|
Chcesz wiedzieć więcej? Zamów dobrą książkę. Propozycje Racjonalisty: | | |
|
|
|
|
Outlook on life » »
d.O jakości natchnienia Biblii Author of this text: Lucjan Ferus
Czytając Biblię /szczególnie Stary Testament/ dziesiątki
razy zadawałem sobie to pytanie:
-"Czy to możliwe, iż to są opisane działania boże ?!
Czy tak właśnie winien zachowywać się Bóg, który ma przecież
nieskończone możliwości ?!" — nie mogłem w to uwierzyć w żaden sposób.
Nie będę opisywał tych wszystkich epizodów, które pobudzały mnie do powyższych
pytań, ale przy jednym muszę się zatrzymać, ponieważ świadczy on o wyjątkowym.
poczuciu humoru Boga Jahwe. Otóż chodzi mi o 10 plag egipskich, kiedy to Bóg 10 x z rzędu
utwardza serce Faraona, po to by nie wypuszczał Izraelitów z Egiptu, a następnie 10 x karze go za to,… iż właśnie ich nie wypuszcza.
Aby potem jeszcze raz utwardzić serce Egipcjan, by udali się w pościg za
Izraelitami, tylko po to, aby ich wszystkich potopić w morzu. Zaprawdę, boże
poczucie humoru nie zna granic ! Przypomnę, że wcześniej Jahwe w bardzo
perfidny sposób pomógł Izraelitom złupić Egipcjan z kosztowności, wzbudzając
życzliwość w ich sercach, aby „pożyczyli" Izraelitom wszystko co
mieli najcenniejsze. Musiał się wtedy Jahwe naprawdę dobrze bawić.
Biorąc ten epizod za przykład, wyobraziłem sobie jakby
mógł on wyglądać gdyby opisywał działania Boga naprawdę
wszechmocnego… i nie złośliwego na dodatek /od wersetu, gdzie Jahwe mówi:
-"Ja zaś uczynię nieustępliwym serce Faraona i pomnożę moje znaki i moje cuda w kraju egipskim. Faraon, nie usłucha was, toteż wyciągnę rękę
moją nad Egiptem i wywiodę z Egiptu moje zastępy, mój lud, synów Izraela z pośrodka nich, wśród wielkich kar. I poznają Egipcjanie, że ja jestem
Pan, gdy wyciągnę rękę przeciw Egiptowi i wyprowadzi z pośrodka nich
Izraelitów"/. Oto moja wersja:
-"Kiedy Mojżesz z Aaronem — wiedzeni jakąś wewnętrzną koniecznością, której nie umieli zdefiniować
ani przeciwstawić się jej, przyszli do faraona prosić go, aby wypuścił ich
lud z wielowiekowej niewoli, ten kazał im wpierw długo czekać, bowiem
uprzedzony już został wcześniej przez swych doradców w jakiej sprawie
przychodzą Izraelici, a potem łaskawie zgodził się wysłuchać ich prośbę.
Nie słuchał nawet nazbyt uważnie tego co mówił Aaron, bo w myślach układał
już sobie odpowiedź, a miał zamiar odpowiedzieć ostro temu dumnemu
Izraelicie Mojżeszowi, który zapomniał już chyba, iż był wychowywany na
Egipcjanina, a teraz śmie przychodzić do niego z takim bezczelnym i niedorzecznym żądaniem, nieomal.
Oczywiście, że miał
zamiar odrzucić te ich nierealne rojenia o uwolnieniu z niewoli; pozbyć się
taniej siły roboczej, która była nieodzowna przy tak wielu budowach ?! Jeszcze
nie upadł na głowę ! Co oni sobie myślą, na Seta i Ozyrysa ?! Jednak w miarę
słuchania słów Aarona, który mętnie zapewniał i kręcił, że tylko chcą
na 3 dni udać się na pustynię, aby tam złożyć ofiary swemu Bogu faraon
zauważył ze zdziwieniem, iż jego niechętny, a nawet wrogi stosunek do posłańców
zaczyna powoli zmieniać się na coś w rodzaju życzliwości, a nawet sympatii
dla tego ludu o twardych karkach. Poczuł jak topnieje w nim cała złość i nagromadzone wcześniej uprzedzania, a jego serce mięknie
pod wpływem jakiejś tajemniczej, niewidzialnej siły, która spłynęła na
niego nie wiadomo w jaki sposób. I przestraszył się faraon bardzo, co też
takiego dziwnego wyrabia się z nim; bo przecież jeszcze dokładnie pamiętał
swoją wczorajszą naradę z doradcami i swoje ostre słowa, w których
wypowiadał się co myśli o tym niedorzecznym pomyśle Izraelitów.
