The RationalistSkip to content


We have registered
204.980.505 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Reading room »

Syn marnotrawny, czyli jak daleko pada jabłko od jabłoni? [2]
Author of this text:

Bóg uśmiechnął się jakby z zażenowaniem. – O, to także długa historia, mój Synu,… ale jeśli chcesz powiem ci w paru słowach gdzie byłem; wcale nie tak daleko – choć dla tych, którzy nie potrafią pokonać bariery czasu, to tak jakby na drugim końcu wszechświata. Ściślej biorąc, byłem w równoległej rzeczywistości, albo inaczej to ujmując; w alternatywnym świecie przesuniętym w fazie czasowej o jedną dobę do tyłu, w stosunku do twojej rzeczywistości,… Rozumiesz o czym mówię?

— Nie bardzo, drogi Ojcze! Czy możesz mi to wyjaśnić bardziej zrozumiale? – Syn Boży przyglądał się swemu rodzicowi z niepewną miną, nie pojmując nic z tego enigmatycznego tłumaczenia. Bóg uśmiechnął się tajemniczo i spytał: — Pamiętasz może tę pierwszą parę ludzi, których stworzyłem doskonałych i których pobłogosławiłem na ziemską drogę życia, widząc z zadowoleniem i satysfakcją, że wszystko co dotąd stworzyłem było bardzo dobre? Pamiętasz ich? –

Syn Boży zmarszczył brwi zastanawiając się, a po chwili odparł: — A tak,… rzeczywiście było coś takiego,… ale oni nie odegrali żadnej znaczącej roli w mojej rzeczywistości; nie byli tacy płodni jak ci następni i ich ród wyginął w naturalny sposób, po kilkunastu pokoleniach zaledwie – dodał szybko, jakby usprawiedliwiał się. Stwórca pokiwał głową ze zrozumieniem i odparł wolno, rozdzielając słowa:

— A w mojej rzeczywistości odegrali taką rolę, jaka była im przeznaczona; znaczącą i pierwszoplanową. Czy jesteś tym zaskoczony, mój Synu? –

— Ale jak to możliwe, drogi Ojcze?! Przecież późniejsze wydarzenia, które nastąpiły – zmieniły całkowicie twoją koncepcję stworzenia, co zresztą sam przyznałeś wtedy – Syn Boży wyraźnie nie mógł pojąć, o co w tym wszystkim chodzi. Bóg skinął głową i odparł: -Tak, mój drogi; zmieniły lecz w twojej rzeczywistości,.. na twoje osobiste zresztą zamówienie. Ale wystarczyło, abym się cofnął w czasie do właściwego momentu i od niego wyprowadził dalszą rzeczywistość,… aby skutki były adekwatne do ich przyczyn, rozumiesz Synu? Po prostu cały ten czas przebywałem w świecie, którego historia jest kontynuacją tamtego wydarzenia, ze wszystkimi wynikłymi z tego konsekwencjami.-

— Jak to możliwe, drogi Ojcze? Czy to jest w ogóle możliwe? – Syn wpatrywał się w Ojca z napięciem. Ten skinął głową z nieco rozbawioną miną. – O, tak mój Synu! To jest możliwe,… dla mnie jedynie, ale jest! Ja nie jestem przypisany do jednej, jedynej rzeczywistości – których notabene jest nieskończona ilość – lecz mogę być w każdej z nich, albo w żadnej, w zależności od swej woli. Dla Boga wszechmogącego wszystko jest możliwe – zakończył sentencjonalnie, patrząc z miłością na swego potomka, który zastanawiał się przez chwilę nad czymś, a potem spytał z nagłym zainteresowaniem: — Jaka jest tamta rzeczywistość, Ojcze? Jako kto objawiłeś się tamtym istotom? Pod jaką postacią cię czczą i adorują? – Stwórca rozłożył ręce w bezradnym geście. – Pod żadną postacią mnie nie czczą, bo nie wiedzą o moim istnieniu. Nie objawiłem się im po prostu, a pierwszej parze ludzi wymazałem pamięć ze wszystkiego co dotyczyło mojej osoby. A jaka jest tamta rzeczywistość?,… no cóż, mój Synu, zupełnie inna niż ta w twoim świecie. Obawiam się, że nie spodobała by ci się – dodał jeszcze ciszej odwracając głowę.

