|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life »
Racjonalna wiara [4] Author of this text: Lucjan Ferus
Panie, zachowaj mnie od zgubnego przeświadczenia, iż tak bardzo ci zależy
by w ciebie wierzyć, że specjalnie dla niewierzących stworzyłeś piekło, i że rozumna myśl ludzka (określana
jako wiedza) może w czymkolwiek ci zagrażać, albo że stan umysłu
zwany wiarą religijną, ma dla ciebie większe znaczenie niż stan umysłu
zwany wątpliwością, czy też stan będący innym rodzajem wiary.
Jakże mało trzeba mieć wiary i zaufania do ciebie (jak i do siebie), aby
wzorem św. Hieronima wypowiedzieć słowa: „O Panie, gdybym miał
kiedykolwiek posiadać książki światowe i gdybym je czytał — zaparłbym się
tym samym ciebie". Dzięki, że pozwoliłeś mi ustrzec się od tych bzdurnych
poglądów.
Powinienem teraz poprosić cię o coś — jak to w modlitwie — ale tak
sobie myślę, że gdybyś chciał mi dać coś więcej ponad to co mam, nie
czekałbyś aż się z tym zwrócę do ciebie. Wszak każda moja potrzeba -
nim zostanie uświadomiona sobie przez mój umysł — jest ci doskonale znana
nieskończenie wcześniej, prawda? Więc o cóż takiego mógłbym cię prosić,
czego byś wcześniej nie wiedział, iż mi potrzeba? Czyż nie powiedziano
zresztą: „Błogosławieni, którzy o nic nie proszą,.. bo nie doznają
zawodu"? Poza tym, jesteś zapewne zajęty ważniejszymi sprawami — masz
przecież cały Wszechświat na głowie — po co ja jeszcze mam ci ją zawracać? A jeśli z każdym z niezliczonych miliardów światów masz podobne kłopoty
jak z naszym i jeśli na dodatek istnieją tam religie i ich kapłani, to tylko
można ci współczuć jedynie,.. mój Boże.
Skoro zatem tak się sprawy mają, nie ma sensu ciągnąć dalej tej
modlitwy. Zachowaj mnie jedynie do końca mych dni (przy okazji wielkie dzięki,
iż nie znam tej daty) w dobrym zdrowiu fizycznym i psychicznym. Nie odbieraj mi
przedwcześnie pamięci — to ważne dla mnie! I spraw abym odszedł z tego
„najlepszego ze światów" (ależ musiał mieć poczucie humoru ten
Leibniz!) bez niepotrzebnych cierpień, najlepiej we śnie jeśli łaska. Resztę
moich myśli, marzeń i pragnień znasz doskonale, więc nie ma potrzeby o nich
mówić. Dzięki ci Panie za daną mi możliwość wyartykułowania swych myśli.
Ty jeden na pewno mnie zrozumiesz i nie potępisz. Amen".
Tak, można śmiało powiedzieć, że zrobiłem ile się dało aby
uratować swą wiarę religijną, nie rezygnując jednocześnie z rozumnego myślenia.
Dlaczego więc przy niej nie pozostałem? Z bardzo oczywistego powodu; musiałbym
zostać na tym etapie rozwoju swojej świadomości i przestać nabywać dalszą wiedzę
religijną jak i religioznawczą. A ja niestety (dla wiary a nie
rozumu) przez cały czas nabywałem i nabywam tę wiedzę, więc tamten etap
racjonalizacji swoich wierzeń — siłą rzeczy — okazał się etapem
przejściowym.
Bowiem im więcej nabywałem wiedzy, tym więcej rodziło się wątpliwości
odnośnie zasadności tych poszczególnych „prawd" religijnych, w kontekście całościowego planu opatrznościowego (nazywanego Opatrznością
bożą), a wizerunek Boga jaki się z niego zaczął wyłaniać, był tak odległy
od tego jaki nauczany jest na lekcjach religii jak i tego, który kapłani
przedstawiają swoim wiernym, że w pewnym momencie zmuszony byłem uznać, że w
takiego Boga nie chcę wierzyć! Co mnie wtedy tak zbulwersowało
intelektualnie? Był to wizerunek Boga, do jakiego doszli wielcy myśliciele
chrześcijańscy, a znamienną kropkę nad "i" postawił na końcu tego
procesu Sobór Watykański I, orzekając między innymi:
„Bóg współdziała w akcie fizycznym grzechu /../ Bez dopuszczenia zła
moralnego — czyli grzechu — na świecie, nie ujawniłby się ten przymiot boży,
któremu na imię Miłosierdzie /../ Dopiero na przykładzie grzesznej ludzkości,
grzesznego człowieka, ujawniło się miłosierdzie Boga przebaczającego".
