The RationalistSkip to content


We have registered
204.472.720 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Religions and sects » Christianity » Other fractions

Obnośne sado-maso
Author of this text:

Średniowieczni biczownicy to herezja znana szerokiemu ogółowi, gdyż o kordonach religijnych biczowników w okresie czarnej zarazy wspomina się na ogół w szkołach, prezentując ich jako skrajny ruch ascetyczny na pograniczach panującego Kościoła. Jest to część jedynie ich obrazu, gdyż takie założenie istotnie towarzyszyło początkom tego ruchu. Z czasem jednak to nie asceza, ale dzika ekspresja seksualna wzięła górę wśród flagellantów (nazwa pochodzi od instrumentu, którym się traktowali). Do tego dodajmy jeszcze szał religijny z obszarów psychotycznych jaskiń, a uzyskamy pełniejszy obraz tego bez wątpienia interesującego zjawiska.

Na początku warto wyjaśnić, że religijne biczowanie jest znacznie starsze i sięga w zasadzie początków chrześcijaństwa. Były to jednak intymne i samotne praktyki, które stawały się coraz „modniejsze" w średniowieczu. Jednym z ważniejszych wezwań do biczowania jest Pochwała samobiczowania św. Piotra Damianiego (1007-1072). Biczownictwo jako ruch religijno-społeczny wybuchło w roku 1259 i przybrało rozmiary psychotycznej epidemii. Stało się to w Perugii  Rok też nie był przypadkowy. W ówczesnym „drugim obiegu" rok 1260 był tym, czym dla nas jest obecnie rok 2012. Miał wówczas nastąpić wielki przełom zapowiedziany kilkadziesiąt lat wcześniej przez Joachima z Fiore (bardzo herezjogennego teologa, który zapłodnił swoimi pismami liczne radykalne i plebejskie sekty). Data wzięła się oczywiście z Biblii, z Apokalipsy św. Jana, która (13,5) mówi o tym, że apokaliptyczna Bestia miała przetrwać 42 miesiące, co dawało 1260 dni. Dni zrównali z latami i wyszło im, że Bestia ich czasów upadnie w roku 1260, aby zapanowała „wieczna Ewangelia". Rok przed tym doniosłym wydarzeniem w konserwatywnej religijnie Perugii wybucha eksplozja wymierzających sobie srogą pokutę.

Dalsze wytyczne odnaleziono w Liście do Galatów: „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami" (5,24).

Rys. Zuzanna
NiemierZainicjował to Rainero Fasani — eremita, któremu po 18 latach samobiczowania pokazała się Matka Boska z rozkazem upowszechnienia tej zbożnej praktyki. Fasani rozpoczął głoszenie nowego proroctwa za pozwoleniem biskupa Perugii, który zorganizował w regionie 15 dniowe święto, zwalniając wszystkich od pracy, aby mogli oddać się pokucie. Mężczyźni i chłopcy niemal nadzy wylegli na ulice z biczami. Kobieto nakazano to samo czynić w domach, aby nie wywoływały przeklętego podniecenia.

Choć więc prawdą jest, że biczownicy znacznie pomnażali swoje szeregi w okresach śmiercionośnych epidemii, to jednak nie jest prawdziwe umieszczanie ich w tym jedynie kontekście.

Ruch flagellanów błyskawicznie rozprzestrzenił się w ciągu roku na całe Włochy, a w następnych latach także na Austrię, Niemcy, Czechy, Morawy, Polskę, Flandrię i Pikardię.

Początkowo pozostawali oni w obrębie Kościoła, bardziej może w tym sensie, że Kościół początkowo tolerował ten ruch, a jego zakonnicy legalnie wiedli prym wielu procesjom biczowniczym.

Z czasem jednak ekstaza pokutnicza narastała i Kościół zaczął odczuwać, że traci nad nią kontrolę. W szczególności uświadomiono sobie kluczowe zagrożenie: wszak biczownicy uderzali w samo sedno kościelnych sakramentów — pokutę. Wszak ludzie ci nie udawali się do kościołów i księży spowiedników po wyznaczenie im stosownej pokuty, ale sami ją sobie ordynowali. A cały ten obrzęd traktowali jako swoisty chrzest krwi zapewniający zbawienie. Gdyby więc zaraza się dalej rozprzestrzeniała, to Kościół przestałby być dysponentem pokuty. Utraciłby jeden ze swoich kluczowych sakramentów, a to byłby śmiertelnie niebezpieczny precedens, bo skoro do jednego sakramentu naraz kapłan okazuje się zbędny, to może i przy innych można się bez niego obejść?

