|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Philosophy »
Ateiści dla Jezusa Author of this text: Richard Dawkins
Translation: Marek Brandys
Podobnie jak porządny
przepis kulinarny, argumentacja powinna być budowana stopniowo, ze
zgromadzonych uprzednio składników. Po pierwsze, przyjrzyjmy się kwestii
oksymoronu w tytule. W społeczeństwie, w którym większość teistów stanowią chrześcijanie,
oba te słowa traktowane są jako nieomal synonimy. Bertrand Russel opisuje
zalety ateizmu w słynnym eseju zatytułowanym „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem", a tymczasem, bardziej adekwatny byłby chyba tytuł: „Dlaczego nie jestem
teistą". Wszyscy chrześcijanie są teistami. Wydaje się to oczywiste. Nie ulega wątpliwości,
że Jezus był teistą, ale to akurat stanowi najmniej interesującą jego właściwość.
Był teistą, tak jak wszyscy mu współcześni. Ateizm nie był opcjonalny,
nawet dla tak radykalnego myśliciela, jak Jezus. Co interesującego i niezwykłego
znajdujemy w tej postaci, to nie fakt jego wiary w żydowskiego Boga, lecz to,
że Jezus odrzucał wiele aspektów mściwości i surowości Jahwe. Przynajmniej w kazaniach, które są mu przypisywane, Jezus, jako jeden z pierwszych,
opowiadał się za byciem miłym. Dla ludzi epatowanych okrucieństwami Księgi
Kapłańskiej czy Księgi Powtórzonego Prawa, przywołującymi na myśl szariat,
dla tych wychowywanych w bojaźni przed zawziętym, przypominającym ajatollahów
Bogiem Abrahama i Izaaka, charyzmatyczny młody kaznodzieja niosący przesłanie
wybaczenia musiał sprawiać wrażenie radykała i wywrotowca. Trudno się dziwić,
że skończył przybity do krzyża...
Jezus
powiedział do swoich uczniów: "Słyszeliście, że powiedziano: «Oko
za oko i ząb za ząb». A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli
cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować
się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby
iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie. Słyszeliście, że
powiedziano: «Będziesz miłował swego bliźniego», a nieprzyjaciela swego będziesz
nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się
za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który
jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad
dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli
bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie?
Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż
szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali,
jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski [ 1 ]
Drugim składnikiem
będzie kolejny paradoks, tym razem biorący początek w, bliskiej mi osobiście,
dziedzinie darwinizmu. Sam Karol Darwin zauważył: "Jaką
książkę mógłby napisać kapłan diabła o tym niezgrabnym, marnotrawnym,
nieudolnym i przerażająco okrutnym dziele natury!".
Nie chodziło
tylko o zjawiska zaobserwowane w naturze, wśród których Darwin szczególnie
wyróżniał przykład larwy szerszeni Ichneumonia (Gąsienicznik) żywiących
się ciałami żyjących gąsienic. Sama teoria selekcji naturalnej wydaje się
promować niedbający o dobro wspólne egoizm, przemoc i cyniczną obojętność
wobec cierpienia, czy wreszcie krótkoterminową zachłanność zamiast długoterminowego
przewidywania. Gdyby teorie naukowe mogły głosować, ewolucja z pewnością
poparłaby Republikanów. Wspomniany paradoks wynika z „nie-dawinowskiego"
faktu, który z łatwością zaobserwować możemy w kręgach naszych znajomych — zadziwiające jest, że tak wiele jednostek to ludzie uprzejmi, mili, hojni,
pomocni i współczujący. Mam na myśli rodzaj ludzi, których nazywamy
„chodzącymi świętymi", czy też „dobrymi samarytanami".
Każdy z nas
zna takie osoby (czy ma znaczenie fakt, że na myśl przychodzą mi głównie
kobiety?), którym szczerze mógłby powiedzieć: „gdyby wszyscy byli jak ty,
problemy świata odeszłyby w niepamięć". Choć „mleko ludzkiej dobroci"
[ 2 ]
jest tylko naiwnie brzmiącą metaforą, to jednak rozważając przypadki niektórych z moich przyjaciół, zawsze staram się zrozumieć czym jest esencja tego, co
czyni ich tak życzliwymi i bezinteresownymi; tak, chciałoby się powiedzieć,
nie-darwinowskimi.
