The RationalistSkip to content


We have registered
204.315.878 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Society »

10 punktów w sprawie antykoncepcji [2]
Author of this text:

Czemu ta „antylateksowa teologia moralna" nie dostrzega chociaż grzechu lekkiego w używaniu gumowych rękawiczek?Nie wiadomo.

5. Ewangelia

Jezus nie krytykował stosowania prezerwatyw mimo, iż za jego czasów prowizoryczne zabezpieczenia tego typu były znane. Również Paweł w swoich listach nic na ten temat nie pisze, nawet w liście do Koryntian, a przecież wiadomo z czego słynął Korynt. Jak widać nie tylko niektórzy wycinają z Ewangelii to co im nie pasuje (ulubiony argument wielu księży) są też tacy, którzy doklejają do Ewangelii to co chcą. Jak już wspomniano, zdaniem hierarchii kościelnej człowiek może popełnić grzech ciężki, śmiertelny, nawet w sytuacji, w której nikomu nie dzieje się krzywda i nikt nie ma złych zamiarów. Kościół występuje tutaj jako rzecznik moralności opartej na „przepisie". Tam gdzie liczy się tylko sztywny przepis tam nie ma miejsca dla człowieka, jest to moralność Starego Testamentu, tam nie liczyło się jakie ktoś miał intencje, jeśli obraził Jahwe, musiał zginąć, tak jak człowiek przyłapany na zbieraniu chrustu w Szabat. Jezus jednak wyraźnie kwestionuje taką moralność idącą po trupach, co widać chociażby w słynnej scenie ocalenia cudzołożnicy, wyraźnie w centrum moralności stawia dobro człowieka, a nie to, żeby „nie obrażać Boga". W tym kontekście warto zwrócić uwagę na to co napisał ks. prof. Karl Rahner, przez wielu uważany za jednego z największych teologów katolickich, nazywanego „Tomaszem z Akwinu XX w.":

"Niewątpliwie jest istotna różnica między Przykazaniem Bożym, wymaganiami Boga i Chrystusa stawianymi sumieniu jednostki z jednej strony, a wymaganiami jakie z tytułu swojej władzy przewodzenia Kościół stawia sumieniu katolickiego Chrześcijanina z drugiej strony. Przykazanie Boga i przykazanie Kościoła to nie to samo. W tym drugim znajduje wyraz autorytet ludzki, chociaż uprawomocniony przez wolę Boga. Przemawia on w terminach prawa, ustalonych norm obyczajowych, wspólnie przeżywanej egzystencji Kościoła. To wszystko jakkolwiek zobowiązuje sumienie jednostki, jest w odróżnieniu od Przykazania Bożego w zasadzie zmienne i podlega również krytyce oraz propozycjom różnych zmian ze strony wiernych" oraz: "Wiele z tego co dotyczy ustalonych przez Kościół przepisów prawa i regulacji małżeństwa, stanowi również przykazanie kościelne, a nie boskie." [ 10 ]

Trzeba więc wyraźnie stwierdzić, że wielu księży dopuszcza się manipulacji, przedstawiając stanowisko Kościoła w sprawie antykoncepcji tak jakby było to stanowisko samego Boga.

Poza tym:

"Wart zastanowienia jest fakt, że żaden z trzech ustępów Nowego Testamentu dotyczących małżeństwa nie zawiera uwagi na temat płodzenia potomstwa (...) Nie znaczy to, że Jezus (Mt 19) Paweł (1 Kor 7) i List do Efezjan wykluczali prokreację, dowodzi jednak, że można mówić sensownie o małżeństwie bez natychmiastowego mówienia o dzieciach" [ 11 ]

6. Częsty Seks

Niekiedy księża mówią, że antykoncepcja jest niemoralna bo daje mężczyźnie możliwość zaspokajania swej żądzy kiedy chce. Kobieta zostaje uprzedmiotowiona. Mężczyzna mówi do niej „Chce cię mieć codziennie". Z zarzutem tym trudno się zgodzić, wynika on z typowo katolickiego traktowania spraw seksu: to mężczyzna zawsze chce uprawiać seks, a kobieta powinna się wzbraniać i traktować to jako przykrą konieczność, oczywiście nie formułuje się tego dosłownie w ten sposób, chodzi o ukazanie pewnego sposobu myślenia, który w polskim katolicyzmie jest powszechny (na szczęście powszechny tylko wśród kleru i fanatyków), często pozostając w sferze podświadomości. Niektórym ortodoksyjnym katolikom nie mieści się w głowie aby mogło tak być, że kobieta też chce uprawiać seks.

