|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Reading room » Publishing novelties
Lewa dłoń boga [3] Author of this text: Lucjan Ferus
Przeciwieństwem
nauki
(w poznawczym aspekcie tego problemu) jest religia,
o której Artur Schopenhauer napisał: „Religię możemy przyrównać do
przewodnika, który prowadzi ślepego — chodzi bowiem tylko o to, aby ślepy
doszedł do celu, a nie o to, aby wszystko widział". I to by się zgadzało,
bowiem religia nie dąży do poznawania prawdy o rzeczywistości, ponieważ -
jak twierdzi — tę Prawdę posiada; jest to Prawda
objawiona, nadprzyrodzona i abstrakcyjna, której zrozumienie gwarantuje
jedynie wiara religijna. Natomiast rozum ludzki powinien się jej podporządkować.
Zastosujmy więc poniższą
zasadę do religii: Im bardziej oderwany jest jakiś pogląd od rzeczywistości,
tym większa jest możliwość zaistnienia błędu, który będzie go
dotyczył. Nie ma bowiem możliwości jego weryfikacji z rzeczywistością,
pozostaje tylko wiara, iż jest to prawdą. Nic dziwnego zatem, iż najpoważniejsze
błędy — na dodatek nieprzerwanie funkcjonujące w świadomości ludzkiej -
dotyczą idei religijnych, które jakoby mają opisywać nadprzyrodzony wymiar
rzeczywistości, będący ponad
możliwościami naszej percepcji, jak i możliwościami zrozumienia przez nasz ułomny umysł.
Jak
więc to możliwe, iż religie, których prawdy opisujące nasz świat i pochodzące
sprzed tysięcy lat, nie zawierają ponoć żadnych
błędów poznawczych i dzięki temu mogą funkcjonować we współczesnym
świecie na równi ze sprawdzonymi naukowymi prawdami? Jak duże jest
prawdopodobieństwo, iż jacyś wędrowni pasterze kóz sprzed 2,5 tys. lat
odkryli (i zrozumieli!) prawdy o świecie tak uniwersalne i ponadczasowe, że
współczesne społeczeństwa będące na nieporównywalnie wyższym poziomie
rozwoju cywilizacyjnego, muszą je bezwzględnie akceptować jako moralny
wzorzec wszelkich zachowań, bez zbędnych wątpliwości i oporów? Czy
przypadkiemnie jest to zerowe
prawdopodobieństwo? Czy nie jest tak, iż właśnie w religiach jest najwięcej
błędów dotyczących naszego świata, gdyż jego prymitywny wizerunek tworzyli
prości ludzie, w czasach kiedy nie mieli jeszcze wystarczających narzędzi
poznawczych (nawet techniki, która pomogłaby je wytworzyć), a „prawdy" o nim przekazywano sobie w mitach i
przez bardzo długi czas ludzkość dotknięta była przypadłością
mitologicznego myślenia?
A mylili się twórcy owych mitów we wszystkich aspektach naszej
rzeczywistości: W przyczynach, okolicznościach i czasie powstania świata, w historii początków rodzaju ludzkiego, w przyczynach ułomności natury
ludzkiej, w przyczynach istnienia zła w nas samych i otaczającej nas
przyrodzie, w przyczynach kataklizmów i zjawisk przyrodniczych, itd. Ogólnie mówiąc;
mylili się w równym stopniu w kosmogonii, jak i w antropologii, bowiem ówczesny
poziom cywilizacyjnego rozwoju człowieka, nie pozwalał na właściwe poznanie
tych skomplikowanych problemów, których zrozumienie będzie możliwe dopiero
dzięki dużo późniejszej nauce.
Wygląda
więc na to (ujmując ten problem w dużym skrócie), iż nauka
wykorzystywała (i wykorzystuje) zdolności człowieka w celu poprawienia jego
ziemskiej egzystencji, wznosząc go na wyższy poziom zrozumienia
świata i siebie samego; jednym słowem: wznosząc go na wyższy poziom człowieczeństwa.
Natomiast religie wykorzystują
ludzkie słabości; strach przed śmiercią, łatwowierność i immanentną głupotę,
po to, by ludzi zwodzić fałszywymi iluzjami i obietnicami, uzależniać ich od
siebie i mieć nad nimi nieustającą władzę. Dobrze tę prawdę ujął
papież Grzegorz XVI: „Nie liczy się religia, tylko liczy się polityka. Nie
ważna jest sprawiedliwość, tylko ziemski interes Kościoła". Każdy kto
zna historię religii wie, iż lepiej tego nie można było ująć.
Dlatego
właśnie konstatacja Richarda Dawkinsa trafia w sedno tego problemu: "Nic nie
wyrządziło ludzkości większej szkody niż religia
i nic nie przyniosło nam więcej pożytku niż nauka".
Paradoksem tej całej
sytuacji jest to, iż największą i najsilniejszą władzę nad człowiekiem nie dzierży idea oparta na wiedzy o naszej rzeczywistości, lecz dzierży ją idea, której prawdziwości
nie sposób zweryfikować z rzeczywistością, ponieważ opiera się ona wyłącznie na wierze w Prawdę objawioną, którą jakoby reprezentuje z boskiego nadania. Idea,
która sama sobie nadała status bezbłędnej,
a na każdą próbę jego podważania zawsze reagowała najsurowszymi
represjami. Idea, dla której zawsze ważniejsza jest władza
nad człowiekiem, a nie wiedza o człowieku.
Mimo
tego wszystkiego, ludzkość z o wiele większą łatwością potrafiłaby
wyobrazić sobie przyszły świat bez nauki,
niż świat bez religii. Czy to
nie dziwne? Na to pytanie już dawno udzielono odpowiedzi, stara łacińska
maksyma mówi: "Mundus vult decipi, ergo
decipiatur" — świat chce być oszukiwany, więc niech go oszukują.
Tylko czy to jest wystarczające usprawiedliwienie
dla istnienia religii? Znając ich pełną przemocy i hipokryzji historię,
pozwalam sobie w to wątpić.
----- /// -----
"Prawdziwej
wartości człowieka nie określa posiadanie — domniemane czy też prawdziwe — Prawdy, lecz raczej szczery trud, by do tej prawdy dotrzeć. Nie posiadanie
Prawdy lecz dążenie do Prawdy, dzięki czemu człowiek powiększa własny
potencjał i zbliża się ku nieustannie rosnącej doskonałości. Posiadanie
czyni nas biernymi, rozleniwionymi i pełnymi pychy. Gdyby Bóg ukrył całą
Prawdę w prawej dłoni, w lewej natomiast znajdowałby się do tej Prawdy pęd,
nieustanny i usilny — aczkolwiek z zastrzeżeniem, że w tym procesie zawsze i po wsze czasy błądziłbym — gdybym zyskał taki wybór, wraz z całym
rodzajem ludzkim wybrałbym LEWĄ DŁOŃ".
Gotthold Lessing, Anti-Goetze.
za bóg
nie jest wielki Christophera Hitchensa.
1 2 3
« Publishing novelties (Published: 28-10-2013 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 9379 |
|