|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Various topics » PSR » »
Odpowiadając Rzepie, czyli o korzyściach obcowania z pitbullem Author of this text: Marek Ławreszuk
Udzielając
wywiadu pani Agnieszce Rybak z Rzeczpospolitej o
Internetowej Liście Ateistów i Agnostyków, nie miałem złudzeń, jak będzie wyglądał końcowy efekt naszej
rozmowy, która przebiegła skądinąd w poprawnej atmosferze. Co więcej,
autoryzowałem swoje wypowiedzi i w zasadzie nie mam się do czego przyczepić, bo
przecież chyba nie do tego, że temat potraktowano wybiórczo i w odpowiednim
kontekście. W końcu to przecież tylko Rzeczpospolita (w domyśle IV) i nikogo nie
może dziwić, że wkładając pitbullowi rękę w pysk nie można się potem doliczyć
kilku palców. Przynajmniej ja się nie zdziwiłem. Ranny, nie-ranny, postanowiłem
jednak parę spraw uściślić. Kwestia pierwsza — liczba osób
niewierzących i jak ma się do tego liczba osób na Liście Ateistów i Agnostyków.
Redaktor Rybak przytacza rzekomy 3-procentowy udział ateistów w ogóle Polaków.
Nędzny milion. Ale czy na pewno? Po pierwsze Lista nie ma z założenia skupiać
wyłącznie ateistów, lecz wszystkich o niereligijnym światopoglądzie. Nie jest
nas zatem 3, ale przynajmniej 6%, jak wskazują badania CBOS z 2007(!) roku:
Rafał Boguszewski:
POLACY WOBEC KOŚCIOŁA ORAZ NAUCZANIA PAPIEŻA BENEDYKTA XVI DWA LATA PO ŚMIERCI
JANA PAWŁA II (pol.).
Centrum Badania Opinii Społecznej, maj 2007. [dostęp 2010-09-04].
Cytat: (strona 2)
„(...) grupa osób określających się jako niewierzące, niezdecydowane lub
obojętne religijnie, choć nadal nie jest liczna, w ostatnich dwóch latach się
podwoiła (z 3% do 6%)."
Dorzucić do tego należy jeszcze
blisko 40% z badanych, którzy określają się jako
wierzący, ale na swój sposób, czyli na pewno nie wg nauk Kościoła
Katolickiego. I w tym miejscu prostota opozycji Kościół — ateiści, okazuje się zwykłym prostactwem myślowym, arytmetyką
życzeniową. Tak naprawdę przywiązanie do KK deklaruje zaledwie 55% badanych, a powstaje jeszcze pytanie, ilu badanych z tych 55% życzy sobie patronatu Kościoła
nad Państwem? W porywach połowa, czyli niecałe 30% populacji świadomych Polaków. A przecież właśnie ta niezgoda była jednym z głównych motorów powstania naszej
Listy! 70% Polaków albo ma Kościoła dość, albo ma to gdzieś, a mniemanie, że
Kościół ma 95% rządu dusz, to zwykłe majaczenia.
Przypuszczam ponadto, że gdyby
nasi listowicze nie pytając o zgodę własne dzieci dopisali je wraz ze sobą,
byłoby nas jeszcze więcej, ale chyba przecież nie o takie standardy statystyki
nam chodzi? Na pewno przydatne okazałyby się również dla reklamy Listy godziny
ateistyczno-agnostycznych programów w mediach państwowych. W dodatku nikomu nie
wybijamy zębów, jak to miał w zwyczaju Bolesław Chrobry pomagając poddanym
zrozumieć sens nauk Kościoła. Aha, no i nie mamy na to wszystko 1000 lat,
osobnych umów z Państwem i nadzwyczaj niejasnej procedury apostazji. Wystarczy
wysłać maila, żeby z Listy się wypisać. Poza tym, jak wszędzie -
aktywne wsparcie jakiejś idei
okazuje tylko pewien odsetek z tych, którzy mieli szansę się o niej dowiedzieć i popierają ją biernie. Wciąż zbyt wiele w nas — Polakach, apatii i niewiary we
własne siły. Wciąż zbyt wielu młodych zastanawia się nad bukowaniem biletów
tanich linii lotniczych i to nie na wakacje w ciepłych krajach. Szukają
przyszłości w krajach, gdzie jest mniej księży, ale więcej pieniędzy. Masowo
dokonują apostazji w zamian za 1% niepotrąconego podatku. Taki jest realny
wymiar polskiego katolicyzmu.