Więc jeśli kobieta i mężczyzna kochają i szanują się i jeśli obydwoje chcą się ze sobą kochać często, ale na razie z takich czy innych powodów nie chcą lub nie mogą mieć dziecka (z przyczyn ekonomicznych lub zdrowotnych) to co w takiej sytuacji jest niemoralnego? W katolickiej wizji małżeństwa i seksualności do XX w. nie kojarzono za sobą seksu i miłości, wręcz przeciwnie seks (małżeński) był określany jako „lubieżność" jako „zło", które może być usprawiedliwione tylko przez prokreację.

Prof. Uta Ranke Heinemann zauważa:

"Potępienie rozkoszy seksualnej i podkreślanie grzeszności każdego stosunku płciowego (...) osiągnęły u Innocentego III swój szczyt. Pisał on: "któż by nie wiedział, że spółkowanie małżeńskie nigdy nie obywa się bez żaru rozpusty, bez brudu lubieżności, przez co przyjęte nasienie ulega splamieniu i zepsuciu". Jak wszyscy nieprzyjaciele rozkoszy seksualnej cytował psalm pięćdziesiąty: "Rodzice popełniają za każdym razem grzech… dziecko ściąga na siebie grzech pierworodny. Dlatego powiada psalmista: 'Oto w winie się narodziłem' , którą popełnili moi rodzice przy moim poczęciu". Odnośnie Augustynowych dóbr usprawiedliwiających małżeństwo, Innocenty zauważał, że zmazują one ze stosunku małżeńskiego jedynie grzech śmiertelny, ale nie powszedni (Komentarz do siedmiu psalmów pokutnych 4)" [ 12 ]

Katolicka fobia seksualna ma w zwyczaju przypisywanie własnych kompleksów i frustracji samemu Bogu. Skąd księża, biskupi i kardynałowie mają wiedzieć że seks jest autonomiczną wartością, a nie tylko „narzędziem" do rozmnażania, jeśli sami są daleko od seksu (przynajmniej oficjalnie)? Katolickie określanie małżeństwa i seksu przypomina instrukcje jak poruszać się po polu minowym, seks przedstawia się jako źródło zagrożenia, potrzeba tu tak wiele czujności, ostrożności, modlitwy, umartwień, wyrzeczeń, pozwolenie sobie na odrobinę samodzielności i spontaniczności może skończyć się dla człowieka fatalnie. A przypomnijmy, że cały czas chodzi o seks w małżeństwie!

Według papieży Pawła VI i Jana Pawła II nie ma bardziej pomocnej rzeczy w życiu małżeńskim niż czasowa wstrzemięźliwość, tak jakby istniała alternatywa: albo współżycie według wskazań papieża albo patologia i degrengolada moralna w postaci małżeńskiego seksu raz w tygodniu. Papież z pewnością pozostał obojętny na argumenty, że dla wielu ludzi zmuszanie się do wstrzemięźliwości, czego wymagają naturalne metody planowania rodziny może być przyczyną rozdrażnienia i napięcia bynajmniej nie sprzyjającego miłości. Trudno, w tych sprawach nie można zgadzać się na kompromisy, trzeba zacisnąć zęby i twardo stawić czoła grzesznej chęci częstego współżycia z własną żoną lub mężem. Życie chrześcijanina musi być naznaczone ofiarą, życie zbyt łatwe i swobodne jest podejrzane. Wszelkie ułatwienia to największy wróg chrześcijanina, nieważne jakie coś ma skutki, ważne, żeby umartwiać się, i nie ułatwiać sobie życia, wręcz przeciwnie — utrudniać.

"Jak to dobrze, że można się nie obawiać, iż jeszcze nie tak szybko nauka zdoła ustalić co do dnia, a może co do godziny zdolność do zajścia kobiety w ciążę, bo gdzież wtedy podziałby się godziwy porządek dla okazania miłości małżeńskiej i ascezy. Ba, wiele jeszcze innych spraw doznało by uszczerbku. [ 13 ]

Papież Jan Paweł II (w czym był w stu procentach zgodny z Pawłem VI) uważał, że czasowa wstrzemięźliwość w małżeństwie: sprzyja trosce o współmałżonka, pomaga wyzbyć się egoizmu, wzmacnia poczucie odpowiedzialności, w konsekwencji opanowania własnych namiętności pozwala rodzicom uzyskać głębszy i skuteczniejszy wpływa wychowawczy na dzieci.

