|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
» Church law
Oświata: między kagankiem a gromnicą [4] Author of this text: Mariusz Agnosiewicz
Czesław Miłosz napisał w 1991
r.: "...powiedzmy sobie szczerze, ludzie w Polsce zaczęli się księży bać,
co nie jest dobrym znakiem. Ponieważ mam za sobą doświadczenia z międzywojennego
dwudziestolecia, kiedy ksiądz prefekt, czyli katecheta w szkole, miał na
zasadzie Konkordatu, tak dużą władzę, że ani nauczyciele, ani uczniowie nie
ośmielali się z nim zadzierać, taki strach jest dla mnie zrozumiały".
Ten strach „przedwojenny" związany był właśnie głównie z owym
nadzorem, gdyż nie było ówcześnie tak, że obejmował on jakichś specjalnie
wyodrębnionych katechetów. Nie było specjalnych nauczycieli od religii i tak
samo każdy praktycznie nauczyciel mógł podpadać pod ów nadzór, na czele z kierownikiem szkoły. Obrazki ilustrujące ówczesną sytuację zawarła w dużej
ilości Barycka w swej książce na ten temat. Ograniczę się do przytoczenia
kilku specyficznych: "W dniu 19 marca kilku
nauczycieli z parafji C. razem z Kołem Młodzieży i Strażą Ogniową z C. Z.
wyjechało do S., aby tam wziąć udział w uroczystym obchodzie, organizowanym
przez czynniki obywatelskie miasta S., ku czci Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Nie podobało się to księdzu Z., zdecydowanemu przeciwnikowi Marszałka, i dnia następnego, t.j. w niedzielę 10 marca wypowiedział z ambony
nauczycielstwu, które wzięło udział w obchodzie, bezwzględną walkę. Oto
kilka szczegółów z tego kazania: 'Kto zasiał w mej parafji niejednomyślność i rozdwojenie? Oto, gdy jedni dążą do parafjalnego kościoła, by tu swemu
duszpasterzowi złożyć życzenia (księdzu Z. jest także Józef), drudzy wyjeżdżają
do S., na jakieś tam zjazdy polityczne. I patrzcie dalej: jedna straż ogniowa
składa mi życzenia, druga nie składa. A szkoły? Zamiast przyjść w całości
ze swem nauczycielstwem i powinszować swojemu pasterzowi, to przychodzi
zaledwie kilkoro dzieci (organisty), jak na kpiny i urągowisko. Co to jest, ja
tego nigdzie nie spotykałem, tak dalej być nie może, w parafji jest jeden
proboszcz i musi panować jednomyślność, a ktoby mi się sprzeciwił, to
wypowiadam mu walkę, w której przy pomocy Bożej zwyciężę." (Głos
Nauczycielski, 1927 r., str. 757)
"W dniu 4 maja za zezwoleniem starostwa, przy obecności
policji, oraz pod opieką grona nauczycielskiego odbywała się w Ch. zabawa Koła
Młodzieży Wiejskiej. O godz. 23 do nauczyciela p. M. zgłasza się ks.
proboszcz i żąda rozpędzenia „bajzlu", a gdy p. M. zaczął księdzu
tłumaczyć brak podstaw do takiego kroku, wtedy ksiądz obrzucił nauczyciela
stekiem obelżywych wyrazów, jak „dureń, idjota, błazen", poczem
wyjął rewolwer i wycelował mu w oczy. Tylko dzięki nadzwyczajnemu taktowi i spokojowi p. M. zajście skończyło się bezkrwawo. Po rozwiązaniu zabawy, młodzież
rozchodziła się do domu, a ksiądz oddał strzał w powietrze." (Ognisko
Nauczycielskie, maj 1930 r.)
