|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Articles and essays »
Barwa szajspatriotyzmu Author of this text: Anatol Ulman
Nie chodzi o to, że komiczna
Telewizja Trwam (oficjalne trwanie w ciemnocie) nie tak dawno zarzuciła racjonalistom
antypatriotyzm, bo nie aprobują
takich pięknych rzezi z dymem pożarów, jak wywołane przez miłośników zbędnej
śmierci powstanie warszawskie. Jeśli fundowanie znękanemu szkopską
okupacją narodowi setek tysięcy trupów oraz pożogi jest patriotyczne, to niech
smutna ekipa ojczulka języka koślawego sama popróbuje takich przyjemności dla
ojczyzny świętej miłości.
Jako że ukazał się właśnie
piętnasty tom ślamazarnej (zaczęli w 1989!)
Encyklopedii katolickiej, w której
gromadzone są wszelkie pokrzywione przez tę
doktrynę poglądy na wszystko, zajrzałem pod hasło
patriotyzm, gdzie zaprezentowano
czarne spojrzenie na cnotę moralną miłości do ojczyzny.
Najpierw otóż
do definicji wpakowali, a jakże, religię. Jest to charakterystyczna dla
sukienkowych niepamięć i potworna nieznajomość historii, zwłaszcza naszej. Żeby
nie gadać po próżnicy, przywołam świetlistą postać Grzegorza VI, co w encyklice
Cum primum jawnie potępił zryw
listopadowy i chwalił cnotę posłuszeństwa carowi Rosji. Inny drań, Pius IX
podlizując się Aleksandrowi II, w piśmie z dnia 22 kwietnia 1863 roku, handlując Polakami oferował carowi naszą
dozgonną miłość: rozciągając nad
Kościołem zdecydowaną opiekę, Wasza Wysokość będzie mogła liczyć na szacunek i wierność całego narodu polskiego. Natomiast łobuz Leon XIII, w encyklice z 19 marca 1894 roku, tak wyłożył podstawy kościelnego rozumienia miłości do
ojczyzny: Poddani winni panującym
okazywać cześć i wierność, tudzież jako Bogu przez ludzi królującemu, uległość
nie tylko dla gniewu, ale też sumienia… w wierze świętej czerpiąc podnietę do
wierności względem państwa i monarchów. Jakiego państwa? Ano tego, w którym
rosyjskiemu podlegacie berłu… podlegacie
przesławnemu domowi Habsburskiemu… którzy zamieszkujecie prowincję Poznańską i Gnieźnieńską, zalecamy ufność w wielkoduszną sprawiedliwość Cesarza...
Nie
znajdziemy tych i podobnych wyimków w podręcznikach preparowanych przez zwących
się wolnymi historykami
niewolników i lokajów Kościoła. To nie
dziejopisowie narodowi, to geszefciarze.
Do trwałych zwyczajów kleru należy
bezwzględne przywłaszczanie nie tylko własności materialnej (ziemi i obiektów),
ale też duchowej, więc cudzej kultury i przemalowywanie jej na czarno (w tym
bogów, np. egipskiej Izydy, którą przemieniono w Świętą Mateczkę), ale również
kradzieży tradycji (przeinaczenie choćby nocy świętojańskiej pod wezwaniem
Kupały, którą przypisano św. Janowi). Czarni bardzo lubią też świsnąć narodowi
patriotyzm.
Oto prosty przykład: zwycięstwo
polskiego żołnierza w słynnej
bitwie warszawskiej, która rzeczywiście uniemożliwiła kacapom pożarcie
zachodniej Europy i przetrawienie jej na czerwoną, zostało
przez przeciwników Piłsudskiego (Kościół nie kochał Marszałka, bo ten
miał swoje nań poglądy) przypisane wstawiennictwu Najświętszej Panienki. Czyli
że niby było tak: pan papież wysłał do Nieba pilny telegram, by nam pomogło,
zwłaszcza że atakował Polskę nie ukochany przez Watykan carat, tylko wstrętni
bolszewicy, co nie uznawali władzy
stolicy apostolskiej. Ubłagane przestworza wydelegowały do tej operacji
wojskowej śliczną Miriam i z nią
też potem zaczęto przedstawiać oraz
malować cud nad Wisłą. Warto sobie
rzecz wyobrazić: poszatkowani przez ciężkie karabiny maszynowe czerwonoarmiejcy,
pocięte polskimi szablami krwawe kadłuby, tu oddzielona gwiaździsta głowa
komisarza z wybałuszonymi ślepiami, tam ręka noga, mózg na ścianie. Rozsmarowane
przez artylerię mięcho człowiecze, jucha wojenna, ścierwo ludzkie, ekskrementy z bólu, kał ze strachu przed zgonem. Jęki i wycie rannych. W górze zaś, na chmurce
od śniegu bielszej, błękitna Pani w rączki klaszcze swe malutkie, niewinne na
chwałę (słuszną zresztą) Polaków, katolików niewątpliwie. W ferworze bitewnym, w odgłosach rzeźniczej rąbaniny, biedna nie spostrzega, że kruchtowi szajspatrioci
wplątują ją właśnie w kradzież chwały
należnej raczej niewątpliwie geniuszowi
Ziuka i jego generałów, a przede wszystkim heroicznym polskim żołnierzom.
W
omawianym haśle fajny jest też kawałek o tym, że
intensyfikacją „upartyjnionego"
zwyrodnienia patriotyzmu jest wprzęgnięcie go w służbę którejś z ideologii, co
nadaje mu postać idolatrii… Patrzcie państwo, piszą o Rydzu oraz jego
poplecznikach politycznych! I o baboku, bo idolatria, to tyle co bałwochwalstwo!