Przecież te dobre cechy mogą być przyczyną, punktem wyjścia do „oderwania się od doczesności" czyli również od przymusu seksualnego, rozumianego pozytywnie, w kontekście mistycznym, a nie jego skutkiem. Czyli przykładowo szacunek dla żony może być przyczyną powstrzymania się od współżycia gdy żona ma problemy zdrowotne, trudno natomiast twierdzić, że powstrzymywanie się od współżycia, automatycznie „wytworzy" ów szacunek.

Jak z uzasadnioną ironią podsumowuje to prof. Uta Ranke Heinemann, okazuje się, że wstrzemięźliwość jest strzałem w dziesiątkę. "Ojcu, matce i dzieciom ( a także niewątpliwie- przynajmniej pośrednio — dziadkowi i babce) daje wszystko czego tylko można sobie życzyć. Jest środkiem na rozwiązanie wszelkich problemów małżeńskich i wychowawczych. W ogóle wszystkich problemów życiowych." [ 14 ] Interesujące jest jak katolicy bez żadnych problemów, modelują rzeczywistość, fakty w ogóle im nie przeszkadzają, bowiem zdanie niektórych hierarchów na temat metod naturalnych bywało różne: Również biskupi ostrzegali przed metodami naturalnymi. Zdaniem niektórych metody naturalne, unikanie współżycia w okresach płodnych przyczyniają się do szerzenia egoizmu. [ 15 ]

Poza tym owe okresy wstrzemięźliwości to oczekiwanie przez małżonków kiedy znów będą mogli powiedzieć Bogu: „Tak", czyli otworzyć się na dar nowego życia. Oczywiście owe okresy nie są mówieniem Bogu: „Nie", w żadnym wypadku, to dotyczy tylko antykoncepcji. Stosując antykoncepcję para nie może oczekiwać, aż przestanie ją stosować i tym samym powie Bogu: „Tak". W tym pierwszym przypadku mamy do czynienia z „odpowiedzialnym planowaniem" a w tym drugim ze „sterowaniem" "manipulacją""uprzedmiotowieniem" i „profanacją". Przecież również małżeństwo stosujące antykoncepcję może planować zaprzestanie jej stosowania po pewnym czasie i następnie posiadania siedmiorga czy ośmiorga dzieci. Jednak nie mogą tego robić, byłoby to niemoralne. Trzeba tu jednak zadać pytanie, jeśli uprawianie seksu nie w celu spłodzenia potomstwa jest zwykłym dogadzaniem swoim chuciom, więc po co małżonkowie mają współżyć w okresach niepłodnych?

7. Godność kobiety

Częstym argumentem wysuwanym przez Kościół przeciwko antykoncepcji jest stwierdzenie, że antykoncepcja uwłacza godności kobiety, że czyni ją przedmiotem użycia dla mężczyzny. W takiej postawie hierarchii kościelnej (i w ogóle ortodoksyjnych katolików) widać to o czym mówią feministki. Katolicyzm traktuje kobietę jako istotę gorszą. Mimo, iż zdecydowana większość kobiet nie uważa, aby stosowanie antykoncepcji niszczyło ich godność, księża i biskupi nie zrażają się tym, przecież kobiety nie są na tyle samodzielne intelektualnie aby mogły mówić same za siebie, a więc musimy im powiedzieć co jest dla nich uwłaczające, zupełnie jak władze PRL nie przejmowały się tym, co mówili robotnicy bo to władza ludowa i tylko ona wiedziała czego chce klasa robotnicza. Czy tego typu protekcjonalne traktowanie ludzi w tym wypadku kobiet nie jest o wiele bardziej antykobiece niż wszystkie pigułki świata razem wzięte?


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
15 argumentów na rzecz dopuszczalności przerywania ciąży
Co gra w duszy polskiej?

 See comments (26)..   


 Footnotes:
[ 10 ] Karl Rahner Podstawowy wykład wiary Warszawa 1987str. 316-317
[ 11 ] Uta Ranke Heinemann „Eunuchy do raju" str. 47
[ 12 ] Tamże str. 165
[ 13 ] Tamże str. 288
[ 14 ] Tamże str. 289
[ 15 ] Tamże str. 302

«    (Published: 06-12-2009 Last change: 07-12-2009)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Krzysztof Terczyński
Politolog (ur. 1982). Obecnie pracuje w firmie ubezpieczeniowo-finansowej.

 Number of texts in service: 2  Show other texts of this author
 Newest author's article: O antykoncepcyjnym podawaniu ręki
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 6990 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)