Apel do nauczycielstwa
1934-2003
W podsumowaniu swej pracy Janina
Barycka zredagowała taki oto apel, który chciałbym przytoczyć w większym
fragmencie: "...zdecydowana akcja przeciw klerykalizmowi musi być u nas wcześniej
czy później podjęta. Niemożliwe jest pogodzenie istotnych celów państwowych z dzisiejszą władzą i zamierzeniami kleru. W przyszłości albo interes Państwa
albo interes kleru realizowany będzie. Jeśli zaś świadomość tej prawdy nie
przeniknęła jeszcze zbyt głęboko do wszystkich warstw społeczeństwa, to
tylko dlatego, że prawda ta jest skrzętnie skrywana wśród obłoków rożnych
metafizycznych i niemetafizycznych osłonek, a poczucie państwowe w masach
szerokich nie jest jeszcze w dostatecznym stopniu ugruntowane. Prócz tego
pokutują jeszcze w społeczeństwie różne doktryny, które przypisują
klerowi rolę państwowo-twórczą, a zdarzają się — i to dość licznie
jednostki, które w klerze dopatrują się czynnika scalającego państwo i społeczeństwo.
Że zapatrywania te są mylne i na fałszywych pozorach oparte, dowodem tego
dziesiątki przytoczonych poprzednio faktów. Kler nie tylko nie spaja, ale co
gorsza dzieli i jątrzy społeczeństwo. W stosunku do poczynań państwowo-twórczych
kieruje się kler własnym i tylko własnym interesem, a jeśli interes tego
wymaga, nie waha się kler rozdmuchiwać w masach niechęć i nieufność do Państwa i jego urządzeń. Eksploatowanie materjalne Państwa — niczem jakiejś kolonji
afrykańskiej — posuwa kler do ostatecznych granic. Prawo jednostki do własnych
myśli i przekonań jest przedmiotem szczególnej zaborczości kleru, a nietolerancja, jaką kler ujawnia w stosunku do niektórych zagadnień społecznych,
godną jest często epoki głębokiego średniowiecza. Dotychczas świadomość
tych faktów nie dotarła jeszcze do głębin ogółu dusz ludzkich. Z chwilą,
gdy to się stanie, przed każdym rozumnym człowiekiem zjawią się prędzej
czy później natarczywe pytania: Państwo czy Kościół, interes Państwa czy
interes kleru, budowa kościołów i plebanij czy budowa szkół, opieka nad
bezrobotnymi czy opieka nad murzynkami, ucisk wyznaniowy czy tolerancja. Od
odpowiedzi na te pytania, od drogi, jaką wcześniej społeczeństwo obierze,
zależy przyszłość państwa. Osobliwa rola w tym procesie wyodrębnienia
pojęć Państwo i Kościół przypada nauczycielowi.
Nauczyciel zmuszony jest warunkami życiowemi wcześniej niż ktokolwiek inny
przystąpić do rozwiązywania tego problemu i to nietylko dlatego, że jako
wychowawca młodzieży winien myślą wybiegać w przyszłość dalej niż ogół
społeczeństwa, ale przedewszystkiem dlatego, że w życiu codziennem kler sam
ostrem zwalczaniem szkoły i nauczyciela ustawicznie mu ten problem narzuca.
Walka między księdzem i nauczycielem jest zjawiskiem codziennem. Rozpatrując charakter tej walki,
stwierdzić trzeba, że przeciwnicy nie stają do niej jednakowo uzbrojeni. Z jednej strony widzimy księdza, który wspomagany wiekową tradycją, znakomicie
zmontowanym aparatem organizacyjnym, bezwładnością tłumów i silnemi
argumentami materjalnemi idzie na podbój szkoły i niszczenie pracy
nauczyciela. Z drugiej strony staje nauczyciel. Nie wspomaga go tradycja, bo
nauczycielstwo to zawód młody, który krzepnie dopiero, wyrabia sobie metody
pracy i należną pozycję w społeczeństwie. Nie pomagają mu tłumy, bo
drogi, które nauczyciel społeczeństwu wskazuje, to zazwyczaj drogi nowe,
drogi postępu, a tłumy nie lubią niemi chodzić. Stosunek zasobów
materjalnych księdza i nauczyciela symbolizują trafnie spotykane na każdym
kroku pałace-plebanje i lepianki-szkoły. A i nastawienie bojowe nauczyciela i księdza jest różne. Ksiądz — to przeważnie typ agresywny, napastliwy.