Jednak ten krótkotrwały strach o stan zdrowia psychicznego
został zepchnięty i zdominowany przez falę życzliwości sympatii jaka opanowała
umysł faraona. Nie mogąc powstrzymać się dłużej przed okazaniem tych uczuć, które
tak niespodziewanie nim zawładnęły - faraon wstał, podszedł do Izraelitów i mocno
ich obu uściskawszy, powiedział: -"Dobrze moi drodzy ! Przychylam się do waszej prośby i zezwalam wam i waszemu całemu ludowi na opuszczenie Egiptu… I to nie tylko na
3 dni, ale na stałe. A teraz niech was jeszcze raz uściskam". I uściskał
ich raz jeszcze wylewnie i po przyjacielsku, nie zważając na ich zdziwione i zaskoczone miny, nie mniej zresztą niż miny jego doradców i reszty dworu.
Potem kazał przywołać
pisarza i podyktował od ręki stosowny dokument, w którym oficjalnie zezwolił
Izraelitom na opuszczenie Egiptu, miejsca ich ponad 4-wiekowej niewoli. Faraon
czuł wbrew rozsądkowi, iż uczestniczy w jakimś wielkim — choć nie zrozumiałym
dlań wydarzeniu dziejowym. Był w tej chwili nie mniej szczęśliwy niż sami
Izraelici. Tak zakończyła się misja Mojżesza i Aarona na dworze faraona, a zaczął się wielki exodus Izraelitów…".
No i proszę: czy raczej nie tak powinien postąpić wszechmocny
Bóg w tej konkretnej sytuacji ?: spowodować, aby faraon wypuścił
Izraelitów z Egiptu bez potrzeby karania go ani jedną plagą. Mógł to uczynić,
prawda ? Ale wiadomo, że w takiej sytuacji Jahwe nie miałby okazji do
zademonstrowania swojej „potęgi" przed człowiekiem /bo tak naiwnie i infantylnie ówczesny człowiek wyobrażał sobie „nieskończone" możliwości
swego Boga/ i przechwalania się potem: -"Widzieliście com uczynił
Egiptowi ? Baczcie, aby was to samo nie spotkało !".
Bóg naprawdę wszechmocny mógł uczynić jeszcze więcej
/Bóg o nieskończonych możliwościach zawsze może uczynić więcej, niż człowiek
potrafiłby to sobie wyobrazić/, bo mógł nie dopuścić do znalezienia się w niewoli jego ludu wybranego, … ale jeśli byśmy tak cofali się w czasie,
dojdziemy do samego grzechu pierworodnego, który też nie miał prawa zaistnieć,
biorąc pod uwagę nieskończone boże możliwości. Czy jest sens dawać
jeszcze inne przykłady ?
Jest w Biblii setki takich epizodów, które
pokazują ponoć działanie Boga wszechmocnego, ale jeśli przeczyta się je uważnie i zastanowi na dodatek — widać wyraźnie, iż jest tam opisany zawsze Bóg ułomny,
bo o ograniczonych możliwościach działania. Bóg, który co prawda potrafi
karać człowieka często i dotkliwie, ale który nie potrafi nie dopuścić do
zaistnienia zła. Bóg, który zmaga się ze skutkami,
podczas gdy może ustanawiać przyczyny, lub nie dopuszczać do ich zaistnienia.
Bóg, który próbuje nieudolnie naprawiać to swe: nieudane dzieło — ale sposobami
bardziej przypominającymi ograniczone możliwości ludzkie, niż nieskończone
– boże. Taki jest właśnie ten Bóg człowieka — nigdy mądrzejszy niż
on sam i nigdy lepszy /choć i tutaj jak we wszystkim, są wyjątki od reguły/.
Ale to tylko taka luźna dygresja.
Zanim przejdę do drugiego filaru naszej religii — ofiary odkupienia
dokonanej przez Syna Bożego — chcę o coś spytać: -"Czy ja muszę być zbawiony ? Czy
zbawienie jest przymusem ? Czy mam prawo nie chcieć być zbawionym ? I na
jakiej podstawie Kościół kat. zakładał chrzcząc mnie jako niemowlę — iż
będę chciał być zbawiony ?".
Misją Kościołów jest pomoc człowiekowi w zbawieniu jego duszy /tak jest to przedstawiane/, i ja to rozumiem. Nie rozumiem
tylko jednego: dlaczego Kościół kat. — chrzcząc niemowlęta — czyni to wbrew
nauce Jezusa, który powiedział wyraźnie: -"Kto uwierzy i zostanie ochrzczony,
będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony…".
Więc wiara
musi poprzedzać chrzest ! Inaczej jest ona symboliczną, nic nie znacząca
czynnością, nie pozostającą nawet w świadomości człowieka. Natomiast to
co go czyni prawdziwym chrześcijaninem, jest wiara w określone prawdy
religijne. Czy powyższe słowa Jezusa nie można interpretować w ten sposób,
iż każdy kto został ochrzczony bez poprzedzającej go wiary — będzie potępiony ?
/zatem katolicyzm byłby największym dostawcą potępionych dusz do piekła ? Ciekawa wizja.../.
« (Published: 19-05-2002 Last change: 06-09-2003)
All rights reserved. Copyrights belongs to author and/or Racjonalista.pl portal. No part of the content may be copied, reproducted nor use in any form without copyright holder's consent. Any breach of these rights is subject to Polish and international law.page 294 |
|