Obawy były w istocie bezpodstawne, gdyż w założeniu ascetyczny i pokutny ruch nie zdołał utrzymać swojego charakteru i wkrótce przerodził się w swoje całkowite przeciwieństwo: ruch seksualnego wyzwolenia. Otóż przemoc zadawana sobie publicznie w szalonych uniesieniach „pokutniczych" u coraz większej części uczestników celebry poczęła wywoływać seksualne podniecenie. W istocie proces był pewnie nieco inny: do tych zalegalizowanych form egzaltowanego sadyzmu zaczęli spływać ludzie niekierujący się bynajmniej umartwieniowymi pobudkami.

Badacze o czysto religioznawczym podejściu nie potrafią sobie odpowiedzieć na pytanie o zdumiewające powodzenie tego ruchu, który przecież nie zawsze związany był z kataklizmami zagrażającymi życiu. Adolf Holl pisze: „Zagadką jednak pozostaje, dlaczego ruch ten rozprzestrzeniał się wręcz na podobieństwo epidemii i na czym polegała fascynacja nim, zwłaszcza, że nie wyrastał on na gruncie kościelnym ani nie stanowił wynaturzenia praktykowanej przesz Kościół pokuty" (Heretycy). Uważam, że trzeba tutaj wyjść poza konwencjonalne religioznawstwo.

Sadomasochistyczna natura seksualna nie jest jakąś marginalną dewiacją, ale pojawia się u bardzo wielu osób, choć tylko u niektórych znajduje swą ekspresję. W słynnych badaniach seksualności ludzkiej Alfreda Kinseya aż 22% mężczyzn i 12% kobiet przyznało, że reaguje podnieceniem na opowiadania zawierające treści sadomasochistyczne. 55% mężczyzn i 50% kobiet stwierdziło, że reaguje seksualnie na gryzienie. Badacze zajmujący się zjawiskiem sadomasochizmu szacują dziś, że ok. 10% ludzi stosuje praktyki sadomasochistyczne. Aktualnie sadomasochizm wciąż w większości krajów traktowany jest jako zaburzenie seksualne, choć w 2009 roku Szwedzi usunęli je z krajowej klasyfikacji chorób. Jeśli ból i przemoc u tak wielu osób wywołuje seksualne podniecenie, znaczy to, że są niezwykle głęboko wpisane w naturę naszego gatunku. Jeśli dziś sadomasochizm jest w zasadzie nieakceptowaną publicznie formą zachowań seksualnych, to był takim tym bardziej w średniowieczu, a przy tym można się domyślać, że odsetek społeczeństwa odczuwający podniecenie z bólu i przemocy nie był wiele mniejszy.

Religijne uniesienia prawdziwych dewiantów dążących do destrukcji własnych ciał w imię idei religijnych musiały być doskonałą formą do ekspresji tłumionych na ogół potrzeb i pragnień seksualnych przez dewiantów udawanych. Poobnażani do pasa mężczyźni i kobiety zakrwawieni obficie nie zawsze kończyli na kolanach przed ołtarzem, ale i we wspólnych orgiach, bełkocząc puste religijne formułki. Jak zauważa Holl: „Już podczas pierwszych wypraw biczowników doszło do ciężkich wykroczeń seksualnych, a niebawem zastępy flagelantów okazały się ośrodkami prostytucji i stręczycielstwa".

Papież Klemens VI uznał, że należy położyć kres samowładnemu wymierzaniu sobie pokuty i w bulli Inter sollicitudines z 20 października 1349 zakazał procesji biczowników pod groźbą klątwy kościelnej. Bulla skierowana była do biskupów niemieckich, którzy zostali zobligowaniu nie tylko do stosowania kar kościelnych, ale i „doczesnych", w razie oporu — do pomocy ramienia świeckiego.

Kiedy Kościół zaczął prześladować biczowników ci natychmiast zeszli do podziemia. Zaczęli tworzyć tajne bractwa wzorujące się w swych statutach na pewnych regułach zakonnych. Praktyka biczownicza stała się jedynym potrzebnym środkiem do zbawienia duszy. Kościół — zupełnie zbędny.

