A co na śmierć swego bohatera jego nowa ojczyzna? Tuż po śmierci poety „Tymczasowy Rząd Grecji Zachodniej ogłosił żałobę narodową w całym kraju i zwołano dla uczczenia pamięci Byrona kongres wszystkich przywódców powstania, który w rezultacie doprowadził do złagodzenia zatargów [między zwaśnionymi Grekami – przyp. ASz]. Nie było miasta, gdzie by nie nazwano ulicy imieniem angielskiego poety, mianowano go powszechnie „ojcem, obrońcą i dobroczyńcą” Grecji, powstawały ludowe pieśni i ballady o nim – lord Byron został wśród Greków trwałą legendą, żywą po dziś dzień.” [ 18 ]
Jeśli jestem poetą, to zrobiło mnie nim powietrze Grecji.
George Byron
Przechodząc już „ad rem” ponownie powołać się muszę na Saida, który dzieli pisarzy-orientalistów na trzy grupy [ 19 ]. Pierwsza: pisarz, który wykorzystuje swój pobyt na Wschodzie na gromadzenie materiału naukowego dla profesjonalnych badań, a więc bliżej mu do naukowca, bądź literata niż pisarza czy liryka. Do tej grupy Byron oczywiście nie przynależy. Drugi rodzaj: pisarz, który ma te same zamiary, ale posługuje się językiem nie stricte naukowym, a bardziej literackim, popularnonaukowym, często zindywidualizowanym. Wreszcie, trzeci rodzaj: pisarz, dla którego rzeczywista czy fikcyjna podróż jest spełnieniem jakiegoś głębokiego przeżycia, język, którym się posługuje jest zbudowany wedle pewnej osobistej estetyki, a świat Orientu nie zostaje ściśle odwzorowany w tekście, bowiem przechodzi przez filtr osobowości i stylistyki piszącego. „W drugim i trzecim – pisze Said – z wymienionych typów znacznie więcej miejsca niż w pierwszym pozostaje dla ekspresji świadomości indywidualnej.” [ 20 ]
Twórczość autora Korsarza mieści się idealnie w ostatniej grupie. Obie jego podróże do Grecji (pierwsza z lat 1809-1812 i druga od 1816, aż do śmierci w 1824), będącej wtedy nie samodzielnym państwem a protektoratem tureckim, dały młodemu przecież jeszcze poecie całą gamę doświadczeń, które z kolei stały się asumptem, legły u genezy większości jego tzw. poematów wschodnich. Zarówno Narzeczoną z Abydos, Oblężenie Koryntu jak i Korsarza łączy przede wszystkim rzecz podstawowa: miejsce akcji. Wszystkie te utwory, podobnie zresztą jak Lara , dzieją się w bliżej nie sprecyzowanych i najczęściej nie nazwanych miejscach, ale na terenie samej Hellady, bądź też okalających ją morzach i niezliczonych wyspach.
Zanim przejdziemy do prezentacji „scenografii” świata przedstawionego utworu, oddajmy głos specjaliście: „Oczywiście – pisze Said – każdy utwór opisujący Orient (…) próbuje jakoś scharakteryzować „miejsce akcji”; znacznie ciekawsze jednak jest to, w jakiej mierze wewnętrzna struktura dzieła zbieżna jest z pewną ogólną interpretacją Orientu, która zastępczo przywraca przeszłość teraźniejszości. Każda interpretacja, każda struktura tworzona dla Orientu jest zatem jego reinterpretacją, rekonstrukcją.” [ 21 ] Tak też jest w istocie z Korsarzem ; świat, w którym poruszają się – kochają i nienawidzą – Konrad, Medora, Seid i Gulnar jest poetyckim sztafażem, właśnie „reinterpretacją”, a nie faktograficznym, czy może raczej fotograficznym odbiciem Grecji. Byron przecież był zafascynowany tym światem, co już samo w sobie wyklucza obiektywizm i nieodzownie zmusza „malarza” do pewnych przerysowań i aberracji, swoistego retuszowania. Słowem: choć nie można odmówić poecie sporej dozy realizmu (o czym za chwilę), to jednak pamiętajmy, że jest to Grecja Byrona, Grecja, jaką widział i jaką chciał widzieć.