Darwiniści
podają szereg wytłumaczeń dla istnienia ludzkiej uprzejmości: uogólnienia
dobrze znanych i ugruntowanych modeli doboru krewniaczego i altruizmu
odwzajemnionego. Są to fundamenty teorii „samolubnego genu", która tłumaczy w jaki sposób altruizm i kooperacja między zwierzętami mogą wypływać z osobistego interesu na poziomie genetycznym. Ale rodzaj super-uprzejmości, o której
tutaj mówię, posunięty jest zbyt daleko. Takie postawy sprawiają wrażenie
niekorzystnych, stanowiąc wypaczenie darwinistycznego ujęcia kwestii uprzejmości.
Jeśli nawet jest to wypaczenie, to takie, które warto wspierać i rozpowszechniać.
Ludzka
super-uprzejmość jest wypaczeniem Darwinizmu ponieważ w dzikiej populacji
zostałaby ona wyeliminowana przez selekcję naturalną. Chociaż z braku
miejsca nie będę się wdawać w detale trzeciego składnika mojego przepisu,
to super-uprzejmość jest również wypaczeniem teorii racjonalnego wyboru.
Teorii, w myśl której ekonomiści próbują tłumaczyć ludzkie zachowanie
jako obliczone na maksymalizację osobistej korzyści.
Ujmijmy to
jeszcze dosadniej. Z racjonalnego punktu widzenia, tudzież z perspektywy
darwinizmu, ludzka super-uprzejmość jest zwyczajnie głupawa. Niemniej
jest to rodzaj głupoty, który należy wspierać. I to właśnie obrałem za
cel mojego artykułu. Jak tego dokonać? Jak zwiększyć ilość
super-uprzejmych ludzi, którzy, bądź co bądź, są rzadkimi okazami, tak aby
kiedyś być może stanowili większość w populacji? Czy da się sprawić żeby
super-uprzejmość zaczęła rozprzestrzeniać się jak zaraza? Czy możemy
super-uprzejmości nadać taką formę, która przekazywana byłaby z rodziców
na dzieci, w eskalującej tradycji międzypokoleniowej propagacji?
Cóż, czy
znamy jakieś inne, porównywalne przykłady głupich idei które rozprzestrzeniły
się niczym zaraza? Ależ tak, na miły Bóg! Religia. Religijne przekonania są
wszakże irracjonalne. Religijne przekonania są głupie, a nawet super-głupie.
To religia popycha w gruncie rzeczy rozsądnych ludzi do życia w zakonach i celibacie, czy też do roztrzaskiwania samolotów o nowojorskie wieżowce.
Religia motywuje ludzi do batożenia własnych pleców, do palenia samych siebie
lub własnych córek, do denuncjowania swoich babć jako czarownic, czy też, w mniej ekstremalnych przypadkach, do brania udziału, na stojąco lub klęcząco,
tydzień za tygodniem, w ogłupiająco nudnych ceremoniach. Skoro umysły
ludzkie można zainfekować tak szkodliwymi głupotami, to zainfekowanie ich
przesłaniem uprzejmości powinno być dziecinnie proste.
Wiara religijna
rozprzestrzenia sie jak zaraza, przechodzi z pokolenia na pokolenie i tworzy długotrwałe
tradycje osobliwych irracjonalności. Możemy nie do końca rozumieć dlaczego
ludzie przejawiają dziwne zachowania, które określamy religijnymi, ale jest
faktem bezspornym, że je przejawiają. Istnienie religii dowodzi tego, że
ludzie chętnie absorbują irracjonalne przekonania i rozprzestrzeniają je
potem, zarówno wertykalnie (jako międzypokoleniowa tradycja) jak i horyzontalnie (przez epidemię ewangelizacji). Czy owa podatność, owa ewidentna
skłonność do infekcji irracjonalnością, może zostać wykorzystana dla
istotnie pozytywnych celów?
