The RationalistSkip to content


We have registered
204.994.819 visits
There are 7362 articles   written by 1064 authors. They could occupy 29015 A4 pages

Search in sites:

Advanced search..

The latest sites..
Digests archive....

 How do you like that?
This rocks!
Well done
I don't mind
This sucks
  

Casted 2992 votes.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"
 Philosophy » »

Do historyi naturalnej morału [1]
Author of this text: Fryderyk Nietzsche

Poza dobrem i złem

Przekład: Stanisław Wyrzykowski

Wrażliwość moralna jest obecnie w Europie równie subtelna, złożona, przeczulona, wydoskonalona, jak należąca do niej wiedza morału jest jeszcze młoda, początkująca, nieudolna i grubopalca: — zaciekawiające przeciwieństwo, w osobie samegoż moralisty widoczne i ucieleśnione niekiedy. Już samo słowo wiedza morału ze względu na to, co oznacza, zbyt jest wygórowane i sprzeciwia się dobremu smakowi: ten bowiem popędem do słów skromniejszych objawia się zazwyczaj. Należałoby z całą ścisłością wyznać przed sobą, czego tu na długo jeszcze potrzeba, co jedynie ma na teraz racye, bytu: mianowicie gromadzenie materyału, pojęciowe ujmowanie i porządkowanie przeolbrzymiej dziedziny subtelnych wartości odczuwań tudzież wartości rozróżniań, które żyją, rosną, płodzą i giną,- oraz, być może, próby uwidocznienia powrotnych i częstszych kształtowań żyjącej tej krystalizacyi, jako przygotowanie do nauki o typach morału. Co prawda: nie byliśmy dotychczas tacy skromni. Wszyscy społem filozofowie, o ile zajmowali się morałem jako wiedzą, ze sztywną rozśmieszającą powagą domagali się od siebie czegoś nierównie górniejszego, pretensyonalniejszego, uroczystszego: pragnęli uzasadnienia morału, — każdy filozof dotychczas mniemał, iż powiodło się mu uzasadnić morał: zaś morał sam uchodził za coś danego. Jakżeż obcem nieudolnej ich dumie było owo rzekomo niepozorne, w kurzu i pleśni porzucone zadanie opisywania, acz mogłyby mu sprostać najsubtelniejsze zaledwie zmysły i ręce! Dlatego właśnie, iż filozofowie morału znali facta moralne jeno zgrubsza, w dowolnym wyciągu lub przypadkowem skróceniu, na przykład jako moralność swego otoczenia, swego stanu, kościoła, ducha czasu, klimatu i strefy, — że co do ludów, epok, minionych przeszłości źle powiadomieni i niedość nawet żądni byli wiedzy, z właściwymi problematami morału nie mieli oni wcale do czynienia: — bowiem przy porównaniu wielu morałów wyłaniają się dopiero one. Całej dotychczasowej wiedzy morału zbywało, acz dziwnem wydawać się to może, samegoż problematu morału: brakowało podejrzenia, iż istnieje tu coś problematycznego. To, co filozofowie uzasadnieniem morału zwali i czego od siebie żądali, było jeno uczoną forma dobrej wiary w panujący morał, nowym jego wyrazu środkiem, a więc li stanem rzeczy w zakresie określonej moralności, ba nawet, w ostatnim rzędzie, rodzajem zaprzeczenia, iż morał ten jako problemat pojmowanym być może: — w każdym zaś razie czemś wręcz różnem od badania, roztrząsania, podejrzywania, wiwisekowania tej właśnie wiary! Posłuchajmy na przykład, z jaką czcigodną niemal niewinnością jeszcze Schopenhauer wyobrażał sobie własne swe zadanie, i wysnujmy wnioski co do naukowości nauki, której ostatni mistrzowie przemawiają jeszcze jak dzieci lub stare baby: — założenie, powiada on (Grundprobleme der Ethik str. 137), zasada, co do treści której wszyscy etycy nie różnią się właściwie między sobą: ncminem laede, immo omnes, quantun potes,juva- zasada ta jest właściwie twierdzeniem, które starają się uzasadnić wszyscy nauczyciele moralności... istotnym etyki węglem, poszukiwanym od wieków jak filozoficzny kamień. - Trudności w uzasadnieniu przytoczonego zdania są snadź, co prawda, wielkie — jak wiadomo, Schopenhauerowi nie poszczęściło się także w tym względzie — ; komu zaś zdarzyło się już wyczuć do dna, jak niesmacznie fałszywem i sentymentalnem jest to zdanie. W świecie, którego rdzeń stanowi wola mocy -, ten niech przypomni sobie, iż Schopenhauer, acz pessymista, właściwie — grywał na flecie… Codziennie, po obiedzie : wspominają o tem biografowie jego. Spytajmyż więc mimochodem : pessymista, przeczący Bogu i światu, a zatrzymujący się przed morałem, — potwierdzający morał, morałowi laede neminem wtórujący na flecie: hę ? jest-że on właściwie — pessymista?