Syn Boży zrobił taką minę, jakby nie dowierzał własnemu organowi słuchu. Spytał: — Nie objawiłeś się ludziom? W jakiego Boga zatem oni wierzą? Jaką religię wyznają?-

— W żadnego i żadną,… o co zresztą sam zadbałem – wyjaśnia Bóg. – Co i kto zatem stoi na straży ich moralności? – dopytuje się Syn Boży, patrząc w napięciu na swego rodzica. – Nic i nikt,… bo nie mają takowej. Zapomniałeś już, że stworzyłem ich doskonałych i niewinnych? I taki jest właśnie ich świat… – Bóg nie dokończył zdania, bo Syn mu przerwał obcesowo: — Bezbożny świat, bezbożne istoty! I to nazywasz doskonałym dziełem?! Nic z tego nie rozumiem, Ojcze!

— Kto ci powiedział, że oni są bezbożni?! – stwórca uniósł ze zdziwieniem swe krzaczaste brwi. – No, jak to? Przecież sam mówiłeś Ojcze, że nie objawiłeś się im,… że nie czczą cię pod żadną postacią i nie wyznają żadnej religii – Syn Boży był wyraźnie skonsternowany, lecz Bóg roześmiał się i poklepał go z wyrozumiałością po ramieniu. Patrząc mu w oczy, powiedział wolno: — po prostu inaczej rozumiemy pobożność, mój drogi. Dla mnie pobożna jest ta istota, która zachowuje się w życiu, zgodnie z nakazami swej natury, jaką ode mnie dostała. Nie gwałci jej i nie przeciwstawia się jej potrzebom. I to mi całkowicie i w zupełności wystarcza. Natomiast ty preferujesz pozory pobożności, a nawet powiedziałbym jej karykaturę, przejawiającą się w rytuale jedynie i w obrzędach! Ale skoro ci to nie przeszkadza? Skoro widzisz w tym zakłamaniu jakąś wartość,… to cóż, twoja wola tu się liczy, nie moja. -

Syn Boży gwałtownie zamachał rękoma i zaczerwienił się aż po nasadę włosów. Zawołał nieomal: — Co ty też mówisz, Ojcze?! Jakie pozory i jaka karykatura pobożności?! Gdybyś poznał lepiej mój świat, nie wyrażałbyś się o nim w tak obraźliwy sposób! –

— Poznałem go, mój Synu – odparł Bóg ze smutkiem – poznałem go dokładnie i ze szczegółami; bowiem w tym samym czasie, kiedy tu rozmawialiśmy sobie, oddzieliłem część swojej świadomości i wysłałem pod prąd czasu, biegnącego w tej rzeczywistości. I jak myślisz, co zobaczyłem; morze przelanej krwi w wojnach religijnych, krucjaty, mordowanie i prześladowania innowierców, święta Inkwizycja ze swymi „pobożnymi” oprawcami, torturującymi w imię miłosiernego Boga swe ofiary, niewinni ludzie paleni na stosach, niewinne kobiety posądzane o czary, grabież majątków ludzi odmiennie myślących i wierzących, wysyłanych na straszną śmierć, pogromy na tle religijnym, psychiczny terror i nietolerancja, obskurantyzm i zabobon podniesiony do rangi prawd objawionych. A nade wszystko żądza władzy i posiadania, oraz pycha i chciwość twoich kapłanów, w każdych czasach i we wszystkich krajach, które podporządkowała sobie twoja religia,… i to jest według ciebie ten właściwy rodzaj pobożności i bogobojności?! – w głosie Stwórcy wyraźnie było słychać nutę goryczy. Syn Boży opuścił głowę, patrząc Bogu gdzieś pod stopy. – I to wszystko jak mówisz, dla zbawienia ludzi? Dla ratowania ich dusz jakoby? Czy nie zbyt wysoką cenę każesz im płacić, za to obiecane zbawienie? Za tę możliwość zrealizowania – dzięki nim zresztą – swoich pragnień? Zastanowiłeś się kiedyś nad tym, mój Synu? –

Syn Boży jeszcze niżej opuścił głowę i nie patrząc na Stwórcę, odparł: — Chciałem dobrze dla ludzi, wierz mi Ojcze… – Lecz Bóg spojrzał na niego tak, jakby chciał powiedzieć: — Oszczędź mi to Synu, dobrze? – następnie beznamiętnym tonem dodał: — Takie rzeczy możesz mówić ludziom, ale nie mnie! Ty chciałeś dobrze dla siebie przede wszystkim; chciałeś zostać Bogiem ludzi, ich Odkupicielem i Zbawicielem. A było to możliwe tylko w jeden sposób,… czyżbyś zapomniał już o tym, Synu?-

