|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
« Society Zanurzeni w kulturze [2] Author of this text: Radosław S. Czarnecki
Dlatego to my środkowi Europejczycy jesteśmy podwójnie
zawiedzeni, samotni, opuszczeni, zdradzeni przez Zachód (tak się nam
przynajmniej wydaje). Pozostając w „zamrażarce" realnego socjalizmu, pod
kontrolą Moskwy, wydawało się nam, iż wyłączyliśmy się z prądów kulturotwórczych
czy cywilizacyjnych charakterystycznych dla tej właśnie cywilizacji, nie
spostrzegając, iż sam komunizm był nieodrodnym synem umysłowości zachodniej (i
chrześcijańskiej). Przykłady — proszę bardzo: młodzież w 1967-68 roku wyszła na
ulice czy okupowała uniwersytety zarówno w Berkeley, Mexico City, Paryżu,
Frankfurcie czy Warszawie. Podłoża były może lokalne, ale podstawą był protest
przeciwko pokoleniu rodziców, które ugrzęzło w establishmencie władzy.
Każdej władzy, gdyż jak mówił A.L.d'Saint Just "...nie można rządzić i być bez
winy". Wzajemne przenikanie się mód, sztuki, muzyki też o tym fakcie
dobitnie świadczy. My w Polsce możemy o tych procesach powiedzieć najwięcej,
gdyż to tu był „najweselszy barak" obozu socjalistycznego.
Drugą stroną tego poczucia zawodu jest
aktualna, post-zimnowojenna sytuacja — dotarliśmy do Edenu, a on jest nie taki
jakeśmy go sobie wymarzyli, nie przystaje do ideału, wzmagany obstrukcją wobec
narzuconego stanu rzeczy. A może oczekiwania były zbyt wielkie ? A może to były
tylko „symulakry" naszego wishfull thinking ? Romantyczne „chciejstwo"
zawsze produkuje pokłady rozczarowania, frustracji, żalu i rozdrażnienia. Znowu
nam się wydaje, że się nam nie udało...
Chcielibyśmy, żeby otaczająca nas
rzeczywistość była jak nasze wyobrażenia. Zgodna z ideałami, modelowa, czysta,
wzniosła, jak Najświętsza Panienka. Ikona. Tak było z chrześcijaństwem, tak z wszystkimi powstaniami narodowymi i tak było z komunizmem. Teraz takim dogmatem
jest „teologia neoliberalna" rodem z Chicago
[ 11 ]. I rynek jako fetysz. Ta kolejna utopia przynależy do minionego XX wieku i jest
jej pogłosem. Po upadku dychotomii: świat liberalno-demokratyczny — obóz
realnego socjalizmu (komunizmu), powstała powszechna pustka. Zwycięstwo
liberalnej demokracji w warunkach niczym nieograniczonego wolnego rynku oraz
braku globalnego interesu społecznego wsparte jedynie prawdziwymi wartościami
rynkowymi prowadzi — co widać gołym, okiem — do śmierci państwa narodowego
(gwaranta istnienia klasy średniej, która z kolei była ostoją demokracji
parlamentarnej), a w kolejnym rozdaniu do takiej autorytaryzacji i totalizacji
świadomości społecznej, że demokracja zmieni się w system oligarchiczny, a wybory staną się przedsięwzięciem niewiele znaczącym (czym różnią się podstawowe
elementy gry parlamentarnej, partie polityczne i stronnictwa, w założeniach
makroekonomicznych i to zarówno w naszym kraju jak i na Zachodzie? To stąd
wynika moim zdaniem podstawowy efekt niskiej aktywności obywateli w wyborach i jakość życia publicznego).
A.Miller, amerykański dramaturg, pisarz i intelektualista, sądzi (jest to co prawda uwaga odnoszona do elit politycznych
Ameryki, ale w świetle prowadzonych tu rozważań ma ona uniwersalne zastosowanie)
iż poziom intelektualny polityków jest w XXI wieku żenujący. Wyklucza to jego
zdaniem jakąkolwiek pogłębioną dyskusję czy refleksję wykraczającą poza
codzienny banał
[ 12 ].
Warto zauważyć, iż obecnie "Termin Stany
Zjednoczone jest zwyczajowo używany w odniesieniu do struktur władzy w Stanach, a interes narodowy oznacza beneficja tych grup i jest słabo powiązany z korzyściami dla całego społeczeństwa"
[ 13 ],
co jest w perspektywie globalizującego się i westernizującego się (=
amerykanizującego się) świata tyle symptomatyczne co niebezpieczne. Rodzi się na
naszych oczach hasło (mające przełożenie w praktyce współczesnej rzeczywistości) — „elity wszystkich krajów łączcie się" lub „ci którym się powiodło, bez względu
na rasę, klasę czy konfesję, jesteście sobie nad wyraz bliscy". A z drugiej -
nienawiść do elit przeradza się w antyamerykanizm.
