szmyd
określa ją jako „jedyną w swoim rodzaju próbę interpretacji podmiotowej
genezy chrześcijaństwa" (Szmyd 1979, 259). Autor ustawia
się w niej na pozycji psychologa i filozofa sztuki, starając się brać pod
uwagę cechy formalne interpretowanego tekstu oraz odczytując portrety
bohaterów, jakie wyłaniają się z niego na poziomie treści. Dobra
Nowina ukazała się w Polsce 16 lat po swoim powstaniu, zaś 10 lat po śmierci
swego autora. Jednak dopiero w 1992 roku Kościół Katolicki wydał dokument, w którym ustosunkowywał się do hermeneutyki biblijnej opartej na naukach
psychologicznych. Znajdziemy w nim zachętę do stosowania aparatu
psychologicznego w studiach nad tekstami Biblii:
„Studia z zakresu psychologii i psychoanalizy niewątpliwie wzbogacają
egzegezę biblijną, gdyż dzięki nim właśnie teksty biblijne mogą być łatwiej
zrozumiałe jako świadectwa pewnych doświadczeń życiowych i norm postępowania.
[...] psychologia i psychoanaliza [...] otwierają drogę do
wielowymiarowego odczytywania Biblii i pomagają dotrzeć do ludzkiego języka,
za pomocą którego zostało przekazane Objawienie" (Interpretacja Pisma św. w Kościele, w: Rubinkiewicz 1999).
Z
drugiej strony w dokumencie pojawia się ważne zastrzeżenie:
„Dialog
egzegezy z psychologią albo psychoanalizą w celu lepszego
zrozumienia Biblii powinien, rzecz jasna, mieć charakter krytyczny; powinien
też respektować granice każdej z tych dyscyplin. A już w każdym
razie psycholog czy psychoanalityk ateista nie powinien uważać się za
zdolnego do oceny danych wiary. Psychologia i psychoanaliza, choć bardzo
pomagają określić zasięg ludzkiej odpowiedzialności, nie mają jednak
prawa kwestionować rzeczywistości grzechu i odkupienia" (tamże).
1 2 3 4 5 6 Dalej..
Footnotes: [ 11 ] I dalej: „Kiedy te wskazania praktyczne, życiowe zebrać razem, to
wychodzi z nich typ człowieka o nastawieniu egocentryczny, introwersyjnym,
oderwany od pracy na utrzymanie, gardzący dobrami doczesnymi, pogrążony w swoim życiu wewnętrznym, zajęty czystością swej duszy i swoim
stosunkiem do Boga, raczej autystyczny, oderwany od spraw tego świata,
otoczony wrogami, którzy u wciąż grożą splamieniem i zgubą. [...]
Jedyny dla niego ratunek to łaska Boga przez Mesjasza" (Witwicki 1958,
241). [ 12 ] Szmyd w rozdziale swej książki, poświęconym
Witwickiemu, wylicza następujące
cechy portretu, jaki ten stworzył osobie Chrystusa: subiektywizm
(„patrzenie na wartości wyłącznie z własnego punktu widzenia i narzucanie ich drugim"), wzmożone poczucie własnej mocy i wyższości
nad innymi oraz nietolerancyjny stosunek do religijnych i ideowych
przeciwników; egocentryzm (podporządkowywanie sobie innych ludzi);
indeterminizm (czynne negowanie praw natury, panowanie nad innymi;
sugestywne oddziaływanie); introwersyjność (Szmyd 1979, 256-259). « (Published: 10-04-2008 )
Karina Jarzyńskaur. w 1983 r. w Gdańsku. W ramach MISH UJ ukończyła Polonistykę (spec. Wiedza o Kulturze), obecnie kończy Religioznawstwo. Przewodnicząca Międzywydziałowej Grupy Badań nad Mitem i inicjatorka konferencji "Narrare necesse est: o potrzebie i trwałości mitu w świecie odczarowanym" (UJ, maj 2007). Interesuje się zwłaszcza teorią tekstów sakralnych. Mieszka w Krakowie. Private site
| All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 5828 |
|