Temat zakazów kościelnych powrócił na synodach prowincjonalnych w Kolonii w latach 1353 i 1357. W roku 1369 papieski inkwizytor Walter Kerlinger na terenie Norhausen wytropił zakonspirowaną sektę kryptoflagelantów. Ich przywódcę jak i wielu wyznawców posłano na stos. Była to szczególnie antyklerykalna grupa, gdyż jej przywódca Konrad Szmid nie tylko uznawał biczowanie się za jedyny środek do zbawienia, ale i sam występował jako prorok końca świata, który został wyznaczony tym razem na rok 1369.

Trzecia wielka wyprawa biczowników została zapoczątkowana w roku 1399 i wiązała się tym razem przede wszystkim z ogólną nędzą. Kiedy skierowali się na Rzym, papież Bonifacy IX rozkazał pochwycić i stracić ich przywódcę. Jeszcze na Soborze w Konstancji na posiedzeniu z 18 lipca 1417 r. Jan Gerson prezentował swój traktat Contra sectam se flagellantium. Musieli więc cały czas istnieć, choć skala zjawiska już zdecydowanie się zmniejszyła.

Jak wspomniałem wyżej ich świętym narzędziem było flagellum. Kronika Henryka z Herfordu podaje opis tego bicza: „Każdy bicz był rodzajem kija, z którego zwisały trzy rzemienie zakończone ogromnymi węzłami. Przez węzły przechodziły z obu stron, na krzyż, żelazne, ostre niczym igły kolce, wystające na długość ziarna pszenicy albo jeszcze więcej. Takimi biczami uderzali się po nagich plecach, które puchły im nabiegając krwią i obrzmiewając. Krew spływała na ziemię i opryskiwała ściany kościołów, w których się biczowali. Czasami tak mocno wbijali sobie żelazne kolce w ciało, że dawały się z niego wyciągnąć dopiero za drugim szarpnięciem".

Ów instrument wyszedł z użycia po zniszczeniu flagelantów, ale nie oznaczało to końca samobiczowania się. Praktyki te stosowane były później szeroko w klasztorach katolickich. Liczne tego przykłady odnajdujemy choćby w siedemnastowiecznym Acta Sanctorum. Niejeden święty mąż daje tam upust swoim seksualnym pragnieniom poprzez przemoc wobec obiektu swoich pożądań. I tak św. Edmund, przyszły biskup Canterbury, w czasie swoich studiów w Paryżu, męczył się z obsesją na punkcie pewnej urodziwej niewiasty. W końcu nie wytrzymał i ulżył sobie w ten sposób, że — jak powiada święta księga — wezwał niewiastę do swojej izdebki, rozebrał do naga i chłostał do krwi.

Księża lubowali się w tej formie pokuty i chętnie z niej korzystali. Nawet papieskie zakazy nie powstrzymywały zwyczaju wymierzania osobistej kary skruszonym grzesznikom a zwłaszcza grzesznicom. Jeden ze średniowiecznych drzeworytów ukazuje przeoryszę namiętnie chłoszczącą nagi tyłek biskupa. A ponieważ obie strony wydają się czerpać z tej sytuacji przyjemność, toteż śmiało przyjąć możemy, iż wielebni w najlepsze oddawali się herezji sado-maso.

Do dziś flagelanci występują nie tylko w islamie, ale i w katolicyzmie, m.in. w Meksyku, na Filipinach czy we włoskiej Kampanii, gdzie w Guardia Sanframondi co 7 lat odbywa się ponury rytuał pokutny na ulicach, ku czci Madonny i Dzieciątka, w którym występują flagelanci kaleczący swoje plecy biczami oraz samobijcy (battenti) kaleczący swoje torsy specjalnymi narzędziami z wystającymi gwoździami.

Nie unikają jednak regularnej spowiedzi, i nie pali się już ich na stosach.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kreacjoniści w Polsce
Złożoność wyjaśniona. Część 3

 Comment on this article..   See comments (18)..   


« Other fractions   (Published: 21-10-2009 Last change: 02-12-2009)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Mariusz Agnosiewicz
Redaktor naczelny Racjonalisty, założyciel PSR, prezes Fundacji Wolnej Myśli. Autor książek Kościół a faszyzm (2009), Heretyckie dziedzictwo Europy (2011), trylogii Kryminalne dzieje papiestwa: Tom I (2011), Tom II (2012), Zapomniane dzieje Polski (2014).
 Private site

 Number of texts in service: 952  Show other texts of this author
 Number of translations: 5  Show translations of this author
 Newest author's article: Oceanix. Koreańczycy chcą zbudować pierwsze pływające miasto
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 6886 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)