The RationalistSkip to content


We have registered
204.318.935 visits
There are 7364 articles   written by 1065 authors. They could occupy 29017 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
«   
Nowoczesna normalność czy normalna nowoczesność? [1]
Author of this text:

Dwaj politycy, o wyrazistych osobowościach i poglądach, Panowie Januszowie Palikot i Korwin-Mikke, przedstawili swoje wizje państwa; pierwszy nazwał Polskę swoich marzeń 'nowoczesną', zaś drugi 'normalną'. W trakcie dyskusji Panowie uzgodnili swoje poglądy w kilku kwestiach, w niektórych zbieżność poglądów była bardzo bliska, a wszystko to jest dość krzepiące; Polska może być i normalna, i nowoczesna.

Wybory tuż, tuż, a wraz z nimi poważne dylematy oraz jeden powód do rodzinnych kłótni więcej, przypuszczam jednak, że prawie wszyscy chcieliby żyć w kraju zarówno nowoczesnym jak i normalnym. Czy więc przeciwstawianie nowoczesności normalności jest sensowne? Oba pojęcia, choć Szanowni Prezentujący precyzowali je w toku dyskusji, są nader pojemne i można je zrozumieć w dowolny sposób, czasem nawet sprzeczny. Może więc jakieś przykłady historyczne mogłyby nam cokolwiek pomóc?

Nowoczesność jest chyba łatwiejsza do zobrazowania, jeśli posłużyć się przykładami z techniki, bo każdy z łatwością może wskazać przykłady rzeczy nowoczesnych lub technicznie przestarzałych. Na tej podstawie można by naiwnie sądzić, że wynalazcy np. kijków do nordic walkingu, komputerów czy jakichś drobnych, ale modnych gadżetów są zawsze ludźmi nowoczesnymi lub, że kraje, w których tych pomysłowych wynalazków się dokonuje, to właśnie kraje nowoczesne. Przykładem negatywnym, podważającym taką opinię, może być choćby III Rzesza, z której wynalazków czerpali inspiracje inżynierowie zwycięskich mocarstw, a która na miano państwa nowoczesnego chyba sobie nie zasłużyła.

Zacznijmy jednak od czasów wcześniejszych. Np. w starożytnych Chinach dokonano wielu wynalazków, kompasu, prochu i jeszcze paru innych, z których jednak przez tysiąclecia nic praktycznego nie wynikało ani przydatnego dla ówczesnego chińskiego społeczeństwa, niewiele też wniosło do rozwoju świata, bo musiały być odkrywane na nowo. Mniej więcej w tym samym czasie, starożytna Grecja, chociaż ani prochu, ani papieru tam nie wymyślono, była jednak krajem jakby nowocześniejszym, przynajmniej tak może się wydawać, choć wynalazki Herona i odkrycia Euklidesa doli niewolnikom też specjalnie nie łagodziły.

Oba kraje różniły się ustrojami politycznymi, religiami państwowymi i oficjalnymi doktrynami filozoficznymi. Czy z demokratycznego ustroju Grecji wynikała różnorodność filozofii, czy też na odwrót, tego nie chcę rozstrzygać. Autokratyczne Chiny natomiast preferowały filozofie zalecające bierność i kurczowe trzymanie się tradycji, co rzecz jasna było na rękę władcom panującym z woli niebios, natomiast demokracja, każda, w tym i ludowa, daje szansę prawie każdemu dorwania się do władzy, a więc nieomal zrównania z boskimi pomazańcami. W rezultacie, właśnie tradycje demokracji greckiej, potem także republiki rzymskiej, są tymi, które kultywuje Europa, natomiast tradycje chińskie nie znajdują naśladowców, nawet w Azji.

Historia Europy po upadku Rzymu stawała się dość zagmatwana, ale światełkiem w mrocznym tunelu średniowiecza były, jak uważają niektórzy, herezje, zwłaszcza protestanckie. Choć trzymały się tego samego pnia ideologicznego, jednak działały na rzecz poszerzenia wolności osobistej dotychczasowych poddanych, czasem jakby niechcący, obok swoich celów natury ideologicznej. Przy okazji zdjęły z pracy odium kary za grzechy, a wszystko to razem uruchomiło proces przemian społecznych prowadzący do pojawienia się kapitalizmu, ustroju nie do pomyślenia bez osobistej wolności, bez swobody wymiany myśli i towarów. Jest to bardzo skrótowa, ma się rozumieć, wersja dziejów naszego kontynentu.

