|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life » »
Mówienie o Bogu. Po lekturze Feuerbacha [1] Author of this text: Bohdan Chwedeńczuk
Anachronizm i przełom.
Znamy ten
spór. Teiści tworzą argumenty na rzecz istnienia Boga, ateiści znajdują
ułomności tych argumentów, teiści korygują argumenty pierwszej generacji,
ateiści znajdują ułomności tych skorygowanych, teiści je naprawiają, ateiści
znajdują usterki w naprawianych, i tak toczy się ten
anachroniczny spór. Anachroniczny,
antagoniści żyją bowiem w epoce sprzed
przełomu, którego dokonał w dziejach myśli o religii
Ludwik Feuerbach.
Oto idea główna przełomu:
istnieje sposób mówienia o Bogu,
wykluczający spór o istnienie Boga — sporu tego nie możemy toczyć, bo nie mamy
środków pojęciowych. Nie ma o co się spierać, wszystko rozegrało się bowiem w naszym mówieniu o Bogu, gdzie ukształtowało się znaczenie słowa „Bóg", czyli
pojęcie Boga. Feuerbach opisał
rodowód tego pojęcia i bronił dwóch o nim twierdzeń: (i)
nie mamy innego pojęcia; (ii)
nie możemy mieć innego pojęcia. (Na
użytek przyszłego wywodu, [i] niech będzie twierdzeniem o
jedyności, [ii] twierdzeniem o jedyności koniecznej.)
Stanowisko Feuerbacha.
Przedstawię
najpierw stanowisko Feuerbacha,
przytaczając jego wypowiedzi. Pokażę następnie konsekwencje tego stanowiska dla
sporu o Boga. Postawię z kolei pytanie, czy stanowisko uchylające ten spór samo
jest bezsporne. Dużo zależy tu od odpowiedzi, a odpowiedź przecząca ma wielu
zwolenników. Zarysuję więc moją odpowiedź, a na koniec wdam się w krótką rozmowę z pewnym metafizykiem.
(a) "Doktryna moja głosi:
teologia jest antropologią, tzn. w przedmiocie religii, który nazywamy po grecku
theos, a w naszym języku bogiem, nie
wyraża się nic innego, jak tylko istota człowieka, albo inaczej: bóg człowieka
jest tylko ubóstwioną istotą ludzką" (Ludwik Feuerbach,
Wykłady o istocie religii, II.
wydanie polskie, Warszawa 1981, s. 25; pierwsze wydanie niemieckie — 1851 rok).
(b) Wieczność,
nadczłowieczeństwo, nieskończoność i uniwersalność boga — „są to cechy wyabstrahowane z przyrody i ją tylko
określające, wszystko to dotyczy również moralnych cech boskich. Dobroć boga
jest tylko abstrakcją ze wszystkich pożytecznych, dobrych, dobroczynnych istot i zjawisk w przyrodzie" (tamże, s. 127).
(c) „W nieskończoności cech
boskich objawia się to, że nieskończone i nieograniczone są ludzkie pragnienia,
ludzka wyobraźnia i zdolność do tworzenia abstrakcji" (tamże, s. 293).
(d) „Tak samo jak właściwości
fizyczne, metafizyczne i moralne, tak i pozostałe, bardziej nieokreślone i negatywne właściwości boskie wywodzą się również z przyrody" (tamże, s. 129).
(e) „Każda religia, która
wysuwa na czoło świata i czyni przedmiotem kultu boga, to znaczy istotę nie
rzeczywistą, ale tylko wyabstrahowaną z rzeczywistej przyrody, z rzeczywistego
człowieka, i następnie od nich odróżnioną, każda taka religia jest ikonolatrią, a więc i bałwochwalstwem. . . Albowiem nie bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje, jak mówi Biblia, lecz człowiek stworzył boga na swoje
podobieństwo" (tamże, s. 211).
(f) „Wyobraźnia religijna
realizuje w postaci swych bogów życzenia człowieka". „Człowiek przemienia swe
pragnienia w bogów". „Bóg w ogóle może i musi być określony jako dążenie
człowieka do szczęśliwości, zrealizowane w jego wyobraźni" (tamże, s. 264, 279,
280).
(g) "Bóg, ideał religii, jest
zawsze jeszcze istotą ludzką, lecz istota ta została pozbawiona szeregu
właściwości cechujących człowieka rzeczywistego; bóg nie jest istotą ludzką w całej pełni; jest on tylko fragmentem
człowieka" (tamże, s. 285).
