|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Reading room »
Pascalowska: Wiekuista cisza tych nieskończonych przestrzeni [2] Author of this text: Łukasz Kubasiewicz
Tak więc
wymazałem Boga-Stwórcę. W oczach katolików uszedłbym zapewne za zepsutą,
pozbawioną moralności i duchowości istotę w beznadziejnie rozentuzjazmowanej
kolejce na premierowy pokaz potępienia. Lecz z uduchowieniem jest to dość
problematyczna, z mojej strony, kwestia. Przyznać muszę, iż dość mocno wahałem
się czy zawrzeć w niniejszej pracy poniższe słowa, gdyż pochodzą one w głównej
mierze z dość osobistego stanu bezsenności, popartej sporymi dawkami parującej
herbaty. „Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy pijecie herbatę" [ 4 ] -
słowa braci Strugackich bywają czasem boleśnie prawdziwe. Czymże jest w istocie
nasza świadomość, nasza osobowość, te wszelkie myśli dotykające tak odległych,
abstrakcyjnych wręcz spraw, nie mających przecież z materialnością wszechświata
zupełnie nic wspólnego? Zawierzając na słowo (pisane) Richardowi Dawkinsowi,
zauważę, iż jako ludzie — takie nieco bardziej wyrafinowane zwierzęta -
dostrzegamy jedynie ułamek prawdziwego obrazu rzeczywistości, obrazu, który
potrzebny jest nam by móc egzystować, uczepić się jakoś fizyczności, by nasza
organiczność mogła tu swobodnie funkcjonować. [ 5 ] Ludzka świadomość jawi
mi się w tym kontekście jako coś większego, bardziej złożonego i być może
wypływającego poza owe niedostrzegalne ramy. Czy możliwym jest, iż raz
wytworzona przez prawa natury inteligentna świadomość, nie umiera w pełnym tego
słowa znaczeniu? Może być tak, iż te miliardy atomów o cechach ocierających się o nieśmiertelności, nawiedzając kolejne drobinki pyłu życia, niosą ze sobą
cząstkę ich świadomości? Czy tak jak wędrująca przez przeróżne wcielenia,
nieznana ilość atomów, które składają się teraz na moją stukającą nieskładnie w klawisze klawiatury dłoń, przynależała niegdyś do dłoni kulturalnego żyda w średnim wieku, przybitego do kawałka drewna, tak nie mogła ona nieść ze sobą
jakiejś cząstki świadomej myśli owej osoby, wzbogaconej przez myśli osób
pośrednich, jak również ją poprzedzających? Czy to samo zbiorowisko atomów, gdy
odpłynie z mojego obumarłego ciała wzbogacone o kolejne doznania, nie poniesie
gdzieś dalej, przez eony czasu i niepoliczalną przestrzeń, jakiejś elementarnej
cząstki tej tak mało ważnej świadomości?
Być może jest to igranie z koncepcjami
życia po śmierci, lecz w moim przekonaniu dość od ich istoty odległe, wszak
atomy naprawdę wędrują poprzez ciała zatrzymując się w nich na krótkie w skali
kosmicznej chwile, jest to wiedza naukowa, czy zatem przypisanie im roli
nośników pewnych wyselekcjonowanych informacji, będzie aż tak niedorzeczne?
Doprawdy, romantyczna jest to wizja, lecz niesie ze sobą podejrzenie o całkowite
wyminięcie się z prawdą, dlatego też przywołuję ją tu jedynie jako taką swoistą
wycieczkę eksplorującą pomysł podsunięty przez zmęczony umysł pod wpływem
przetworzonych liści roślin z rodzaju Camelia. Kryje się w tych słowach,
przyznać muszę, tęsknota do wiedzy ukrytej poza ramami czasowymi w jakich
przychodzi mi egzystować, wiedzy, której nigdy mi nie będzie dane zasmakować, a której ciemność rozświetlać mogę jedynie filozoficznymi strzałami na oślep.
Skoro
zapędziłem się już w tak dalekie rejony a nikt na mnie (z braku możliwości) póki
co nie krzyczy, pozwolę sobie zauważyć jeszcze jedno. Smutnym, nie tylko z punktu widzenia nauki, wydaje mi się fakt drastycznego nawrócenia Pascala w późniejszym etapie jego życia, którego owocem była zresztą omawiana przeze mnie
myśl. Równie smutny jest fakt potępiania przez uczonego panteistów, gdyż
odczytywanie tych pięknych słów z ich punktu widzenia wydaje się wręcz
naturalne. Panie Blaise — chciałoby się rzec domniemanymi słowami niejakiego
Stalina, zasłyszanymi w ciemnym, moskiewskim kinie po projekcji filmu
ilustrującego sowiecką rewolucję — „To wszystko było nie tak".
Cóż mogę
rzec na koniec? Dzisiejszy człowiek, mimo iż zyskuje coraz większą świadomość
praw rządzących wszechświatem, wciąż, z mniej lub bardziej przemyślanych
powodów, poddaje się wkodowanemu w geny przekonaniu o istnieniu wyższych,
nadprzyrodzonych sił. Ludzka natura pozwala, by mimo braku dowodów, można było
zwyczajnie chcieć wierzyć, i poprzez owo chcenie, naprawdę odczuwać jakąś
wyższą, duchową więź z Bogiem. Tak jednak jak ja chciałbym by czytającej moje
słowa osobie, towarzyszyła w tej niewdzięcznej czynności melodia, którą słyszę
spoglądając w piękno znaczących niebo gwiazd Drogi Mlecznej, co zweryfikuje na
niekorzyść moich chęci natura, tak chciałbym również by zweryfikowała ona w każdym z ludzi hamującą jego rozwój wiarę, przynajmniej tę w najprostszej
formie, przyjmowaną na słowo, zanieczyszczoną domieszkami pozbawionej dobra,
właściwej wszelkim świętym księgom, pseudo-moralności. Być może wtedy, być może,
owa straszna cisza wypełniająca eter między zawieszonymi w pustce gwiazdami i planetami rozrzedzi się na tyle, by odsłonić zwyczajny, prosty zachwyt nad
niesamowitością wszechświata.
Artur
leżał, ciężko dysząc w wilgotnym powietrzu, i próbował pomacać się to tu, to tam, by ocenić,
czy jest
ranny. Bolało bez względu na to, gdzie dotykał.
Po chwili
zdał sobie sprawę, że boli go ręka.
Douglas Adams [ 6 ]
Bibliografia:
1.
Pascal Blaise, Myśli, Pax, 2002.
1 2
Footnotes: [ 4 ] Borys i Arkadij Strugaccy, Miliard lat przed końcem świata, Amber,
Warszawa 2004. [ 5 ] Richard Dawkins, Bóg urojony, CiS, Warszawa 2007. [ 6 ] Douglas Adams, Życie, wszechświat i cała reszta, Albatros,
Warszawa 2006. « (Published: 18-02-2010 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7154 |
|