Pod koniec lat 80-tych kiedy zimna wojna dobiegała kresu S.Huntington usłyszał z ust G.Arbatowa, doradcy ówczesnego wysoko postawionego działacza KPZR, znamienne
słowa: "Robimy wam straszną krzywdę — pozbawiamy was wroga". Huntington
na kanwie tej wypowiedzi podkreśla, iż zdaniem wielu psychologów zarówno
jednostki jak i grupy ludzi określają własną tożsamość przede wszystkim w oparciu o odcięcie się od „innego" i opozycję wobec drugiego człowieka
[ 14 ].
Współczesna kultura pop glajchszaltująca wszystko na „podobieństwo swoje" (czyli
Zachodu) tym bardziej stygmatyzuje te elementy współczesności, które nie
mieszczą się z jednej strony w perspektywie political correctness, a z
drugiej — nie podlegają lub nie chcą podlegać regułom komercji. Zanurzenie
człowieka w kulturze tym bardziej w dzisiejszym świecie działa na niekorzyść
jednostek samotnych, introwertycznych czy wykluczonych. Przy wszechogarniającym
nas zalewie obrazów, wszystkich o takiej samej treści i wymowie, masowość
dzisiejszej pop-kultury pogłębia ich alienację, wykluczenie i samotność.
Jeżeli narzuca się całej kulturze światowej
homogeniczne wzorce, przede wszystkim kult „walki" i bezwzględnej konkurencji to
odbiorcy takich obrazów podświadomie się z nim utożsamiają. Zwłaszcza mniej
wyrobieni, młodzież czy dzieci.
Wspomniane wykluczenie, samotność,
alienacja, poczucie nie uczestnictwa w życiu społecznym i grupowym oraz brak
wpływu na cokolwiek w sprawach publicznych rodzą zniechęcenie, ignorancję,
obojętność. Owe tendencje wzmagane są także przez wszechobecną agresję,
chamstwo, prymitywizm czy naciski formalnych i nieformalnych lobbies.
Warto przypomnieć upadek Cesarstwa Rzymskiego i reperkusje temu towarzyszące,
gdyż te sytuacje są niezwykle podobne do procesów zachodzących dzisiaj. Salwian z Marsylii (400-480), filozof i teolog, tak opisuje ówczesne,
wczesnochrześcijańskie stosunki: "...Ubodzy są wszystkiego pozbawieni, wdowy
jęczą, sieroty są poniewierane tak dalece, że wiele spośród nich, w tym i ludzie
dobrze urodzeni, i którzy wyższe wykształcenie otrzymali, szuka schronienia u nieprzyjaciół.(...) Przenoszą się do Gotów albo do bagaudów czy innych
barbarzyńców, którzy panują wszędzie, wcale nie żałują swego wygnania. Milej
jest im bowiem żyć wolnymi w pozornym niewolnictwie niż być niewolnikami w pozornej wolności. Imię obywatela rzymskiego niegdyś nie tylko szanowane, ale
zdobywane za wysoką cenę, dziś jest w pogardzie, odżegnują się od niego i uważają nie tylko za mało warte, ale i za szkaradne..."
[ 15 ].
Analogie nasuwają się same.
I tak jak nikt nie miał już sił czy ochoty
bronić Rzymu przed upadkiem, tak współcześnie może nie znaleźć się nikt kto by
chciał umierać za demokrację, liberalizm, wolność czy swobody obywatelskie.
Ześlizgiwanie się w otchłań „ciemnoty", populizmu, przyzwolenia na rozwiązania
autorytarne i niedemokratyczne następuje powoli, jakby naturalnie, koleją
rzeczy, prowadzone ręką niewidzialnego demiurga siły, brutalności oraz zła.
Metodycznie i systemowo. A wszystko pokryte zostaje homogeniczną warstwą ni to
kultury, ni to rozrywki, ni to prywatnego zysku (dla nielicznych). Króluje
burleska, powszechny karnawał, bachanalie i feeria barw. Życie staje się
teleturniejem, poważne problemy egzystencjalne sprowadzić można do talk-show, a dylematy moralne — do quizu bądź głupawej zgadywanki przez telefon. I ktoś
wygrał, sekundę jest na topie. A przedstawienie musi trwać, i trwa w najlepsze.
Programy typu Big Brothers stają się
namiastką problemów ludzkich, a z drugiej strony zaspokajają nasze najniższe
instynkty. Podglądactwo, podsłuchiwanie, wścibskość. Tu demokracji i obywatelstwa się nie uczy. Życie jest teatrem, a teatr życiem. To i scena
publiczna musi się siłą rzeczy zniżyć do rynsztokowego, prymitywnego i bezwartościowego poziomu. Następuje to przed czym przestrzegał A.Huxley -
banalizacja jakości, racjonalności i znaczenia życia.
