The RationalistSkip to content


We have registered
204.279.130 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
«   
Nowelizacja ustawy Prawo Farmaceutyczne. Przykład manipulacji [1]
Author of this text:

Otwarty protest przeciwko umieszczeniu w projekcie nowelizacji ustawy o prawie farmaceutycznym zmanipulowanej definicji substancji czynnej 

DEFINICJA DEFINICJI

Definicja to wyjaśnienie znaczenia jakiegoś wyrażenia językowego przy użyciu innego wyrażenia, które w tym samym języku oznacza to samo.

DEFINICJE FAŁSZYWE

1. DEFINICJA TAUTOLOGICZNA ZAWARTA W PROJEKCIE NOWELIZACJI

Substancja czynna to substancja (e) wykorzystywana do produkcji leków, które będą zawierać substancję czynną.

Tekst oryginalny: "substancją czynną — jest substancja lub mieszanina substancji, która ma zostać wykorzystana do wytworzenia produktu leczniczego i która, użyta w jego produkcji, staje się składnikiem czynnym tego produktu ").

Definicja tautologiczna to taka definicja, w której zwrot definiujący powtarza zwrot definiowany. Powtórzenie to nie przyczynia się do lepszego zrozumienia zwrotu definiowanego. W opisywanym przypadku występuje jednocześnie pod dwoma postaciami: 1/ Idem per idem (to samo przez to samo) i 2/ circulus in definiendo (błędne koło).

2. DODATKOWE, ŚWIADOME ZMANIPULOWANIE DEFINICJI

Opisywana definicja jest zbyt szeroka. Autorzy świadomie uczynili zwrot definiujący zakresowo nadrzędnym, by mógł on dotyczyć również produktów leczniczych nie zawierających substancji czynnej. W efekcie chcieli udowodnić, że wszystkie produkty lecznicze zawierają substancję czynną, co jest oczywistym kłamstwem naukowym. Manipulacja polega na tym, że nie uczynili zastrzeżenia, że definicja nie dotyczy „leków" stosowanych w tzw. „medycynie alternatywnej".

CEL WPROWADZENIA FAŁSZYWEJ DEFINICJI PRZEZ AUTORÓW NOWELIZACJI

Sposób sformułowania pseudo-definicji sprawia, że może ona być dowolnie interpretowana, w tym sensie, że substancją czynną może być wszystko lub nic oraz, że produkty lecznicze mogą zawierać substancję czynną, lub nie.

Co więcej, „definicja" nie określa, jakie cechy biologiczne winna mieć substancja czynna, a to jest jej istotą. Z logicznego, zatem punktu widzenia „definicja" ta niczego nie definiuje.

Przypuszczam, że autorzy tej groteskowej niby-definicji świadomie pozbawili ją kryteriów, na podstawie których można by ocenić, czym jest w istocie substancja czynna.

Przyjęcie tej nowelizacji przez Sejm sprawi, że lekiem będzie można nazwać wszystko, niezależnie od tego, czy technologia produkcji tego „czegoś" jest zgodna z uniwersalnymi prawami naukowymi, czy nie.

Autorzy projektu powinni najpierw sprawdzić w słowniku znaczenie terminu „definicja", a dopiero potem zabierać się do semantycznych manipulacji.

Ironią losu jest fakt, że bełkot ten powstaje w Ministerstwie Zdrowia, które powinno zajmować się organizacją polskiego lecznictwa, a nie — jak się domyślam - kombinowaniem, jak wyprowadzić w pole ludzi, którzy sprzeciwiają się powstaniu prawa, które pozwoliłoby na legalizację oszukańczych metod leczenia zawartych w dyrektywach płynących z Brukseli.

Wyjaśnię to szczegółowo, ale na razie poznajmy projekt:

"DEFINICJA" (cytuję):

"38a) substancją czynną — jest substancja lub mieszanina substancji, która ma zostać wykorzystana do wytworzenia produktu leczniczego i która, użyta w jego produkcji, staje się składnikiem czynnym tego produktu przeznaczonym do wywołania działania farmakologicznego, immunologicznego lub metabolicznego w celu przywrócenia , poprawy lub zmiany funkcji fizjologicznych lub do postawienia diagnozy medycznej. (...)

42a) wytwarzaniem substancji czynnych wykorzystywanych jako materiały wyjściowe przeznaczone do wytwarzania produktów leczniczych — jest każde działanie prowadzące do powstania substancji czynnych w tym zakup i przyjmowanie w miejscu wytwarzania przez wytwórcę substancji czynnych materiałów używanych do produkcji, produkcja, dopuszczanie do kolejnych etapów wytwarzania w tym pakowanie, przepakowywanie, ponowne etykietowanie, magazynowanie oraz dystrybucja własnych substancji czynnych, a także czynności kontrolne związane z tym działaniem".