Konkluzja: „Zło moralne w ostatecznym wyniku, służy również celowi wyższemu:
chwale bożej, która się uzewnętrznia przede wszystkim w jego miłosierdziu
przez przebaczanie, wtórnie zaś w sprawiedliwości przez karę".
Co z tego wynika? Ano to, że Vanini miał rację twierdząc, że „Świat
jest taki, jakim go Bóg zamierzył /../ Jeśli istnieje grzech, widać, że Bóg
tak chce". I po co było palić na stosie autora tej nad wyraz trafnej
konstatacji, skoro sam Kościół cztery wieki później przyznał, że grzeszna
ludzkość była po to Bogu potrzebna, aby na jej przykładzie mógł zrealizować
się piękny boży przymiot — miłosierdzie, które ujawniając się poprzez
przebaczanie ludziom win i grzechów, służy chwale bożej. Nie dziwne
więc jest, że Bóg współdziała w akcie fizycznym grzechu, miast do
niego nie dopuścić.
W świetle tych orzeczeń, całkiem innej wymowy nabiera samo Zbawienie
jak i Ofiara z Syna bożego na krzyżu, która je umożliwiła. Szczególnie jeśli
weźmie się pod uwagę bardzo znamienny i wiele mówiący fragment z Pisma Św., dotyczący Jezusa: „On był wprawdzie
przewidziany przed stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach się
objawił ze względu na nas" (1P 1,20). Oznacza to — ni mniej ni więcej -
że Syn boży był przewidziany na Odkupiciela i Zbawiciela ludzkości, zanim
ta ludzkość zaistniała i zanim pierwsi ludzie „przeciwstawili"
się Bogu i dostąpili upadku.
Wygląda więc na to, że to słynne boże miłosierdzie — w powyższym
kontekście — bardziej przypomina wyrafinowane okrucieństwo i bezlitosne
wyrachowanie, pozbawione choćby odrobiny litości i miłości do swych stworzeń — ludzi. Byłoby ono bezcenne gdyby Bóg nie mógł zapobiec złu w swoim dziele, a on tylko nie chciał i to z bardzo egoistycznego powodu,
na dodatek obarczając za nie winą ludzi (tak przynajmniej można
wywnioskować z orzeczeń Soboru Wat. I, a jak wynika z „Dictatus papae"
pkt. 22, Kościół kat. nigdy się nie myli). Czy więc można mi się dziwić,
że w taki wizerunek Boga nie chciałem wierzyć?
Boga, który mając nieskończone i niczym nie ograniczone możliwości,
by jego dzieło było doskonałe, urządza istny cyrk, aby wyglądało
na to, że jego stworzenia musiały być grzeszne i ułomne z własnej winy. A
wszystko po to (jak można domniemywać), aby jego ukochany Syn mógł zostać
Bogiem — Zbawicielem grzesznej ludzkości. Powtarzam: w takiego Boga nie mogłem
ani nie chciałem uwierzyć. Doszedłem w tym rozumowym procesie do tak
absurdalnie perfidnego wizerunku Boga, że mogło to tylko świadczyć o jednym:
te wszystkie „słowa boże' i te "prawdy objawione" są wymysłem samych
kapłanów, którzy w różnych czasach i okolicznościach w ten sposób wyobrażali
sobie swoje bóstwa i ich relacje ze światem ludzi. Tworząc mity (a później
dogmaty) kierowali się zawsze potrzebą ich doraźnej wymowy, nie
troszcząc się o ich logiczne konsekwencje wynikające z bożych
atrybutów w całościowym kontekście dzieła bożego. Nabierającego
ty samym — dla człowieka myślącego — paradoksalnej wymowy.