Pomijając już wartość twierdzeń takich, jak istnieje w nas imperatyw kategoryczny, zapytać jednakże się godzi: co twierdzenie takie mówi o człowieku, który je głosi ? Bywają morały, których zadaniem jest usprawiedliwiać swego twórcę przed innymi; inne morały mają go uspakajać i jednać ze sobą samym; jeszcze innymi chce on siebie upokorzyć i rozbić na krzyżu; są takie, którymi chciałby wywrzeć swą zemstę, i takie, którymi radby się ukryć, i takie, które go wyszczytniają, hen, wzwyż i oddal unoszą; ten morał pozwala twórcy swemu zapomnieć, ów siebie lub jakaś swą cząstkę pogrążyć w niepamięci; jeden moralista pragnie doświadczyć na ludzkości swej mocy i zachcenia twórczego; drugi, snadź i Kant także, daje swym morałem do zrozumienia : to, co we mnie czcigodne, polega na tem, iż umiem być posłusznym, — wy zaś nie powinniście różnić się ode mnie ! — słowem, morały są także symboliczną afektów mową.

Każdy morał jest przeciwieństwem do laisser aller, cząstką tyranii względem przyrody oraz rozumu: atoli nie jest to jeszcze przeciw niemu zarzutem, gdyż inaczej musielibyśmy na podstawie tego lub owego morału dojść do wniosku, iż wszelki rodzaj tyranii i nierozumu jest niedozwolony. Istotnem i nieocenionem w każdym morale jest to, iż jest on długim przymusom: i chcąc zrozumieć stoicyzm, Port Royal lub purytanizm, trzeba przypomnieć sobie przymus, któremu moc swą i swobodę zawdzięcza dotychczas każda mowa, — przymus metryczny, tyranię rymu i rytmu. Ileż to trudu zadali sobie w każdym narodzie poeci i mówcy! — kilku dzisiejszych prozaików nie wyjmując, u których w uchu nieubłagane przebywa sumienie - dla głupstwa, jak utylitarni powiadają durnie, którym się zdaje, iż dowodzą tem swego rozsądku, — z uległości względem praw narzuconych, jak utrzymują anarchiści, którzy stwierdzają tem rzekomo, iż są wolni, wolnomyślni nawet. Dziwaczny atoli stan rzeczy przedstawia się tak, iż wszystko, co wolnością, subtelnością, śmiałością, pląsem i mistrzowską równowagą zowie się lub zwało dotychczas na ziemi, czy to w myśleniu samem, czy też w rządzeniu, mówieniu i przekonywaniu a także w sztukach i obyczajach, rozwinęło się dopiero mocą tyranii takich praw narzuconych; i w rzeczy samej, nic da się wykluczyć prawdopodobieństwo, że to właśnie jest przyrodą, czemś naturalnem — nie zaś owo laisser aller. Każdy artysta wie, jak dalece z uczuciem puszczania sobie wodzów nie ma nic wspólnego stan jego najnaturalniejszy, polegający na swobodnem porządkowaniu, zestawianiu, kojarzeniu, kształtowaniu w chwilach natchnienia, — oraz jak wtedy właśnie, surowo i subtelnie tysiącznym podlega on prawidłom, które dla swej nieugiętości i określoności urągają tem samem wszelkiemu formułowaniu przy pomocy pojęć (najściślejsze nawet pojęcie jest, w porównaniu z niemi, czemś nieuchwytnem, wielorakiem, wieloznacznem). Istotną, jak już powiedziano, na ziemi i w niebiesiech rzeczą, jest snadź długotrwale, w jednym i tym samym kierunku zmierzające posłuszeństwo: wydawało ono i wydaje z czasem zawsze jakowyś plon, dla którego warto żyć na ziemi, na przykład cnotę, sztukę, muzykę, taniec, rozum, uduchowienie — coś wniebowziętego, pogłębionego, szalonego i boskiego. Długa niewola ducha, musowa nieufność w udzielaniu myśli, dyscyplina, zniewalająca uczonego, by praca jego myśli nie wybiegała poza rubieże, wytyczone przez kościół i dwór, lub poza założenia Arystotelesa, długa dążność duchowa, by wszystkie zjawiska wedle chrześciańskiego tłumaczyć schematu, by w każdym z kolei wypadku na nowo odkrywać i usprawiedliwiać chrześćiańskiego Boga, — wszystek ten gwałt, samowola, srogość, okropność, nierozum okazały się środkiem, dzięki któremu duch europejski urósł w siłę, nabył bezwzględnej swej ciekawości i subtelnej ruchliwości: nie przeczę zresztą wcale, iż wiele nieocenionych przejawów ducha i siły musiało uledz przytem zgnębieniu, zdławieniu i zagładzie (gdyż tu jak wszędzie objawia się przyroda w całej pełni swej rozrzutnej i obojętnej wspaniałości, oburzającej, lecz dostojnej). Iż uczeni europejscy przez długie tysiąclecia myśleli jeno o tem, by coś udowodnić — dziś naodwrót, każdy myśliciel, który chce coś udowodnić, jest nam podejrzany -, iż to, co miało być plonem najściślejszych ich rozmyślań, było już z góry niewzruszonym pewnikiem, podobnie jak ongi w astrologii azyatyckiej lub jak dziś jeszcze w nieszkodliwem chrześciańsko - moralnem tłumaczeniu najbliższych, najosobistszych zdarzeń na chwałę Boga i gwoli zbawieniu duszy: — przeto ta tyrania, ta samowola, cała ta surowa i majestatyczna głupota dokonała wychowania ducha; niewolnictwo jest, jak się zdaje, w pospolitszem i subtelniejszem znaczeniu nieodzownym środkiem duchowej także hodowli i karności. Każdy morał winno się rozpatrywać z tego stanowiska, iż przyroda to, w nim utajona, uczy nienawidzić laisser aller oraz zbyt wybujałą swobodę, niecąc potrzebę zamkniętych widnokręgów i najbliższych zadań, — że ona to skłania do zacieśnienia perspektywy, a więc niejako do głupoty jako warunku życia i wzrastania. Winien jesteś komuś i przez czas długi posłuszeństwo : inaczej zmarniejesz i zatracisz doszczętnie cześć dla siebie samego — oto, jak mi się zdaje, moralny imperatyw przyrody, który nie jest wprawdzie ani kategoryczny jak domagał się od niego stary Kant (stąd owo inaczej — ), — ani też nie zwraca się do jednostek (cóż ją obchodzi jednostka!), lecz do ludów, ras, epok, stanów, przedewszystkiem zaś do całego rodzaju ludzkiego, do ludzkości.