Tyle że, jak zawsze, na myśli mają co i kogo innego.
Boże, jakże kłamią, łżą, zmyślają!
Ów encyklopedyczny artykulik zamyka obłudna, ksenofobiczna, pełna żrącej
nietolerancji seksistowska nieprawda:
najdoskonalszą ze wszystkich dotąd
wykształconych jest cywilizacja łacińska, zwana też klasyczno-chrześcijańską
(prawomocna spadkobierczyni cywilizacji greckiej i rzymskiej); jej istotą jest
prymat ducha nad materią, moralności nad prawem oraz osoby nad zbiorowością.
Ten prymat nad materią obejrzeć można, kiedy
pyszne kardynały oraz biskupi wylezą razem na powietrze i podczas nadętej
celebracji okażą biedakom swe pyszne szaty oraz wypielęgnowane tłustości. Ten
prymat moralności widać w molestowaniu dzieci. Ten prymat osoby w wyrzynaniu katolików Tutsi przez katolików Hutu, i nie tylko. Milan Kundera
nie mylił się, twierdząc, że
najszlachetniejsze uczucia patriotyczne służą do usprawiedliwienia najgorszych
możliwych zbrodni. Zwłaszcza podparte religią. Wtedy, depcząc groby
pomordowanych ziomków, niosą dumnie chorągwie plugawej nienawiści w czarnych
barwach narodu. Ein, zwei, drei!
Zauważcie, przyjaciele, że gdy w niewolnej epoce pojawi się samowolny ksiądz wyraziście artykułujący hasła
narodowe (oczywiście pomieszane z religijnymi) to jest on zawsze
jeden, a hierarchia i reszta kolegów darmozjadów milczy, czeka w przycupnięciu, co z tego wyjdzie. Jeśli wrogowie
zgotują mu śmierć męczeńską, zostanie ona potem fachowo wyeksploatowana, by
dawne milczenie przesłonić postawą tego
jednego.
Jako że tako rzecze Nietzsche: Dobrze
jest rzecz podwójnie wyłuszczyć i przydać jej do prawej lewą nogę. Wprawdzie na
jednej nodze prawda stać może, na dwóch jednak chodzić będzie i podróżować,
powtórzę trochę inaczej: patriotyzm nie stanowi właściwości katolickiej
doktryny, gdyż Kościół jest organicznie kosmopolityczny: ma w sobie agresywny
imperatyw zagarnięcia pod berło swoje wszystkich
narodów świata. Oczywiście by je zbawić poprzez wymianę: za konkretne bogactwa
materialne oferuje niesprawdzalne w sposób żaden obietnice niematerialnego
bytowania w wyobrażeniach — niebie i piekle. Patriotyzm jest dla tej instytucji
jedynie okolicznościowym narzędziem,
środkiem, sposobem organizowania ciemniaków wokół
pasterzy. Kler ma w nosie interes
narodowy. Chyba że można się podczepić pod ojczyźniane idee, by zgarnąć owoce
jakiegoś zwycięstwa. W dziejach Europy wrogie armie z reguły wyznawały to samo
bóstwo i młóciły się z jego imieniem na ustach. Jak Bozia się w tym wszystkim
orientował (to znaczy obustronnie
rozpoznawał prawdziwych patriotów),
diabli wiedzą.
Najbardziej
popularny w naszych masach ludowych jest patriotyzm
tragi-komiczny.
Mam na myśli świadomościowy galimatias
wynikający z potworności ciemnoty zupełnej a wyrażający się w zbitce pojęciowej
Polak katolik. Inni Polacy dla tych
Polaków praktycznie nie istnieją.
Tysiącletnia wytrwała praca partyjno-ideologiczna nad ciemnymi umysłami naszych
krajanów gruntownie zamuliła im łby: dla niewykształconych rodaków wiara stanowi
nie tylko orientację religijną, lecz głównie wyznacznik narodowości,
bezkrytycznie utożsamiają katolicyzm z polskością, to znaczy z
naszością. Tym właśnie łakomie żywi
się polski antysemityzm oraz ksenofobia.
W wykonaniu klerykalno-nacjonalistycznym
to nie cnota moralna, to szajspatriotyzm. A jaka jest jego barwa? No, stanowczo
nie biało-czerwona.
« (Published: 11-11-2011 )
Anatol Ulman Urodzony w 1931 roku pisarz, dziennikarz i krytyk literacki. Publikacje książkowe: Cigi de Montbazon (1979), Godziny błaznów w składnicy złomu. Komedia współczesna (1980), Obsesyjne opowiadania bez motywacji (1981), Szef i takie różne sprawy (1982), Potworne poglądy cynicznych krasnoludków (1985), Polujący z brzytwą (seria Ewa wzywa 07, 1988), Ojciec nasz Faust Mefistofelewicz (1991), Zabawne zbrodnie (1998), Pan Tatol czyli nieostatni zajazd na dziczy. Historia burżuazyjna z końca (2000), Transakcja z amnezją. Komedia wirtualna (2000), Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm (Wydawnictwo Alta Press-2007), " Drzazgi. Powabność bytu" (2008). W listopadzie 2010 roku zadebiutował jako poeta tomikiem wierszy "Miąższ". Number of texts in service: 25 Show other texts of this author Newest author's article: Babok Krwiożerczy (nieśmieszny) | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7524 |
|