Syn Boży roześmiał się jakoś tak dziwnie, nieszczerze i rozkładając ręce, powiedział: — Tyle lat minęło, że trudno zapamiętać te wszystkie szczegóły z odległej przeszłości.… – Stwórca przyjrzał mu się z uwagą. – Naprawdę? Masz jakieś problemy z pamięcią? Hmm… to bardzo dziwne… – w jego głosie nie można było nie usłyszeć kpiny. Syn Boży zagryzł wargi i spuścił głowę, nie mogąc znieść wzroku swego boskiego rodzica, lecz po chwili podniósł ją szybko, jakby przyszedł mu do głowy doskonały pomysł i łapiąc Boga za rękę, powiedział:

— Masz rację, drogi Ojcze! Trudno teraz ten świat uznać za najlepszy z możliwych! A co byś powiedział, gdybym tak udał się z tobą do tamtego świata, do tamtych istot i nawrócił ich na jedynie prawdziwą wiarę? -

Na te słowa, Stwórca zasłonił się wzniesionymi rękoma i zawołał z przerażeniem w głosie: — O, nie! Nie! Wybacz mi mój Synu, ale nie! Tam nikomu do niczego nie jesteś potrzebny! Ludzie tam są doskonali i zbyt mądrzy po prostu, aby uwierzyli w potrzebę istnienia jakiejkolwiek religii. I niech tak zostanie po wsze czasy! Twoje miejsce jest tutaj; w tym chorym świecie, pośród chorych istot. To im jest potrzebna nadzieja jaką im dajesz i nie ważne, że postąpiłeś z nimi jak ten chirurg z pewnej sztuki, który aby mieć pacjentów, wpierw ludzi ranił i okaleczał, by potem ich leczyć, obłudnie się nad nimi litując. Oni i tak są zbyt głupi aby to pojąć; zostań więc tu, gdzie ciebie potrzebują, a tamten bezbożny świat – jak to określiłeś – zostaw mojej niewidzialnej i całkiem nie wymagającej opiece. – Bóg głaskał swego potomka po głowie, widząc jego zawiedzioną minę, jakby chciał tymi czułymi gestami osłodzić brutalną prawdę, którą mu wypowiedział.

Po chwili wahania, dodał innym już tonem: — Chyba, że to co mi powiedziałeś, iż chciałeś dobrze dla ludzi, było szczere,… więc jeśli to prawda, powiedz jedno słowo, a cofniemy się w czasie do tamtego momentu, kiedy widząc, że wszystko co dotąd stworzyłem było bardzo dobre i udałem się na zasłużony odpoczynek. Ta chora rzeczywistość z jej grzesznymi, upadłymi istotami zniknie, a zacznie się piękna historia doskonałych istot w doskonałym świecie – przerwał, wpatrując się uważnie w oczy Synowi. Po chwili podjął:

— Tyle, że nie będzie w nim miejsca dla ciebie jako ich Zbawiciela i Odkupiciela, ani na jakiegokolwiek innego Boga o roszczeniowych ambicjach względem swego stworzenia. Tak jak mówiłem ci kiedyś; będziemy mogli podziwiać tylko z ukrycia to moje dzieło, bo każda nasza ingerencja w jego perfekcyjne funkcjonowanie, byłaby dowodem, iż jemu i nam zabrakło doskonałości, pod jakimkolwiek względem. Czy chcesz tego, mój Synu? -

Bóg patrzył na swego potomka z nieodgadnioną miną. W jego wzroku była ojcowska miłość i oddanie, ale też jakby oczekiwanie na coś ważnego, od czego bardzo wiele może zależeć. A nawet wszystko...

— Koniec -

To tyle,… zakończenie możecie sami sobie dopowiedzieć z łatwością. Tamten tekst (co może niektórzy pamiętają), miał zakończenie optymistyczne, mimo pesymistycznej wymowy. Jednakże ten nie będzie miał takowego, sorry; muszę bowiem przyznać się wam do jednego: w powyższym opowiadaniu zbytnio wyidealizowałem wizerunek Boga-Ojca. Zrobiłem to świadomie, chcąc uzyskać określony efekt kontrastu pomiędzy tymi dwiema głównymi postaciami i ideami, które sobą tu reprezentują. Być może ładnie to wyglądało, co nie zmienia faktu, iż było to fikcją, w całym tego słowa znaczeniu. Jednak wrodzona uczciwość każe mi przyznać, iż prawda w tym względzie jest „nieco” inna; Bóg-Ojciec (ten przedstawiony w Biblii) wcale nie jest lepszy od swego Syna i daleko mu jest do ideału, jakiego stworzyłem swoją wyobraźnią, na potrzeby tego opowiadania.


1 2 3 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
List do młodego dżihadi
Idea krucjat a kultura Zachodu

 See comments (9)..   


«    (Published: 16-11-2008 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Number of texts in service: 130  Show other texts of this author
 Newest author's article: Słabość ateizmu
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 6197 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)