KOMENTARZ SZCZEGÓŁOWY

Ad 38a. Wyobraźmy sobie, na podstawie powyższej definicji, produkcję jakiegoś produktu zawierającego substancję czynną. Bierzemy dwie substancje i tworzymy mieszaninę. Niech będzie to nawet cyjanek potasu (KCN — składnik czynny) i woda. Technologia produkcji jest dowolna, w tym przypadku będzie to rozcieńczanie. Rozpuśćmy więc te substancje w taki sposób, by 1 część KCN przypadała na 100 części wody (1 : 100, czyli 1 :10^2). Powtórzmy tę operację 12 razy i przekonamy się, że w otrzymanym roztworze (1 : 1000 000 000 000 000 000 000 000, czyli 1 : 10^24) nie ma już ani jednej cząsteczki KCN. Roztwór (woda) stracił swoją aktywność, co - dla znających praktyczne znaczenie liczby 6,022137 x 10^23 (stała Avogadra) nie stanowi zaskoczenia. W każdym razie wody nie można nazwać produktem zawierającym czynnik aktywny.

Istnieją jednak „metody terapeutyczne", w których stosowane są „leki" rozcieńczone w wodzie np. w stosunku 1 do 10^400. Pomijając już nawet fakt, że liczba cząsteczek we Wszechświecie wynosi około 10^80 (dowód absurdu metody), jasne jest, że preparat taki nie zawiera śladu substancji czynnej. Trzeba, więc nadać mu dodatkową cechę metafizyczną. Może to być na przykład „pamięć wody". Wtedy, nawet po usunięciu z roztworu wszystkich cząsteczek substancji czynnej leczniczo, woda „pamiętałaby" własności lecznicze rozcieńczanej substancji, które można by przenosić np. na granulki cukrowe. Granulki te, następnie pakowano by, przepakowywano, ponownie etykietowano, magazynowano i dystrybuowano.

Wszystko byłoby super-zgodne z nową „definicją". Jedynym problemem mógłby być fakt, że podczas rozcieńczania przekraczano by liczbę Avogadra. Oczywiście to nieistotne, gdyż fakt obalenia przez prawników nienaruszalnych praw fizyki, byłby zgodny z „definicją".

Ad 42a. Na pierwszy rzut oka powyższy tekst wydaje się być typowym żargonem ustawowym. Przeczytajmy jednak powoli, słowo po słowie. Czy ta część „definicji" może się odnosić do substancji czynnych zawartych we wszystkich grupach lekarstw? W jakiej, bowiem grupie leków kupujemy substancje czynne wykorzystywane, jako materiały wyjściowe do produkcji własnych substancji czynnych, które wymagają kolejnych etapów wytwarzania? Antybiotyki?, leki przeciwbólowe?, cytostatyki?, leki hormonalne?, leki kardiologiczne? Z takimi pytaniami możemy przejechać się po całej farmakopei polskiej i nie znajdziemy leków, których sposób wytwarzania odpowiada tej chorej „definicji".

DLATEGO PYTAM

Czy nie prościej byłoby, gdyby — zamiast określenia "substancje czynne wykorzystywane jako materiały wyjściowe" — wstawiono do tekstu projektu terminy "pranalewka" lub "rozcierka"? A zamiast "dystrybucja własnych substancji czynnych" — dystrybucja własnych "produktów homeopatycznych"?

GRATULACJE

Jestem pełen podziwu dla autorów projektu. Dwa zdania i homeopatyczne oszustwo może stać się zgodne z ustawą. Nikt, a zwłaszcza autor tego tekstu, nie może się do niczego przyczepić. Wszystko jest zgodne z prawem. Tylko, jakim prawem? Wynikającym z dwóch zdań, nazwanych definicją?

Infantylne to, głupie i żałosne. Korupcję oczywiście wykluczam. Jeden raz, gdy nie wykluczyłem, kosztowało mnie to kilka tysięcy złotych. Ale, gdybym wygrał w totka .............

SMUTEK

Trochę mi smutno, że moje własne państwo i moje własne Ministerstwo Zdrowia próbuje mnie oszukać. Ja, oczywiście, oszukać się nie dam, ale nie o mnie tu chodzi.

Dla autorów projektu istotne jest, by homeopatia, zgodnie z ustawą, weszła triumfalnie na salony medycyny.