Wyobrażenia poety są jednak bardzo często zadziwiająco zbieżne ze stanem faktycznym. W niektórych kwestiach autor posunął się do niebywałego wręcz autentyzmu – choćby precyzja w umiejscowieniu siedziby piratów:
Czytać Ariosta Olimpiji żale,
Gdy zdrajca śpiącą zostawił na skale.
Po tobie jednak mnie byłoby smutniej!
Gdybyś dziś jechał, zrobiłbyś okrutniej,
Okrutniej nawet niż Tezeusz zdradny!
Wiem, ty się śmiejesz, gdy ci Aryadny
Wyspę niekiedy wskazuję z wysoka…
Owa Wyspa Ariadny, to oczywiście Naksos, największa wyspa Cyklad. Wg mitologii Tezeusz miał tam właśnie porzucić na rozkaz Dionizosa rozkochaną w sobie królewnę Ariadnę. Skoro Medora widziała ją ze swego okna, to wyspa-baza piratów musiała znajdować się nieopodal, na którymś z mniejszych lądów. Naksos to zresztą nie jedyne realne miejsce wspomniane w poemacie. W incipicie Pieśni II pojawia się kolejne nazwy geograficzne. Akcja przenosi się z morza i wysp na suchy ląd, bo do zamku Koron na Peloponezie, strzegącego zatoki o tej samej nazwie:
W Zatoce Koron las masztów się jeży,
Na zamku Koron lampy błyszczą z wieży,
Tam Seid basza częstuje żołnierzy.
Święci swój tryumf – jutro spodziewany,
Gdy zbójców zgromi i pojmą w kajdany.
Tak na Allacha przysiągł swemu Panu.
W Pieśni I podmiot mówiący prezentuje czytelnikowi liczne deskrypcje siedziby piratów, natomiast początek pieśni następnej stanowi wprowadzenie do kolejnej lokacji – jaskini lwa, zamku antagonisty tytułowego bohatera, baszy Seida. Kiedy Konrad pod przebraniem derwisza jest nachalnie indagowany przez otomańskiego wielmożę skąd pochodzi i jak dostał się w ręce morskich rzezimieszków, bohater kłamie:
„Do wyspy Scio z portu Skalanowy
Płynął nasz okręt, wiózł towar handlowy.”
Skalanova to jak najbardziej prawdziwy port w Azji Mniejszej, a wyspa Scio to dzisiejsze Chios leżące u wybrzeży wspomnianego półwyspu. O ile obie początkowe pieśni nie szczędzą wzmianek topograficznych, a zwłaszcza geograficznych, to Pieśń III przebija je już na wstępie. Czego tutaj nie ma! Oko podmiotu niczym zbliżenia kamery z tzw. lotu ptaka prezentuje krajobraz niemal całej Morei skupiając się na co ważniejszych i bardziej charakterystycznych miejscach:
Z wolna – piękniejsze niż w dziennej kolei,
Zniża się słońce za wzgórza Morei, (…)
Nad wyspą Hydry, nad Eginy czołem,
Bóg wesołości spojrzeniem wesołem
Po raz ostatni luby kraj swój darzy,
Choć w nim już dawnych nie widzi ołtarzy.
Słupem z gór wierzchu cień, zstępując siny,
Port nie podbitej zaległ Salaminy.
Krwawą purpurą horyzont się pali,
Gdy na gór szczycie, jak złota korona,
Lśni jeszcze słońca jasność zawieszona;
Aż wreszcie blask zagarnąwszy całe
Utonie do snu za delficką skałę.
(…) I nim Cytery zakryła go skała,
Puchar stał próżny – (…)
Lecz patrz! milcząca zza Hymenu szczytów
Wzbija się nocnych królowa błękitów.