Ale kłótni przy niedzielnym stole i tak się nie da uniknąć, bo, jak się powiedziało, różni różnie sobie nowoczesność wyobrażają, a ponadto ktoś, szczególnie byli i obecnie rządzący, albo ktoś w ich imieniu, może się obrazić na samo przypuszczenie, że Polska nie jest krajem nowoczesnym. Może to być uznane za tendencyjne i niesprawiedliwe kwestionowanie rezultatów ich niestrudzonej pracy, na dodatek tak ciężkiej i niewdzięcznej, że chcąc reszcie społeczeństwa oszczędzić trudu i rozczarowań, gotowi są rządzić dożywotnio, czasem tylko część obowiązków składając na barki bliższej, a potem dalszej rodziny. Sam miałem szczęście pracować pod światłym kierownictwem takich osób, było to w dość odległej przeszłości, mimo to wspominam te czasy z rozrzewnieniem.

Można też zacząć od pytania — czy nasz kraj był kiedykolwiek krajem nowoczesnym?

Odpowiedź wydaje się prosta — jak daleko sięgnąć pamięcią, to zawsze musieliśmy coś nadganiać, jak nie stracony czas, to wiekowe opóźnienia i odrabiać wojenne zniszczenia, szczególnie widoczne po zwycięskich wojnach, np. ze Szwecją. Jest więc nieco dziwne, że król, który w te wojny nas wplątał, a po których nawet potop nie byłby wcale większą klęską, ma dziś największy pomnik, ale takie rzeczy nie dziwią, nie tylko u nas. Ktoś już wspominał o pustych cokołach górujących nad miejscami zwycięstw.

Nasze obyczaje i system polityczny nie stanowiły szczególnie atrakcyjnego wzorca, choć niektórym wydaje się, że takim powinny być, nierzadko niedościgłymi, dla całej Europy. Niestety, kraj nasz był często stawiany za wzór tego, co fatalne, i to nie tylko przez obcych, oraz przedmiotem często aż nazbyt złośliwych krytyk, co zdarza się i w naszych, szczęśliwych czasach.

Ale jest coś, co kraje Europy Zachodniej, trzymając się przez chwilę tej już nieco nieaktualnej nomenklatury, zaczynają przejmować z naszego obecnego systemu rządzenia, a jest to artykuł Konstytucji trzymający w ryzach deficyt budżetowy. Tyle, że jeden trafny przepis, nie stanowi wiosny nowoczesności, choć, jak się okazało, utrudnia on wprowadzanie w życie niedowarzonych pomysłów, które szybko mogłyby cofnąć nasze państwo do czasów sprzed reform Balcerowicza. Aż dziw, że ten dość sensowny, jak się okazało, artykuł, udało się wpisać tak licznemu gremium, jakim była komisja opracowująca Konstytucję.

Nigdy też nasz kraj nie był miejscem, do którego masowo ciągnęliby emigranci w poszukiwaniu swego miejsca pod Słońcem. Jednak to w Westfalii, Alzacji, Chicago i Paranie mieszka dużo więcej polonusów, i to od wielu już pokoleń, podczas gdy u nas imigrantów starszej daty trudno się właściwie dopatrzeć.

Trudno też pokazać jakieś nasze osiągnięcia i idee, które wstrząsałyby światem, nie licząc Kopernika. Co prawda „Nowe Ateny" pojawiły się przed „Encyklopédie", ale europejczycy jakoś nie doceniają tego dzieła, mimo, że zawarto w niej prawdy ponadczasowe i bezsporne.

A może krajem nowoczesnym była poprzedniczka obecnej Rzeczypospolitej, czyli PRL? Starsi zapewne pamiętają, że oficjalna wykładnia dziejów uświadamiała wszystkim, iż stajemy się krajem coraz to nowocześniejszym, ale, co o wiele ważniejsze, jesteśmy jednym z grupy krajów najbardziej postępowych w sferze społecznej, w przeciwieństwie do Zachodu, który grupował państwa postępowo zacofane, jak to odkreśliła kiedyś Hanka Bielicka.