(h) "Ubóstwieniu podlega
zawsze tylko jakaś ludzka siła, własność, zdolność; lecz z chwilą, gdy ulega ona
deifikacji, oddziela się ją od wszystkich poszczególnych określeń, jakie ona
posiada jako cecha rzeczywista, ludzka; gdy więc to ulatnianie się treści
dojdzie do najwyższego stopnia, do ostatecznych granic, nie pozostaje w końcu
nic prócz pustej nazwy . . . i teologia wyradza się ostatecznie we frazeologię pustą, choć może budującą"
(tamże, s. 294-295).
Lista (a) — (h) przedstawia
w skrócie stanowisko Feuerbacha, w postaci ciągu zdań bez uzasadnień.
Bolączki te można jednak usunąć: pierwszą przez założenie, że skrót
wiernie reprezentuje to, co skrócone,
założenie sprawdzalne, gdy sięgnąć do pism Feuerbacha lub przynajmniej do
uznanych omówień jego poglądów; drugą przez rozważenie, co
uzasadnia to stanowisko.
Feuerbach mówi nie o Bogu,
lecz o pojęciu Boga, spotka się więc ze sprzeciwem.
— Chcę słuchać o samym Bogu,
nie o jego pojęciu — powie wyznawca Boga.
— Dobrze, ale żądanie to
wymaga pojęcia Boga. Musisz wiedzieć,
czego żądasz, żeby je wysłowić, a ja muszę wiedzieć, o
czym mam mówić, żeby
sprostać żądaniu — usłyszy wyznawca od Feuerbacha
— Masz mówić o samym Bogu -
powtórzy wyznawca.
— O czym więc? — spyta
tamten.
Dalsza rozmowa przebiegnie
różnie, zależnie od rozmówcy Feuerbacha. Załóżmy skrajnie, że jest nim
mistyk, oglądający Boga- jak utrzymuje — bez pośrednictwa
pojęć. Mistyk przeżywa jednak niezliczone wyobrażenia, musi więc je
odróżniać. Odróżnianiu służą pojęcia,
bez nich nasze życie umysłowe to nieruchoma magma. Obiegowa obrona mistyka, że
pojęcie Boga jest mu potrzebne tylko do powiadomienia innych, iż ogląda Boga,
sam zaś wie bez pojęcia, co przeżywa — obrona ta jest daremna. Aby mieć
przeżycie czegoś, mistyk musi je dla
siebie jako przeżycie czegoś rozpoznawać,
to zaś wymaga pojęcia. Nie ma więc
ucieczki przed pojęciami, wszystko jedno, czy mowa o Bogu w traktacie
teologicznym, czy w ekstazie mistyka.
Wkracza w tym miejscu
Feuerbach ze swoim poglądem na pojęcie Boga. Pogląd ten zasługuje na miano
teorii, opisuje bowiem treść pojęcia
Boga (zob. pozycje [b], [d]), wyjaśnia tę treść wskazując, skąd się wzięła (zob.
pozycje [b], [c], [d], [e]), wyjaśnienia wymagają hipotez, stawia więc wyraźnie
lub w utajeniu hipotezy (zob. pozycje [b], [c], [f]), dedukuje z nich następstwa
(zob. pozycje [e], [g]), z tych następstw dedukuje kolejne (zob. pozycję [h]), a całość wieńczy rodzaj zasady ogólnej, wyrażającej naturę religii (zob. pozycje
[a], [e]) — teologia jest antropologią,
bo bóg człowieka jest tylko ubóstwioną istotą ludzką. (Poszczególne pozycje
umieszczam pod różnymi nagłówkami, bo są wielofunkcyjne.)
Co po Feuerbachu?
Feuerbachowski sposób mówienia o Bogu działa jak gilotyna, spadająca na spór o istnienie Boga, bo usuwa wszystkie konkurencyjne sposoby mówienia. Koniecznym
warunkiem sporu jest występowanie innego niż Feuerbachowskie pojęcia Boga, w szczególności pojęcia teistycznego. Spór toczy się bowiem o
istnienie Boga ojca wszechmogącego,
stworzyciela nieba i ziemi, który „przewyższa wszelkie stworzenia", a (1)
„nasz język ujawnia wprawdzie swój ludzki charakter, (2) ale w istocie odnosi
się do samego Boga, (3) chociaż nie może go wyrazić w Jego nieskończonej
prostocie". Choć (4) „nie możemy określać Boga inaczej, jak tylko biorąc za
punkt wyjścia stworzenie", to (5) „wszystkie stworzenia noszą w sobie pewne
podobieństwo do Boga, w szczególny sposób człowiek — stworzony na obraz i podobieństwo Boże" (Katechizm Kościoła
Katolickiego, Wydawnictwo Pallotinum, Poznań 1994, s. 25, 24; wyróżnienie
tezy teizmu oraz numeracja zdań
Katechizmu pochodzą ode mnie).
