The RationalistSkip to content


We have registered
204.464.699 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Jan Wójcik, Adam A. Myszka, Grzegorz Lindenberg (red.) - Euroislam – Bractwo Muzułmańskie

Znajdź książkę..
Sklepik "Racjonalisty"
 Articles and essays »

Barwa szajspatriotyzmu
Author of this text:

Nie chodzi o to, że komiczna Telewizja Trwam (oficjalne trwanie w ciemnocie) nie tak dawno zarzuciła racjonalistom antypatriotyzm, bo nie aprobują takich pięknych rzezi z dymem pożarów, jak wywołane przez miłośników zbędnej śmierci powstanie warszawskie. Jeśli fundowanie znękanemu szkopską okupacją narodowi setek tysięcy trupów oraz pożogi jest patriotyczne, to niech smutna ekipa ojczulka języka koślawego sama popróbuje takich przyjemności dla ojczyzny świętej miłości.

Jako że ukazał się właśnie piętnasty tom ślamazarnej (zaczęli w 1989!) Encyklopedii katolickiej, w której gromadzone są wszelkie pokrzywione przez tę doktrynę poglądy na wszystko, zajrzałem pod hasło patriotyzm, gdzie zaprezentowano czarne spojrzenie na cnotę moralną miłości do ojczyzny.

Najpierw otóż do definicji wpakowali, a jakże, religię. Jest to charakterystyczna dla sukienkowych niepamięć i potworna nieznajomość historii, zwłaszcza naszej. Żeby nie gadać po próżnicy, przywołam świetlistą postać Grzegorza VI, co w encyklice Cum primum jawnie potępił zryw listopadowy i chwalił cnotę posłuszeństwa carowi Rosji. Inny drań, Pius IX podlizując się Aleksandrowi II, w piśmie z dnia 22 kwietnia 1863 roku, handlując Polakami oferował carowi naszą dozgonną miłość: rozciągając nad Kościołem zdecydowaną opiekę, Wasza Wysokość będzie mogła liczyć na szacunek i wierność całego narodu polskiego. Natomiast łobuz Leon XIII, w encyklice z 19 marca 1894 roku, tak wyłożył podstawy kościelnego rozumienia miłości do ojczyzny: Poddani winni panującym okazywać cześć i wierność, tudzież jako Bogu przez ludzi królującemu, uległość nie tylko dla gniewu, ale też sumienia… w wierze świętej czerpiąc podnietę do wierności względem państwa i monarchów. Jakiego państwa? Ano tego, w którym rosyjskiemu podlegacie berłu… podlegacie przesławnemu domowi Habsburskiemu… którzy zamieszkujecie prowincję Poznańską i Gnieźnieńską, zalecamy ufność w wielkoduszną sprawiedliwość Cesarza...

Nie znajdziemy tych i podobnych wyimków w podręcznikach preparowanych przez zwących się wolnymi historykami niewolników i lokajów Kościoła. To nie dziejopisowie narodowi, to geszefciarze.

Do trwałych zwyczajów kleru należy bezwzględne przywłaszczanie nie tylko własności materialnej (ziemi i obiektów), ale też duchowej, więc cudzej kultury i przemalowywanie jej na czarno (w tym bogów, np. egipskiej Izydy, którą przemieniono w Świętą Mateczkę), ale również kradzieży tradycji (przeinaczenie choćby nocy świętojańskiej pod wezwaniem Kupały, którą przypisano św. Janowi). Czarni bardzo lubią też świsnąć narodowi patriotyzm.

Oto prosty przykład: zwycięstwo polskiego żołnierza w słynnej bitwie warszawskiej, która rzeczywiście uniemożliwiła kacapom pożarcie zachodniej Europy i przetrawienie jej na czerwoną, zostało przez przeciwników Piłsudskiego (Kościół nie kochał Marszałka, bo ten miał swoje nań poglądy) przypisane wstawiennictwu Najświętszej Panienki. Czyli że niby było tak: pan papież wysłał do Nieba pilny telegram, by nam pomogło, zwłaszcza że atakował Polskę nie ukochany przez Watykan carat, tylko wstrętni bolszewicy, co nie uznawali władzy stolicy apostolskiej. Ubłagane przestworza wydelegowały do tej operacji wojskowej śliczną Miriam i z nią też potem zaczęto przedstawiać oraz malować cud nad Wisłą. Warto sobie rzecz wyobrazić: poszatkowani przez ciężkie karabiny maszynowe czerwonoarmiejcy, pocięte polskimi szablami krwawe kadłuby, tu oddzielona gwiaździsta głowa komisarza z wybałuszonymi ślepiami, tam ręka noga, mózg na ścianie. Rozsmarowane przez artylerię mięcho człowiecze, jucha wojenna, ścierwo ludzkie, ekskrementy z bólu, kał ze strachu przed zgonem. Jęki i wycie rannych. W górze zaś, na chmurce od śniegu bielszej, błękitna Pani w rączki klaszcze swe malutkie, niewinne na chwałę (słuszną zresztą) Polaków, katolików niewątpliwie. W ferworze bitewnym, w odgłosach rzeźniczej rąbaniny, biedna nie spostrzega, że kruchtowi szajspatrioci wplątują ją właśnie w kradzież chwały należnej raczej niewątpliwie geniuszowi Ziuka i jego generałów, a przede wszystkim heroicznym polskim żołnierzom.