Na tym mniej więcej etapie zakończyłem racjonalizację swoich wierzeń
religijnych, mając już na tyle rozwiniętą świadomość, aby widzieć do
czego ona prowadzi. Był to czas, kiedy z osobnika wierzącego stawałem się
agnostykiem i widocznie ten okres mądrzejszej wiary religijnej był mi
potrzebny, abym miał czas pożegnać się z „pięknymi" iluzjami i zacząć
dostrzegać prawdziwą rzeczywistość, zapisaną w historii religii, a nie w apologetycznych dziełach. Myślę, że skoro dopomógł mi on w łagodnym przejściu
od jednego do drugiego światopoglądu, to jest duże prawdopodobieństwo, iż
także pomoże innym. Dlatego — między innymi — napisałem ten tekst.
Wnioski jakie wyciągnąłem z tego paroletniego procesu racjonalizacji
swych wierzeń religijnych ( mam na myśli wyłącznie swój przypadek) są
takie: wiarę religijną możemy racjonalizować tylko jako rozumianą
psychiczną potrzebę (człowiek musi w coś wierzyć): wierzenia religijne są
nam potrzebne ze względu na naszą ułomną naturę. Pomagają bowiem
zminimalizować lęk przed widmem wiszącego nad nami „miecza Damoklesa" w postaci świadomości własnej śmiertelności. Od biedy można by to nazwać
racjonalnym podejściem do tego teologicznego problemu, chociaż mam duże wątpliwości.
Natomiast nie da się ich racjonalizować jako prawd religijnych, używając
podstawowych narzędzi, którymi posługuje się rozum: mianowicie logiki
oraz wiedzy wykraczającej poza religię. A to dlatego, iż
wiara religijna z samej definicji („Jest to cnota nadprzyrodzona, dzięki której
za łaską Boga /../ wierzymy w to, co objawił, nie ze względu na wewnętrzną
prawdę /../ ale dla powagi samego Boga" (Sob. Wat. I, rozdz. 3), nie toleruje
analizowania swych „prawd objawionych" rozumem, traktując to jako świętokradztwo.
Mechanizm tego procesu jest prosty: "Poznacie prawdę, a prawda was
wyzwoli".
(J 8,32). Jego uniwersalność polega na tym, że potrafi
on wyzwolić umysł również i od religii; tak wielka jest siła
prawdy (jeśli rzeczywiście nią jest). Z mojego doświadczenia wynika, że
zbyt daleko idąca racjonalizacja wierzeń religijnych prowadzi do zamiany ich w
wiedzę religioznawczą, a co za tym idzie stanowi prostą drogę (ale
nie na skróty) do ateizmu. Dzieje się tak dlatego, iż tworzy się coś w rodzaju informacyjnego „efektu domina": odkrywanie cząstkowych prawd — w tym przypadku religijnych — rozszerza nasz horyzont postrzegania w tym obszarze poznawczym, na inne jego aspekty i trwa to
dotąd, aż ułoży się nam w umyśle całościowy i spójny obraz nowej
rzeczywistości, który w dopełnieniu z innymi dziedzinami wiedzy o świecie i o nas samych, jest nie do podważenia rozumowymi narzędziami.
A zatem — wbrew temu co sądzą wierzący — ateizm jest
konsekwencją racjonalnego myślenia, dzięki któremu nasz rozum mimo
wczesnej indoktrynacji religijnej, potrafi w niektórych przypadkach (dość
nielicznych niestety) dostrzec prawdę pod niezliczonymi pokładami kłamstwa i fałszu, którymi charakteryzują się wszystkie wierzenia
religijne. Zatem przekonanie, że można być racjonalnie wierzącym
(religijnie) osobnikiem, można śmiało między bajki włożyć. I nie
tylko ja na to wpadłem. Ba! Można nawet przyjąć, że przez dobrych parę lat
starałem się „ominąć" ten problem, wymyślając mądrzejszą wersję
swoich religijnych wierzeń. Nic mi z tego nie wyszło, bo nie mogło wyjść!
Powód dla którego tak się stało, został różnie przez różne osoby
rozpoznany: i tak wg S. J. Leca:
„Tym samym rozumem wierzyć i myśleć niepodobna", albo wg L. Feuerbacha:
„..człowiek w religii ma oczy tylko po to, aby nie widzieć, aby być
ślepym na wszystko, a rozum tylko po to, aby nie myśleć, aby być głupim jak
tabaka w rogu". Także Kościół katolicki wypowiedział się w tej sprawie:
1 2 3 4 5 Dalej..
« (Published: 27-03-2012 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 7894 |
|