|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Culture »
Koła historii. Kilka kartek z Głosu Polskiego. III [1] Author of this text: Jerzy Neuhoff
W
pierwszym Sejmie II Rzeczypospolitej, zwanym Ustawodawczym, zasiadało ponad 30
księży. Jedną z ważniejszych postaci wśród nich był ks. Józef
Teodorowicz, arcybiskup lwowski obrządku ormiańskiego, pochodzący ze
spolonizowanej rodziny ormiańskiej.
Arcybiskupowi
Teodorowiczowi przypadł zaszczyt wygłoszenia kazania podczas mszy otwierającej
obrady Sejmu. Sprawozdawca sejmowy tak zrelacjonował tę mowę [ 1 ]:
Po skończonej Ewangelji wszedł ks.
biskup Teodorowicz i wygłosił wspaniałą i porywającą mowę, która trwała
blisko dwie godziny, a obfitowała w moc pięknych i głębokich myśli.
— A gdybym był zdolny — rozpoczął
kaznodzieja — jak Ezechiel, wywołać długim korowodem postacie bohaterów i męczenników, którzy przelewali krew i ginęli w obronie Ojczyzny, a zawołałbym
do nich radośnie: Oto idzie nasz Sejm Polski!
Ten tryumfalny motyw przebijał przez całą
mowę wielkiego kaznodziei, który w końcu mówił o obowiązkach posłów,
tych wybrańców narodu.
Talenty
oratorskie ks. Teodorowicza znane były zapewne wcześniej, bo jego kandydatura
była miesiąc wcześniej przedstawiona Watykanowi do zatwierdzenia na funkcji
biskupa polowego wojska polskiego. Być może wybór do Sejmu wpłynął na
zmianę polskiej propozycji i wybór na tę funkcję biskupa Stanisława Galla.
Z
racji swej funkcji kościelnej, mógł ks. Teodorowicz, w wyobrażeniach swoich
politycznych zwolenników, budzić duże nadzieje skutecznej politycznej działalności. I chyba licząc na te swoje możliwości, w roku 1920, przed mającym odbyć się
wiosną 1921 roku plebiscytem rozwiązującym problem państwowej przynależności
Górnego Śląska, tzn. sposobu jego podziału pomiędzy Niemcy a Polskę, udał
się wraz Adamem Sapiehą, wtedy jeszcze tylko biskupem krakowskim, do Rzymu.
Zamiarem obu purpuratów było przedstawienie polskich nadziei i oczekiwań, ówczesnemu
papieżowi, Benedyktowi XV. Politycy polscy zdawali sobie przecież sprawę z niemieckiej aktywności politycznej, zmierzającej do uzyskania Górnego Śląska
wraz z całym jego rozwiniętym przemysłem wydobywczym i hutniczym. Wyniki
plebiscytu miały, więc znaczenie nie tylko polityczne czy demograficzne, ale
przede wszystkim ekonomiczne, i to dla obu zaangażowanych krajów.
Czy
działania obu dostojników dały pożądany rezultat, można wątpić, obserwując
dalszy rozwój wypadków.
Pierwszą,
zauważalną reakcją, która mogła być związana z podróżą obu biskupów
do Rzymu, był list pasterski biskupa wrocławskiego, Adolfa Bertrama, który
zapewne był dobrze poinformowany o polskich zabiegach. W liście tym biskup
zakazywał podległemu sobie duchowieństwu z terenu plebiscytowego, bez względu
na narodowość i język ojczysty, pod groźbą kar kościelnych, brania udziału w agitacji plebiscytowej.
Oczywiście,
polski rząd zdawał sobie sprawę z tego, że list był, po części, efektem
sugestii rządu niemieckiego, i że będzie stosowany wybiórczo, ponieważ
biskup Bertram, przez cały czas swego wcześniejszego urzędowania dbał o to,
by obsadzić możliwie dużo parafii księżmi o orientacji proniemieckiej. W ramach polskich protestów zapytywano, czy list został wydany za wiedzą
komisarza kościelnego dla Górnego Śląska, ks. arcybiskupa Rattiego, przyszłego
papieża Piusa XI i czy polski poseł polski przy Watykanie wiedział, że
biskup został upoważniony do wydania takiego listu? [ 2 ]] Na te pytania nie
uzyskano odpowiedzi.