W omawianym haśle fajny jest też kawałek o tym, że intensyfikacją „upartyjnionego" zwyrodnienia patriotyzmu jest wprzęgnięcie go w służbę którejś z ideologii, co nadaje mu postać idolatrii… Patrzcie państwo, piszą o Rydzu oraz jego poplecznikach politycznych! I o baboku, bo idolatria, to tyle co bałwochwalstwo! Tyle że, jak zawsze, na myśli mają co i kogo innego.

Boże, jakże kłamią, łżą, zmyślają! Ów encyklopedyczny artykulik zamyka obłudna, ksenofobiczna, pełna żrącej nietolerancji seksistowska nieprawda: najdoskonalszą ze wszystkich dotąd wykształconych jest cywilizacja łacińska, zwana też klasyczno-chrześcijańską (prawomocna spadkobierczyni cywilizacji greckiej i rzymskiej); jej istotą jest prymat ducha nad materią, moralności nad prawem oraz osoby nad zbiorowością. Ten prymat nad materią obejrzeć można, kiedy pyszne kardynały oraz biskupi wylezą razem na powietrze i podczas nadętej celebracji okażą biedakom swe pyszne szaty oraz wypielęgnowane tłustości. Ten prymat moralności widać w molestowaniu dzieci. Ten prymat osoby w wyrzynaniu katolików Tutsi przez katolików Hutu, i nie tylko. Milan Kundera nie mylił się, twierdząc, że najszlachetniejsze uczucia patriotyczne służą do usprawiedliwienia najgorszych możliwych zbrodni. Zwłaszcza podparte religią. Wtedy, depcząc groby pomordowanych ziomków, niosą dumnie chorągwie plugawej nienawiści w czarnych barwach narodu. Ein, zwei, drei!

Zauważcie, przyjaciele, że gdy w niewolnej epoce pojawi się samowolny ksiądz wyraziście artykułujący hasła narodowe (oczywiście pomieszane z religijnymi) to jest on zawsze jeden, a hierarchia i reszta kolegów darmozjadów milczy, czeka w przycupnięciu, co z tego wyjdzie. Jeśli wrogowie zgotują mu śmierć męczeńską, zostanie ona potem fachowo wyeksploatowana, by dawne milczenie przesłonić postawą tego jednego.

Jako że tako rzecze Nietzsche: Dobrze jest rzecz podwójnie wyłuszczyć i przydać jej do prawej lewą nogę. Wprawdzie na jednej nodze prawda stać może, na dwóch jednak chodzić będzie i podróżować, powtórzę trochę inaczej: patriotyzm nie stanowi właściwości katolickiej doktryny, gdyż Kościół jest organicznie kosmopolityczny: ma w sobie agresywny imperatyw zagarnięcia pod berło swoje wszystkich narodów świata. Oczywiście by je zbawić poprzez wymianę: za konkretne bogactwa materialne oferuje niesprawdzalne w sposób żaden obietnice niematerialnego bytowania w wyobrażeniach — niebie i piekle. Patriotyzm jest dla tej instytucji jedynie okolicznościowym narzędziem, środkiem, sposobem organizowania ciemniaków wokół pasterzy. Kler ma w nosie interes narodowy. Chyba że można się podczepić pod ojczyźniane idee, by zgarnąć owoce jakiegoś zwycięstwa. W dziejach Europy wrogie armie z reguły wyznawały to samo bóstwo i młóciły się z jego imieniem na ustach. Jak Bozia się w tym wszystkim orientował (to znaczy obustronnie rozpoznawał prawdziwych patriotów), diabli wiedzą.

Najbardziej popularny w naszych masach ludowych jest patriotyzm tragi-komiczny. Mam na myśli świadomościowy galimatias wynikający z potworności ciemnoty zupełnej a wyrażający się w zbitce pojęciowej Polak katolik. Inni Polacy dla tych Polaków praktycznie nie istnieją. Tysiącletnia wytrwała praca partyjno-ideologiczna nad ciemnymi umysłami naszych krajanów gruntownie zamuliła im łby: dla niewykształconych rodaków wiara stanowi nie tylko orientację religijną, lecz głównie wyznacznik narodowości, bezkrytycznie utożsamiają katolicyzm z polskością, to znaczy z naszością. Tym właśnie łakomie żywi się polski antysemityzm oraz ksenofobia.

W wykonaniu klerykalno-nacjonalistycznym to nie cnota moralna, to szajspatriotyzm. A jaka jest jego barwa? No, stanowczo nie biało-czerwona.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Wściekłość i agresja w dni święta narodowego
Krzyżowa droga polskiego parlamentaryzmu

 Comment on this article..   See comments (16)..   


«    (Published: 11-11-2011 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Anatol Ulman
Urodzony w 1931 roku pisarz, dziennikarz i krytyk literacki. Publikacje książkowe: Cigi de Montbazon (1979), Godziny błaznów w składnicy złomu. Komedia współczesna (1980), Obsesyjne opowiadania bez motywacji (1981), Szef i takie różne sprawy (1982), Potworne poglądy cynicznych krasnoludków (1985), Polujący z brzytwą (seria Ewa wzywa 07, 1988), Ojciec nasz Faust Mefistofelewicz (1991), Zabawne zbrodnie (1998), Pan Tatol czyli nieostatni zajazd na dziczy. Historia burżuazyjna z końca (2000), Transakcja z amnezją. Komedia wirtualna (2000), Dzyndzylyndzy czyli postmortuizm (Wydawnictwo Alta Press-2007), " Drzazgi. Powabność bytu" (2008). W listopadzie 2010 roku zadebiutował jako poeta tomikiem wierszy "Miąższ".

 Number of texts in service: 25  Show other texts of this author
 Newest author's article: Babok Krwiożerczy (nieśmieszny)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 7524 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)