Kwestia druga — wpisy
pozbawione nazwisk. Raz jeszcze powtórzę, że te wpisy pokazują skalę problemu
strachu przed ujawnieniem swojego światopoglądu. Dla wszystkich tych, którzy
cieszą się swobodą wygłaszania swoich poglądów, a lekceważą opresyjność
środowiska, w którym wielu z nas przyszło żyć, dedykuję kilka wymownych
komentarzy, których autorów podać ze zrozumiałych przyczyn nie mogę:
"Wybaczcie, że nie podaję do wiadomości
ogółu moich dokładniejszych danych. Mieszkam na wsi, mam wnuki, które na pewno
ucierpiałyby z powodu „takiej" babci, a zwłaszcza jaj afiszowania się z poglądami. Do kościoła nie chodzę już od dawna, miejscowi proboszczowie jakoś to
przełknęli choć nie obyło się bez obrzucania mnie błotem. Choć wnuki chodzą na
religię to noga proboszcza nie przestępuje progu mojego domu. Moje dzieci też są
ateistami, ale ....w młodości dostało im się od tych miłujących wszystkich
bliźnich więc robią co robią ...Pozdrawiam"
"Mieszkam w tak małej wsi, że
opublikowanie moich danych osobowych to tak, jak skazanie się na śmierć za
życia. Zaryzykuję."
"Podałem niepełne dane z powodu, że moje
środowisko szkolne — głównie nauczyciele, rodzina i inni dorośli skreśliliby
mnie za to."
"Popieram. Na wsi, gdzie mam siedlisko
jestem nazywana przez miejscowych katolików komunistką, tylko dlatego, ze nie
wierze w Boga. Dla nich jest to jednoznaczne."
"W myśl zasady pecunia non olet uczę w
...katolickim gimnazjum ....sic, stąd proszę o nie ujawnianie mego nazwiska.
Pochodzę z ultra katolickiej rodziny, w czwartej klasie szkoły podstawowej, po
lekcji religii pojawiły mi się wątpliwości wynikające ze sprzeczności między
wszechwiedzą boga, a wolną wolą człowieka. Po uświadomieniu tego faktu nie
mogłem spać, bowiem „ zgrzeszyłem" przeciw duchowi św. Zasiane ziarno
wątpliwości wykiełkowało agnostycyzmem, a następnie przeobraziło się w ateizm."
Ciężko zrozumieć niektórym
salonowym katolikom, agnostykom lub ateistom, że prawdziwe, twarde życie
rozgrywa się na prowincji, w szkołach, urzędach i tradycyjnych religijnych
rodzinach. Lekceważą wpisy ludzi, dla których sam fakt nawet wyłącznie imiennego
zaistnienia na Liście, jest aktem odwagi samodzielnego myślenia. Kpijcie i nabijajcie się z tych, którzy usuwają nazwiska pod groźbą skłócenia się z całą
rodziną i sąsiadami. Dorzućcie się na opony tym, którzy kupują trzeci komplet,
bo nie chodzą do kościółka na mszę. Potępiajcie młodych, którzy ukryli nazwiska,
albo zorganizujcie im wesele i kupcie mieszkanie, bo ich rodziny odkryły ich
obecność na Liście. To są fakty, a nie wymysły. To jest skala nietolerancji, z którą przychodzi nam żyć na co dzień.
Pisze pani redaktor:
Ale antyklerykalizm nie
sprzedaje się w Polsce zbyt dobrze. Przekonał się o tym poseł Janusz Palikot.
Powtórzę:
"nie sprzedaje", jak byśmy czymś
handlowali! Insynuacja korzyści, być może politycznej, jest czytelna dla słabo
nawet rozgarniętego czytelnika Rzepy. Żeby zaś było dobitniej, ale bardzo
elegancko, bo cudzymi ustami, myśl tę strzelistą pozwala sformułować pani
Agnieszka Rybak profesorowi Wolniewiczowi:
„My, Polacy, wiemy, że
prześladowania nie mają miejsca, ale skąd mają o tym wiedzieć ludzie we Francji
czy Stanach Zjednoczonych? Dlatego te niewielkie grupki liczą na poparcie
lewackiej międzynarodówki, która jest potężną siłą."
Za cały komentarz do tej
erupcji intelektu pana profesora niech posłuży to, że nie chce mi się nawet
googlać, kim tak dokładnie jest profesor Wolniewicz, który posługuje się
retoryką z okresu stalinizmu, tylko że a
rebours. Niektóre tytuły wyglądają lepiej, gdy ich posiadacze milczą.
Pomimo wszystko, dziękuję pani redaktor
Agnieszce Rybak za te kilkaset głosów, które dzięki jej publikacji w Rzeczpospolitej przybyło nam na Liście. Prawda jest bowiem taka, że zbyt mało
się o nas pisze, brak nam najzwyklejszej reklamy w mediach, poza Racjonalistą.pl,
który konsekwentnie promuje Listę. Opłacało się zaryzykować ręką.
« (Published: 07-01-2011 Last change: 08-01-2011)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 812 |
|