Oto los tych zdań w konfrontacji z Feuerbachem. Zdanie (1) jest prawdziwe, a tylko słowo „wprawdzie"
jest w nim nadmiarowe — nasz język ma ludzki charakter, i na tym koniec. Zdanie
(2) jest trywialnie prawdziwe, jeśli sam Bóg to Bóg, którego opisuje nasz język,
Bóg nosiciel cech wywodzących się z przyrody (zob. pozycję [d]) i wyabstrahowanych z przyrody (zob. pozycję [b]). Jeśli natomiast sam Bóg to Bóg z
tezy teizmu, zdanie (2) jest
niezrozumiałe, w naszym języku bowiem, z jego ludzkim charakterem, nie możemy
mówić o czymś wszechmogącym, co przewyższa wszelkie stworzenia. Podobnie,
pozbawione znaczenia jest zdanie (3). Nie jest prawdziwe — jak można by mylnie
sądzić — lecz jest bezsensowne. Sytuacja nie wygląda bowiem tak, że orzekamy
nieskończoną Jego prostotę i mówimy następnie, że nie możemy jej wyrazić.
Niczego nie orzekamy, bo brak nam sensownych słów na wyrażenie tego orzeczenia.
Nie ma więc tu żadnego orzeczenia, a pozór zrozumiałości wyrażenia „Jego nieskończonej postaci" bierze się stąd, że
każdy z osobna składnik tego wyrażenia, zaimek, przymiotnik i rzeczownik, jest
zwyczajnie zrozumiały.
Zdanie (4) jest, jedno z dwojga, pozbawione sensu albo trywialnie prawdziwe. Jeśli Bóg tego zdania to Bóg
z tezy teizmu — jak chcą autorzy
Katechizmu — to Feuerbach go nie
rozumie, nie ma bowiem pojęcia takiego Boga, w kluczowym miejscu zdania
występuje więc puste miejsce, to zaś ogołaca z sensu całe zdanie. Jeśli
natomiast Bóg zdania (4) to Bóg Feuerbacha, to Feuerbach otrzymuje, korzystając
ze swojego pojęcia Boga, co następuje: "nie możemy określać Boga,
którego nie możemy określać inaczej, jak
tylko biorąc za punkt wyjścia stworzenie, inaczej jak tylko biorąc za punkt
wyjścia stworzenie". Trudno się nie zgodzić, że to prawda, i że prawda to
trywialna. Fałszywe natomiast jest
to, co zdanie (4) wydaje się sugerować, że stworzenie bierzemy za punkt wyjścia
tylko. Sugestia ta rychło staje się
następstwem logicznym, skoro nasz język, biorący za punkt wyjścia stworzenie,
"odnosi się do samego Boga" (tamże,
s. 25; wyróżnienie moje). Nie miejsce tu na roztrząsanie pytania, jak autorzy
Katechizmu widzą drogę od punktu
wyjścia do punktu dojścia, do samego Boga. Istotne, że ów „punkt" wskazują, na
co Feuerbach, że nie mogą go nawet wskazać, a co dopiero — opisać. Aby go bowiem
wskazać, trzeba mieć pojęcie
samego Boga, a tymczasem nie mamy
takiego pojęcia (zob. wyżej pozycje [a] — [h]), nasz punkt wyjścia jest bowiem
zarazem punktem dojścia.
Zdanie (5) natomiast jest dla
Feuerbacha pozbawione znaczenia — na znanej już zasadzie deficytu teistycznego
pojęcia Boga — nie sposób bowiem, żeby coś było podobne do niewiadomo-czego.
Sensowne i prawdziwe natomiast jest proste odwrócenie tego zdania: „wszystkie
bogi noszą w sobie pewne podobieństwo do człowieka, w szczególny sposób Bóg
teizmu — stworzony na obraz i podobieństwo człowieka".
Widać więc, jak na
przysłowiowej dłoni, że Feuerbachowski sposób mówienia o Bogu spada jak gilotyna
na spór o istnienie Boga. Jeśli nasz aparat pojęciowy, obsługujący myśl
religijną, działa tak, jak chce Feuerbach,
spór o istnienie Boga jest niemożliwy.
Co to bowiem znaczy, spierać się o istnienie Boga? Znaczy to — spierać się, czy
zdanie: Coś jest Bogiem, jest zdaniem
prawdziwym. Teista odpowiada twierdząco: istnieje coś, co jest jedyne i jest
Bogiem. Ateista przecząco: nieprawda, że istnieje coś, co jest jedyne i jest
Bogiem.
1 2 3 Dalej..
« (Published: 23-02-2011 )
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 948 |
|