Ale nawet, gdy wejdzie, ja tak długo będę tłumaczył opinii publicznej, że to oszustwo i kto jest oszustem, że ludzie w końcu zrozumieją, kto ma rację.

Będę tłumaczył nawet wtedy, jeśli po odczytaniu nowelizacji rozlegnie się: „stuk, puk, laską w podłogę, Sejm, Sejm, wyraża zgodę". 

GŁOSOWANIE WYBRAŃCÓW NARODU Z MATURĄ

Anegdotycznym zbiegiem okoliczności jest fakt, że „stuk-puk laskę" dzierży pierwsza dama medycyny alternatywnej, która — promując homeopatię — rozporządziła, żeby poważnie chorym ludziom podawać wysoko-rozcieńczone „leki" homeopatyczne (na receptę!)

Godna podziwu jest Jej wiara, że "NIC" może działać na "COŚ", a jeśli tego "NICZEGO" jest coraz mniej, to zmniejszające się "NIC" działa na to "COŚ" coraz skuteczniej, w sposób wprost proporcjonalny do ubytku "NICZEGO". To samo twierdzą fani ruchu New Age, którym Aquarius wskazał drogę do zbawienia holistycznego.

PODRĘCZNIKOWA DEFINICJA SUBSTANCJI CZYNNEJ

KOMU TO PRZESZKADZAŁO?

Gdy byłem studentem IV roku Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej, moi wykładowcy twierdzili, że lek jest produktem zawierającym taką dawkę materialnej substancji czynnej, która wykazuje działanie terapeutyczne (dosis therapeutica — DT). Chyba wszyscy zgodzą się ze mną, że informacja ta jest jasna, logiczna i dla każdego zrozumiała.

A substancja czynna? Czy wymaga nowej definicji? Niżej przedstawiam wiadomości podręcznikowe, których nikt, nigdy i nigdzie na świecie nie zakwestionował.

DEFINICJA SUBSTANCJI CZYNNEJ SPRZED REWOLUCJI KULTURALNEJ W POLSCE

Substancja czynna (leczniczo) to taka substancja materialna, która ma zdolność reagowania z jakąś grupą receptorów organizmu ludzkiego. Efektem tej reakcji jest zainicjowanie w tym miejscu i czasie reakcji chemicznej, która powoduje korzystne dla organizmu zmiany metaboliczne. O tym, więc, czy możemy substancję nazwać aktywną (lub nie) decyduje jej struktura warunkująca odpowiednie własności fizykochemiczne oraz, co jest oczywiste, jej ilość.

Jak opisać tę aktywność? To łatwe. Weźmy na przykład jakiś preparat przeciwbólowy. Podajemy choremu wyjącemu z bólu (po złamaniu nogi w dwóch miejscach) 1/10 dawki leczniczej (DT); chory nadal wyje z bólu. Podajemy ½ DT i chory przestaje wyć, ale nadal się krzywi. Wreszcie pacjent otrzymuje jedną całą DT i zasypia z błogim uśmiechem na twarzy.

Gdybyśmy podali mu DT razy 100, chory zasnąłby również. Na zawsze. Co z tego wynika? Otóż, pewna gradacja:


1 2 Dalej..
 See comments (14)..   


«    (Published: 14-08-2012 Last change: 15-08-2012)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Andrzej Gregosiewicz
Profesor zwyczajny, kierownik Katedry i Kliniki Ortopedii Dziecięcej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Od 2001 roku prowadzi walkę z oszustwami leczniczymi typu homeopatii, bioenergoterapii, radiestezji i innymi rodzajami tzw. "medycyny alternatywnej". Opublikował na ten temat ponad 80 artykułów w mediach papierowych i elektronicznych. Jest „ojcem chrzestnym” akcji medialnej przeciwko homeopatii. W 2008 roku, głównie na skutek Jego konsekwentnej działalności publicystycznej oraz wygrania procesu sądowego z Izbą Gospodarczą Farmacja Polska oraz producentami "leków" homeopatycznych, rozpoczęła się szeroka debata publiczna na temat wartości leczniczych tego sposobu terapii. Jest członkiem-założycielem Klubu Sceptyków Polskich. W 2011 roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, na wniosek prof. Andrzeja Gregosiewicza, rozpoczął - bezprecedensową w Europie - procedurę wyjaśniającą, czy homeopatyczny koncern Boiron (filia w Polsce) nie prowadzi praktyk niezgodnych ze zbiorowym interesem konsumentów.

 Number of texts in service: 26  Show other texts of this author
 Newest author's article: Jasnowidzenie czy ciemnomyślenie?
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 8257 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)