Referendum
wypadło źle dla Polski. Wybuchło III powstanie śląskie, które zmieniło częściowo
wyniki plebiscytu, a podczas jego trwania ujawniono poważną aferę polityczną,
wiążąca się bezpośrednio ze sprawą plebiscytu, której 'bohaterem' stał
się właśnie abp Teodorowicz.
Oto
20 maja 1920 roku, poseł P.S.L. Jan Bryl, w trakcie posiedzenia sejmowego zgłosił
wniosek, by posła ks. Teodorowicza oddać pod sąd marszałkowski. Swój nagły i jak się okazało, sensacyjny, wniosek poseł Bryl motywował tym, że ks.
Teodorowicz, podczas swego pobytu w Rzymie miał żądać od stosownych organów
watykańskich, aby te wezwały duchowieństwo do walki z ludowcami, jako prowadzącymi
wrogą w stosunku do Kościoła działalność, i który posługiwał się przy
tym polskimi tajnymi dokumentami dyplomatycznymi.
Oczywiście,
ks. Teodorowicz zdecydowanie zaprzeczył, aby komukolwiek sugerował potrzebę
walki z P.S.L.-em, zaś jedynym celem, który go skierował do Rzymu, miała być
sprawa Górnego Śląska, przyznał jednak, że posługiwał się tajnym
dokumentem. Posiedzenie sejmu było nader burzliwe, ponieważ, jak pisze
sprawozdawca parlamentarny, wynikła
wrzawa i polemika między prawicą i lewicą. [ 3 ] Sprawę, wysoce niejasną i zaskakującą, po krótkiej dyskusji, odesłano do komisji spraw zagranicznych w celu szczegółowego rozpatrzenia.
Komisja
rozpoczęła swą pracę dochodzeniową w połowie czerwca. Na świadków
wezwano ówczesnego posła w Watykanie, Józefa Wierusza-Kowalskiego, polskiego
charge d'affaires przy Kwirynale, urzędującego ministra spraw zagranicznych
Konstantego Skirmunta oraz b. ministra spraw zagranicznych, Eustachego Sapiehę.
Jak
przebiegała dyskusja i jakie sprawa budziła emocje, najlepiej chyba odda
przytoczenie artykułu z „Głosu Polskiego", p. t. „Przed sądem",
autorstwa Czesława Ołtaszewskiego [ 4 ]:
W sejmowej komisji spraw zagranicznych
rozgrywa się z niesłychaną zaciętością prowadzona walka przeciw ingerencji
kleru do spraw polityki państwowej. Aby jaśniej rzecz przedstawić wyłożymy
najpierw meritum, które w istocie swej posiada wiele cech popełnionej zdrady. W pierwszym dniu Wielkanocy b.r., złożył poseł Kowalski wizytę sekretarzowi
stanu kardynałowi Gaspari’emu. Kardynał Gaspari przyjął go niezwykle
zimno.
W ciągu rozmowy kardynał pokazał posłowi
pewien akt dyplomatyczny, w którym pan Kowalski poznał ustępy ze swego
memorjału, wysłanemu z Watykanu rządowi polskiemu. Ustępy te, zniekształcone
zresztą, godziły w osobę kard. Gaspariego. Między innemi w raporcie swym
poseł Kowalski również powołał się na słowa posła francuskiego przy
Watykanie p. Doulceta, również niepochlebne dla Gaspariego.
Akt okazany, jak wydało się, pochodził
od arcybiskupa ormiańskiego w Polsce, którego kościół jak wiadomo, uznaje,
zwierzchnictwo popiera, ks. Teodorowicza, posła na sejm i członka komisji
spraw zagranicznych.
Sprawa wywołała komplikacje
dyplomatyczne i ogromnie oziębiła stosunek Watykanu do Polski, gdyż osoba
kard. Gaspariego jest przez sfery polityczne kościoła wysoko ceniona. Ponieważ w sprawę został zamieszany również i poseł francuski, przeto wywołało to
interwencję Watykanu w Paryżu oraz interwencję Paryża w Warszawie.