Ludzie mają
wyraźną skłonność do uczenia się od, i do naśladowania osób znaczących — tych, których stawiają sobie za wzorzec. W odpowiednich okolicznościach,
epidemiologiczne konsekwencje tej skłonności mogą przybrać dramatyczne
rozmiary. Fryzura piłkarza, styl ubierania się piosenkarza, maniera mówienia
celebryty — owe trywialne idiosynkrazje niczym wirus potrafią infekować
podatne grupy wiekowe. Silnikiem przemysłu reklamowego jest nauka (a może
raczej sztuka) wywoływania i dbania o przebieg memetycznych epidemii. Samo
chrześcijaństwo rozprzestrzeniło się dzięki odpowiednikom takich technik.
Początkowo św. Paweł, a później kolejni księża i misjonarze, podejmowali
wszelkie starania aby systematycznie zwiększać ilość konwertytów. Zwiększanie
się tej liczby przybrało właściwości wzrostu wykładniczego. Czy jesteśmy w stanie spowodować ekspotencjalne zwiększanie się ilości super miłych
obywateli?
Odbyłem w tym
tygodniu publiczną konwersację w Edynburgu z Richardem Holloway’em, byłym
biskupem tego pięknego miasta. Biskup Holloway wyrósł z supernaturalizmu
(wiary w nadprzyrodzoność), z którym większość chrześcijan wciąż utożsamia
swoją religię. Biskup określa siebie jako post-chrześcijanina i „zdrowiejącego
chrześcijanina". Zachowuje on rewerencję dla poetyckości religijnego mitu,
co najwyraźniej wystarcza, aby motywować go do chodzenia do kościoła. W trakcie naszej dyskusji w Edynburgu biskup poczynił uwagę, która trafiła w sedno moich własnych przemyśleń. Pożyczając poetycką metaforę ze świata
matematyki i kosmologii, opisał on ludzkość jako osobliwość (ang.
singularity) ewolucji. Choć wyraził to w odmienny sposób, miał na myśli dokładnie
to, o czym piszę w obecnym eseju. Pojawienie się ludzkiej super-uprzejmości
jest wydarzeniem bezprecedensowym na przestrzeni czterech miliardów lat
ewolucyjnej historii. Wydaje się prawdopodobne, że po osobliwości w postaci
człowieka ewolucja już nigdy nie będzie taka sama.
Nie dajmy się
ponieść iluzji, której nie uległ też biskup Hollowey. Osobliwość jest
produktem ślepej ewolucji, a nie kreacją jakiejkolwiek niewyewoluowanej
inteligencji. Wynikła ona z naturalnej ewolucji ludzkiego mózgu, który, za
sprawą ślepych oddziaływań selekcji naturalnej, rozwinął się do momentu,
kiedy niespodziewanie przekroczył sam siebie [ 3 ] i zaczął zachowywać się w sposób — z punktu widzenia 'samolubnego
genu' — szalony. Jednym z bardziej jaskrawych przykładów niedarwinowskich
zachowań jest antykoncepcja, która oddziela przyjemność seksualną od jej
naturalnej funkcji propagacji genów. Bardziej subtelne przykłady transgresji
stanowią intelektualne i artystyczne dociekania, które w świetle logiki
samolubnego genu, stanowią marnotrawstwo czasu i energii; zasobów, które
wszakże powinny być poświęcone przetrwaniu i reprodukcji. Nasze duże mózgi
wytworzyły niespotykaną wcześniej w ewolucji zdolność myślenia o odległej
przyszłości: kalkulacji dalekosiężnych konsekwencji, wybiegających poza krótkoterminowe
samolubne korzyści. I wreszcie, u niektórych przynajmniej osób, duży mózg
przekroczył sam siebie, do poziomu niezwykłej super-uprzejmości, której
osobliwe istnienie jest centralnym paradoksem mojego wywodu. Nasze mózgi są w stanie przekształcić (wypaczyć?) zorientowane na cel i motywujące
mechanizmy, które wykształciły się ze względu na ich korzystność dla
„samolubnego genu", w kierunku niekoniecznie zgodnym z dążeniami
darwinowskimi.