Nauczyciel — to zazwyczaj cichy, skromny pracownik oświatowy, który radby
uniknąć walki, bo w celowej, spokojnej pracy upatruje najpewniejszą rękojmię
realizacji swych ideałów życiowych. Ale walki tej uniknąć nie może. Wszak i ogrodnik nie będzie spokojnie pielęgnował swoich roślin, w chwili gdy złośliwy
sąsiad płoty mu burzy i nierogaciznę do ogrodu wpędza. Więc i nauczyciel od
walki narzuconej uchylać się nie ma prawa, inaczej sprzeciwiłby się swemu
posłannictwu.
I dlatego walka między księdzem i nauczycielem jest tak częsta. Ogół nauczycielstwa broni się uparcie
przeciwko hegemonji księdza, przeciwstawiając jej własne programy społeczne.
Fakt to pocieszający, dobrze świadczy o nauczycielu polskim i z otuchą
pozwala patrzeć w przyszłość. Niewątpliwie w bliższej czy dalszej przyszłości
nauczyciel zwycięzcą będzie. Traktując z całem uznaniem i szacunkiem tę
odwagę, z jaką ogół nauczycielstwa do walki z klerem przystępuje, nie można
zamykać oczu na błędy, jakie tu i ówdzie niektórzy nauczyciele popełniają.
Trudno np. pochwalić spotykany niekiedy tam antyklerykalizm. Przejawia się on
zazwyczaj w nietaktach ze strony nauczyciela, często w bezpłodnych, na
osobistem podłożu opartych wymyślaniach pod adresem księdza, czy księży,
nie dotyka natomiast istoty rzeczy, pozwala, a czasem pomaga panoszyć się księdzu w szkole i w społeczeństwie, niekiedy godzi dziwnie niechęć przeciw księdzu
X czy Y z petycjami do kuryj biskupich, czy zapewnieniami o swej bezwzględnej
lojalności. Ten tani antyklerykalizm nie prowadzi do celu i nie jest właściwą
formą walki o wyzwolenie szkoły. Nauczyciel walczący z księdzem powinien to
rozumieć, że jeżeli dany proboszcz czy wikary podkopuje powagę szkoły,
utrudnia i niszczy pracę nauczyciela, to nie dlatego tak robi, że jest człowiek
złym, mściwym, małostkowym czy zazdrosnym, ale przedewszystkiem dlatego, że
jest księdzem i jego rola społeczna tej taktyki od niego wymaga.
Krótkowzroczne i złudne są
marzenia nauczyciela, który wyobraża sobie, że zamiana księdza X na księdza
Y przyniesie pożądaną harmonję między szkołą a plebanją. Mogą się
zmienić formy walki, istota rzeczy pozostanie ta sama. (...) Nie jest normalnym
stan taki, że Polska posiada jeden z najgorszych konkordatów w świecie, że
kler ma w Polsce wszelkie uprawnienia, a obowiązki wobec Państwa minimalne, że
kler gromadzi w swych rękach olbrzymie kapitały, które winny być użyte na
potrzeby państwowe, że siły społeczne narodu wyzyskuje ze szkodą dla Państwa
do swych egoistycznych celów, że utrudnia wszelki postęp społeczny."
Apel ten i zastrzeżenia w znacznej części aktualne są
po dziś dzień. Szkoła przekazuje wiedzę — taką która swój byt opiera na
rygorystycznie prowadzonych badaniach, na metodologii naukowej oraz sceptycznym
myśleniu. Potrzeby religijne ludzi są oczywiście ważne i należy je
respektować, jednak czymś niewłaściwym jest sytuacja kiedy szkoła świecka
przekazuje uczniom twierdzenia oparte na dogmatach, jako lekcję, która może
się odbywać między fizyką a biologią.
1 2 3 4
« Church law (Published: 21-05-2003 Last change: 07-11-2003)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 2446 |
|