Jednym słowem, czyn ks. Teodorowicza
poruszył najczulsze sprężyny dyplomacji, co gorsza zaś oziębił stosunki
polsko-watykańskie w chwili, gdy pomoc polityczna papiestwa mogłaby się nam
bardzo przydać, przedewszystkiem w sprawie Górnego Śląska. Należy pamiętać,
iż Polska przez swą konstytucję, w której prawa kościoła katolickiego
zagwarantowane są i umocnione, zapłaciła Watykanowi aż zbyt słoną cenę za
pomoc polityczną. Były pewne oznaki, iż istotnie, bardzo delikatne nici, które
łączą papiestwo ze wszystkimi stolicami świata, zadrgają w sposób dla nas
przyjazny. Krok arcybiskupa ormiańskiego przyczynił się do zwycięstwa obozu
wrogiego Polsce, który ma przy Watykanie licznych zwolenników. Ks. arcybiskup,
który przypuszczał, że obali kard. Gaspariego intrygą i zdradą polskich aktów
dyplomatycznych, przyczynił się najfatalniej do niepowodzenia naszego.
Dziś jest zupełnie jasne, że Stolica
Apostolska przychyliła się do koncepcji, iż odebranie Śląska niemcom
przyczyni się do upadku katolickiej partji centrowej w Niemczech, wobec czego
jest dla świeckich interesów Kościoła niepożądane. Również wyłaniająca
się znów obecnie, a posiadająca już wiekową tradycję kwestja połączenia
unją kościoła rzymskiego ze wschodnim, podnoszona przez ukraińców z ks.
Michałem Tyszkiewiczem podrywa znacznie wagę, jaką Polska posiada w oczach
Watykanu.
I w takiej właśnie chwili, gdy wszystko
jakgdyby sprzymierza się, by narazić na szwank interes polski w obliczu
politykującego, — a trzeba przyznać potężnego w swej polityce — Kościoła,
ks. arcybiskup ormiański podcina jeszcze jedną nić, kompromitując wysłannika
rządu polskiego w oczach senatora stanu (ministra spraw zagranicznych) w Watykanie. Jednocześnie w ferworze donosicielskim naraża także stosunki
francusko-watykańskie.
Tyle strona międzynarodowa incydentu.
Nie mniej ważna jest kwestja wewnętrzna:
co sądzić i jak postąpić z wysokim dostojnikiem Kościoła, który, jako
obywatel polski i poseł na Sejm Rzeczypospolitej wydaje obcej dyplomacji tajne
akta z naszego ministerstwa spraw zagranicznych.
Gdyby uczynił to zwykły śmiertelnik,
czyn jego byłby określony pojęciem ogólnie znanem zdrada; ponieważ jednak
uczynił to arcybiskup, niektórym nasuwają się liczne wątpliwości.
Tak więc np. publicysta „Kurjera
Porannego" dowodzi sofizmatycznie: „Wyrażenie "zdrada" niewątpliwie
jest nietylko za ostre ale i merytorycznie niesłuszne. W pojęciu zdrady
mieszczą się pobudki nikczemne wobec swojej ojczyzny, z chęci zysku czy z nienawiści. Niczego podobnego ks. Teodorowiczowi udowodnić nie można, niczego
podobnego nie można nawet przypuszczać. Ale merytorycznie nawet: — Watykan
nie jest obcem mocarstwem dla ks. Teodorowicza. Watykan jest jego własnem
mocarstwem. Jest wysokim dygnitarzem tego mocarstwa na ziemi polskiej."
Dalej twierdzi nawet, iż w gruncie
rzeczy Stolica Apostolska nie jest mocarstwem a więc w stosunku do arcybiskupa
Teodorowicza nie można stosować odnośnych norm kodeksu karnego, gdyż ten nie
znosi żadnych analogji. Pozostawiamy innym kwestję rozstrzygania, czy Watykan
jest dziś państwem na podstawie bulli Piusa IX „Non possumus", czy też
inną organizacją na podstawie „Guarentigie Pontificie" rządu włoskiego z d. 13 maja 1871 r.
1 2 Dalej..
Footnotes: « (Published: 14-06-2013 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9027 |
|