Nie jestem
memetycznym inżynierem i nie za bardzo mam pojęcie w jaki sposób zwiększyć
ilość super-miłych ludzi i jak rozpowszechniać ich memy w puli memetycznej.
To, co mogę zaoferować, to chwytliwy, mam nadzieję, slogan. „Ateiści dla
Jezusa" przydałoby szyku niejednemu podkoszulkowi. Nie ma żelaznego powodu
dla którego jako ikonę wybrać mielibyśmy Jezusa, zamiast kogoś innego spośród
znanych super-miłych postaci, takich jak np. Mahatma Gandhi (byle nie odpychająco
zadufaną w sobie Matkę Teresę). Myślę, że powinniśmy oddać Jezusowi
sprawiedliwość poprzez oddzielenie jego oryginalnych i radykalnych postulatów
etycznych od nadprzyrodzonych bredni, które popierał podobnie jak wszyscy jemu
współcześni. Być może oksymoroniczna siła hasła „Ateiści dla Jezusa"
będzie właśnie tym, czego trzeba, aby uruchomić reakcję łańcuchową memu
super-uprzejmości w post-chrześcijańskim społeczeństwie. Gdyby dobrze to
rozegrać — czy udałoby nam się odwieść społeczeństwo od zwierzęcości
darwinowskich korzeni i pokierować je w stronę współczujących wyżyn
post-osobliwego oświecenia?
Przypuszczam,
że powtórnie narodzony Jezus nosiłby ten T-shirt. Jest truizmem twierdzenie,
że gdyby powrócić miał dzisiaj, Jezus byłby przerażony tym, co chrześcijanie
czynią w jego imieniu, od Kościoła katolickiego poczynając, a na fundamentalistycznej religijnej prawicy kończąc. Mniej oczywiste, choć wciąż
całkiem prawdopodobne jest, że w świetle nowoczesnej wiedzy naukowej, Jezus
nie uległby supernaturalistycznemu obskurantyzmowi. Niechybnie, skromność skłoniłaby
go do odwrócenia hasła na podkoszulku. Brzmiałoby ono: „Jezus dla Ateistów".
Tekst oryginału.
RichardDawkins.net, 11 kwietnia 2006r.
Footnotes: [ 1 ] Ewangelia wg św. Mateusza 5,38-48. [ 2 ] "The milk of human kindness" — wyrażenie zaczerpnięte z Makbeta
Szekspira (akt pierwszy, scena piąta; przyp. tłum.). [ 3 ] Na myśl przychodzi tutaj psychologiczny termin „transgresja", tyle, że
rozumiany filogenetycznie (przyp. tłum.) « (Published: 27-09-2011 )
Richard Dawkins Wybitny ewolucjonista, profesor Uniwersytetu w Oxfordzie. Urodził się w 1941 roku w Nairobi. Autor książki Samolubny gen, w której nadał nazwę i spopularyzował koncepcję George’a C. Williamsa, a która rzuciła nowe spojrzenie na przyczyny i sposoby ewolucji. Koncepcja ta umożliwiła lepsze niż kiedykolwiek wcześniej zrozumienie i wytłumaczenie motywów ludzkich (i zwierzęcych) zachowań, na gruncie zarówno biologii molekularnej, jak i psychologii ewolucyjnej. Najważniejsze jego publikacje: Samolubny gen (The Selfish Gene, 1976); Ślepy zegrarmistrz (The Blind Watchmaker, 1986); Fenotyp rozszerzony. Dalekosiężny gen (1982); Rzeka genów (River Out of Eden, 1995); Wspinaczka na szczyt nieprawdopodobieństwa (Climbing Mount Improbable, 1996); Rozplatanie tęczy (Unweaving the Rainbow, 1998), The Ancestor’s Tale (2004), Bóg urojony (God Delusion, 2006), The Greatest Show on Earth (2009) Więcej informacji o autorze Biographical note Private site
Number of texts in service: 75 Show other texts of this author Newest author's article: Wykorzystywanie seksualne dzieci i nieporozumienia wokół moich wspomnień | All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2267 |
|