Człowiek musi się utożsamiać z kulturą,
która odpowiadałaby normom przez siebie niesionym. A rozdźwięk między
deklaracjami, a stanem faktycznym zwłaszcza na polu kultury współczesnej jest
ogromny. I to właśnie zniechęca, odpycha, osłabia do utożsamiania się z nią jak z wysokim „c". Co subtelniejsi i wrażliwi osobnicy, niechcący mieć nic do
czynienia z tą kulturą "śmietnika", alienują się z dzisiejszego życia. Wolą z własnej woli wyalienować się z takiej egzystencji. Gardzą bowiem śmietnikiem..
Obecne czasy są naznaczone piętnem coraz
szerszego „wykluczenia" kolejnych warstw i grup ludności w krajach uważanych
dotąd za przykłady liberalnej demokracji. Do tej pory utożsamiano to pojęcie z III Światem. „Wykluczenie" rozumie się jako brak przynależności do społeczności
lokalnej i wspólnoty narodowej. Także z nie akceptacji reguł rządzących tymi
wspólnotami. „Wykluczeni" żyją poza systemami: politycznymi, ekonomicznymi,
społecznymi. Jest ich dużo, coraz więcej. Często są to przyczyny obiektywne,
często subiektywne. Początkowo jest to „wykluczenie" formalne, z tytułu niższych
dochodów, braku pracy, ostracyzmu środowiska bądź spadku w zaszeregowaniu na
drabinie społecznego uznania. Później przychodzi pogodzenie się jednostki z rolą
„outsidera" (czyli sfera psychiki i postawy życiowej). Pojawia się bierność,
fatalizm, kwietyzm. O tych procesach i faktach przemawiających za takimi
wnioskami świadczy przede wszystkim frekwencja we wszystkich wyborach czy
referendach. I dotyczy to większości krajów zaliczanych do Zachodu.
Jak zauważa J.Habermas to współczesna nauka i technika pozbawiły ludzi świadomości celów społecznych zakładając, że
wszystkie ludzkie problemy mają charakter czysto techniczno-organizacyjny i dają
rozwiązywać się środkami dostarczanymi przez naukę. W wyniku tego procesu,
wzmacnianego przez media, nastąpił rozpad sfery publicznej co z jednej strony
prowadzi do ostrych podziałów zarówno wśród grup społecznych jak i między
władzą, a społeczeństwem, z drugiej natomiast — do swoistego „publicznego" i masowego kształtowania się poglądów, co odziera je jednocześnie z ich
jednostkowości. Powoduje to pasywność zarówno opinię publicznej jak i jednostkowego myślenia czy dedukcji
[ 16 ].
Zachód postrzega obecnie zagrożenie dla
niesionych przez własną kulturę wartości ze strony odradzającego się islamu w formie fundamentalistycznej i terrorystycznej. Nota bene każdy
fundamentalizm jest taki sam, czy to islamski, żydowski, hinduistyczny czy
chrześcijański. Niektórzy na podstawie obserwacji pewnych procesów społecznych
prorokują i zamierzają ów trend wzmocnić ale w formie a rebours:
antidotum dla niego widzą w formie powrotu Europy „do minionych wartości".
Czyli chrześcijaństwa. Byłaby to recydywa modelu średniowiecznej kultury w zmienionym bo postnowoczesnym opakowaniu. Głosy na rzecz takich rozwiązań
dochodzą z różnych środowisk, nie tylko eklezjalnych. Przejawiają się m.in. w gloryfikacji kultury średniowiecznej, ówczesnych stosunków społecznych,
porządków publicznych etc. W tej perspektywie mieści się też „obiektywizacja"
(czyli pisanie panegiryków i hagiografii) spojrzenia na rolę i znaczenie Świętej
Inkwizycji w historii Zachodu.
1 2 3 Dalej..
Footnotes: [ 11 ] E.Hobsbawm,
Wiek skrajności, Warszawa 1999, s. 513. [ 12 ] Wywiad F.Busnela z A.Millerem,
„L'Express", dist. By NYT Synd. z dn. 12.09.2002 r. [ 13 ] N.Chomsky, Zysk ponad ludzi, Wrocław 2000, s. 81 [ 14 ] S.Huntington, "Drugie odkrywanie Ameryki",
[w]; „Gazeta Wyborcza" z dn. 9-10.05.1998 [ 15 ] Za — J.le Goff, Kultura średniowiecznej Europy, Warszawa 1994, s. 30 « Society (Published: 11-11-2009 )
Radosław S. CzarneckiDoktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", ma na koncie ponad 130 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego. Mieszka we Wrocławiu. Number of texts in service: 129 Show other texts of this author Newest author's article: Return Pana Boga | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 6936 |
|