(…) Gajem oliwne rozsadzone drzewa,
Gdzie skromny Cefiz wąski nurt przelewa;
Niestety, nie stało miejsca by przytoczyć cały ten piękny ustęp opiewający zachód słońca nad Peloponezem, a jednocześnie będący metaforą „zaszłej” już, przebrzmiałej kultury i wielkości antenatów Greków (o czym dalej). W tym impresjonistycznym malunku są i trzy wyspy: Hydra, Egina i Cytera, pojawia się wzmianka o Delfach, o Salaminie niezdobytej, mamy górę Hymet koło Aten i rzeczkę Cefiz (również nieopodal miasta). Mamy i takie nieodłączne elementy krajobrazu peloponeskiego jak gaje oliwne, palmy, cyprysy czy ruiny bielejące w słońcu niczym kości umarłych dawno olbrzymów:
Ówdzie śród ruin, pełnym wzrostem dumna,
Blaskiem jej dawna bieleje kolumna;
Wszystkie te informacje są świadectwem tego, iż Byron znał Grecję nie z opowieści i relacji książkowych, lecz zbadał ją wzdłuż i wszerz (a przynajmniej jej południowe, dostępne mu – wyzwolone od Turków, regiony). Realistyczna perspektywa stanowi istotne novum – nie konkretnie tego utworu, ale całej poezji Byrona. Autor własnymi podróżami uwiarygodniał swe dzieło. „Mógł nawet i o samej istotnej treści poematów – pisze Dybolski w studium z 1924 – mówić jako o odbiciu rzeczywistości: wiedział zapewne, co pisze, gdy w dzienniku stwierdził, że „Korsarz” pisany jest con amore i „ściśle wzorowany na rzeczywistości” – choć nie trzeba znowu, jak najnowsi angielscy wydawcy Byrona [H.C. Coleridge i R.W. Prothero – przyp. A.Sz.], uciekać się do fantastycznego przypuszczenia, że do przygód poety na Wschodzie należał także okres prawdziwej praktyki korsarskiej.” [ 22 ]
A skoro już mowa o korsarstwie. Anglia w XVIII i XIX wieku była potęgą morską, więc pejzaże marynistyczne nie powinny być dla angielskiego czytelnika czymś egzotycznym, jednak dla Europejczyków, zwłaszcza tych z głębi kontynentu, którzy nierzadko na oczy nie widzieli morza (a pamiętajmy, że ludność wtedy była znacznie mniej mobilna i rzadko mogła sobie pozwolić na odpoczynek poza miejscem zamieszkania) barwne deskrypcje wzburzonego morza, statków i marynarzy stanowiły pewnego rodzaju elementy niezwykłe, a przynajmniej niecodzienne.
Ujrzał swą nawę – zważa wiatr przychylny,
Zwrócił myśl ku nim – i znów w sobie silny,
Znów chyżej naprzód – i gdy z brzegu słyszy
Wesołą wrzawę mężnych towarzyszy
I łoskot fali, co pod wiatrem rosła,
I hasła majtków, i szybki szum wiosła;
Gdy widzi okręt – maszt niebu urąga,
Rozskrzydlił żagle, kotwicę wciąga –
Gdy widzi czółna, w których ludzie zbrojni
Płyną na okręt – jak wszyscy spokojni!
Ten jakże dynamiczny opis przygotowań do wypłynięcia musiał ponad dwa wieki temu wprawiać o lekkie drżenie serca i podnietę niejednego czytelnika. Tęsknota Byrona do wolnego życia najpełniej wyraża się w opisie korsarskiego losu, który dla autora jest niemal symbolem swobody. Konrada i jego towarzyszy nie krępują żadne więzy społeczne czy polityczne, którymi tak gardził poeta – „ich związek jest związkiem wolnych ludzi, z których każdy może, jeśli zechce, odejść. Częsty w poemacie obraz statku mknącego pod pełnymi żaglami, czy nieograniczonych morskich przestworzy odpowiada naturze tego życia, pełnego silnych wzruszeń, wolnego od małostkowych trwóg i wyrachowania.” [ 23 ]