Postęp w sferze materialnej niewątpliwie miał miejsce, ale był on dość niemrawy, podobnie z demokracją, którą ciągle rozszerzano, jednak całość nie zdobyła większego uznania a 'szerokim masom ludowym' zabrakło cierpliwości, ponieważ zawsze czegoś brakowało, zazwyczaj w wyniku zaistniałych 'obiektywnych trudności'. Po okresie mniej czy bardziej aktywnych przepychanek zdecydowano się powrócić do starych, sprawdzonych już wzorców. Uznano np., że system wielopartyjny jest demokratyczniejszy i choć swoimi mechanizmami, np. wyłaniania kandydatów na posłów a w konsekwencji i rządzących, specjalnie się nie różni od monopartyjnego — najwięcej do powiedzenia ma partyjna wierchuszka — w praktyce rządzenia jest jednak skuteczniejszy. Jest to swego rodzaju paradoks, bo zazwyczaj żywimy przekonanie, że 'prawda jest jedna', jednak w praktyce dróg jej odkrywania, w tym przypadku - dochodzenia do najlepszego rezultatu — jest wiele. Jednak odkąd sznurek do snopowiązałek, tudzież cukier, szynka i papier toaletowy straciły na politycznym znaczeniu, w sklepach nie brakuje tych produktów, podobnie jak wszystkich innych.

Mimo kolosalnych zmian nadal nie jesteśmy do końca zadowoleni, z czego wynika, że mamy jeszcze co nieco do zrobienia, aby stać się krajem nowoczesnym, chociaż nie bardzo wiadomo, co by to miało oznaczać w szczegółach.

Ale i normalność można zrozumieć opacznie. Normalny wcale nie oznacza: 'idący utartymi koleinami' czy 'niezmienny', wręcz przeciwnie — jest to stan permanentnie zachodzących zmian, wynikających choćby z prostego faktu, że życie stale idzie naprzód. A niespodzianek w dzisiejszym świecie nie brakuje; raz jest to niespodziewane odkrycie gigantycznych pokładów gazu łupkowego, niewtajemniczonych informuję, że o tych złożach można było przeczytać już w gazetach przedwojennych, raz modny gadżet, czasem nowy, cudowny lek a czasem nowa, złośliwa bakteria. Przyroda też może czymś zaskoczyć, np. uruchamiając zupełnie nie w porę jakiś wulkan lub ponadprogramowy huragan. Normalność, tak mi się wydaje, jest więc określeniem szerszym, bardziej dalekosiężnym, obejmującym także nowoczesność, choć zapewne dałoby się wykazać, że to akurat nowoczesność zawiera w sobie także normalność. Wydaje mi się jednak, że dla wielu naszych obywateli normalność oznacza raczej stabilizację, może nawet bezruch albo nawet powrót do czegoś co było dawniej, w czasach ich młodości i dlatego wizja normalności wg Korwina-Mikkego ich przeraża.

A jak właściwie powinno być urządzone i rządzone nowoczesne państwo? Spróbujmy i tu przywołać jakieś historyczne wzorce. Chyba można posłużyć się przykładem Anglii, w której narodził się nowoczesny kapitalizm, ustrój, który odbudowujemy, a właściwie to budujemy od początku. Zaryzykowałbym tezę, że kraj ten wszedł na drogę nowoczesności wraz z The Great Charter i właśnie ten dokument stał się podstawą późniejszych sukcesów. Rozwój Anglii i jej przekształcanie się w Zjednoczone Królestwo trwało dość długo, droga, którą ten kraj podążał była kręta i nierówna, ale w końcu doprowadziła do Imperium. Nawet najgorsi królowie, czasem z importu lub z jakichś zupełnie zapomnianych bocznych linii, nie zdołali temu przeszkodzić. Czy to nie właśnie wolność osobista i sensowne prawo, przyznające każdemu pewien zbiór gwarantowanych swobód i praw, konsekwentnie przestrzeganych, nie są więc tymi niezbędnymi warunkami społecznego rozwoju? Trzeba też mieć na uwadze, że ten zbiór praw także gwarantował reedukację w Tower i innych, podobnych miejscach, np. na świeżym powietrzu w Australii, albo sprawdzenie jakości katowskiego topora w uzasadnionych społecznie lub politycznie przypadkach, o czym przekonał się przynajmniej jeden król i dwie królowe.


1 2 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Kiedy zapanuje prawo Allaha, skończy się rola ludu
Cichy proces zmierzający do beatyfikacji łajdaka

 See comments (18)..   


«    (Published: 01-09-2011 )

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word

Jerzy Neuhoff

 Number of texts in service: 97  Show other texts of this author
 Newest author's article: Paradoks
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 2184 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)