Rasom pracowitym z wielką przykrością przychodzi próżnować: instynkt angielski umiał po mistrzowsku otoczyć niedzielę nimbem takiej świętości i takiej nudy, iż Anglik niepostrzeżenie zaczyna znów tęsknić do dnia powszedniego, dnia roboczego: — jest to rodzaj mądrze pomyślanego i mądrze wtrąconego postu, spotykanego również nader często w świecie starożytnym (acz, rzecz prosta, u ludów południowych niekoniecznie pracę miał on na względzie — ). Muszą istnieć posty różnorodnego rodzaju; wszędzie, gdzie władają przemożne nawyknienia i popędy, rzeczą prawodawców jest oznaczyć dnie, w których popęd taki bywa na uwięzi i znów łaknąć się uczy. Z wyższego stanowiska całe pokolenia i epoki, o ile je jakowyś fanatyzm moralny opęta, wydają się takimi wtrąconymi okresami postu i przymusu, w których popęd uczy się uległości i powściągliwości, lecz zarazem wyszlachetnia się i zaostrza; niektóre sekty filozoficzne (na przykład Stoa śród kultury hellenistycznej oraz jej afrodyjskiemi woniami brzemiennej i rozlubieżnionej atmosfery) także w ten sposób wytłumaczyć się dają. Jest to razem wskazówką do rozwiązania paradoksu, dlaczego w, chrześciańskim właśnie okresie Europy i w ogóle dopiero pod naciskiem chrześciańskiego osądu wartości popęd płciowy wzbił się aż na wyżynę miłości (amour-passion).

Morał Platona zawiera coś, co właściwie platonskiem nic jest, lecz znajduje się tylko w jego filozofii, możnaby rzec, pomimo Platona: mianowicie sokratyzm, na który był on właściwie za dostojny. Nikt nie chce szkodzić sobie samemu, przeto złe dzieje się niedobrowolnie. Gdyż człowiek zły wyrządza szkodę sobie samemu: nie czyniłby zaś tego, gdyby wiedział, iż złe złem jest. Człowiek zły jest złym jeno skutkiem błędu; wyprowadzając go z błędu, czyni się go niezawodnie — dobrym. — Ten sposób wnioskowania trąci pospólstwem, które w złoczynieniu widzi jeno przykre następstwa i w istocie rzeczy sądzi: czynić źle jest głupotą; zaś dobre utożsamia bez wahania z pożytecznem i przyjemnem. Wszelki utylitaryzm moralny winien z góry nasuwać nam domysł, iż z tegoż samego wypłynął źródła; powodujmy się tem poczuciem: a rzadko pobłądzimy. — Platon uczynił wszystko, by w zasadę nauczyciela swego wesnuć coś subtelnego i dostojnego, przedewszystkiem siebie, — z nieporównanem zuchwalstwem wziął całego Sokratesa ni to popularny temat lub pieśń ludową z ulicy, by go waryować do nieskończoności i niemożliwości: mianowicie przeobrażać we wszystkie swe maski i różnolicowości. Żartem zaś mówiąc, i to homeryckim: czem — że jest Sokrates platoński, jak nie


1 2 3 4 Dalej..

 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
Dusza dostojna
Religijność


«    (Published: 01-09-2002 Last change: 05-02-2005)

 Send text to e-mail address..   
Print-out version..    PDF    MS Word
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.
page 2347 
   Want more? Sign up for free!
[ Cooperation ] [ Advertise ] [ Map of the site ] [ F.A.Q. ] [ Store ] [ Sign up ] [ Contact ]
The Rationalist © Copyright 2000-2018 (English section of Polish Racjonalista.pl)
The Polish Association of Rationalists (PSR)